Lady Loka napisał/a:MaciejO0o.. napisał/a:Lady Loka napisał/a:Z medycznego punktu widzenia, żeby ciążę potwierdzić, w organizmie kobiety musi wytworzyć się hormon betaHCG w ilości powyżej 5. Wynik poniżej 5 oznacza brak ciąży.
I teraz całe sedno w tym, że beta zaczyna się wytwarzać dopiero po zagnieżdżeniu się zarodka. I dopiero wtedy można uzyskać wynik wskazujący na ciążę. Dopóki to się nie wydarzy, ciąży nie ma. I nie da się sprawdzić czy nie ma jej dlatego, że nie doszło do zapłodnienia czy dlatego, że zapłodniona komórka się nie zagnieździła.
Niemniej zwróć uwagę na to, że jak już ciąża powstanie i beta jest wykrywalna, to lekarze tak czy inaczej liczą wiek ciąży od pierwszego dnia ostatniej miesiączki.
Więc czy tak realnie jest sens się wykłócać o te 6 dni różnicy, które występują między zapłodnieniem a zagnieżdżeniem? Zwłaszcza, że dopóki beta się nie wytwarza, to organizm i tak nie wejdzie w tryb "ciąża", chociaż zapłodnienie było? Dopiero rosnąca beta powoduje zmiany organizmu.
A tak btw to puste jajo i zaśniad to są dwie różne rzeczy. Z pustego jaja się zaśniad nie robi.
Ale jeżeli tylko medyczny punkt widzenia jest niewystarczający do stwierdzenia jak jest naprawdę, to nie może być decydującym. Jeżeli metoda rozpoznawania ciąży jest niedoskonała, to nie może w żadnym wypadku decydować o tym czy człowiek już jest, bo jeżeli jest, a metoda wykazuje że nie ma, to z jakiej racji można uśmiercić takiego człowieka? Ale prawdziwa medycyna stwierdza, że właśnie od momentu poczęcia zaczyna się już życie nowej istoty- człowieka i wcale nie uzależnia istnienia już ciąży od jakiegoś testu na jakiś tam hormon, który pojawi się w którymś etapie ciąży (bo nie redukuje człowieka do konkretnego hormonu).
Te wszystkie metody rozpoznawania, liczenie wieku itd. mają być pomocne, ale nie kategoryzujące- tu człowiek a tu jeszcze nie człowiek, bo jakiś tam hormon się nie wyświetla.
"Więc czy tak realnie jest sens się wykłócać o te 6 dni różnicy, które występują między zapłodnieniem a zagnieżdżeniem? Zwłaszcza, że dopóki beta się nie wytwarza, to organizm i tak nie wejdzie w tryb "ciąża", chociaż zapłodnienie było? Dopiero rosnąca beta powoduje zmiany organizmu."
Teraz to napisałaś...Oczywiście że jest sens dociekać prawdy i tego jak jest w istocie. Te 6 dni (mniej więcej) przecież jest istotne. Jeżeli ustalono urojoną definicję człowieka i ciąży, to na przykład umożliwia to łykanie "tabletek po" jako preparaty antykoncepcyjne (tylko) i stwierdzanie, że w sumie to człowieka jeszcze nie było, więc to była tylko antykoncepcja, a jeżeli definicja opisuje stan faktyczny, to taka "tabletka po" staje się również substancją powodującą poronienie- aborcję chemiczną, bo był człowiek, rozwijał się, miał się zagnieździć, ale "tabletka po" uniemożliwiła, co spowodowało obumarcie.
Z tego co wiem o zaśniadzie, to powstaje wtedy, gdy plemnik wniknie do komórki jajowej bez kodu genetycznego. Jak znajdę publikację to podeślę link. A według Twojej wiedzy takie połączenie czym jest?
A tak w ogóle to cześć. Kiedyś już rozmawialiśmy.
