Co jest ze mną nie tak - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Co jest ze mną nie tak

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 59 ]

1

Temat: Co jest ze mną nie tak

W kilkuletnim związku doszłam do takiego momentu gdy przestało mi się nawet chcieć komunikować swoje pragnienia bo podświadomie wiem, że partner powie 'przykro mi, ale nie mogę". Dlatego zakładam na usta uśmiech nr 5 i mówię wyprzedzająco, że jasne, nie oczekuje tego, rozumiem ("bo przecież nie jestem zołzą tak jak jego była żona") Na pozór wszystko między nami gra. Stabilne wspólne życie, przed pracą "pa Kochanie" i buziak. Seks raczej rzadko, choć ciągle namiętnie. Raz w tygodniu wspólne spacery, filmy, wino od czasu do czasu. Na co dzień gonitwa obowiązków bo dzieci, szkoła, praca itd. więc wieczorem skonani tylko się przytulamy szybko i spać. Czasem zdarza mi się poczuć że jest fajnie, że jestem szczęśliwa, że go kocham. Ale dużo częściej czuję się wypalona, nie wierzę już w ten związek. Nie wierzę w partnera. Kiedy zawodzi sama mówię do siebie "no, a czego się spodziewałaś?". Czuję się samotna, podejrzewam że on też, ale żadnemu z nas już się po prostu nie chcę nic z tym robić. Podziwiam ludzi, którzy potrafią włożyć wysiłek w związek, którzy potrafią się przełamać, iść na terapię i mówić o tym czego potrzebują, którzy potrafią się wkurzyć i wykrzyczeć coś komuś. Co gorsze, każdy mój związek wyglądał tak samo i nie wierzę już, że mogę kiedykolwiek się zmienić.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:

W kilkuletnim związku doszłam do takiego momentu gdy przestało mi się nawet chcieć komunikować swoje pragnienia bo podświadomie wiem, że partner powie 'przykro mi, ale nie mogę". Dlatego zakładam na usta uśmiech nr 5 i mówię wyprzedzająco, że jasne, nie oczekuje tego, rozumiem ("bo przecież nie jestem zołzą tak jak jego była żona") Na pozór wszystko między nami gra. Stabilne wspólne życie, przed pracą "pa Kochanie" i buziak. Seks raczej rzadko, choć ciągle namiętnie. Raz w tygodniu wspólne spacery, filmy, wino od czasu do czasu. Na co dzień gonitwa obowiązków bo dzieci, szkoła, praca itd. więc wieczorem skonani tylko się przytulamy szybko i spać. Czasem zdarza mi się poczuć że jest fajnie, że jestem szczęśliwa, że go kocham. Ale dużo częściej czuję się wypalona, nie wierzę już w ten związek. Nie wierzę w partnera. Kiedy zawodzi sama mówię do siebie "no, a czego się spodziewałaś?". Czuję się samotna, podejrzewam że on też, ale żadnemu z nas już się po prostu nie chcę nic z tym robić. Podziwiam ludzi, którzy potrafią włożyć wysiłek w związek, którzy potrafią się przełamać, iść na terapię i mówić o tym czego potrzebują, którzy potrafią się wkurzyć i wykrzyczeć coś komuś. Co gorsze, każdy mój związek wyglądał tak samo i nie wierzę już, że mogę kiedykolwiek się zmienić.

Jeżeli wiesz/uważasz że w Tobie jest problem to dlaczego nic z tym nie zrobisz?

3

Odp: Co jest ze mną nie tak

Jeżeli widzisz że powtarzasz jakiś schemat i nie masz w sobie siły żeby samej go przerwać to zgłoś się po pomoc specjalisty. Terapie grupowa dobrze się w takich przypadkach sprawdza, bo widzisz jaką rolę przyjmujesz w grupie i w bezpiecznych warunkach możesz sobie pobpróbowac innych rozwiązań bez obawy na konsekwencje.

4

Odp: Co jest ze mną nie tak

Nie wierzę że mogłabym się zmienić. Plus, nie mam sił na podjęcie trudu terapii, dzieci i praca zżerają większość mojej energii. No i do tego te chwile kiedy wiele rzeczy jest fajnie i czuje się w sumie zadowolona ze swojego związku mimo wszystkich jego wad - wtedy myslę sobie, może wszyscy tak mają a ja po prostu szukam dziury w całym?

5

Odp: Co jest ze mną nie tak

Dopóki ciało ciepłe dopóty jest nadzieja i szansa na zmianę. Wybierz się choć na jedną,d wie sesje wstępne.

Jeżeli znowu zdusisz to uczucie to ono wróci, za rok, za 2, za 5. Tylko stracisz czas.

6

Odp: Co jest ze mną nie tak
Foxterier napisał/a:

Dopóki ciało ciepłe dopóty jest nadzieja i szansa na zmianę. Wybierz się choć na jedną,d wie sesje wstępne.

Jeżeli znowu zdusisz to uczucie to ono wróci, za rok, za 2, za 5. Tylko stracisz czas.

Tylko jak miała by wyglądać ta zmiana? Czy jeśli przełamie się i zacznę prosić to odmowa będzie bolała mniej?

7

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:
Foxterier napisał/a:

Dopóki ciało ciepłe dopóty jest nadzieja i szansa na zmianę. Wybierz się choć na jedną,d wie sesje wstępne.

Jeżeli znowu zdusisz to uczucie to ono wróci, za rok, za 2, za 5. Tylko stracisz czas.

Tylko jak miała by wyglądać ta zmiana? Czy jeśli przełamie się i zacznę prosić to odmowa będzie bolała mniej?

Ale problem jest nie tylko w Tobie, a w nim też.
Ty się schowałaś w skorupce, ale on też.
Nie możesz na niego liczyć, z góry wiesz, że będzie odmowa. A czemu? O co takiego go prosisz, że on tego nie może zrobić?

Może wspólna terapia? Albo po prostu normalna rozmowa przy stole?

I nie, nie będziesz zołzą mówiąc mu o tym, jak się czujesz.

8

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:
Foxterier napisał/a:

Dopóki ciało ciepłe dopóty jest nadzieja i szansa na zmianę. Wybierz się choć na jedną,d wie sesje wstępne.

Jeżeli znowu zdusisz to uczucie to ono wróci, za rok, za 2, za 5. Tylko stracisz czas.

Tylko jak miała by wyglądać ta zmiana? Czy jeśli przełamie się i zacznę prosić to odmowa będzie bolała mniej?

Dla organizmu bardzo ważne jest artykułowanie potrzeb. Masz w zasadzie 4 scenariusze:

1) Wygłaszasz swoje potrzeby i zostają one spełnione - najlepszy, najbardziej satysfakcjonujący
2) Wygłaszasz swoje potrzeby i nie zostają one spełnione, ale argument "dlaczego nie" jest wyrażony zrozumiale i go rozumiesz - drugi najbardziej satysfakcjonujący
3) Nie wygłaszasz swoich potrzeb ale zostają one spełnione - trzeci najbardziej satysfakcjonujący, ale bardzo losowy, zależny od "domyślania się" drugiej strony co nigdy nie działa na dłuższą metę i nie jest czymś na czym można bazować.
4) Nie wygłaszasz swoich potrzeb i nie zostają one spełnione - coś w czym tkwisz teraz, czujesz zdradę samej siebie że nie stoisz za swoimi pragnieniami, masz irracjonalny stłamszony gniew na partnera że on się nie domyśla, tkwisz w marazmie.

