Temat podobny do innych ale jak każdy - indywidualny.
Z pozoru normalne małżeństwo ze średniego miasteczka, staż 12 lat, dzieci.
Zaczęło się od początku - duża presja żony na zarabianie pieniędzy a, że wraz z początkiem małżeństwa rozpoczynałem własną firmę to w domu byłem gościem – skupiłem się na pracy.
Ona pracuje w małym oddziale korporacji. Zawsze ambitna pracowita – w tabelkach firmowych bardzo wysoko. W takiej pracy standardem są wyjazdy szkolenia często kilkudniowe (bo trzeba jechać dzień przed szkoleniem żeby się wyspać- ja to nazywam before party) o które naturalnie jestem byłem zawsze zazdrosny. Pewnego razu na jednej z imprez imieninowych w domu u jej koleżanki tradycyjnie wspominały ostatni wyjazd (4-dniowy zagraniczny) i padło stwierdzenie że moja żona gdzieś wsiąkła bo ostatnia koleżanka wróciła do pokoju, myślała że moja żona już tam jest a Ona przyszła dopiero nad ranem jak było widno (jak się później okazało była z kolegą na spacerze na plaży nad ranem). Nastała niezręczna cisza, którą rozładowałem jakimś żartem ale nasionko podejrzeń zostało zasiane. Po powrocie do domu przetrzepałem telefony oczywiście znalazłem korespondencję z kolegą z centrali, która wydawała się zmierzać w kierunku, w którym zmierzać nie powinna, przynajmniej te smsy, które zostały w telefonie na to wskazywały ponieważ część smsów głównie odebranych była skasowana (2015rok miała starego typu tel w pracy).
Udawałem, że nic się nie stało i czekałem na rozwój wydarzeń, niebawem kolejny wyjazd do SPA w centrum Polski po powrocie dowiedziałem się, że „nuda - były same baby ok 23 poszłyśmy spać” a kilka dni później w telefonie przeczytałem, że pośród tych bab był zupełnie pewnie przypadkiem ten jeden rodzynek z którym moja żona nad ranem smsowała miedzy 3 a 4 nad ranem a treść tych smsów jeszcze bardziej zmierzała kierunku, w którym nie powinna.
Nie wytrzymałem, powiedziałem jej o tym, oczywiście zaprzeczała jakoby miedzy nimi coś było a kłamstewka że baby same ze nudno, że wcześnie spać to nie kłamstwa tylko w dobrej wierze, żebym nie był zazdrosny ponoć wszyscy tak robią a w ogóle to ja jestem jedynym zazdrosnym mężem mężowie wszystkich koleżanek tacy nie są.
Dzień po powrocie z kolejnego wyjazdu całą sobotę nerwowo zerkała co chwilę na telefon jakby na coś czekała i się nie doczekała bo zadzwoniła do kolegi w poniedziałek po pracy i rozmawiała całą drogę powrotną (zapomniała skasować połączenia). Skasowała je kilka tyg później co świadczy o tym, że znów do niego dzwoniła albo On do niej.
Znów podjąłem próbę rozmowy oczywiście wszystkiego się wyparła ja się czepiam jestem przewrażliwiony to tylko kolega Oni tylko tańczą na imprezach i nic więcej.
Telefon jest czysty – z resztą już go i nie sprawdzam – bo i po co, Ona zapewnia mnie, że nie utrzymuje z nim kontaktu a widują się tylko na imprezach i tylko tańczą (inna kwestia że jak papużki nierozłączki większość czasu tylko ze sobą).
W międzyczasie ponieważ ciągnie się to już długo zdarzyło się też wiele różnych sytuacji, które pogłębiły moją zazdrość.
A ja sobie z tym nie radzę co wyjazd impreza to gorzej to przechodzę, coraz częściej pije, nie chce mi się z nią spać, coraz częściej miewam afront jeśli chodzi o seks jestem zgryźliwy, nawet poszedłem na psychoterapię ale jeszcze efektów brak.
Może Wy mi coś podpowiecie? Co możemy / mogę zrobić w takiej systuacji? Może Wy jakoś sobie radzicie z takimi sytuacjami?
Podsumujmy:
Żona ma kolegę w pracy i się z nim prowadza:
Może z nim sypią, może tylko za rączki chodzą i się całują. Wiesz to od jej koleżanek z pracy, które tak naprawdę Cię poinformowały o tym.
Powiedz jej, że tego sobie nie życzysz i tolerować nie będziesz.
Wiele razy mówiłem ze tolerować nie będę ale nic sobie z tego nie robi.
W nocy nie mogę zasnąć więc idę ok 1-2 się napić czasem mnie zmuli i zasnę ale coraz częściej już nie i myślę o tym do 4-6 nad ranem.
Następny dzień chodzę jak zombie, już wtedy nie mam problemu z zaśnięciem bo organizm jest wyczerpany i padam, ale kolejny dzień - kolejne rozdanie. i tak w koło...
Nawet około pół roku temu chciałem się wyprowadzić bo bo jak tak dalej pójdzie to zawał murowany a chciałbym dożyć wesela córeczki.
Nie wyprowadziłem się zabrakło odwagi - mamy dzieci nie chcę jej samej z nimi zostawić. Poza tym - co im powiedzieć w takiej sytuacji?
Może są tutaj forumowiczki/forumowicze, którzy mieli podobną sytuację i którą udało się im jakoś przepracować - pytanie, jak? , jakie są możliwości?
Idą walentynki, kilka tyg temu pełen entuzjazmu, żeby spędzić razem miły wieczór zaklepałem babcię do dzieci, kupiłem bilety na fajny koncert planowałem wynająć po koncercie hotel żeby nie wracać w nocy do domu i spędzić ją tylko we dwoje. Koncert pojutrze w sobotę a mi z każda chwilą coraz mniej chce się ten wieczór spędzić z żoną a w hotelu już w ogóle bo przecież nie jestem jej kolegą.
Twoja żona czegoś szuka, a Ty masz jej zejść z drogi. Tak to zasadniczo brzmi, więc albo tupiesz nogą i to ucinasz, albo to będzie ewoluowywało.
Jeżeli tupniesz, a ona się oburzy - to miej na uwadzę, że pójdzie w stronę, w którą i tak by poszła. Tutaj nie ma przypadku/zagubienia, a wygląda to jak przemyślane, obupólne działanie.
Zasadniczo nie wygląda to dobrze, przyznać trzeba.
I jeszcze jedno, z czego nie zdajesz sobie sprawy - jedynym ratunkiem na to jest terapia wstrząsowa, czyli albo się stawisz i potrząśniesz nią, albo się z tego nie obudzi. Dodatkowe zabieganie zrobi dokładnie odwrotny skutek, czyli utwierdzi ją w przekonaniu, że dobrze robi.