Ale na chwilę obecną medycyna nie jest w stanie zobrazować ciąży przed zagnieżdżeniem. Może jak pójdzie wszystko do przodu i będzie w stanie (chociaż żywcem nie wiem jak), to definicja się zmieni. Póki co jest jak jest. Prawda jest też taka, że organizm kobiety nie jest w stanie w żaden sposób zasygnalizować ciąży przed zagnieżdżeniem, bo sam zwyczajnie o tej ciąży jeszcze nie wie. Albo jajeczko się zagnieżdża i wtedy zmieniamy tryb, albo nie i wtedy jest jak zwykle. Nawet zagnieżdżenie nie jest od razu znakiem ciąży, bo jak ktoś wyłapue puste jajo? Czyli takiez gdzie nie ma zarodka, to co? Komórki się podzieliły, a zarodek się nie wykształcił. Było życie czy nie było życia?
a wbrew pozorom to całkiem częsty przypadek. Dlatego kartę ciąży zakłada się dopiero w momencie, kiedy pojawia się na USG bijące serce. Wcześniej może zdarzyć się wszystko.
Tak właśnie myślałam, że znowu Cię boli temat tabletki po. Tabletka po ma przede wszystkim za zadania zahamować owulację. A całą resztę zostawiłabym do indywidualnej oceny kobiety, która wzięcie tej tabletki z jakiegoś powodu rozważa. Nie Tobie narzucać innym, jak mają żyć. Jak masz taki problem z tabletkami po, to z partnerką żyjcie tak, żeby nie musieć z nich korzystać, ale sio z łóżek innych osób. Każdy ma prawo do własnej oceny i na całe szczęście nasze państwo tego jeszcze nie zakazało.
Dodam tylko, żebyś brał poprawkę na to, że nigdy nie wiesz, ile poronień i ile nieudanych prób ma za sobą osoba, z którą rozmawiasz, więc ja uważałabym z rzucaniem takich definicji. Bo jak ktoś zaliczył 5 poronień wczesnej ciąży, to wcale się nie będzie cieszył z tego, że według Ciebie człowiek jest juz od zapłodnienia, tylko będzie czekał np. na bijące serce na USG i dopiero od tego czasu uznawał to za faktyczną ciążę.
Każdy ma prawo do własnych poglądów.
I nie wiem czy definicje medyczne, które są całkowicie poprawnymi z perspektywy tego, jak to wygląda technicznie, powinny być uznawane za "dziwne". Raczej bym powiedziała, że to nie o dziwności definicji świadczy a o ignorancji tego, kto je podważa tylko dlatego, że się ze światopoglądem nie zgadzają.
Jak to nie zaobserwowano ciąży przed zagnieżdżeniem? A te animacje ukazujące przebieg ciąży od momentu zapłodnienia po narodziny? Wynikają przecież z obserwacji na tyle możliwej, że umożliwiającej stwierdzenie, że człowiek początek życia biologicznego ma od momentu połączenia gamety matczynej i ojcowskiej i od tego momentu następują procesy sprzyjające rozwojowi, a więc jest to początek ciąży (w tym znaczeniu jak się przyjęło rozumieć ciążę- że jest dziecko).
Organizm kobiety wie o ciąży od samego początku (od poczęcia), bo zaczynają zachodzić w organizmie matki procesy ułatwiające rozwój zapłodnionej komórki. A to że konkretna mama jeszcze nie odczuwa dosadnie (np. mając ochotę na ogórki kwaszone), to nie oznacza, że jej organizm nie wie.
Dlaczego Lady Loka uznajesz zagnieżdżenie jajeczka jako początek ciąży, a nie np. etap w którym tworzy się pępowina? Wtedy dobitnie organizm sygnalizuje nie dość, że o ciąży, to i chcianej ciąży przez organizm, bo właśnie wytworzył więź w postaci pępowiny... A przed pępowiną to przecież nie wiadomo jak jest, może organizm nie uznaje ciąży?
Czy było życie czy nie było życia, gdy doszło do poczęcia, a zarodek się nie zagnieździł i obumarł? Po prostu, tak też może być że na tym etapie coś takie zaszło, że nie było możliwości dalszego życia, ale to już był człowiek, a nie jakiś zlepek, który dopiero jakby np. serce się wykształciło, to można by uznać, że była ciąża i w związku z tym był człowiek. A to że kartę ciąży zakłada się dopiero w momencie kiedy pojawia się na USG bijące serce, to czy nie jest to ze względów praktycznych? Ale to absolutnie nie oznacza, że dopóki karta niezałożona, to nie można mówić o ciąży. USG co najwyżej może ułatwić potwierdzenie/zaprzeczenie przebiegu ciąży, czy rozwija się wszystko zgodnie z porządkiem natury.
