Witam
Z partnerka jestesmy juz troche czasu roznie to bywalo raz sie rozumielismy czasami wrecz odwrotnie ale zawsze jakos byla nic porozumienia. Z czasem zauwazylem ze moja partnerka powoli przestaje sie angazowac jak kiedys mimo moich prosb niczego nie zyskalem. Sporo pracuje i zawsze to bylo jej wytlumaczeniem ale juz nie chodzi o to. Ostatnia sytuacja sprawila ze wszedlem tu zebyscie to wy ludzi ocenili kto zawinil i czy nie tkwimy ze soba na sile.
Zaczne tu od nowa. Wiec moja kobieta w sobote miala dzien roboczy. Pracowala od 10 do 21. Ja mialem dzien wolny ale umowilem sie z rodzina ze wpadne na chwile bo zblizaja sie moje urodziny i chcieli mi wreczyc prezent. Rano wstalem zrobilem mojej kobiecie sniadanie po czym zawiozlem ja na 10 do pracy. Zostawiajac ja pod praca cos wspomniala ze chciala kupic jakis plaszcz i zeby zajrzal przed godz 15. Pojechalem na miasto zalatwic kilka istotnych spraw i jednak nie dalem rady wyrobic sie i pojechalem prosto do rodzinki na godz 13. No tam nie wypadalo mi po godzinie wyjsc bo dosc rzadko jezdze do rodziny. Zawiozlem obiad mojej ukochanej a ona z miejsca byla juz bardzo niezadowolona (moja kobieta bywa wybuchowa). Miala ogromny zal i pretensje o to ze nie poszlismy po ten plaszcz. Wytlumaczylem jej ze braklo mi czasu na zalatwienie kilku spraw i tyle. Nie odzywala sie do mnie a w domu po pracy wynikla jeszcze wieksza awantura bo ja nie czulem sie winny bo uwqzalem ze mozemy pojechac innego dnia kupic ten plaszcz. Polecialo wiele niemilych slow z jej strony a na koniec uslyszalem ze mam sie wyprowadzic i ze mam 2dni na to by sie wyniesc. Probowalem z nia porozmawiac ale ona uwaza ze ja nie czuje sie odpowiedzialny za „blad” ale ja nie uwazam ze go popelnilem. To byl glowny powod naszej klotni i w sumie od 24h moja kobieta traktuje mnie jak powietrze. Jak wy Panowie radzicie sobie w zwiazkach? U was tez to w ten sposob wyglada?