OK, Niebawem najprawdopodobniej będzie kolejny wyjazd kolejna impreza, mogę po raz kolejny dać jej szansę aby coś zrobiła z całą tą sytuacją.
Pytanie jest - jakie ma możliwości?
Co może zrobić żebym nie chodził po ścianach i poczuł że jej też zależy?
Bo jak na razie mam z jej strony tylko słowa i zapewnienia, w które mam uwierzyć i korespondencję oraz wyjazdy - które widzę.
Terapia wstrząsowa rozumiem, jak nic nie zrobi pakuję się i do widzenia.
Jak znam życie od razu zadzwoni, i będzie przepraszać i tu jest wiele dylematów - uwierzyć w zapewnienia i wrócić do domu czy czekać poza domem do kolejnej imprezy na jej ruch?
6 2023-02-09 15:52:03 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-02-09 15:56:25)
Musiałbyś jej powiedzieć, że nie radzisz sobie z tą sytuacją, nie możesz spać, czujesz się zdradzany.. Czyli to to co tu napisałeś.
Jak nie zrozumie, to znaczy, że jej na Tobie nie zależy, kreci z tym facetem i nic już z tym nie zrobisz.
Powiedz, że w takim razie wyprowadzasz i czeka was rozwód, ale musisz być konsekwenty.
Nie możesz się tak dalej męczyć, albo w jedną albo w drugą...
Mówiłem wielokrotnie, rozmów było bardzo dużo ponieważ temat z przerwami ciągnie się to od 2015 roku
Poznali się w 2015 roku, potem było kilka imprez, zawsze mnie zapewniała żebym się nie martwił więc się uspokoiłem, nawet zapomniałem o całej sytuacji aż do momentu, kiedy urodził nam się syn i chciałem mu dać na imię tak jak ma na imię jej kolega (żeby nie było - nie specjalnie bo nie pamiętałem jak on ma na imię ale dlatego że znajomi mieli syna o takim imieniu i ono mi się generalnie podobało.
Odpowiedz żony na moją propozycję - "to by mi dziewczyny dały" sprawiła że chyba już nie uda mi się o temacie zapomnieć a za imieniem już też nie przepadam.
Po macierzyńskim załapała się na kilka imprez później trzecia ciąża, po niej pandemie i lockdowny a od roku świat wrócił do normy to i temat jak bumerang wrócił.
Jest wszystkiego świadoma, wie, że chodzę na psychoterapię że sobie z tym nie radzę
8 2023-02-09 16:23:53 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-02-09 16:24:46)
Telefon jest czysty – z resztą już go i nie sprawdzam – bo i po co, Ona zapewnia mnie, że nie utrzymuje z nim kontaktu a widują się tylko na imprezach i tylko tańczą (inna kwestia że jak papużki nierozłączki większość czasu tylko ze sobą).
W międzyczasie ponieważ ciągnie się to już długo zdarzyło się też wiele różnych sytuacji, które pogłębiły moją zazdrość.
A ja sobie z tym nie radzę co wyjazd impreza to gorzej to przechodzę, coraz częściej pije, nie chce mi się z nią spać, coraz częściej miewam afront jeśli chodzi o seks jestem zgryźliwy, nawet poszedłem na psychoterapię ale jeszcze efektów brak.
Może Wy mi coś podpowiecie? Co możemy / mogę zrobić w takiej systuacji? Może Wy jakoś sobie radzicie z takimi sytuacjami?
Czy Twoja zona Cię zdradza(ła), czy tez nie, to i tak Wasze małżeństwo chyli się ku upadkowi. I to wcale nie z powodu tej hipotetycznej zdrady (zresztą zdrady nie biorą się z nikąd i w dobrym związku ich po prostu nie ma, bo nikt nikogo nie musi oszukiwać i być nielojalnym), ale dlatego, że nie ma między Wami komunikacji bliskich sobie ludzi. Zamiast rozmawiać z sobą o swoich potrzebach, to Wy uciekać każde w swój świat, a wspólnego nie macie, oprócz jakich życiowo-związkowych powiązań.
Ty nie masz żadnego pojęcia, co się z nią dzieje, ona nie ma żadnej wiedzy, co z Tobą i chyba żadnego z Was to też specjalnie nie interesuje i nie obchodzi. Nie potraficie rozmawiać, tylko uprawiacie gierki.
Po prostu marny związek, którego śmierć jest blisko, a może to już trup, którego chcesz reanimować w sumie niewiadomo po co.
9 2023-02-09 16:45:18 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-02-09 16:47:25)
Marcin8211 napisał/a:Telefon jest czysty – z resztą już go i nie sprawdzam – bo i po co, Ona zapewnia mnie, że nie utrzymuje z nim kontaktu a widują się tylko na imprezach i tylko tańczą (inna kwestia że jak papużki nierozłączki większość czasu tylko ze sobą).
W międzyczasie ponieważ ciągnie się to już długo zdarzyło się też wiele różnych sytuacji, które pogłębiły moją zazdrość.
A ja sobie z tym nie radzę co wyjazd impreza to gorzej to przechodzę, coraz częściej pije, nie chce mi się z nią spać, coraz częściej miewam afront jeśli chodzi o seks jestem zgryźliwy, nawet poszedłem na psychoterapię ale jeszcze efektów brak.
Może Wy mi coś podpowiecie? Co możemy / mogę zrobić w takiej systuacji? Może Wy jakoś sobie radzicie z takimi sytuacjami?Czy Twoja zona Cię zdradza(ła), czy tez nie, to i tak Wasze małżeństwo chyli się ku upadkowi. I to wcale nie z powodu tej hipotetycznej zdrady (zresztą zdrady nie biorą się z nikąd i w dobrym związku ich po prostu nie ma, bo nikt nikogo nie musi oszukiwać i być nielojalnym), ale dlatego, że nie ma między Wami komunikacji bliskich sobie ludzi. Zamiast rozmawiać z sobą o swoich potrzebach, to Wy uciekać każde w swój świat, a wspólnego nie macie, oprócz jakich życiowo-związkowych powiązań.
Ty nie masz żadnego pojęcia, co się z nią dzieje, ona nie ma żadnej wiedzy, co z Tobą i chyba żadnego z Was to też specjalnie nie interesuje i nie obchodzi. Nie potraficie rozmawiać, tylko uprawiacie gierki.
Po prostu marny związek, którego śmierć jest blisko, a może to już trup, którego chcesz reanimować w sumie niewiadomo po co.
Tak to wygląda i wydaje się że to jednak koniec,Twoja żona zaczyna być podła czyli odpada i odpływa w tempie szybkim mało tego robiła to prawdopodobnie już wcześniej bardziej podświadomie,jednak na standby,romans w pracy to tylko skutek jej osobistych zaniedbań i jest po prostu praktyczny wygodny.