9

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:

W kilkuletnim związku doszłam do takiego momentu gdy przestało mi się nawet chcieć komunikować swoje pragnienia bo podświadomie wiem, że partner powie 'przykro mi, ale nie mogę". Dlatego zakładam na usta uśmiech nr 5 i mówię wyprzedzająco, że jasne, nie oczekuje tego, rozumiem ("bo przecież nie jestem zołzą tak jak jego była żona") Na pozór wszystko między nami gra. Stabilne wspólne życie, przed pracą "pa Kochanie" i buziak. Seks raczej rzadko, choć ciągle namiętnie. Raz w tygodniu wspólne spacery, filmy, wino od czasu do czasu. Na co dzień gonitwa obowiązków bo dzieci, szkoła, praca itd. więc wieczorem skonani tylko się przytulamy szybko i spać. Czasem zdarza mi się poczuć że jest fajnie, że jestem szczęśliwa, że go kocham. Ale dużo częściej czuję się wypalona, nie wierzę już w ten związek. Nie wierzę w partnera. Kiedy zawodzi sama mówię do siebie "no, a czego się spodziewałaś?". Czuję się samotna, podejrzewam że on też, ale żadnemu z nas już się po prostu nie chcę nic z tym robić. Podziwiam ludzi, którzy potrafią włożyć wysiłek w związek, którzy potrafią się przełamać, iść na terapię i mówić o tym czego potrzebują, którzy potrafią się wkurzyć i wykrzyczeć coś komuś. Co gorsze, każdy mój związek wyglądał tak samo i nie wierzę już, że mogę kiedykolwiek się zmienić.

Po co od razu teraPIA. Nie możesz z nim po prostu porozmawiac? rOZMAWIACIE W OGÓLE CZYTtylko wykonujecie codzienne czynnosci?

10

Odp: Co jest ze mną nie tak
Lady Loka napisał/a:
Meg_R napisał/a:
Foxterier napisał/a:

Dopóki ciało ciepłe dopóty jest nadzieja i szansa na zmianę. Wybierz się choć na jedną,d wie sesje wstępne.

Jeżeli znowu zdusisz to uczucie to ono wróci, za rok, za 2, za 5. Tylko stracisz czas.

Tylko jak miała by wyglądać ta zmiana? Czy jeśli przełamie się i zacznę prosić to odmowa będzie bolała mniej?

Ale problem jest nie tylko w Tobie, a w nim też.
Ty się schowałaś w skorupce, ale on też.
Nie możesz na niego liczyć, z góry wiesz, że będzie odmowa. A czemu? O co takiego go prosisz, że on tego nie może zrobić?

Może wspólna terapia? Albo po prostu normalna rozmowa przy stole?

I nie, nie będziesz zołzą mówiąc mu o tym, jak się czujesz.

Na przykład o to, żeby był ze mną w ważnych dla mnie chwilach, takich jak urodziny czy święta. On ma wtedy nieprzekładalny weekendowy z dziećmi, który co roku zgodnie z grafikiem wypada w moje urodziny. Nieprzekładalne bo była żona robi wszystko żeby utrudnić mu życie. Widzenia są bez mojego udziału, bo jego córka mnie nie akceptuje (pranie mózgu zrobione przez matkę). Wiele było już moich rozczarowań na tym polu, w skrócie dla mnie przekaz jest jeden - on jest dla mnie pod warunkiem że to nie jest jego weekend z dziećmi bo wtedy wyjeżdża i żadne moje sprawy czy uczucia tego nie zmienią.  Jako matka rozumiem go w sumie, dla mnie dzieci też są najważniejsze, dlatego nie chce mu już o to robić wyrzutów.

11

Odp: Co jest ze mną nie tak
rossanka napisał/a:
Meg_R napisał/a:

W kilkuletnim związku doszłam do takiego momentu gdy przestało mi się nawet chcieć komunikować swoje pragnienia bo podświadomie wiem, że partner powie 'przykro mi, ale nie mogę". Dlatego zakładam na usta uśmiech nr 5 i mówię wyprzedzająco, że jasne, nie oczekuje tego, rozumiem ("bo przecież nie jestem zołzą tak jak jego była żona") Na pozór wszystko między nami gra. Stabilne wspólne życie, przed pracą "pa Kochanie" i buziak. Seks raczej rzadko, choć ciągle namiętnie. Raz w tygodniu wspólne spacery, filmy, wino od czasu do czasu. Na co dzień gonitwa obowiązków bo dzieci, szkoła, praca itd. więc wieczorem skonani tylko się przytulamy szybko i spać. Czasem zdarza mi się poczuć że jest fajnie, że jestem szczęśliwa, że go kocham. Ale dużo częściej czuję się wypalona, nie wierzę już w ten związek. Nie wierzę w partnera. Kiedy zawodzi sama mówię do siebie "no, a czego się spodziewałaś?". Czuję się samotna, podejrzewam że on też, ale żadnemu z nas już się po prostu nie chcę nic z tym robić. Podziwiam ludzi, którzy potrafią włożyć wysiłek w związek, którzy potrafią się przełamać, iść na terapię i mówić o tym czego potrzebują, którzy potrafią się wkurzyć i wykrzyczeć coś komuś. Co gorsze, każdy mój związek wyglądał tak samo i nie wierzę już, że mogę kiedykolwiek się zmienić.

Po co od razu teraPIA. Nie możesz z nim po prostu porozmawiac? rOZMAWIACIE W OGÓLE CZYTtylko wykonujecie codzienne czynnosci?

Rozmawiamy, również o swoich problemach w życiu czy pracy, ale jak ognia unikamy tematu "nas". Myślę że on też się mną rozczarował i też woli tego tematu nie dotykać.

12

Odp: Co jest ze mną nie tak
Foxterier napisał/a:
Meg_R napisał/a:
Foxterier napisał/a:

Dopóki ciało ciepłe dopóty jest nadzieja i szansa na zmianę. Wybierz się choć na jedną,d wie sesje wstępne.

Jeżeli znowu zdusisz to uczucie to ono wróci, za rok, za 2, za 5. Tylko stracisz czas.

Tylko jak miała by wyglądać ta zmiana? Czy jeśli przełamie się i zacznę prosić to odmowa będzie bolała mniej?

Dla organizmu bardzo ważne jest artykułowanie potrzeb. Masz w zasadzie 4 scenariusze:

1) Wygłaszasz swoje potrzeby i zostają one spełnione - najlepszy, najbardziej satysfakcjonujący
2) Wygłaszasz swoje potrzeby i nie zostają one spełnione, ale argument "dlaczego nie" jest wyrażony zrozumiale i go rozumiesz - drugi najbardziej satysfakcjonujący
3) Nie wygłaszasz swoich potrzeb ale zostają one spełnione - trzeci najbardziej satysfakcjonujący, ale bardzo losowy, zależny od "domyślania się" drugiej strony co nigdy nie działa na dłuższą metę i nie jest czymś na czym można bazować.
4) Nie wygłaszasz swoich potrzeb i nie zostają one spełnione - coś w czym tkwisz teraz, czujesz zdradę samej siebie że nie stoisz za swoimi pragnieniami, masz irracjonalny stłamszony gniew na partnera że on się nie domyśla, tkwisz w marazmie.


Masz dużo racji, to jest właśnie taki marazm. Ja od siebie dodałabym również scenariusz 2b - gdy nie jest się w stanie do końca zrozumieć argumentu "dlaczego nie".  Ten właśnie chyba jest najgorszy bo podważa wiarę w tego drugiego człowieka i związek z nim zbudowany. Mnie chyba 2a i 2b na przemian stosowane doprowadziły do 4. Doprowadziły bardzo szybko i szybciej niż innych, bo zawsze miałam problem z mówieniem o swoich potrzebach i proszeniem o pomoc.  Na początku związku się przełamywałam ale teraz jestem już wiecznie w scenariuszu 4 i ciężko mi wrócić do 1 i 2.

13

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Meg_R napisał/a:

Tylko jak miała by wyglądać ta zmiana? Czy jeśli przełamie się i zacznę prosić to odmowa będzie bolała mniej?

