Podajcie powód
Jestem. Żyję.
Tak jestem szczesliwa
Jakie są warianty odpowiedzi? TAK i NIE, czy jest coś pomiędzy?
Jakie są warianty odpowiedzi? TAK i NIE, czy jest coś pomiędzy?
Trzecim wariantem jest "Nie wiem".
NewUser napisał/a:Jakie są warianty odpowiedzi? TAK i NIE, czy jest coś pomiędzy?
Trzecim wariantem jest "Nie wiem".
No to ja nie wiem
Nie jestem.
Pytam o powód szczęścia lub nie szczęścia konkrety panie i panowie
Nieszczęście to jedno słowo jest.
Wydaje mi się, że jestem szczęśliwa. Mam cudowną rodzinę, fajną pracę, spełniam się. Czego chcieć więcej, co nie? Zdarzają się gorsze chwile, ale to chyba normalne.
Jestem szczęśliwa.
Bo tak zdecydowałam.
Jestem szczęśliwa.
Bo tak zdecydowałam.
I "tylko" tyle potrzebne jest do szczęścia.
Chapeau bas!
Jestem szczęśliwa.
Bo tak zdecydowałam.
Aaaa... przypomniało mi się...
— Czy znasz uczucie, kiedy jesteś nieszczęśliwy, ale tak zupełnie bez powodu? — zapytał Mistrz
— Tak.
— Dokładnie w ten sam sposób możesz być szczęśliwy. Bez powodu.
Agnes76 napisał/a:Jestem szczęśliwa.
Bo tak zdecydowałam.
I "tylko" tyle potrzebne jest do szczęścia.
Chapeau bas!
Dziękuję,
Dla Ciebie również wyrazy uznania
Agnes76 napisał/a:Jestem szczęśliwa.
Bo tak zdecydowałam.
Aaaa... przypomniało mi się...
— Czy znasz uczucie, kiedy jesteś nieszczęśliwy, ale tak zupełnie bez powodu? — zapytał Mistrz
— Tak.
— Dokładnie w ten sam sposób możesz być szczęśliwy. Bez powodu.
Dokładnie tak
wkleję tu jeszcze cytat tylko muszę go odnaleźć
Szczęście to nie przypadek. To jest wybór, który staje się przyzwyczajeniem.
O szczęściu mówiłem.
Że szczęścia trzeba szukać w sobie, a nie naokoło.
Że nikt go człowiekowi nie da, jak sam sobie go nie da.
Że szczęście jest nieraz bliziutko, może w tej ubogiej izbie, gdzie się całe życie żyje, a ludzie Bóg wie gdzie go szukają.
Że niektórzy w sławie i bogactwie go szukają, ale na sławę i bogactwo nie każdego stać, a szczęście jest jak woda i każdemu chce się pić.
Że nieraz jest go więcej w jednym dobrym słowie niż w całym długim życiu.Kamień na kamieniu
Raz pewien kupiec posłał swego syna po Tajemnicę Szczęścia do najmądrzejszego z ludzi. Przez czterdzieści dni chłopiec wędrował przez pustynię, aż dotarł do pięknego starego zamczyska na szczycie wzgórza. Mieszkał w nim ten, którego szukał. [. . .] Mędrzec zajęty był rozmową i chłopiec musiał cierpliwie czekać bite dwie godziny, nim nadeszła jego kolej. Mędrzec wysłuchał go wprawdzie uważnie,ale powiedział, że teraz nie ma czasu, by odkryć przed nim Tajemnicę Szczęścia. Zaprosił go do obejrzenia pałacu i przykazał wrócić za dwie godziny.– Chciałbym cię jednak o coś prosić– dodał na koniec, podając chłopcu łyżkę z dwoma kroplami oleju. – Kiedy będziesz przechadzał się po moim pałacu, nieś tę łyżkę tak, aby ani krzty z niej nie uronić.Chłopiec wchodził i schodził po schodach pałacu, nie odrywając oczu od łyżki. Po dwóch godzinach znów stanął przed obliczem Mędrca, który go zapytał:– A więc widziałeś już perskie dywany w mojej sali biesiadnej? Zachwycił cię ogród,który z górą dziesięć lat tworzył Mistrz Ogrodników? Podziwiałeś piękne pergaminy w mojej bibliotece?Zawstydzony chłopiec wyznał, że nie widział nic. Dbał bowiem tylko o to, by nie uronić ani kropli oliwy z łyżki.– Wobec tego wracaj i poznaj cudowności mego świata – powiedział Mędrzec. –Nie wolno nigdy ufać człowiekowi, którego domu nie znasz.Teraz już spokojniejszy, chłopiec wziął łyżkę i znów zaczął spacerować po pałacu,tym razem przyglądając się bacznie płótnom wiszącym na ścianach i malowidłom na sklepieniu. Podziwiał góry wokół, ogrody, delikatność kwiatów i smak, z jakim ułożono tu każde dzieło. Wróciwszy zaś przed oblicze Mędrca, opowiedział dokładnie o wszystkim,co zobaczył.– A gdzie są dwie krople oleju, które powierzyłem twej pieczy? – zapytał Mędrzec.Chłopiec spojrzał na łyżkę i ujrzał, że po oliwie nie zostało ani śladu.– Oto jedyna rada, jaką mogę ci dać – rzekł Mędrzec nad Mędrcami. – Tajemnica Szczęścia jest ukryta w tym, by widzieć wszystkie cuda świata i nigdy nie zapomnieć o dwóch kroplach oleju na łyżce.