Twoje w tej chwili są mniej istotne ponieważ jesteś zdradzany nie ma sensu analizować co zrobiłeś nie tak,to w żaden sposób nie usprawiedliwia zdrady.
Twoja żona jak na moje oko przyjęła taktykę, że to Ty masz wszystko załatwić, wedle jej oczekiwań,wyprowadzisz się bo przerasta Ciebie zadręczanie się,nie wierz w żadne zapewnienia obietnice,przysięgi i skruchę, to pic na wodę,część dramy na pokaz coś jak zasłona dymna,żeby nie było że nie walczyła o małżeństwo,takie prymitywne wybielanie się we własnych oczach- istotny rezerwuar energii żebyś to Ty zdecydował i pierwszy zaproponował rozwód,strategia przynosi rezultat bo stajesz się wrakiem człowieka,a alkoholizacja na nic się nie zda tylko pogłębi depresję.Ona wytworzyła niby przewagę nad Tobą.
Życzyć i nie życzyć to sobie możesz i tak nie masz kontroli niczego do końca nie zweryfikujesz i nie sprawdzisz żadnych gwarancji i żadnej pewności nie uzyskasz,gra Twojej żony z Tobą ją kręci i rajcuje to niestety wciąga zwłaszcza infantylne i niedojrzałe do związków osoby wiek nieistotny.Koniec konspiracji teraz pozostawia ślady dla Ciebie żebyś dokonał wyboru jesteś odpowiedni zmiękczony i spolegliwy,tłumisz złość i gniew chodzisz przygnębiony rozgoryczony i w napięciu - idealnie żeby tobą sterować.
Odsapnij zajmij się sobą metoda 34 kroków niejednej osobie pomogła oprzytomnieć i złapać dystans.
Na naprawianie to moim zdanie jest za późno.
pójdziesz do prawnika złożysz pozew,wszystko zaplanowane i pod sznurek,kolega w pracy to narzędzie do uwolnienia się od Ciebie
niekoniecznie jest brany pod uwagę jako przyszła opcja związkowa
To jedynie terapia może Ci pomóc wyzbyć się zazdrości, bo ona Cię tylko dołuje, niczego nie zmienia.
Żona nie chce też nic zmieniać w swoim zachowaniu, pozostaje Ci jej wierzyć i się pogodzić, mieć też swoje życie, wychodzić do ludzi lub się rozstać, chociaż szkoda dzieci.
Tylko wątpię czy to wasze małżeństwo przetrwa...
Jak to tak długo trwa... Wiemy, że za dużo sobie pozwala, to można się obawiać czy wszystkie dzieci są Twoje, jeśli Cię zdradzała, może warto zrobić badanie dna. Sorry, ale to mi wpadło do głowy, po przeczytaniu, że żona nie zgadzała się na to imię.
11 2023-02-09 17:47:42 Ostatnio edytowany przez Marcin8211 (2023-02-09 17:48:58)
To jedynie terapia może Ci pomóc wyzbyć się zazdrości, bo ona Cię tylko dołuje, niczego nie zmienia.
Żona nie chce też nic zmieniać w swoim zachowaniu, pozostaje Ci jej wierzyć i się pogodzić, mieć też swoje życie, wychodzić do ludzi lub się rozstać, chociaż szkoda dzieci.
Tylko wątpię czy to wasze małżeństwo przetrwa...Jak to tak długo trwa... Wiemy, że za dużo sobie pozwala, to można się obawiać czy wszystkie dzieci są Twoje, jeśli Cię zdradzała, może warto zrobić badanie dna. Sorry, ale to mi wpadło do głowy, po przeczytaniu, że żona nie zgadzała się na to imię.
Właśnie po to poszedłem na terapię żeby się wyzbyć zazdrości - poczekamy zobaczymy czy przyniesie jakieś rezultaty
Twierdzi ostatnimi czasy że zdystansowała tę znajomość, że tylko tańczą, że generalnie już nie dzwonią do siebie że nie smsują.
Niby tylko po jednym smsie z podziękowaniem za zabawę i miły wieczór zawsze po imprezie... tylko że kiedyś od właśnie czegoś takiego się zaczęło.
Choć próbuję i bardzo bym chciał wierzyć w te zapewnienia to jakoś nie potrafię ponieważ pamiętam to, co wdziałem i słyszałem - nie da się odzobaczyć i odusłyszeć.
Co do dzieci to wszystkie są moję. Zaś co do zdrady to na 99% jestem przekonany że zdrady w sensie stosunku płciowego jeszcze nie było ale wydaje mi się, że tylko dlatego że w trakcie były 2 długie przerwy w pracy spowodowane ciążami.
Choć wydaje mi się, że jeśli nic się nie zmieni to pytanie nie jest czy ta znajomość mino zapewnień o dystansie się rozwinie tylko jak szybko.
Gdyby twoja zona cie kochała,gdyby cie szanowała,gdyby leżało jej na sercu twoje dobro, to widząc jak cie to trapi,jak meczy,jak niszczy, to ucięła by kontakt z tamtym facetem.
ale ona ma cie w dupie.
nie kocha cie,nie szanuje, ma gdzieś twoje dobro.
Nie ważne co będziesz robił,jak jej nieba przychylał, to i tak nic nie zmieni.
Zabezpiecz swoje interesy,swoje finanse, bo nie ejst wykluczony scenariusz, że gdy ona dostanie od tamtego faceta zielone swiatło, to cie zostawi.
Jeżeli cie stać wynajmij detektywa.
Mając dowody, składaj papiery rozwodowe i walcz o opiekę nad dziećmi.
Bo stoisz nad wyborem.
Albo zostaniesz, dla dobra dzieci, i będziesz tak powolutku niszczony, może być że zona nie odejdzie,bo nie będzie miała gdzie, i jakoś wytrzymacie do pełnoletności dzieci.
Ale równie dobrze jutro możesz dostać od niej papiery.
Albo sam przejmujesz inicjatywe.
Małżonka Cię zwodzi i oszukuje od dawna z tendencją wzrostową. Na pewno ma romans, może nie pierwszy w życiu a zapewne nie ostatni. Ty jesteś zazdrosny o "kolegę z pracy" i masz prawo; a co za tym idzie straciłeś do żony zaufanie. Bez zaufania nie ma prawdziwego, kochającego się małżeństwa czy związku. WAS już nie ma, są tylko dwa oddzielne byty pod jednym dachem.
Ja bym to zakończyła na Twoim miejscu. Tak się nie da żyć, wykończysz się.
Niestety należę do pokolenia, które się przywiązuje i za wszelką cenę chce naprawiać zamiast wymieniać.
Bardzo chciałbym znaleźć sposób na odbudowę tego co co to już tego najprawdopodobniej nie ma, odbudować to zaufanie i to wszystko właśnie z tą konkretną osobą albo budować coś od podstaw. Ona oczywiście twierdzi, że też chce i że cały problem jest we mnie bo sobie coś ubzdurałem
Ty lepiej zrób testy na ojcostwo swoim dzieciom.