Ale problem jest nie tylko w Tobie, a w nim też.
Ty się schowałaś w skorupce, ale on też.
Nie możesz na niego liczyć, z góry wiesz, że będzie odmowa. A czemu? O co takiego go prosisz, że on tego nie może zrobić?

Może wspólna terapia? Albo po prostu normalna rozmowa przy stole?

I nie, nie będziesz zołzą mówiąc mu o tym, jak się czujesz.

Na przykład o to, żeby był ze mną w ważnych dla mnie chwilach, takich jak urodziny czy święta. On ma wtedy nieprzekładalny weekendowy z dziećmi, który co roku zgodnie z grafikiem wypada w moje urodziny. Nieprzekładalne bo była żona robi wszystko żeby utrudnić mu życie. Widzenia są bez mojego udziału, bo jego córka mnie nie akceptuje (pranie mózgu zrobione przez matkę). Wiele było już moich rozczarowań na tym polu, w skrócie dla mnie przekaz jest jeden - on jest dla mnie pod warunkiem że to nie jest jego weekend z dziećmi bo wtedy wyjeżdża i żadne moje sprawy czy uczucia tego nie zmienią.  Jako matka rozumiem go w sumie, dla mnie dzieci też są najważniejsze, dlatego nie chce mu już o to robić wyrzutów.

Sama godzisz się na takie sytuacje. Jak najbardziej weekendy można zamienić albo można świętowanie urodzin przełożyć, po prostu dla niego nie jesteś na pierwszym miejscu i dosyć jawnie Ci to pokazuje.

Z drugiej strony świadomie wzięłaś faceta z dziećmi.

A to, że córka Cię nie akceptuje też byłoby do zmiany, gdyby on tego chciał. Trochę tak z braku laku tam jesteś chyba. Skoro Twoje potrzeby on ma gdzieś.

14

Odp: Co jest ze mną nie tak
Lady Loka napisał/a:
Meg_R napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ale problem jest nie tylko w Tobie, a w nim też.
Ty się schowałaś w skorupce, ale on też.
Nie możesz na niego liczyć, z góry wiesz, że będzie odmowa. A czemu? O co takiego go prosisz, że on tego nie może zrobić?

Może wspólna terapia? Albo po prostu normalna rozmowa przy stole?

I nie, nie będziesz zołzą mówiąc mu o tym, jak się czujesz.

Na przykład o to, żeby był ze mną w ważnych dla mnie chwilach, takich jak urodziny czy święta. On ma wtedy nieprzekładalny weekendowy z dziećmi, który co roku zgodnie z grafikiem wypada w moje urodziny. Nieprzekładalne bo była żona robi wszystko żeby utrudnić mu życie. Widzenia są bez mojego udziału, bo jego córka mnie nie akceptuje (pranie mózgu zrobione przez matkę). Wiele było już moich rozczarowań na tym polu, w skrócie dla mnie przekaz jest jeden - on jest dla mnie pod warunkiem że to nie jest jego weekend z dziećmi bo wtedy wyjeżdża i żadne moje sprawy czy uczucia tego nie zmienią.  Jako matka rozumiem go w sumie, dla mnie dzieci też są najważniejsze, dlatego nie chce mu już o to robić wyrzutów.

Sama godzisz się na takie sytuacje. Jak najbardziej weekendy można zamienić albo można świętowanie urodzin przełożyć, po prostu dla niego nie jesteś na pierwszym miejscu i dosyć jawnie Ci to pokazuje.

Z drugiej strony świadomie wzięłaś faceta z dziećmi.

A to, że córka Cię nie akceptuje też byłoby do zmiany, gdyby on tego chciał. Trochę tak z braku laku tam jesteś chyba. Skoro Twoje potrzeby on ma gdzieś.


No właśnie, on jest z frakcji tych co proponuje przełożenie świętowania bo co mi za różnica. A ja nie wiem, jestem głupio sentymentalna i urodziny tydzień po to żadne urodziny. Wiem że nie jestem najwyżej na liście jego priorytetów. On oczywiście mówi że jest inaczej, ale jak to się mówi, czyny mówią za siebie.
Z drugiej strony on pewnie też nie czuje się że jest najwyżej na liście moich priorytetów.

Tak, masz racje że świadomie wzięłam faceta z dziećmi bo sama miałam dzieci i myślałam że lepiej się zrozumiemy. Po prostu rozjeżdża nam się to wszystko i utknęliśmy w takim punkcie gdy jest chyba jeszcze za dobrze żeby się rozstawać a za słabo żeby być szczęśliwym.

15

Odp: Co jest ze mną nie tak
Lady Loka napisał/a:
Meg_R napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ale problem jest nie tylko w Tobie, a w nim też.
Ty się schowałaś w skorupce, ale on też.
Nie możesz na niego liczyć, z góry wiesz, że będzie odmowa. A czemu? O co takiego go prosisz, że on tego nie może zrobić?

Może wspólna terapia? Albo po prostu normalna rozmowa przy stole?

I nie, nie będziesz zołzą mówiąc mu o tym, jak się czujesz.

Na przykład o to, żeby był ze mną w ważnych dla mnie chwilach, takich jak urodziny czy święta. On ma wtedy nieprzekładalny weekendowy z dziećmi, który co roku zgodnie z grafikiem wypada w moje urodziny. Nieprzekładalne bo była żona robi wszystko żeby utrudnić mu życie. Widzenia są bez mojego udziału, bo jego córka mnie nie akceptuje (pranie mózgu zrobione przez matkę). Wiele było już moich rozczarowań na tym polu, w skrócie dla mnie przekaz jest jeden - on jest dla mnie pod warunkiem że to nie jest jego weekend z dziećmi bo wtedy wyjeżdża i żadne moje sprawy czy uczucia tego nie zmienią.  Jako matka rozumiem go w sumie, dla mnie dzieci też są najważniejsze, dlatego nie chce mu już o to robić wyrzutów.

Sama godzisz się na takie sytuacje. Jak najbardziej weekendy można zamienić albo można świętowanie urodzin przełożyć, po prostu dla niego nie jesteś na pierwszym miejscu i dosyć jawnie Ci to pokazuje.

Z drugiej strony świadomie wzięłaś faceta z dziećmi.

A to, że córka Cię nie akceptuje też byłoby do zmiany, gdyby on tego chciał. Trochę tak z braku laku tam jesteś chyba. Skoro Twoje potrzeby on ma gdzieś.

Lady Loka
Nie do końca jest tak jak piszesz.
Jeśli była robi facetowi pod górę to zmiana widzenia z dziećmi oznacza sprawę sądową o zmianę warunków widzeń ojca z dziećmi.
Nie wiemy w jakim wieku jest córka a doskonale wiem jak matka potrafi manipulować dzieckiem - podatnym dzieckiem.

Meg_R
Robisz duży błąd zakładając z góry co facet myśli/czuje - Twoje wyobrażenie w temacie może być całkowicie mylne.

Lady Loka napisał/a:

Co gorsze, każdy mój związek wyglądał tak samo i nie wierzę już, że mogę kiedykolwiek się zmienić.

Ponawiam - to w Tobie jest problem - zastanowiłaś się dlaczego Twoje wcześniejsze związki wyglądały tak samo? Coś z tym próbowałaś zrobić?
I konieczni musisz rozmawiać z facetem nawet do znudzeni - nie oczekuj ze on "domyśli"  się czego oczekujesz.
Drugi błąd to oczekujesz że on okaże jak bardzo mu na Tobie zależy rezygnując z kontaktu z dziećmi - Ty byś tak zrobiła żeby zadowolić faceta?

16

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Meg_R napisał/a:

Tylko jak miała by wyglądać ta zmiana? Czy jeśli przełamie się i zacznę prosić to odmowa będzie bolała mniej?

Ale problem jest nie tylko w Tobie, a w nim też.
Ty się schowałaś w skorupce, ale on też.
Nie możesz na niego liczyć, z góry wiesz, że będzie odmowa. A czemu? O co takiego go prosisz, że on tego nie może zrobić?

