Cześć,
Mam 28, ona 24, byłem przez 4 lata w związku, było nam bardzo dobrze, motywowaliśmy się nawzajem, wspieraliśmy, mieliśmy wiele planów, wyjezdzaliśmy co miesiąc do nowych miejsc, mocno się kochaliśmy. Zawsze mówiła mi ze jestem najlepszym co ją spotkało w życiu. Ja również po trudnych sytuacjach życiowych czułem ze żyje przy niej, nauczyła mnie jak czerpać radość z życia. Miała zawsze problemy z motywacją ale wiedziała ze ze mną da rade pójść wszedzie i osiągnąć wszystko bo ją we wszystkim wspierałem. Problem w tym ze był to związek na odległość ale jakos dawaliśmy sobie z tym rade choć było trudno. Jezdzilismy do siebie raz w miesiacu na tydzień póltorej. Czasami dwa razy w miesiącu. Czesto jezdzilismy i razem poznawalismy polskie miasta, zawsze chciałem poznawać świat z drugą połówką, którą kocham. Miałem bardzo dużą liste planów gdzie pojechac i co robić by zawsze maksymalnie spędzić ze sobą czas gdy juz się widzimy. Zawsze uwielbiałem kiedy się cieszy, dawało mi to siły. Wysyłaliśmy sobie prezenty, kartki, pamiątki. Codziennie siedzieliśmy na komunikatorach głosowych z kamerkami. Nawet zasypialismy patrzac na siebie przez komputer.
Rozstaliśmy się dwa lata temu z jej powodów. Rozstanie pojawiło sie nagle jak grom z jasnego nieba w sytuacji kiedy miałem wiele na głowie. Jej powód mówiąc to w łzach w oczach był taki: juz cie nie kocham. Zachowałem spokój, chociaż ta wiadomość zniszczyła mi życie na ponad rok. Długo dochodziłem do siebie, byłem na terapiach.
Upłynely dni, ja napisałem do niej ze chciałbym sie spotkać i wrócić do wszystkiego co było wcześniej, ona mówiła może ale nie była pewna. Po paru dniach to ona napisała mi ze nie da sie zostawic kogoś kogo się tak mocno kocha i wszystko przypomina jej o mnie i jak bardzo szczęsliwa była. Wszystko przypinając łatkę ze jest idiotką ze to zrobiła i każdy z rodziny jej o tym wypomina. Teraz czuje sie okropnie, sama i nieszczęśliwa, bez planów na siebie. Wtedy zachowałem się jak ona reagując na moje zwierzenia- lekko to zignorowałem, nie wiedząc co robić.
Od tamtego czasu, przez dwa lata ciągle, nawet nieustannie, czasami codziennie od rana do wieczora ze soba pisaliśmy. 80% konwersacji to ona zaczynała, pisząc o jakichś sprawach co nas interesują, tylko by rozpocząć ze mną dialog. Czesto wspominaliśmy nasze historie, naszych znajomych, podróże, zainteresowania pokazując ze nadal o sobie pamietamy. Wysyłała.mi swoje zdjęcia, mówiła co robi, jak się czuje. Czesto pisała o swoich problemach, tego ze czuje sie teraz źle nawet po dwóch latach od rozstania z lekkimi skojarzeniami ze to przez naszą rozłąke tak się czuje. Przyznam szczerze do dzisiaj jestem uzależniony od jej wiadomości, gdy do mnie napisze czuje się jakbym dostał zastrzyk energii, a jak nie pisze czuje syndrom odstawienny. Chciałem poczekac do momentu az będe miał własne mieszkanie i chciałem wtedy zainicjować "mocniejszy" kontakt i zaprosić ja do mnie, by zniwelować fakt odległości pomiędzy nami, moze byśmy ze sobą zamieszkali, to był główny problem.