Niestety należę do pokolenia, które się przywiązuje i za wszelką cenę chce naprawiać zamiast wymieniać.
Bardzo chciałbym znaleźć sposób na odbudowę tego co co to już tego najprawdopodobniej nie ma, odbudować to zaufanie i to wszystko właśnie z tą konkretną osobą albo budować coś od podstaw. Ona oczywiście twierdzi, że też chce i że cały problem jest we mnie bo sobie coś ubzdurałem
A ona nie może zerwać z nim znajomości dla dobra małżeństwa i rodziny...
Zaproponuj wspólną terapię, bo widać nie rozumie co się dzieje, albo udaje...
Zaś co do zdrady to na 99% jestem przekonany że zdrady w sensie stosunku płciowego jeszcze nie było ale wydaje mi się, że tylko dlatego że w trakcie były 2 długie przerwy w pracy spowodowane ciążami.
Jak przechodzisz przez drzwi z takim porożem?
Ty lepiej zrób testy na ojcostwo swoim dzieciom.
Nawet jak wyjdzie, że nie jego, to po roku już nie zmieni i alimenty będzie płacił.
19 2023-02-09 22:19:52 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-02-09 22:22:44)
A ona nie może zerwać z nim znajomości dla dobra małżeństwa i rodziny...
Przecież taka "znajomość" jest dla dobra małżeństwa i rodziny....
jeżeli jest był romans to był i jest taki dopalacz, dopełniacz na przetrwanie w marnym związku,jakieś tam korzyści są z tego jednak dla niej dlatego trwa przy mężu "dzielnie"
Żona pewnikiem wypełnia tym czyś jakieś swoje i swoim mniemaniu braki bla bla bla i tak dalej
inaczej musiałaby odejść, a to trudniejsze jest obciach, komplikacje, zmiany, wysiłek etc
i rozstanie wydaje się takie mało szlachetne brutalne,bezduszne, a tak wspaniałomyślnie dla dobra męża,rodziny,dzieci robi mu się wodę z mózgu wykorzystując jego słabość czyli zazdrość.
display napisał/a:Ty lepiej zrób testy na ojcostwo swoim dzieciom.
Nawet jak wyjdzie, że nie jego, to po roku już nie zmieni i alimenty będzie płacił.
Zdaje się że do pół roku od dowiedzenia się o urodzeniu dziecka można zaprzeczyć ojcostwu- potem to już prokurator i udowodnienie przez ojca że nie jest biologicznym ojcem - ciężka sprawa i rzadkie przypadki, kiedy taki facet wygrał w sądzie,dzieci za to przegrywają prawie zawsze
A jak wyjdzie że nie jego to może ich już więcej nie widzieć,a dzieci jego nie zobaczą.Szczęśliwa matka szczęśliwe dzieci tylko pozostaje mówić sobie i wszem i wobec.
Niestety należę do pokolenia, które się przywiązuje i za wszelką cenę chce naprawiać zamiast wymieniać.
Bardzo chciałbym znaleźć sposób na odbudowę tego co co to już tego najprawdopodobniej nie ma, odbudować to zaufanie i to wszystko właśnie z tą konkretną osobą albo budować coś od podstaw. Ona oczywiście twierdzi, że też chce i że cały problem jest we mnie bo sobie coś ubzdurałem
Zatem pozostaje Tobie w takim razie budować związek na przywiązaniu. Z tego, co opisywałeś wcześniej, to masz pusty związek, bo bez miłości, bez pożądania, bez przyjaźni. Zostają tylko jakieś czcze deklaracje, z których nic nie wynika. Bo z tego, że Ty czegoś chcesz, czy też ona chce, to nic nie wynika. Czekacie na jakieś nagle wzbudzenie się w Was uczuć i zainteresowania drugą stroną? Już dawno położyliście bliskość między Wami, jeżeli w ogóle coś takiego między Wami kiedykolwiek było. Jej tu nie ma, więc nie będę się na niej skupiać, bo to bez sensu, ale spójrz autorze na siebie i odpowiedz sobie, czy zastanowiłeś się czego Twoja żona szuka w relacji z kolegą. Nie widzę tego w Twoich postach, Ty tylko się zastanawiasz, czy już się z kolegą puściła, czy jeszcze nie. Nic innego nie ma dla Ciebie znaczenia. Odlegli jesteście od siebie jak obcy ludzie.
Marcin8211 napisał/a:Niestety należę do pokolenia, które się przywiązuje i za wszelką cenę chce naprawiać zamiast wymieniać.
Bardzo chciałbym znaleźć sposób na odbudowę tego co co to już tego najprawdopodobniej nie ma, odbudować to zaufanie i to wszystko właśnie z tą konkretną osobą albo budować coś od podstaw. Ona oczywiście twierdzi, że też chce i że cały problem jest we mnie bo sobie coś ubzdurałemA ona nie może zerwać z nim znajomości dla dobra małżeństwa i rodziny...
Zaproponuj wspólną terapię, bo widać nie rozumie co się dzieje, albo udaje...
Czy nie może - nie wiem
Jest takie bardzo stare, mądre powiedzenie że
jeśli ktoś bardzo chce to zawsze znajdzie pretekst,
jeśli bardzo nie chce to znajdzie powód.
Generalnie każda rozmowa na ten temat zaczyna się tak samo - krzykiem że Ona musi się zwolnić z pracy i pójść do pracy nie korporacyjnej.
Takie rozwiązanie sprawi, że jako dom będziemy mniej zarabiać a że kasa jest ważnym elementem to awantury się nie skończą tylko zmieni się ich podstawa.
Tak jakby obecność na imprezach była obowiązkowa razem z bezwzględną koniecznością zostawania na noc a niedopełnienie tego obowiązku miało skutkować zwolnieniem dyscyplinarnym lub w najlepszym wypadku koniecznością samodzielnego odejścia z pracy.
Ja z kolei nie chciałbym żeby rezygnowała z pracy, którą lubi - wolałbym to jakoś pogodzić.
Co do terapii to proponowałem wspólną jak ja szedłem to się dowiedziałem, że to ja mam problem a nie Ona a po jakimś czasie ludzki głos się odezwał, że jeśli psychoterapeuta uzna, że jest potrzebna to też przyjdzie
Więc kiedy wczoraj wieczorem w płaczu sama zaproponowała wspólną terapię - odrzekłem, że ja już mam psychoterapeutę ale oczywiście jak będzie chciała to mogę z nią pójść
Marcin8211 napisał/a:Niestety należę do pokolenia, które się przywiązuje i za wszelką cenę chce naprawiać zamiast wymieniać.