Może wspólna terapia? Albo po prostu normalna rozmowa przy stole?

I nie, nie będziesz zołzą mówiąc mu o tym, jak się czujesz.

Na przykład o to, żeby był ze mną w ważnych dla mnie chwilach, takich jak urodziny czy święta. On ma wtedy nieprzekładalny weekendowy z dziećmi, który co roku zgodnie z grafikiem wypada w moje urodziny. Nieprzekładalne bo była żona robi wszystko żeby utrudnić mu życie. Widzenia są bez mojego udziału, bo jego córka mnie nie akceptuje (pranie mózgu zrobione przez matkę). Wiele było już moich rozczarowań na tym polu, w skrócie dla mnie przekaz jest jeden - on jest dla mnie pod warunkiem że to nie jest jego weekend z dziećmi bo wtedy wyjeżdża i żadne moje sprawy czy uczucia tego nie zmienią.  Jako matka rozumiem go w sumie, dla mnie dzieci też są najważniejsze, dlatego nie chce mu już o to robić wyrzutów.

Skoro rozumiesz, to powinnaś zaakceptować, wchodząc w taką relację...
Dzieci urosną i wiecznie tak nie będzie.

17

Odp: Co jest ze mną nie tak
Lady Loka napisał/a:
Meg_R napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ale problem jest nie tylko w Tobie, a w nim też.
Ty się schowałaś w skorupce, ale on też.
Nie możesz na niego liczyć, z góry wiesz, że będzie odmowa. A czemu? O co takiego go prosisz, że on tego nie może zrobić?

Może wspólna terapia? Albo po prostu normalna rozmowa przy stole?

I nie, nie będziesz zołzą mówiąc mu o tym, jak się czujesz.

Na przykład o to, żeby był ze mną w ważnych dla mnie chwilach, takich jak urodziny czy święta. On ma wtedy nieprzekładalny weekendowy z dziećmi, który co roku zgodnie z grafikiem wypada w moje urodziny. Nieprzekładalne bo była żona robi wszystko żeby utrudnić mu życie. Widzenia są bez mojego udziału, bo jego córka mnie nie akceptuje (pranie mózgu zrobione przez matkę). Wiele było już moich rozczarowań na tym polu, w skrócie dla mnie przekaz jest jeden - on jest dla mnie pod warunkiem że to nie jest jego weekend z dziećmi bo wtedy wyjeżdża i żadne moje sprawy czy uczucia tego nie zmienią.  Jako matka rozumiem go w sumie, dla mnie dzieci też są najważniejsze, dlatego nie chce mu już o to robić wyrzutów.

Sama godzisz się na takie sytuacje. Jak najbardziej weekendy można zamienić albo można świętowanie urodzin przełożyć, po prostu dla niego nie jesteś na pierwszym miejscu i dosyć jawnie Ci to pokazuje.

Z drugiej strony świadomie wzięłaś faceta z dziećmi.

A to, że córka Cię nie akceptuje też byłoby do zmiany, gdyby on tego chciał. Trochę tak z braku laku tam jesteś chyba. Skoro Twoje potrzeby on ma gdzieś.

Loka, czy Ty się sama czytasz? Nie wszystko da się podporządkować kobiecie, zwłaszcza gdy facet ma dziecko/dzieci z poprzedniego związku. A próba stawiania przez kobietę w takiej sytuacji sprawy na ostrzu noża (czyli w stylu "wybieraj: dziecko albo ja") to już najwyższej miary sk...stwo. I dopóki dziecko nie będzie się zbliżać do 18-ki (a przynajmniej takie kilkanaście lat żeby już samodzielnie myślało), to jego mamusia może dzięki manipulacjom skutecznie zachowywać przewagę.

18

Odp: Co jest ze mną nie tak
maku2 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Meg_R napisał/a:

Na przykład o to, żeby był ze mną w ważnych dla mnie chwilach, takich jak urodziny czy święta. On ma wtedy nieprzekładalny weekendowy z dziećmi, który co roku zgodnie z grafikiem wypada w moje urodziny. Nieprzekładalne bo była żona robi wszystko żeby utrudnić mu życie. Widzenia są bez mojego udziału, bo jego córka mnie nie akceptuje (pranie mózgu zrobione przez matkę). Wiele było już moich rozczarowań na tym polu, w skrócie dla mnie przekaz jest jeden - on jest dla mnie pod warunkiem że to nie jest jego weekend z dziećmi bo wtedy wyjeżdża i żadne moje sprawy czy uczucia tego nie zmienią.  Jako matka rozumiem go w sumie, dla mnie dzieci też są najważniejsze, dlatego nie chce mu już o to robić wyrzutów.

Sama godzisz się na takie sytuacje. Jak najbardziej weekendy można zamienić albo można świętowanie urodzin przełożyć, po prostu dla niego nie jesteś na pierwszym miejscu i dosyć jawnie Ci to pokazuje.

Z drugiej strony świadomie wzięłaś faceta z dziećmi.

A to, że córka Cię nie akceptuje też byłoby do zmiany, gdyby on tego chciał. Trochę tak z braku laku tam jesteś chyba. Skoro Twoje potrzeby on ma gdzieś.

Lady Loka
Nie do końca jest tak jak piszesz.
Jeśli była robi facetowi pod górę to zmiana widzenia z dziećmi oznacza sprawę sądową o zmianę warunków widzeń ojca z dziećmi.
Nie wiemy w jakim wieku jest córka a doskonale wiem jak matka potrafi manipulować dzieckiem - podatnym dzieckiem.

Meg_R
Robisz duży błąd zakładając z góry co facet myśli/czuje - Twoje wyobrażenie w temacie może być całkowicie mylne.

Lady Loka napisał/a:

Co gorsze, każdy mój związek wyglądał tak samo i nie wierzę już, że mogę kiedykolwiek się zmienić.

Ponawiam - to w Tobie jest problem - zastanowiłaś się dlaczego Twoje wcześniejsze związki wyglądały tak samo? Coś z tym próbowałaś zrobić?
I konieczni musisz rozmawiać z facetem nawet do znudzeni - nie oczekuj ze on "domyśli"  się czego oczekujesz.
Drugi błąd to oczekujesz że on okaże jak bardzo mu na Tobie zależy rezygnując z kontaktu z dziećmi - Ty byś tak zrobiła żeby zadowolić faceta?

Domyślam się że problem tkwi we mnie. Nienawidzę konfliktów, podniesionych głosów. Jestem jak moja matka, która płakała czasem po kątach, ale nigdy się nie skarżyła, nie wymagała od ojca i w efekcie w domu żadnych awantur nigdy nie było.

Nie każe mu rezygnować z kontaktów z dziećmi. Uważam że i tak jestem bardzo cierpliwa spędzając samotnie co drugi weekend i nie robiąc mu o to wyrzutów. Chodzi o okazje wyjątkowe. Co do Twojego pytania, nie potrafię sobie wyobrazić żeby moje dzieci miały problem z moim facetem i tego żeby do nas przychodził, jak również sytuacji, w której to ja byłabym rodzicem dochodzącym, więc nie umiem wprost odpowiedzieć na to pytanie.

19

Odp: Co jest ze mną nie tak
wieka napisał/a:
Meg_R napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ale problem jest nie tylko w Tobie, a w nim też.
Ty się schowałaś w skorupce, ale on też.
Nie możesz na niego liczyć, z góry wiesz, że będzie odmowa. A czemu? O co takiego go prosisz, że on tego nie może zrobić?

Może wspólna terapia? Albo po prostu normalna rozmowa przy stole?

I nie, nie będziesz zołzą mówiąc mu o tym, jak się czujesz.

