Ostatnio daje się dość często zaobserwować, że młodych mężczyzn uczy się, żeby w przypadku nawiązania relacji z kobietą od razu pytali o jej relacje z ojcem. Oparte jest to na przekonaniu, że jeśli te były złe, to taki związek się nie uda. Tak więc, taki mężczyzna, wdrukowane ma przekonanie, że jeśli dziewczyna wychowała się w domu przemocowyme zostanie typowym kukoldem, grzecznym chłopcem, a jego wybranka i tak będzie wyznawać zasadę "jak kocha, to bije".
Jak się zapatrujecie na to zjawisko? Czy staje się ono coraz częstsze? Co sądzicie o jego propagatorach?