Bardzo chciałbym znaleźć sposób na odbudowę tego co co to już tego najprawdopodobniej nie ma, odbudować to zaufanie i to wszystko właśnie z tą konkretną osobą albo budować coś od podstaw. Ona oczywiście twierdzi, że też chce i że cały problem jest we mnie bo sobie coś ubzdurałemZatem pozostaje Tobie w takim razie budować związek na przywiązaniu. Z tego, co opisywałeś wcześniej, to masz pusty związek, bo bez miłości, bez pożądania, bez przyjaźni. Zostają tylko jakieś czcze deklaracje, z których nic nie wynika. Bo z tego, że Ty czegoś chcesz, czy też ona chce, to nic nie wynika. Czekacie na jakieś nagle wzbudzenie się w Was uczuć i zainteresowania drugą stroną? Już dawno położyliście bliskość między Wami, jeżeli w ogóle coś takiego między Wami kiedykolwiek było. Jej tu nie ma, więc nie będę się na niej skupiać, bo to bez sensu, ale spójrz autorze na siebie i odpowiedz sobie, czy zastanowiłeś się czego Twoja żona szuka w relacji z kolegą. Nie widzę tego w Twoich postach, Ty tylko się zastanawiasz, czy już się z kolegą puściła, czy jeszcze nie. Nic innego nie ma dla Ciebie znaczenia. Odlegli jesteście od siebie jak obcy ludzie.
Tak - zastanowiłem się. Wydawało mi się że szuka czasu, którego jej nie dawałem pracując od rana ro rana. Dlatego też już dawno przewartościowałem życie i zacząłem wracać do domu wcześniej, mniej pracować ale w jej postępowaniu a przynajmniej w tej jego części dotyczącej relacji z kolegą, którą widzę nie zmieniło nie zmieniło się nic. Ona twierdzi że zmieniło się wiele, że to był chwilowy flirt że teraz to tylko się bawią tylko tańczą i dobrze się im rozmawia. a ja za każdym razem gdy dochodzi do jej pytanie czemu jej nie wierzę odpowiadam pytaniem - a czy Ty być mi uwierzyła?
I dobrze, że chce pójść z Tobą, może zrozumie, że takie bliskie znajomości z "kolegą" prowadzą na "manowce", w rezultacie do rozpadu rodziny.
MagdaLena1111 napisał/a:Marcin8211 napisał/a:Niestety należę do pokolenia, które się przywiązuje i za wszelką cenę chce naprawiać zamiast wymieniać.
Bardzo chciałbym znaleźć sposób na odbudowę tego co co to już tego najprawdopodobniej nie ma, odbudować to zaufanie i to wszystko właśnie z tą konkretną osobą albo budować coś od podstaw. Ona oczywiście twierdzi, że też chce i że cały problem jest we mnie bo sobie coś ubzdurałemZatem pozostaje Tobie w takim razie budować związek na przywiązaniu. Z tego, co opisywałeś wcześniej, to masz pusty związek, bo bez miłości, bez pożądania, bez przyjaźni. Zostają tylko jakieś czcze deklaracje, z których nic nie wynika. Bo z tego, że Ty czegoś chcesz, czy też ona chce, to nic nie wynika. Czekacie na jakieś nagle wzbudzenie się w Was uczuć i zainteresowania drugą stroną? Już dawno położyliście bliskość między Wami, jeżeli w ogóle coś takiego między Wami kiedykolwiek było. Jej tu nie ma, więc nie będę się na niej skupiać, bo to bez sensu, ale spójrz autorze na siebie i odpowiedz sobie, czy zastanowiłeś się czego Twoja żona szuka w relacji z kolegą. Nie widzę tego w Twoich postach, Ty tylko się zastanawiasz, czy już się z kolegą puściła, czy jeszcze nie. Nic innego nie ma dla Ciebie znaczenia. Odlegli jesteście od siebie jak obcy ludzie.
Tak - zastanowiłem się. Wydawało mi się że szuka czasu, którego jej nie dawałem pracując od rana ro rana. Dlatego też już dawno przewartościowałem życie i zacząłem wracać do domu wcześniej, mniej pracować ale w jej postępowaniu a przynajmniej w tej jego części dotyczącej relacji z kolegą, którą widzę nie zmieniło nie zmieniło się nic. Ona twierdzi że zmieniło się wiele, że to był chwilowy flirt że teraz to tylko się bawią tylko tańczą i dobrze się im rozmawia. a ja za każdym razem gdy dochodzi do jej pytanie czemu jej nie wierzę odpowiadam pytaniem - a czy Ty być mi uwierzyła?
A jeśli to nie o CZAS chodziło?
Może zamiast sam wymyślać niestworzone historie, to łatwiej byłoby z własną żoną porozmawiać nt. jej potrzeb. Dowiedziałbyś się czegoś o niej zamiast snuć domysły i jeszcze może pojawiłaby się przestrzeń do rewanżu.
Naprawdę myślisz, ze to, co ludzie od siebie potrzebują to CZAS? Sam czas niczego nie zmienia.
26 2023-02-10 12:28:44 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-02-10 12:32:21)
.
27 2023-02-10 12:32:05 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-02-10 15:50:50)
Żona ma potrzebę odskoczni w stronę innego faceta, więc tu i gwiazdka z nieba by nie pomogła.
Życie to nie jest bajka...
28 2023-02-10 15:46:56 Ostatnio edytowany przez Marcin8211 (2023-02-10 15:53:12)
Żona ma potrzebę odskoczni w stronę innego faceta, więc tu i gwiazdka z nieba by nie pomogła.
Życie to jest bajka...
Generalnie najprawdopodobniej tak.
Rozmawiałem wiele razy i zawsze chodzi o to żeby się pobawić potańczyć i to wszystko, kiedyś ten taniec i ta zabawa przekształciły się we flirt i teraz nie potrafię jej zaufać zwłaszcza że chodzi o taniec rozmowę i zabawę z tym samym człowiekiem od flirtu ale przecież teraz już nie flirtują - więc czego ja się czepiam???
Do tego dochodzą malutkie drobniutkie zdarzenia, które potęgują moją zazdrość.
Jak na przykład syt. z dniem jutrzejszym, kupiłem bilety na koncert (kończy się około 23ciej), chciałem zostać po koncercie w hotelu żebyśmy mogli spędzić choć troszkę czasu sami. To nie, bo to bez sensu zostawać na noc jak można wrócić - pretekst to poniedziałkowy wyjazd na ferie żeby się pakować ale spakować można się troszkę dziś troszkę jutro i w niedzielę - dla chcącego...nic trudnego
Kiedyś szkolenie 3 dniowe które trwało w godz 8-16 oddalone tylko o 25 min drogi dalej niż koncert jutrzejszy nie wróciła do domu choć prosiłem, została na 2 dni baletów
Ostatnio impreza w hotelu 40 min drogi od domu to samo. Ale od znajomych z urodzin wróciliśmy do domu - nie mogliśmy nigdzie zostać a odległość podobna
Ostatnia integracja, w czwartek, a moja żona z nadgorliwymi pojechała już w środę choć większość ludzi przyjechała do hotelu w czwartek.