Na przykład o to, żeby był ze mną w ważnych dla mnie chwilach, takich jak urodziny czy święta. On ma wtedy nieprzekładalny weekendowy z dziećmi, który co roku zgodnie z grafikiem wypada w moje urodziny. Nieprzekładalne bo była żona robi wszystko żeby utrudnić mu życie. Widzenia są bez mojego udziału, bo jego córka mnie nie akceptuje (pranie mózgu zrobione przez matkę). Wiele było już moich rozczarowań na tym polu, w skrócie dla mnie przekaz jest jeden - on jest dla mnie pod warunkiem że to nie jest jego weekend z dziećmi bo wtedy wyjeżdża i żadne moje sprawy czy uczucia tego nie zmienią.  Jako matka rozumiem go w sumie, dla mnie dzieci też są najważniejsze, dlatego nie chce mu już o to robić wyrzutów.

Skoro rozumiesz, to powinnaś zaakceptować, wchodząc w taką relację...
Dzieci urosną i wiecznie tak nie będzie.

Cały czas to sobie powtarzam, ale mam wątpliwości czy cokolwiek między nami jeszcze wtedy będzie.

20

Odp: Co jest ze mną nie tak
Nowe_otwarcie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Meg_R napisał/a:

Na przykład o to, żeby był ze mną w ważnych dla mnie chwilach, takich jak urodziny czy święta. On ma wtedy nieprzekładalny weekendowy z dziećmi, który co roku zgodnie z grafikiem wypada w moje urodziny. Nieprzekładalne bo była żona robi wszystko żeby utrudnić mu życie. Widzenia są bez mojego udziału, bo jego córka mnie nie akceptuje (pranie mózgu zrobione przez matkę). Wiele było już moich rozczarowań na tym polu, w skrócie dla mnie przekaz jest jeden - on jest dla mnie pod warunkiem że to nie jest jego weekend z dziećmi bo wtedy wyjeżdża i żadne moje sprawy czy uczucia tego nie zmienią.  Jako matka rozumiem go w sumie, dla mnie dzieci też są najważniejsze, dlatego nie chce mu już o to robić wyrzutów.

Sama godzisz się na takie sytuacje. Jak najbardziej weekendy można zamienić albo można świętowanie urodzin przełożyć, po prostu dla niego nie jesteś na pierwszym miejscu i dosyć jawnie Ci to pokazuje.

Z drugiej strony świadomie wzięłaś faceta z dziećmi.

A to, że córka Cię nie akceptuje też byłoby do zmiany, gdyby on tego chciał. Trochę tak z braku laku tam jesteś chyba. Skoro Twoje potrzeby on ma gdzieś.

Loka, czy Ty się sama czytasz? Nie wszystko da się podporządkować kobiecie, zwłaszcza gdy facet ma dziecko/dzieci z poprzedniego związku. A próba stawiania przez kobietę w takiej sytuacji sprawy na ostrzu noża (czyli w stylu "wybieraj: dziecko albo ja") to już najwyższej miary sk...stwo. I dopóki dziecko nie będzie się zbliżać do 18-ki (a przynajmniej takie kilkanaście lat żeby już samodzielnie myślało), to jego mamusia może dzięki manipulacjom skutecznie zachowywać przewagę.


Ja mu nie kazałam wybierać i nigdy nie każe. Ale obawiam się że po n-tych świętach i urodzinach spędzonych samej po prostu wszystko się już we mnie wypali, więc w zasadzie sprawa sama się rozwiąże.

21

Odp: Co jest ze mną nie tak
Nowe_otwarcie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Meg_R napisał/a:

Na przykład o to, żeby był ze mną w ważnych dla mnie chwilach, takich jak urodziny czy święta. On ma wtedy nieprzekładalny weekendowy z dziećmi, który co roku zgodnie z grafikiem wypada w moje urodziny. Nieprzekładalne bo była żona robi wszystko żeby utrudnić mu życie. Widzenia są bez mojego udziału, bo jego córka mnie nie akceptuje (pranie mózgu zrobione przez matkę). Wiele było już moich rozczarowań na tym polu, w skrócie dla mnie przekaz jest jeden - on jest dla mnie pod warunkiem że to nie jest jego weekend z dziećmi bo wtedy wyjeżdża i żadne moje sprawy czy uczucia tego nie zmienią.  Jako matka rozumiem go w sumie, dla mnie dzieci też są najważniejsze, dlatego nie chce mu już o to robić wyrzutów.

Sama godzisz się na takie sytuacje. Jak najbardziej weekendy można zamienić albo można świętowanie urodzin przełożyć, po prostu dla niego nie jesteś na pierwszym miejscu i dosyć jawnie Ci to pokazuje.

Z drugiej strony świadomie wzięłaś faceta z dziećmi.

A to, że córka Cię nie akceptuje też byłoby do zmiany, gdyby on tego chciał. Trochę tak z braku laku tam jesteś chyba. Skoro Twoje potrzeby on ma gdzieś.

Loka, czy Ty się sama czytasz? Nie wszystko da się podporządkować kobiecie, zwłaszcza gdy facet ma dziecko/dzieci z poprzedniego związku. A próba stawiania przez kobietę w takiej sytuacji sprawy na ostrzu noża (czyli w stylu "wybieraj: dziecko albo ja") to już najwyższej miary sk...stwo. I dopóki dziecko nie będzie się zbliżać do 18-ki (a przynajmniej takie kilkanaście lat żeby już samodzielnie myślało), to jego mamusia może dzięki manipulacjom skutecznie zachowywać przewagę.

Czytam, zawsze czytam co piszę.

Po prostu z tego co pisze Autorka nie widzę ani grama chęci zmian z jegi strony. Tylko usprawiedliwienia tego, że ją olewa. Tu nie da się zmienić daty weekendu, tu córka nie chce. A czy on próbował z córką porozmawiać? Nie widać takiej chęci z jego strony. Dobrze mu jak jest, a żeby Autorka nie narzekała, to jej opowiedział, jaką wcześniej miał zołzę.
Gdzie on to dziecko zabiera na weekend? Wyprowadza się Autorka na dwa dni? Czy nawet nie mieszkają razem, żeby córki uczuć nie ranić?

Wiadomo przecież, że wszystkiego się nie dostosuje jak się ma dzieci. Ale jednak coś się da.

No chyba, że rozwód nastąpił z powodu jego romansu z kimś wcześniej, to się nie dziwię, że mu ex żona robi pod górkę.

Napisałam też, że Autorka powinna wiedzieć na co się pisze biorąc dzieciatego faceta. Ale on też powinien wiedzieć, na co się pisze wchodząc w kolejny związek. A tu jest taka bylejakośc z obu stron.

22

Odp: Co jest ze mną nie tak
Lady Loka napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Sama godzisz się na takie sytuacje. Jak najbardziej weekendy można zamienić albo można świętowanie urodzin przełożyć, po prostu dla niego nie jesteś na pierwszym miejscu i dosyć jawnie Ci to pokazuje.

Z drugiej strony świadomie wzięłaś faceta z dziećmi.

A to, że córka Cię nie akceptuje też byłoby do zmiany, gdyby on tego chciał. Trochę tak z braku laku tam jesteś chyba. Skoro Twoje potrzeby on ma gdzieś.

Loka, czy Ty się sama czytasz? Nie wszystko da się podporządkować kobiecie, zwłaszcza gdy facet ma dziecko/dzieci z poprzedniego związku. A próba stawiania przez kobietę w takiej sytuacji sprawy na ostrzu noża (czyli w stylu "wybieraj: dziecko albo ja") to już najwyższej miary sk...stwo. I dopóki dziecko nie będzie się zbliżać do 18-ki (a przynajmniej takie kilkanaście lat żeby już samodzielnie myślało), to jego mamusia może dzięki manipulacjom skutecznie zachowywać przewagę.

Czytam, zawsze czytam co piszę.