Rozmowy od niej nie ucichały a ja czekałem na ten moment aż mógłbym zrobic ten krok i zaproponowac jej spotkanie bo wiem ze nic nie było "naprawione" by relacja powróciła oprócz emocjonalnej relacji pomiedzy nami.
Niestety w moim życiu porobiło się teraz dużo złych rzeczy, zdrowotnych, związanych ze śmiercią w rodzinie. Byłem przez ten czas bardzo nastawiony zadaniowo, przestaliśmy ze soba pisać na okres miesiąca, może półtorej. Odpowiadałem zdawkowo, jednak dwa miesiące temu pisaliśmy o sylwestrze, wysyłala mi zdjęcia, zyczyla, wspominała. W środku nocy przed tym wszystkim pisała tez ze ma myśli samobójcze, wtedy byłem z nią i ją wspierałem, oczywiście nie fizycznie ale emocjonalnie jak najbardziej. Mówiła też ze nie szuka nikogo i ze boi sie wejść w związek z kims, ze faceci ją denerwują.
Podczas ogarniania tych spraw po póltorej miesiąca nie pisania ze sobą, to ja zacząłem pisac do niej. Może szukałem stabilnosci emocjonalnej. Pisaliśmy ze sobą 3 dni, od rana do wieczora, nawet w środku w nocy, znowu wspominaliśmy o swoich historiach i przeżyciach w naszym byłym zwiazku. Powiedziałem co u mnie, ze troche jest na moich barkach, troche ją komplementowałem, ona mnie tez, nawet "flirtowaliśmy", przedrzeźniając się specjalnymi nazwami. Sama zaczynała do mnie pisać, wysyłając zdjęcia kojarzace się ze mną. Ogólnie myślałem ze zaczne w końcu podejmować kroki ale...
Powiedziała w środku zdań ze ma chłopaka.
Czuje ze świat mi się zdruzgotał. Nie wiem co myśleć. Napisała ze jest chyba szczęśliwa w związku jednak cały czas do mnie pisała.Trudno mi teraz ze wszystkim na głowie, czułem ze mam nadzieje na ponowne szczęście z nią i czekałem na ten moment skoro przez bite dwa lata emocjonalnie ze sobą rozmawialiśmy wspominając. To było bardzo widoczne ze zarówno ja jak i ona mamy nadzieje na wspólny powrót chociaż nikt z nas nie podejmował żadnych dosadnych kroków. Czuje się teraz winny ze zaprzepaścilem okazji i możliwości, ze nie podejmowałem kroków, czuje metaforyczny szach mat bo trudno jest wrócić do osoby ktora jest aktalnie w związku.
Czy to możliwe ze tak szybko odpusciła sobie relacje ze mną, w ciągu miesiąca? Pisała do mnie, nawet flirtując i wspominając nasz zwiazek z nostalgią w trakcie bycia w związku z nowym od rana do wieczora, prawie nieustannie. Napisała mi również zebym dodał ją z powrotem do znajomych w mediach, zwierzyłem sie ze jest u mnie cieżko ze sprawami. Na drugi dzień dodała relacje ze swoim chłopakiem, nie wiem moze by wzbudzić we mnie zazdrość czy smutek, pokazac ze ja straciłem. Dodam ze nigdy relacji zadnych nie wstawiała. Wspomniała o nim w rozmowie tylko raz. Czuje sie winny ze nie podejmowałem kroków.
Co o tym sądzicie? Czy to zwiazek "plaster"? Czy tak szybko o mnie zapomniała? Czy jest szansa na jakiś powrót? Co miałbym w takim razie robić. Czy powinienem do niej cześciej pisac skoro tak chętnie odpowiada i sama pisze. Dodam ze kontakt z nią teraz troche zmalał. Z drugiej strony nie chce być kołem zapasowym. Nie chce jej stracić, zależy mi na niej, chociaz wiem ze gadam jak zdesperowany człowiek.
Dziękuje za przeczytanie, pisanie działało terapeutycznie na moje nerwy