Witajcie,
Drogie Panie muszę Was zapytać o jedną rzecz, która mnie męczy. Niestety zakończyłem moją znajomość z pewną dziewczyną i niestety z własnej głupoty. Zastanawiam się, czy Wy w takiej sytuacji postąpiłybyście podobnie. Ale od początku...
Rozmawialiśmy dość długo na pewnej aplikacji randkowej, było fajnie miło i w ogóle. Zaproponowałem w końcu spotkanie. Nie było jakieś specjalnie długie, tylko spacer i rozmowa, ale powiem szczerze, że dawno tak się dobrze nie czułem w czyimś towarzystwie. Koleżance chyba też się podobało, bo pisała sama czy już dojechałem do domu itd. (bo ja miałem trochę dalej). Następne dni też pisaliśmy, sama pisała, nawet gadaliśmy przez telefon - i byłem zaskoczony bo znaliśmy się tak na żywo od 3-4 dni a potrafiliśmy gadać 30 minut przez telefon i żeby było lepiej to miałem wrażenie, że ona bardziej ciągnęła tą rozmowę niż ja Także wszystko zapowiadało się nieźle, planowaliśmy kolejne spotkanie i tu zawaliłem totalnie...
Zaproponowałem, żebyśmy spotkali się w piątek, a ona sama zaproponowała, że woli w weekend bo w piątek chce odespać tydzień pracy. I tu zamiast zostawić, że sobota ok, to dorzuciłem coś od siebie... Chciałem, żeby to było trochę żartem, ale niestety dla niej żartem nie było... Napisałem coś w stylu "to tak beze mnie będziesz odsypiać?" i dorzuciłem uhahaną minkę. Nie miałem zupełnie tu na myśli nie wiadomo czego tylko takie bardziej odsypianie w cudzosłowiu w sensie spędzanie czasu razem, ale ona oczywiście zrozumiała to inaczej... Głupio zrobiłem, bo znaliśmy się krótko, a sypnąłem beznadziejnym żartem. Także już od następnego dnia była cisza... Wiedziałem, że zrobiłem źle, ale liczyłem na to, że da się to uratować, przeprosiłem ją za głupi żart, powiedziałem, że w ogóle nie pomyślałem jak ona to może odebrać itd. kilka razy. Niestety mimo prób przeprosin poziom rozmów spadł znacząco... No ale zbliżała się ta sobota więc zapytałem czy jej jutro pasuje o tej i o tej tu i tu. Długo cisza i ostatecznie powiedziała, że już nie chce się spotykać... Próbowałem prosić, żeby jednak się spotkać, dałbym jej kwiaty, przeprosił znów i może bym jeszcze to uratował ale niestety ona była nieugięta... Zaznaczyła, że nie chodzi o to co napisałem, tylko że po prostu czuje, że nam nie wyjdzie. Szkoda, że przed tą moją głupią wiadomością czula zupełnie inaczej, przynajmniej tak dało się wyczuć.
I tu do Was pytanie Drogie Panie - bo sam się zastanawiałem - czy aż tak przesadziłem, żeby nie dać mi drugiej szansy? Czy po prostu taki głupi żart na starcie tak krótkiej znajomości był dla niej sygnałem, że to się nie uda? Może gdyby mnie dłużej znała, to potrafiła by te przeprosiny przyjąć i iść dalej, bo wiedziała że to był mój "wypadek przy pracy" a tak to po prostu zdecydowała się uciec. Czy Wy od razu kandydata skreślacie po takiej wtopie? Mimo jego starań przeprosin? Czy może ona za bardzo jakoś to wzięła do siebie ?
Sam jestem sobie winien... Nie wiem sam, co mnie podkusiło, żeby coś takiego napisać, i wszystko się jeszcze szybciej zepsuło niż zaczęło na dobre... Strasznie mi szkoda, bo dawno nie poznałem takiej dziewczyny...