Po prostu z tego co pisze Autorka nie widzę ani grama chęci zmian z jegi strony. Tylko usprawiedliwienia tego, że ją olewa. Tu nie da się zmienić daty weekendu, tu córka nie chce. A czy on próbował z córką porozmawiać? Nie widać takiej chęci z jego strony. Dobrze mu jak jest, a żeby Autorka nie narzekała, to jej opowiedział, jaką wcześniej miał zołzę.
Gdzie on to dziecko zabiera na weekend? Wyprowadza się Autorka na dwa dni? Czy nawet nie mieszkają razem, żeby córki uczuć nie ranić?

Wiadomo przecież, że wszystkiego się nie dostosuje jak się ma dzieci. Ale jednak coś się da.

No chyba, że rozwód nastąpił z powodu jego romansu z kimś wcześniej, to się nie dziwię, że mu ex żona robi pod górkę.

Napisałam też, że Autorka powinna wiedzieć na co się pisze biorąc dzieciatego faceta. Ale on też powinien wiedzieć, na co się pisze wchodząc w kolejny związek. A tu jest taka bylejakośc z obu stron.

Mieszkamy razem i nie byłam przyczyna rozwodu. Partner widuje się z dziećmi w trzecim miejscu. Nie chce go stawiać w złym świetle. Nie chodzi mi o rozstrzygniecie czyja to wina bo ona zawsze jest pośrodku. Zastanawiam się dlaczego po prostu nie potrafię walczyć o swoje w związku, negocjować. Nie jestem taka w innych dziedzinach życia tylko właśnie w życiu uczuciowym/rodzinnym mam problem. Staram się być, tak jakby nadmiernie wspaniałomyślna, nie mam z niczym problemu. Nie walczę o spełnienie swoich potrzeb, wychodząc z założenia, że jak ktoś mnie kocha to chce mi pewne rzeczy po prostu ofiarować a to jak widać niekoniecznie prawda. W efekcie nie dostaje tego, czego oczekuje, cierpię a potem użalam się nad sobą (co właśnie widzicie).

23

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:

Domyślam się że problem tkwi we mnie. Nienawidzę konfliktów, podniesionych głosów. Jestem jak moja matka, która płakała czasem po kątach, ale nigdy się nie skarżyła, nie wymagała od ojca i w efekcie w domu żadnych awantur nigdy nie było.

Nie każe mu rezygnować z kontaktów z dziećmi. .

U mnie tak rozpadło się nasze małżeństwo po 16 latach ...

Moja była myślała że ja się domyślam i wiem co ona chce , czego pragnie i itd.
Nie rozmawialiśmy o problemach , jakby było idealnie i itd.

Moja była to wszystko w sobie trzymała i kumulowała , nie prosiła o pomoc , dosłowne nic.

Ja niestety nie mam funkcji czytania w myślach i nie "wyczuwałem" .
naprawdę wolałbym jakąś kłótnię , awanturę i jakieś żale abym wiedział co jest źle i miał szansę to zmienić , ale nie .. była cisza ..

Aż bomba wybuchał i wtedy te wszystkie żale wyszły i dowiedziałem się że jej nie pomagałem mimo że powinienem i itd.
Jak zapyałem czemu nie powiedziała że potrzebuje mojej pomocy , wsparcia bo bym jej pomógł i odciążył , to nie bo przecież powinienem to wyczuć , wiedzeć i to się "wie" i facet powinien sie "domyśleć" ?

No o był rozwód .

Tutaj odchodząc od ciężkich rozmów i itd robisz to samo.
Żaden facet nie czyta w myślach. Jak nie ma rozmów to uważa że wszystko jest ok.

Nie wiem w jakim wieku są jego dzieci , moje mają prawie 16lat i nie mam żadnych terminów i godzin "widzeń". Mogę kiedy chce i ile chce. A to ustalam już sam z córkami ..
Tyle że u mnie mało jest tego czasu bo moje córki mają swoich znajomych , sporo nauki , i swoje hobby. Ale wiedzą że jak chcą możemy sie spokać i porozmaiwać kiedy chcą.

24

Odp: Co jest ze mną nie tak

Nigdzie nie sugerowałam, że byłaś przyczyną rozwodu wink

A czy spróbowałaś kiedyś porozmawiać tak normalnie o swoich oczekiwaniach?

25

Odp: Co jest ze mną nie tak
Kaszpir007 napisał/a:
Meg_R napisał/a:

Domyślam się że problem tkwi we mnie. Nienawidzę konfliktów, podniesionych głosów. Jestem jak moja matka, która płakała czasem po kątach, ale nigdy się nie skarżyła, nie wymagała od ojca i w efekcie w domu żadnych awantur nigdy nie było.

Nie każe mu rezygnować z kontaktów z dziećmi. .

U mnie tak rozpadło się nasze małżeństwo po 16 latach ...

Moja była myślała że ja się domyślam i wiem co ona chce , czego pragnie i itd.
Nie rozmawialiśmy o problemach , jakby było idealnie i itd.

Moja była to wszystko w sobie trzymała i kumulowała , nie prosiła o pomoc , dosłowne nic.

Ja niestety nie mam funkcji czytania w myślach i nie "wyczuwałem" .
naprawdę wolałbym jakąś kłótnię , awanturę i jakieś żale abym wiedział co jest źle i miał szansę to zmienić , ale nie .. była cisza ..

Aż bomba wybuchał i wtedy te wszystkie żale wyszły i dowiedziałem się że jej nie pomagałem mimo że powinienem i itd.
Jak zapyałem czemu nie powiedziała że potrzebuje mojej pomocy , wsparcia bo bym jej pomógł i odciążył , to nie bo przecież powinienem to wyczuć , wiedzeć i to się "wie" i facet powinien sie "domyśleć" ?

No o był rozwód .

Tutaj odchodząc od ciężkich rozmów i itd robisz to samo.
Żaden facet nie czyta w myślach. Jak nie ma rozmów to uważa że wszystko jest ok.

Nie wiem w jakim wieku są jego dzieci , moje mają prawie 16lat i nie mam żadnych terminów i godzin "widzeń". Mogę kiedy chce i ile chce. A to ustalam już sam z córkami ..
Tyle że u mnie mało jest tego czasu bo moje córki mają swoich znajomych , sporo nauki , i swoje hobby. Ale wiedzą że jak chcą możemy sie spokać i porozmaiwać kiedy chcą.

Współczuję. Ja jestem gdzieś w połowie drogi. Żalów i rozczarowań jest już dużo i taki jakby brak wiary, że coś się może zmienić. Myślę, że gdybym na początku związku miała większą świadomość swoich tendencji i zachowań (nie wiem czemu dopiero teraz pewne rzeczy widzę i rozumiem) inaczej bym poprowadziła tą relację. Zmuszałabym się żeby mówić o tym co mi się nie podoba kiedy się jeszcze "układaliśmy". Teraz mam wrażenie że jedyne co mogłabym zrobić to postawić pewne sprawy na ostrzu noża co w oczywisty sposób wywołałoby kryzys i rozstanie.

26

Odp: Co jest ze mną nie tak

Zaskoczę cie autorko ale UWAGA facet nie czyta ci w myślach.
Skoro nie mówisz mu ze to ci nie pasuje, to jak do cholery ma wiedzieć ze coś ci nie pasuje i wprowadzić jakieś zmiany.
Boisz sie po prostu porozmawiać ze swoim facetem o swoich potrzebach i oczekiwaniach, w zdrowym związku nie ma miejsca na coś takiego.
A jedną z przyczyn dlaczego wasz związek choruje, jesteś TY.
Bo nie rozumiesz że masz prawo mówić o swoich potrzebach i oczekiwać że będą one uwzględniane, wiadomo, nigdy nie ebdzie tak ze ma sie wszystko co sie chce.
Ale dlatego trzeba POROZMAWIAĆ i ustalić priorytety.
Niestety nie pomaga to że po drugiej stronie jest taki sam niemota.