Paulo Coelho, Alchemik.
Friedrich Nietzsche: Tako rzecze Zaratustra "O SZCZĘŚLIWOŚCI WBREW WOLI"
Z takiemi zagadkami i goryczami na dnie serca przeprawiał się Zaratustra przez morze. Gdy jednak cztery już tylko doby oddzielały go od wysp szczęśliwości i od przyjaciół, wówczas pokonał wszystek ból swój: zwycięzką i pewną nogą stanął znowuż na swej doli. I wówczas przemówił Zaratustra temi słowy do swego weselnego sumienia.
Sam jestem znowuż i sam chcę pozostać, sam z niebem czystem i morzem wolnem; i znowuż popołudniowa stoi wokół pora.
W popołudniową godzinę spotkałem po raz pierwszy swych przyjaciół, o tejże porze po raz wtóry: — w godzinę, kiedy się wszelkie światło ucisza.
Gdyż wszystko, co ze szczęścia jest jeszcze w drodze między niebem i ziemią, szuka sobie przytułku w świetlanej duszy: w szczęściu uciszyło się teraz światło wszelkie.
O popołudniu życia mego! Niegdyś zstąpiło i moje szczęście w niziny, aby przytułku sobie poszukać: i znalazło te oto otwarte i gościnne dusze.
O popołudniu życia mego! Czegóżem ja nie oddał, com niegdyś posiadał: ten żywy posiew swych myśli i ten blask poranny swej najwyższej nadziei!
Towarzyszy szukał niegdyś twórca i dzieci swej nadziei: i oto tego się doszukał wreszcie, że ich nigdzie znaleźć nie zdoła, chyba że ich wprzódy sam potworzy.
I oto jestem w połowie dzieła jswego: od dzieci moich idący i do nich powracający: kwoli dzieciom swym winien Zaratustra samego siebie wydoskonalać.
Gdyż z głębi duszy kocha się tylko własne dziecię i dzieło własne; a gdzie jest wielka miłość ku samemu sobie, tam jest i wróżebne znamię brzemienności: takem ja znajdował.
Zielenią mi się jeszcze dziatki moje w pierwszej wiośnie swej, w gęstej gromadzie skupione i społem jednymi wichry miotane: owe drzewa ogrodu mego i mej nadziei ogrójca.
I zaprawdę! Gdzie drzewa takie zwarto stoją, tam są wyspy szczęśliwości!
Lecz rozsadzę kiedyś drzewa swoje i każde na osobności postawię, aby się samotności uczyło, zuchwalstwa, a baczenia.
Sękate a pokrzywione, jak drzewo górskie o podatnej twardości, nad morzem niech stoi, niby wieża ogniowa niepokonanego życia.
Tam, gdzie nawałnice w morze walą, gdzie olbrzymia trąba gór wodę spija, tam oczekują każdego dzienne straże i nocne czuwania, aby samego siebie poznał i doświadczył.
Poznawany i doświadczany ma być każdy, zali jest z mego rodu i pochodzenia, — zali jest panem woli długiej, milczącym nawet wówczas, gdy mówi, i ustępstwa w taki sposób czyniącym, że w dawaniu bierze: —
— aby kiedyś moim towarzyszem się stał, Zaratustry współtwórcą i wespół świętującym: — aby się stał takim, co moją wolę na moich wypisze tablicach: ku rzeczy wszelkich doskonalszemu dopełnieniu.
W imię więc jego i jemu podobnych samego siebie udoskonalić muszę: przeto uchylam się szczęściu i ofiaruję niedoli wszelakiej — kwoli ostatniemu doświadczeniu i poznaniu siebie.
I zaprawdę, czas był już po temu, abym dalej szedł: i pielgrzyma cień i najdłuższa chwila i najcichsza godzina — wszystko mówiło mi: „czas to najwyższy!“
Wionął mi wiatr poprzez szczelinę zamku i powiedział: „Chodź!“ Rozwarły się drzwi podstępnie i rzekły: „Pójdź!“
A jam leżał, skuty miłością ku dzieciom swoim: pożądanie zarzuciło na mnie tę pętlę, pożądanie miłości: abym się dzieciom własnym łupem stał i dla nich zaprzepaścił.