A w konsekwencji takich drobnostek, które przez lata się zbierają mam poczucie własnej wartości na takim poziomie jak mam, i nie potrafię jej zaufać.
Z jednej strony mam jej zapewnienia (słowa) że nic się między nimi nie dzieje a z drugiej masę drobnych gestów które nie wprost ale mówią mi że moje zdanie w tej kwestii się kompletnie nie liczy zupełnie tak, jak to, co czuję
Często mają te integracje... A wy wychodzicie/wychodzliście na potańcówki, dobrze tańczysz?
Nie, nie często , kiedyś było częściej. Teraz zazwyczaj 2 razy w roku z noclegami w hotelach. Ale kiedyś kolega z uwagi na sprawowaną funkcję odwiedzał oddział swojej koleżanki jeszcze w międzyczasie przynajmniej tak wynikało z smsów - teraz żona twierdzi że cię w międzyczasie nie widują.
Jeśli wychodzimy to tylko wesela i imprezy u znajomych najczęściej z dziećmi.
Czy dobrze tańczę - nie wiem kiedyś wydawało mi się że coś tam potrafię teraz moja samoocena jest zgoła inna.
Moim zdaniem chodzi o coś więcej niż tylko taniec bo kiedyś coś o tym napomknęła o to, ze ktoś połechta jej ego, popodrywa będzie próbował przekraczać granice a takie rzeczy nie dzieją się na imprezach wśród przyjaciół i rodziny.
Nie napisałeś ile żona ma lat, ale podejrzewam koło 35-37 lat.
W tym średnim miasteczku poczuła się kimś, bo zaczęła lepiej zarabiać, jeździć na szkolenia.
Poczuła się adorowana, a wie, że młodsza już nie będzie i chciała wykorzystać ten moment.
O ciebie się nie boi, bo wie, że nie odejdziesz ze względu na dzieci i sobie pozwala.
A że jesteś nudny, przewidywalny (za dobry), to szuka atrakcji poza domem.
Temat podobny do innych ale jak każdy - indywidualny.
Temat nie tyle podobny, co szablonowy.
Da się wyczuć, że żona nosi spodnie w waszym związku, robi co chce, awanturuje się, a Ty siedzisz pod pantoflem i się męczysz...
Tak to bywa, jak da się zdominować w związku...
Uważam, że wyrokowanie, iż żona na wyjazdach zdradza męża nie jest dobre.
Marcin bardzo zazdrosny, podejrzliwy, pracoholik , szukający dowodów
romansu, szuka pocieszenia w alkoholu, chodzi na terapie, szuka odpowiedzi
na swoje podejrzenia tu na forum - może być dla partnerki jak wrzód na tylnym
policzku i ani stać, ani siedzieć, który nie daje normalnie funkcjonować, bo boli.
Wyjazdy żony mogą być dobre na odreagowanie przemęczenia domowo -
małżeńskiego, oderwanie się od codzienności i bieganiny typu praca, dom, dzieci,
mąż /jak wyżej/. Każdy musi mieć odskocznię, możliwość odprężenia, rozrywkę,
trochę własnej przestrzeni, a w domu przy trojgu dzieciach i marudnym,
zapracowanym mężu, nie widzącym potrzeb kobiety można wpaść w obłęd.
Pisząc to, co powyżej wzięłam ze swojego życia z byłym już mężem, który
bardzo podobny w zachowaniu był do Marcina plus lenistwo, a co za tym
idzie brak obowiązków domowych i nieumiejętność zapewnienie bytu rodzinie.
Ten człowiek /mój były/ uzurpował sobie prawo niczym nie poparte do
podejrzeń, że wyjeżdżając raz w miesiącu w delegacje trzy lub czterodniowe,
czasem mieszane- zdradzam biedaka, bo z delegacji wracam zadowoloną,
a nie zmęczoną z przepracowania.
Nie tłumaczyłam się z czegoś, czego nie robiłam, ale jego podejrzenia
podszeptywały mi, żeby właśnie tego spróbować, a nie byłoby to trudne, bo
byłam podobno apetyczną kobietą, ale wszelkie zaloty obracałam w żart,
hamując kandydata.
Gdy zdarzyło się, że mnie pobił, powiedziałam; "no to od teraz, już nigdy nie
będziesz miał pewności".
Temat umarł, umarło też i nasze małżeństwo.
Udziela się Twoja ślubna w domu w równym stopniu co Ty, czy raczej na Twojej głowie wszystko, a Pani karierę robi, a może jest w drugą stronę? Jeśli masz poważne wątpliwości, co do jej lojalności, to po jakiego grzyba ją nagradzasz, tego ni w ząb nie rozumiem.
I mała uwaga, ubaw zawsze jest przedni, gdy babie z trójką małych dzieci się wydaje (chyba nie pomyliłem nic), że jest grubą rybą na rynku matrymonialnym, no nie jest...
I mała uwaga, ubaw zawsze jest przedni, gdy babie z trójką małych dzieci się wydaje (chyba nie pomyliłem nic), że jest grubą rybą na rynku matrymonialnym, no nie jest...
Dla mnie jeszcze jako singielki dzieciaci faceci też byli nieatrakcyjni i do natychmiastowego skreślenia, więc temat dotyczy obu płci.
Ale jak oboje są po związkach, z których są dzieci, to czemu miałoby to stanowić większa przeszkodę? A przecież w pewnym wieku większość ludzi dzieci już raczej ma?
assassin napisał/a:I mała uwaga, ubaw zawsze jest przedni, gdy babie z trójką małych dzieci się wydaje (chyba nie pomyliłem nic), że jest grubą rybą na rynku matrymonialnym, no nie jest...
Dla mnie jeszcze jako singielki dzieciaci faceci też byli nieatrakcyjni i do natychmiastowego skreślenia, więc temat dotyczy obu płci.
Ale jak oboje są po związkach, z których są dzieci, to czemu miałoby to stanowić większa przeszkodę? A przecież w pewnym wieku większość ludzi dzieci już raczej ma?
Bo tych dzieci jest hmm... sporo? To nie jest światek celebrytów opływających w kasę i nieruchomości.
MagdaLena1111 napisał/a:assassin napisał/a:I mała uwaga, ubaw zawsze jest przedni, gdy babie z trójką małych dzieci się wydaje (chyba nie pomyliłem nic), że jest grubą rybą na rynku matrymonialnym, no nie jest...
Dla mnie jeszcze jako singielki dzieciaci faceci też byli nieatrakcyjni i do natychmiastowego skreślenia, więc temat dotyczy obu płci.