27

Odp: Co jest ze mną nie tak
Kaszpir007 napisał/a:
Meg_R napisał/a:

Domyślam się że problem tkwi we mnie. Nienawidzę konfliktów, podniesionych głosów. Jestem jak moja matka, która płakała czasem po kątach, ale nigdy się nie skarżyła, nie wymagała od ojca i w efekcie w domu żadnych awantur nigdy nie było.

Nie każe mu rezygnować z kontaktów z dziećmi. .

U mnie tak rozpadło się nasze małżeństwo po 16 latach ...

Moja była myślała że ja się domyślam i wiem co ona chce , czego pragnie i itd.
Nie rozmawialiśmy o problemach , jakby było idealnie i itd.

Moja była to wszystko w sobie trzymała i kumulowała , nie prosiła o pomoc , dosłowne nic.

Ja niestety nie mam funkcji czytania w myślach i nie "wyczuwałem" .
naprawdę wolałbym jakąś kłótnię , awanturę i jakieś żale abym wiedział co jest źle i miał szansę to zmienić , ale nie .. była cisza ..

Aż bomba wybuchał i wtedy te wszystkie żale wyszły i dowiedziałem się że jej nie pomagałem mimo że powinienem i itd.
Jak zapyałem czemu nie powiedziała że potrzebuje mojej pomocy , wsparcia bo bym jej pomógł i odciążył , to nie bo przecież powinienem to wyczuć , wiedzeć i to się "wie" i facet powinien sie "domyśleć" ?

No o był rozwód .

Tutaj odchodząc od ciężkich rozmów i itd robisz to samo.
Żaden facet nie czyta w myślach. Jak nie ma rozmów to uważa że wszystko jest ok.

Nie wiem w jakim wieku są jego dzieci , moje mają prawie 16lat i nie mam żadnych terminów i godzin "widzeń". Mogę kiedy chce i ile chce. A to ustalam już sam z córkami ..
Tyle że u mnie mało jest tego czasu bo moje córki mają swoich znajomych , sporo nauki , i swoje hobby. Ale wiedzą że jak chcą możemy sie spokać i porozmaiwać kiedy chcą.

No to miałeś jak ja: też braki w komunikacji, też powinieneś był się domyśleć co jest tylko kaprysem, a co masz traktować jak rozkaz. Czy Ty czasem nie miałeś egocentryczki z tendencjami do rządzenia? Słabo idącej na kompromis i pamiętliwej? wink

28

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:
Kaszpir007 napisał/a:
Meg_R napisał/a:

Domyślam się że problem tkwi we mnie. Nienawidzę konfliktów, podniesionych głosów. Jestem jak moja matka, która płakała czasem po kątach, ale nigdy się nie skarżyła, nie wymagała od ojca i w efekcie w domu żadnych awantur nigdy nie było.

Nie każe mu rezygnować z kontaktów z dziećmi. .

U mnie tak rozpadło się nasze małżeństwo po 16 latach ...

Moja była myślała że ja się domyślam i wiem co ona chce , czego pragnie i itd.
Nie rozmawialiśmy o problemach , jakby było idealnie i itd.

Moja była to wszystko w sobie trzymała i kumulowała , nie prosiła o pomoc , dosłowne nic.

Ja niestety nie mam funkcji czytania w myślach i nie "wyczuwałem" .
naprawdę wolałbym jakąś kłótnię , awanturę i jakieś żale abym wiedział co jest źle i miał szansę to zmienić , ale nie .. była cisza ..

Aż bomba wybuchał i wtedy te wszystkie żale wyszły i dowiedziałem się że jej nie pomagałem mimo że powinienem i itd.
Jak zapyałem czemu nie powiedziała że potrzebuje mojej pomocy , wsparcia bo bym jej pomógł i odciążył , to nie bo przecież powinienem to wyczuć , wiedzeć i to się "wie" i facet powinien sie "domyśleć" ?

No o był rozwód .

Tutaj odchodząc od ciężkich rozmów i itd robisz to samo.
Żaden facet nie czyta w myślach. Jak nie ma rozmów to uważa że wszystko jest ok.

Nie wiem w jakim wieku są jego dzieci , moje mają prawie 16lat i nie mam żadnych terminów i godzin "widzeń". Mogę kiedy chce i ile chce. A to ustalam już sam z córkami ..
Tyle że u mnie mało jest tego czasu bo moje córki mają swoich znajomych , sporo nauki , i swoje hobby. Ale wiedzą że jak chcą możemy sie spokać i porozmaiwać kiedy chcą.

Współczuję. Ja jestem gdzieś w połowie drogi. Żalów i rozczarowań jest już dużo i taki jakby brak wiary, że coś się może zmienić. Myślę, że gdybym na początku związku miała większą świadomość swoich tendencji i zachowań (nie wiem czemu dopiero teraz pewne rzeczy widzę i rozumiem) inaczej bym poprowadziła tą relację. Zmuszałabym się żeby mówić o tym co mi się nie podoba kiedy się jeszcze "układaliśmy". Teraz mam wrażenie że jedyne co mogłabym zrobić to postawić pewne sprawy na ostrzu noża co w oczywisty sposób wywołałoby kryzys i rozstanie.

Autorko, a wyjaśnij mi jak dokładnie ułożone są te widzenia? Czy Twój facet ma jakiś sztywno ułożony podział? Jak dzielone są święta? Przecież urodziny wypadają w różne dni tygodnia, w weekendy lub w dni powszednie; ciężko mi załapać jakim cudem ZAWSZE  w Twoje urodziny on ma spotkanie z córką?.
Kilka lat... to znaczy ile lat już jesteście razem, ile lat po jego rozwodzie go poznałaś? Wybacz to "przesłuchanie", ale staram się jakoś to wszystko poukładać w głowie wink

29

Odp: Co jest ze mną nie tak
Lady Loka napisał/a:

Nigdzie nie sugerowałam, że byłaś przyczyną rozwodu wink

A czy spróbowałaś kiedyś porozmawiać tak normalnie o swoich oczekiwaniach?

Na początku związku tak, potem coraz mniej, może przy okazji kłótni tylko. Generalnie on o większości oczekiwań wie, niekoniecznie to jednak cos zmienia. Natomiast ja nie chce już o nich przypominać.

30 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2022-11-21 16:22:34)

Odp: Co jest ze mną nie tak
Lady Loka napisał/a:

Czytam, zawsze czytam co piszę.

Po prostu z tego co pisze Autorka nie widzę ani grama chęci zmian z jegi strony. Tylko usprawiedliwienia tego, że ją olewa. Tu nie da się zmienić daty weekendu, tu córka nie chce. A czy on próbował z córką porozmawiać? Nie widać takiej chęci z jego strony. Dobrze mu jak jest, a żeby Autorka nie narzekała, to jej opowiedział, jaką wcześniej miał zołzę.
Gdzie on to dziecko zabiera na weekend? Wyprowadza się Autorka na dwa dni? Czy nawet nie mieszkają razem, żeby córki uczuć nie ranić?

Wiadomo przecież, że wszystkiego się nie dostosuje jak się ma dzieci. Ale jednak coś się da.

No chyba, że rozwód nastąpił z powodu jego romansu z kimś wcześniej, to się nie dziwię, że mu ex żona robi pod górkę.

Napisałam też, że Autorka powinna wiedzieć na co się pisze biorąc dzieciatego faceta. Ale on też powinien wiedzieć, na co się pisze wchodząc w kolejny związek. A tu jest taka bylejakośc z obu stron.

