Ostatnimi czasy - głównie za sprawą dyskusji o aborcji - modnym stało się wznoszenie okrzyków, jakoby "prawicowcy nienawidzili kobiet". Owe, pełne manipulacji i fikołków logicznych działania postanowiłem skatalogować. I tak zauważyłem następujące fakty:
1. Samo stosowanie argumentu "prawicy nienawidzącej kobiet" oznacza nic innego jak kryptoszowinizm i kryptoseksizm - albowiem opiera się ono na przekonaniu, że do potencjalnego kobiecego elektoratu dotrze się działając na prymitywnych emocjach, a nie na racjonalnym przedstawieniu krytycznej argumentacji
2. Argument "tradycji nakazującej, aby mąż bił żonę" - w sumie to podargument argumentu "mizoginistycznej prawicy" i totalny fikołek logiczny. Ow fikołek polega na przedstawieniu zjawiska budzącego silniejsze negatywne emocje (mężczyzna uderzył kobietę) jako występującego powszechnie. W dodatku kulturę, która wypracowała nadwyżkę potępienia (rycerz podniósł rękę na niewiastę) wręcz wprost obninia się o to, żeby ów rycerz ową niewiastę bił
3. Argument ten dosyć często pada ze stony kobiet, które na zabój były lub są zakochane w mężczyznach:
A) bardzo źle traktujących kobiety
B) Wyznających poglądy lewicowo-liberalne
Doskonałym przykładem takich pań są Małgorzata Rozenek-Majdan oraz Kinga Rusin.
4. Argument "nienawiści do kobiet" padł w sytuacji, kiedy Jarosław Kaczyński wygłosił tezę o "dawaniu w szyję" - co było zwykłym absurdem, wszak po pijaku ludzie robią więcej dzieci; nie padł z kolei, kiedy posłowie PiS opowiedzieli się przeciwko procedowaniu projektu ustawy o zmianie definicji zgwałcenia.
Jaką wiedzę możemy wyczerpać z katalogu tytułowych osobników? Zapraszam do dyskusji i dziewczęta i rodzynków