Ale jak oboje są po związkach, z których są dzieci, to czemu miałoby to stanowić większa przeszkodę? A przecież w pewnym wieku większość ludzi dzieci już raczej ma?Bo tych dzieci jest hmm... sporo? To nie jest światek celebrytów opływających w kasę i nieruchomości.
A no tak. Troje to już niezła gromadka. Ale to rodzice muszą swoje dzieci utrzymywać, więc z punktu widzenia nie-rodzica to wszystko jedno, ile ich tam jest. Może poza tym, że dzieciaty partner musi poświęcać im czas, a im więcej dzieciaków, które wymagają uwagi, tym mniej czasu dla nowego partnera, bo doba nie jest z gumy, niestety.
Ale jak oboje są po związkach, z których są dzieci, to czemu miałoby to stanowić większa przeszkodę? A przecież w pewnym wieku większość ludzi dzieci już raczej ma?
Bo z tego nie będzie związku, tylko przygoda.
Ona tego nie rozumie.
Uważam, że wyrokowanie, iż żona na wyjazdach zdradza męża nie jest dobre.
Tak - wiem o tym i myślę, że większość ludzi również. Wiemy również, do czego prowadzi flirt.
Dlatego też jest mi ciężko uwierzyć, że postawili linię w swojej znajomości, której nie będą przekraczać.
Nawet jeśli ja postawili to myślę że większość się ze mną zgodzi że taka linia jest bardzo cienka.
A jeśli będą się nadal spotykać na tego typu imprezach to nie wróży to niczego dobrego.Marcin bardzo zazdrosny, podejrzliwy, pracoholik , szukający dowodów
romansu, szuka pocieszenia w alkoholu, chodzi na terapie, szuka odpowiedzi
na swoje podejrzenia tu na forum - może być dla partnerki jak wrzód na tylnym
policzku i ani stać, ani siedzieć, który nie daje normalnie funkcjonować, bo boli.Być może się zgadza ale partnerka nie daje po sobie znać aby ja to ruszało.
Wyjazdy żony mogą być dobre na odreagowanie przemęczenia domowo -
małżeńskiego, oderwanie się od codzienności i bieganiny typu praca, dom, dzieci,
mąż /jak wyżej/. Każdy musi mieć odskocznię, możliwość odprężenia, rozrywkę,
trochę własnej przestrzeni, a w domu przy trojgu dzieciach i marudnym,
zapracowanym mężu, nie widzącym potrzeb kobiety można wpaść w obłęd.Zgadza się i żeby nie wpaść w obłęd (żona kazała znaleźć mi sobie hobby) ponieważ też jestem człowiekiem
zacząłem jeździć na narach - ale zawsze z synem.
Jak chciałem pojechać z mężem jej koleżanki i dwoma innymi kolegami to nie była zachwycona
Powodem było to że niby termin nieodpowiedni bo Ona z firmą jeździ w tygodniu a ja w weekend.
W tym sezonie poszedłem z kalendarzem i poprosiłem o zaznaczenie terminów w których mogę jechać,
Które Ona akceptuje - zgadnijcie ile dni zaznaczyła - zeroPisząc to, co powyżej wzięłam ze swojego życia z byłym już mężem, który
bardzo podobny w zachowaniu był do Marcina plus lenistwo, a co za tym
idzie brak obowiązków domowych i nieumiejętność zapewnienie bytu rodzinie.
Ten człowiek /mój były/ uzurpował sobie prawo niczym nie poparte do
podejrzeń, że wyjeżdżając raz w miesiącu w delegacje trzy lub czterodniowe,
czasem mieszane- zdradzam biedaka, bo z delegacji wracam zadowoloną,
a nie zmęczoną z przepracowania.
Nie tłumaczyłam się z czegoś, czego nie robiłam, ale jego podejrzenia
podszeptywały mi, żeby właśnie tego spróbować, a nie byłoby to trudne, bo
byłam podobno apetyczną kobietą, ale wszelkie zaloty obracałam w żart,
hamując kandydata.Gdy zdarzyło się, że mnie pobił, powiedziałam; "no to od teraz, już nigdy nie
będziesz miał pewności".Co do mojej postawy w domu to rzeczywiście kilka lat temu gdy nastąpił punkt zapalny
nie bywałem zbyt często w domu.
Od tamtej pory wiele pozmieniałem, dzieci ogarniamy rano razem, po południu
wracam co prawda później nieco niż żona ale bardzo dużo robię w domu i Ona to widzi
Robię to znaczy nie tylko mieszam powietrze, robię pranie, odkurzam myję podłogi, sprzątam etc.
Soboty w dużej mierze w domu, niedziele pracujące maksymalnie jedna na kwartał.
Temat umarł, umarło też i nasze małżeństwo.
"Temat umarł, umarło też i nasze małżeństwo."
Czyli co, jakie kroki podjąłeś?
"Temat umarł, umarło też i nasze małżeństwo."
Czyli co, jakie kroki podjąłeś?
Temat umarł to był cytat użytkowniczki "cisza to ja"
Przepraszam ni ejestem zbyt oblatany w forach ciut źle to zacytowałem.
A co do kroków to nie podjąłem żadnych, nie wiem co robić. Przy trójce dzieci rozwód to coś o czy się nie myśli
Zwłaszcza jeśli bardzo kocha się tę drugą osobę.
Ale z drugiej strony sytuacja spędza mi sen z powiek, codzienne problemy z zaśnięciem.
Chodzenie na terapię do psychologa zauważyłem(a przynajmniej ja tak to odbieram), że moja żona traktuje jak pastylkę na problemy
tzn jak będę chodził to psycholog rozwiąże problemy za nas i wtedy ja przestanę być zazdrosny a Ona w tych kwestiach nic nie musi robić.
Co będzie - czas pokaże
Na twoim miejscu bym jej urwał głowę ^^ dowiedział się co to za typek, gdzie mieszka i go odwiedził pogadać. A potem cóż wywalił żonę z domu razem z jej ciuchami. Dzieciom powiedział prawdę "Mamusia daje na wyjazdach z pracy" Dowody, detektyw, smsy inne rzeczy i wio do sądu. A Ty myślisz o dupie marynie i o tym czy jesteś zazdrosny lub chory. Myśl o sobie...
Podbiję własny temat.
Żona poinformowała mnie że niebawem kolejna impreza. Niedaleko bo około godzinę drogi od domu. Dorzuciła również, że jak ma mi to w czymś pomóc to będę mógł po nią przyjechać.
Choć widziałem w oczach że liczy na to iż ujmę się honorem i odpuszczę.
Odparłem, że jest dorosła i jak da rade pojechać to da rade i wrócić zwłaszcza że wiele razy proponowałem że po nią przyjadę i zawsze sobie nie życzyła. jak już wcześniej pisałem stawiłem też inne granice i zawsze mnie olewała.
