Witam, potrzebuję się wygadać, moja sytuacja jest bardzo trudna.
Jesteśmy z mężem 15 lat, po ślubie 8 lat, mamy dwójkę dzieci (6l. i 3l.). Mąż zawsze popijał za dużo, jednak mam wrażenie, że podczas mojej pierwszej ciąży problem sie pogłębił. Jeżeli chodzi o życie codzienne, jest rewelacyjnym ojcem, przy dzieciach pije baaardzo sporadycznie. Mam wrażenie że dzieciaki ,,lubia" bardziej tate niż mame, poświęca im dużo czasu.
Od około dwóch lat nasze stosunki są...bardzo zle? Gdy wypije, bo mamy wolny wieczór, albo dzieci już śpią, zaczynają się ciężkie rozmowy, płacze bo wie, że ma problem, później krzyczy bo ja nie chce z nim rozmawiać. Żali się jedynie po
alkoholu, na trzewo zamiata problem pod dywan, nie chce rozmawiac i zlosci sie gdy naciskam. Niejednokrotnie mnie nawyzywał, kilka razy przy dzieciach.
Półtora roku temu poznałam kogoś... tak, to było bardzo nie w porządku, miałam mały romans, jednak bez perspektyw na przyszłość. Mężczyzna ten potrafił mnie wysłuchać, pocieszyć. Opowiadałam mu dużo o swoich problemach z mężem, o tym jak w
kłótniach puszczały mi nerwy i jak niejednokrotnie policzkowalam mojego pijanego męża. Oraz o tym jak mój pijany mąż podlecial do mnie z rekoma... a zdarzyło sie dwa razy, gdzie lekko mnie poddusil. Następnego dnia nawet nie potrafił przeprosić. Zawsze wmawial mi że to moja wina, ze go prowokuje i nie powinnam podnosić na niego ręki.
Koniec końców romans wyszedł na jaw. Gdy mąż się o wszystkim dowiedział zmienił się. Widziałam jak bardzo ta sytuacja otworzyła mu oczy. Przede wszystkim przestał pić (nie pił ok pół roku), był dla mnie oziębły, widziałam jak bardzo go zraniłam. Dlatego postanowiłam że zawalczę. Poszliśmy na terapię małżeńską, jednak byliśmy tylko dwa razy, bo mąż stwierdził że poradzi sobie sam z tym problemem. Nie widział sensu płacenia obcym osobom bo i tak nie wierzył że to coś da i wszystko jest w jego rekach.
Od ok 6 miesięcy widzę, że problem z alkoholem powraca. Znowu znajduje puste butelki po setuniach, nie odmawia już alkoholu na przyjęciach rodzinnych. Pije wieczorem/w nocy, kiedy razem z dziećmi już śpię, więc uważa że nie powinnam się gniewać. Stał się bardzo nerwowy, czepia się dosłownie wszystkiego. Gdy się kłócimy, wypominamy sobie wszystko co wydarzyło się w naszym życiu. Zawsze wypomina mi wtedy moj przelotny romans, ja wypominam mu sytuację, gdzie pijany leżał na ulicy.
Małżeństwo wisiało na włosku, gdy nagle okazo się że jestem w ciąży. Totalnie się tego nie spodziewaliśmy, kochamy się raz na tydzien/dwa tygodnie, a czasem nawet rzadziej.
Obawiam się, że nic do niego nie czuje, bardziej traktuje go jako ojca naszych dzieci niż partnera życiowego. A on... myślę że jego stosunek do mnie również bardzo się zmienił i na pewno ogromny wpływ na to mial ten mężczyzna. Mąż wie że spotkaliśmy się kilka razy, całowaliśmy. Nie wie ze wyladowalismy w łóżku, jednak ta niepewność jest dla niego strasznie meczaca . Nie stara się już tak jak kiedyś(a mimo wszystko starał się bardzo, często słyszałam że jestem piękna, że mnie kocha). Nie próbuje zrobić nic, alby między nami było dobrze. A cały czas żyje z nadzieją, ze to sie moze zmienic, ze moze znow spojrzymy na siebie z miloscia. Od romansu minął już rok, temat jest dla mnie zamknięty. Poprostu ten facet znalazł się w odpowiednim czasie, a ja potrzebowałam takiego wsparcia, spowrotem poczułam do kogoś ogromny pociąg i czułam się przy nim bezpieczna.
Wiem, że gdyby nie ta ciąża, to prawdopodobnie z mężem byśmy się rozeszli, nie wytrzymalabym takiego zycia, a dzieci są już na tyle duże, że powinny choć trochę zrozumiem. Ale teraz boję się zostać sama z trójka dzieci (porod za pół roku), chciałabym aby maluszek miał -podobnie jak rodzeństwo - szczęśliwe dzieciństwo, gdzie tata poświęca im dużo czasu na wspólne zabawy, jeździmy razem na wakacje i spędzamy wspólnie weekendy.
Jednak ilość zawodów jakie przeżyłam, ciągła niepewność czy mąż nie narobi mi wstydu wśród znajomych czy rodziny nie daje mi spokoju. I jeszcze jedno... on ma bardzo duże potrzeby seksualne, a ja niestety odczuwam w pewnym sensie wstręt za to co widziałam i totalnie nie czuje do niego pociagu. Nie raz po alkoholu chciał się kochać, jednak nie mogłam na niego patrzeć i kategorycznie odmawiałam. Wtedy albo wychodził do drugiego pokoju, albo robił sobie dobrze leżąc obok mnie. Może dla niektórych takie zachowania są w porządku, dla mnie niestety to jest obrzydliwe.
Pewnie mnie skrytykujecie, jednak łatwo decydować o czyimś zyciu, gdy nie dotyczy ono ciebie samej/samego. Ciągle mam nadzieje, ze wrócą czasy, kiedy on zdobywał mnie, a ja robiłam wszystko by było nam dobrze. Bo mimo wszystko jest najlepszym tatą i wszystkie nasze rodzinne wypady są dla nas wszystkich cudownym czasem.
Ehh wyszło bardzo długo, dziękuję wszystkim którzy dotrwali do końca. Jest mi dużo lżej, mogąc to z siebie wyrzucić. I pisząc to wszystko uświadomiłam sobie jak bardzo brakuje mi tych normalnych relacji, wspólnego śmiania się z żartów i kilkugodzinnych rozmów. Teraz rozmawiamy bardzo rzadko, zazwyczaj na tematy ważne- dzieci, opłaty, praca... Nas już poprostu nie ma.