Pożądać — znaczy mi to: już się zaprzepaścić; Ja was mam, dzieci moje! W tem posiadaniu niech wszystko będzie pewnością i niepożądaniem niczego.
Zapładniająco legło na mnie słońce mej miłości, we własnych sokach prażył się Zaratustra, — i oto pomknęły ponademną cienie i wątpliwości.
Stałem się już żądny zimy i mrozu: „o, gdybyż mróz i zima zżymać się znów i parskać mi kazały!“ tak oto wzdychałem: — i wnet lodowate mgły wystąpiły ze mnie.
Ma przeszłość groby swe zburzyła, ocknął się niejeden za żywa pochowany ból: przespał on się tylko w całuny spowity.
I tak oto nawoływało mnie wszystko wiecznymi znaki: „czas już!“ Lecz ja — nie baczyłem na to: aż wreszcie przepaść ma drgnęła i ukąsiła mnie myśl moja.
O myśli przepaścista, któraś moją jest myślą! Kiedyż znajdę tę siłę, aby słysząc, jak się przekopujesz, nie drżeć w sobie?
Aż pod gardło tłucze się we mnie serce, gdy słyszę, jak się przekopujesz! Nawet twe milczenie dusi mnie, ty, przepastnie milcząca!
Jeszczem się nigdy nie ważył wywoływać ciebie: wystarczyło mi już to, żem cię — dźwigał! Nie dosyć jam jeszcze silny był na to lwie zuchwalstwo i ochoczość hardą.
Dosyć grozy było mi zawsze w twoim ciężarze: lecz znajdę ja kiedyś siły ku temu i ten głos lwa znajdę, co ciebie wywoła!
Gdy się ku temu przezwyciężę, przemogę się jeszcze ku czemuś wyższemu, a zwycięstwo niech mi będzie pieczęcią dokonania! —
Tymczasem snuję się jeszcze po niepewnych morzach; schlebia mi zdradliwy przypadek; przed się i wstecz spozieram, wszakże końca jeszcze nie widzę.
Jeszcze nie wybiła godzina niej ostatniej walki, — lub czyżby się ona teraz oto zbliżała? Zaprawdę, podstępnym pięknem spogląda na mnie zewsząd morze i życie!
O, popołudniowa godzino życia mego! O, szczęście me przedwieczorne! O, przystani na pełnem morzu! O, spokoju w pośród niepewności! Jakże ja wam wszystkim nie dowierzam!
Zaprawdę, nie ułam ja podstępnemu pięknu waszemu! Jestem jak ów kochający, co na zbyt aksamitny uśmiech podejrzliwie baczy.
I swą kochankę od siebie odpycha, w surowości nawet jeszcze tkliwy, zazdrośnik ten, — tak i ja odpycham od siebie tę błogą godzinę.
Precz mi stąd, błoga ty godzino! Wraz z tobą nawiedza mnie szczęśliwość wbrew woli! Oto staję tu gotów do najgłębszego cierpienia: — nie w porę nawiedzasz mnie ty!
Precz mi stąd, błoga ty godzino! Zagość raczej tam — pośród dzieci mych! A śpiesz się! błogosław je przed wieczorem i mojem szczęściem!
Lecz oto wieczór się zbliża: chyli się słońce. Przepadło — me szczęście! —
Tako rzecze Zaratustra. — I oczekując noc całą na swą niedolę, oczekiwał daremnie. Noc była jasna i cicha, i oto szczęście zbliżało się ku niemu: bliżej, coraz bliżej. Nad ranem zaśmiał się Zaratustra z całego serca i rzekł drwiąco: „Szczęście ugania się za mną. Pochodzi to stad, że nie uganiam się za kobietami. Szczęście wszakże jest kobietą“.
Nie chcę mi się czytać
Nie chcę mi się czytać
Wiemy, wiemy...
Ja jestem szczesliwa, bo duzo rzeczy mnie sie spelnilo w zyciu, a i tez nie mam.jakis wymagan od zycia ciesze sie z drobnych rzeczy nawet. Mam jeszcze kilka celow w zyciu,ktore chce osiagnac i ta motywacja tez daje mi szczescie. No i nie zyje pod dyktando innych,wczesniej sie duzo przejmowalam co ludzie powiedza, a teraz to jest akurat moje najmniejsze zmartwienie
Nie jestem nieszczęśliwa. Może być?
Nie chcę mi się czytać
To kolejne wyjaśnienie stanu rzeczy.
Właśnie jem ciepłe jagodniki.
Jestem szczęśliwy.