I teraz mam kilka pytań do Was - chciałbym znać Waszą opinię. Czy komuś z Was zdarzało się po tego typu imprezach odbierać żonę / męża? - co o tym myślicie?
W międzyczasie spotkałem kolegę ze studiów i okazało się że miał podobny problem, z tym, że On jak sie dowiedział że kolega podbija na imprezach do żony to o 22giej ją zabierał z z imprez ( nie mieli wtedy dzieci to miał łatwiej).
Potem zmusił żonę do zmiany pracy na małą firmę i ma spokój.
Moja na imprezę jedzie własnym autem więc gdybym po nią pojechał to powrót na dwa samochody - trochę bez sensu (równiedobrze mogłaby sama wrócić).
Z kolei gdybym miał to zrobić z zaskoczenia jak robił mój kolega bez uprzedzenia to tylko laweta bo żona za pewne będzie po drinku.
Sam nie wiem co o tym myśleć.
Co Wy o tym sądzicie?
Jaki sens, żebyś po nią jechał skoro jedzie własnym autem, przynajmniej nie będzie piła, więc nie wiem, dlaczego w ogóle rozważasz taką opcję.
Piła będzie bo zawsze pije.
Z tym że się nie upija to są trzy cztery drinki maksymalnie żeby była wesolutka.
Więc o godzinie 11:00 12:00 następnego dnia bez problemu mogę wziąć za kierownicą.
A czemu rozważam pojechanie dlatego że większość rzeczy o które połówki zostające w domach są zazdrosne dzieje się w drugiej połowie nocy?
Żeby było weselej w przyszłym tygodniu w piątek muszę jechać na drugi koniec Polski sprawa służbowych. Wyjeżdżam bardzo wcześnie rano i wracam wieczorem. Żona zaproponowała mi żeby pokazać jaka jest wspaniałomyślna żebym zabrał sobie jakąś koleżankę i został z nią gdzieś na weekend. Swoją drogą ciekaw jestem co by było gdybym rzeczywiście coś takiego zrobił
. Wyjeżdżam bardzo wcześnie rano i wracam wieczorem. Żona zaproponowała mi żeby pokazać jaka jest wspaniałomyślna żebym zabrał sobie jakąś koleżankę i został z nią gdzieś na weekend. Swoją drogą ciekaw jestem co by było gdybym rzeczywiście coś takiego zrobił
Może chce mieć dowody na Twoją rzekomą zdradę? Może chciałaby wprowadzic osoby trzecie do waszego związku?
47 2024-04-10 19:53:37 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-04-10 23:13:00)
Piła będzie bo zawsze pije.
Z tym że się nie upija to są trzy cztery drinki maksymalnie żeby była wesolutka.
Więc o godzinie 11:00 12:00 następnego dnia bez problemu mogę wziąć za kierownicą.
A czemu rozważam pojechanie dlatego że większość rzeczy o które połówki zostające w domach są zazdrosne dzieje się w drugiej połowie nocy?
Żeby było weselej w przyszłym tygodniu w piątek muszę jechać na drugi koniec Polski sprawa służbowych. Wyjeżdżam bardzo wcześnie rano i wracam wieczorem. Żona zaproponowała mi żeby pokazać jaka jest wspaniałomyślna żebym zabrał sobie jakąś koleżankę i został z nią gdzieś na weekend. Swoją drogą ciekaw jestem co by było gdybym rzeczywiście coś takiego zrobił
Nie wiem czy jakaś by z Tobą pojechała
Na pewno by nie miała nic przeciw, nawet by się cieszyła, że ma usprawiedliwienie do swojego flirtu/romansu.
Co do jej spotkań, jeśli zostaje tak długo, to świetnie się bawi.
Byłoby sensowne jakbyś ją odwoził i przywoził, ale to nie jest małe dziecko, żebyś ją pilnował.
Jak nie chcesz się rozwodzić, to odpuść zazdrość, pogódź się z tym, że żona robi co chce, Ty też rób jak chcesz, czyli dalej wypatruj się w nią jak w obrazek albo olewaj, ale przestań się zadręczać.
Marcin8211 napisał/a:. Wyjeżdżam bardzo wcześnie rano i wracam wieczorem. Żona zaproponowała mi żeby pokazać jaka jest wspaniałomyślna żebym zabrał sobie jakąś koleżankę i został z nią gdzieś na weekend. Swoją drogą ciekaw jestem co by było gdybym rzeczywiście coś takiego zrobił
Może chce mieć dowody na Twoją rzekomą zdradę? Może chciałaby wprowadzic osoby trzecie do waszego związku?
Dowody- nie sądzę
Trzecią osobę? Nie wiem. Proponowałem jej wprowadzenie choćby nawet tegoż kolegi ale twierdzi że nie. Podejrzewam że co innego mówi bo wypada a co innego mysli
Marcin8211 napisał/a:Piła będzie bo zawsze pije.
Z tym że się nie upija to są trzy cztery drinki maksymalnie żeby była wesolutka.
Więc o godzinie 11:00 12:00 następnego dnia bez problemu mogę wziąć za kierownicą.
A czemu rozważam pojechanie dlatego że większość rzeczy o które połówki zostające w domach są zazdrosne dzieje się w drugiej połowie nocy?
Żeby było weselej w przyszłym tygodniu w piątek muszę jechać na drugi koniec Polski sprawa służbowych. Wyjeżdżam bardzo wcześnie rano i wracam wieczorem. Żona zaproponowała mi żeby pokazać jaka jest wspaniałomyślna żebym zabrał sobie jakąś koleżankę i został z nią gdzieś na weekend. Swoją drogą ciekaw jestem co by było gdybym rzeczywiście coś takiego zrobiłNie wiem czy jakaś by z Tobą pojechała
![]()
Na pewno by nie miała nic przeciw, nawet by się cieszyła, że ma usprawiedliwienie do swojego flirtu/romansu.Myślę że jakbym miał taką koleżankę od flirtu to była by szansa że by oklamała męża i chciała jechać.
Co do jej spotkań, jeśli zostaje tak długo, bo świetnie się bawi.
Za pewne ale w tym nie widzę nic złego puki granic nie przekracza
Byłoby sensowne jakbyś ją odwoził i przywoził, ale to nie jest małe dziecko, żebyś ją pilnował.
Prawda
Jak nie chcesz się rozwodzić, to odpuść zazdrość, pogódź się z tym, że żona robi co chce, Ty też rób jak chcesz, czyli dalej wypatruj się w nią jak w obrazek albo olewaj, ale przestań się zadręczać.
Nie chcę. Ale to wszystko po trochu tylko do całkowitego rozpadu prowadzi. Trochę się pogodziłem. Trochę olewam trochę wpatruje trochę zaczynam żyć własnym zyciem