Co do "tabletki po" i tego że zarzucasz mi wtrącanie się w życie innym i "(...)sio z łózek innych osób."
Nadinterpretujesz Lady Loka.
Przykład "tabletki po" podałem jako skutek błędnego rozumienia ciąży, albo zredukowanego, tego od kiedy zaczyna się życie człowieka tu na ziemi. I wykazuję , że jeżeli jest inaczej rozumiana niż zwykle definicja ciąży, to "tabletka po" rzeczywiście może być traktowana tylko jako antykoncepcja, ale jeżeli poprawna jest definicja ciąży i momentu już życia poczętego człowieka, to "tabletka po" staje się również środkiem do przeprowadzania aborcji chemicznej. Są ludzie nieświadomi tego i facet, który proponuje kobiecie "tabletkę po", może przyczynić się do uśmiercenia rozwijającego się już człowieka, a i poza tym robi krzywdę kobiecie. Tak samo nieświadoma kobieta, może zażywać te tabletki, myśląc że w sumie nic szkodliwego, ot cukierek na fajny seks, a w istocie robi sobie krzywdę i przyszłemu dziecku. Tak, zdaję sobie sprawę, że niektórzy chcą celowo sobie szkodzić i mają gdzieś też innych ludzi.
"Dodam tylko, żebyś brał poprawkę na to, że nigdy nie wiesz, ile poronień i ile nieudanych prób ma za sobą osoba, z którą rozmawiasz, więc ja uważałabym z rzucaniem takich definicji. Bo jak ktoś zaliczył 5 poronień wczesnej ciąży, to wcale się nie będzie cieszył z tego, że według Ciebie człowiek jest juz od zapłodnienia, tylko będzie czekał np. na bijące serce na USG i dopiero od tego czasu uznawał to za faktyczną ciążę.
Każdy ma prawo do własnych poglądów."
Przyznam szczerze, pomijając poziom emocjonalny, że nie za bardzo rozumiem dlaczego mimo poronień (czy poronienie nie odnosi się do człowieka? No że jak już poronienie, to musiał być człowiek? Ale jeżeli nie, to): nie cieszy się matka i ojciec, że jednak człowiek, bo mimo że tu na ziemi niedane było poznawać się, to jednak jest jeszcze nadzieja, że w niebie spotkamy się. Ok, rozumiem, rzeczywiście ktoś niewierzący może mieć z tym bardzo przytłaczający problem. Ale z drugiej strony, mam wrażenie że ogromna część tych co za aborcją są niewierzący. I nie traktują istoty ludzkiej jako niepowtarzalnej, wyjątkowej, więc raczej z automatu nalężącej się jej życie, a bardziej traktują jak rzecz o której można zadecydować jak się decyduje o rzeczy. Więc może i tak samo z poronieniem, gdy ktoś niewierzący? Oczywiście chodzi mi o człowieka świadomie wierzącego i świadomie niewierzącego. Ale to może już zbyt odbiegam od tematu.
Oczywiste że każdy ma prawo do własnych poglądów, ale każdy ma też obowiązek ponoszenia odpowiedzialności za to co wynika z tych własnych poglądów. Czy nie uważasz?
"I nie wiem czy definicje medyczne, które są całkowicie poprawnymi z perspektywy tego, jak to wygląda technicznie, powinny być uznawane za "dziwne". Raczej bym powiedziała, że to nie o dziwności definicji świadczy a o ignorancji tego, kto je podważa tylko dlatego, że się ze światopoglądem nie zgadzają."
Definicja określa poznaną/ odkrytą rzeczywistość w sposób teoretyczny i praktyczny (w uznaniu o prawdę obiektywną), czy najpierw jest wytworzona definicja według własnego widzimisię (i to w uznaniu że prawda jest relatywna)? Bo jedna definicja będzie poprawna i sprzyjać , a druga będzie tworzyć ideologię i utrudniać wolne i odpowiedzialne życie.
Posługuję się logiką w oparciu o ogólnie dostępną wiedzę z nauk medycznych. Co tu jest z mojego światopoglądu? A Ci którzy się do tej pory udzielili w temacie, prawda jest taka, że nie podali argumentów pozwalających zmienić zdanie na temat tego od którego momentu zaczyna się już życie ludzkie i w związku z tym ciąża/stan błogosławiony-jak to człowiek raczej wierzący też wyraża.