Loka, widzę że już tak zakładasz z góry że bardziej prawdopodobna jest wina faceta i że prawdopodobnie mu się należy. Tymczasem naprawdę są kobiety (i to niemało; faceci zresztą też) którzy coś takiego robią w ramach bezinteresownego sk...stwa. Ja akurat mam szczęście że moja była w żaden sposób mi nie utrudnia kontaktów z córką (częściowo pewnie jako "premia" że mimo tego draństwa jakie mi wycięła nie stawiałem większego oporu przy rozwodzie; no cóż, ciężko o to było gdy byłem totalnie rozbity psychicznie, a ona mnie zapewniła że w razie oporu wykończy mnie finansowo. Częściowo wynika to z tego że widzę jakby - jak już wszystko przeprowadziła na swoich warunkach - córka zaczęła jej nieco zawadzać), ale na przykład była żona kolegi odwalała mu niesamowite cyrki (ok, tam się skończyło przez zdradę, ale na tym wszystkim cierpiały dzieci; co ciekawe, jak dzieciaki podrosły i zaczęły same myśleć, to sytuacja się odwróciła na jego korzyść, a była  żona z czasem się ogarnęła. Dlatego też i podpytałem Autorkę jak to wygląda...

Ja np. z byłą dzielę święta, zawsze się jakoś dogadujemy; wręcz sam z siebie odpaliłem jej Wigilię, bo ma dla niej szczególne znaczenie z pewnych powodów. Nie wiem czy tu też jest podział...

Masz rację że przy dzieciatym do pewnych rzeczy trzeba się dostosować, ale dzieciaty to nie jest ułomny facet albo drugiej kategorii. I jedynym ograniczeniem jest to że już kogoś kocha najbardziej na świecie, ale akurat tu nie ma bezpośredniej rywalizacji choć kobieta może maksymalnie dojść do tego poziomu co te dzieci z pierwszego małżeństwa, nie wyżej. Bo dla nich jest OJCEM, dla niej - PARTNEREM! Natomiast zdecydowanie powinni ze sobą rozmawiać i pojawia się to o czym mówiłem wcześniej: to że mają problem w komunikacji, to nie dowód na to że są źle dobrani; to jedynie dowód na to że POTRZEBUJĄ POMOCY W TEJ KOMUNIKACJI!

31

Odp: Co jest ze mną nie tak

Nie zakładam, sugeruję się tym, co pisze Autorka.

32

Odp: Co jest ze mną nie tak

Autorko, możesz zrobić jak często robią samotne mężatki: szukać przygód smile

Drugą opcją jest jasne przedstawienie swoich oczekiwań.
Boisz się mówić?
Napisz. Daj mężowi niech przeczyta i zastanowi się nad odpowiedziami.
Unikniesz bezpośredniego konfliktu.
Nie tylko ty masz problem z komunikacją, ale musisz w jakiś sposób sobie poradzić.
Rozumiem, że jest ciężko, ale dalej tak nie pociągniesz, bo skończy się rozwodem.
Terapia dla Ciebie?

33

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:

Mieszkamy razem i nie byłam przyczyna rozwodu. Partner widuje się z dziećmi w trzecim miejscu. Nie chce go stawiać w złym świetle. Nie chodzi mi o rozstrzygniecie czyja to wina bo ona zawsze jest pośrodku. Zastanawiam się dlaczego po prostu nie potrafię walczyć o swoje w związku, negocjować. Nie jestem taka w innych dziedzinach życia tylko właśnie w życiu uczuciowym/rodzinnym mam problem. Staram się być, tak jakby nadmiernie wspaniałomyślna, nie mam z niczym problemu. Nie walczę o spełnienie swoich potrzeb, wychodząc z założenia, że jak ktoś mnie kocha to chce mi pewne rzeczy po prostu ofiarować a to jak widać niekoniecznie prawda. W efekcie nie dostaje tego, czego oczekuje, cierpię a potem użalam się nad sobą (co właśnie widzicie).

Idź do fachowca bo zaczynasz pisać jakbyś miała depresję lub jej początki.
I obawiam się że sama siebie nie ogarniesz.

Jeżeli mamy coś poradzić musisz pisać bardziej jaśniej co Ciebie męczy bo na razie podałaś dwa powody niezadowolenia z partnera które według Ciebie godzą w Ciebie i Twoje interesy - ja tak ich nie widzę.

34

Odp: Co jest ze mną nie tak
Nowe_otwarcie napisał/a:

Masz rację że przy dzieciatym do pewnych rzeczy trzeba się dostosować, ale dzieciaty to nie jest ułomny facet albo drugiej kategorii. I jedynym ograniczeniem jest to że już kogoś kocha najbardziej na świecie, ale akurat tu nie ma bezpośredniej rywalizacji choć kobieta może maksymalnie dojść do tego poziomu co te dzieci z pierwszego małżeństwa, nie wyżej. Bo dla nich jest OJCEM, dla niej - PARTNEREM! Natomiast zdecydowanie powinni ze sobą rozmawiać i pojawia się to o czym mówiłem wcześniej: to że mają problem w komunikacji, to nie dowód na to że są źle dobrani; to jedynie dowód na to że POTRZEBUJĄ POMOCY W TEJ KOMUNIKACJI!

Akurat ja dość boleśnie przekonałam się że bycie z dzieciatym facetem to nie tylko kwestia, że jest już ktoś kogo kocha najbardziej na świecie. Może być też tak jak u mnie , że ta osoba nie będzie w wielu  trudnych  lub ważnych dla Ciebie momentach fizycznie przy Tobie i że generalnie nie będzie jej co drugi weekend w domu od rana do 22. W te weekendy nie zrobisz niczego z tą osobą, nie pójdziesz  na spacer, na zakupy, nie zorganizujesz kolacji dla znajomych, nie odwiedzisz wspólnie z partnerem rodziny. Tylko wiecznie sama i z przyklejonym uśmiechem na ustach usprawiedliwiająca jego nieobecność. Oznacza to też, że co drugie święta spędzisz bez niego. Bo oczywiście on nie zabroni Ci przyjechać na własną rękę do swojej rodziny, gdzie pojedzie z dziećmi, ale wiesz że jego córka będzie się dąsać, albo odstawi jakiś numer, więc nie chcesz psuć tym ludziom atmosfery przy stole. Poza tym jestem niestety zbyt wrażliwa na jawne przejawy niechęci do mojej osoby i nie potrafię spokojnie przebywać w towarzystwie, osób które sobie mojego towarzystwa nie życzą. Także tu jest niestety albo córka, albo partnerka w tym samym domu jednocześnie, sam przyznasz ze to duże ograniczenie i każda kobieta wiążąca się z facetem z dziećmi powinna brać to pod uwagę (ja nie potrafiłam sobie wyobrazić nawet takiego scenariusza dopóki mnie nie spotkał, myślałam że wszystkie dzieci będą "wspólne").

35 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-11-21 19:56:55)

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:
Nowe_otwarcie napisał/a:

Masz rację że przy dzieciatym do pewnych rzeczy trzeba się dostosować, ale dzieciaty to nie jest ułomny facet albo drugiej kategorii. I jedynym ograniczeniem jest to że już kogoś kocha najbardziej na świecie, ale akurat tu nie ma bezpośredniej rywalizacji choć kobieta może maksymalnie dojść do tego poziomu co te dzieci z pierwszego małżeństwa, nie wyżej. Bo dla nich jest OJCEM, dla niej - PARTNEREM! Natomiast zdecydowanie powinni ze sobą rozmawiać i pojawia się to o czym mówiłem wcześniej: to że mają problem w komunikacji, to nie dowód na to że są źle dobrani; to jedynie dowód na to że POTRZEBUJĄ POMOCY W TEJ KOMUNIKACJI!

Akurat ja dość boleśnie przekonałam się że bycie z dzieciatym facetem to nie tylko kwestia, że jest już ktoś kogo kocha najbardziej na świecie. Może być też tak jak u mnie , że ta osoba nie będzie w wielu  trudnych  lub ważnych dla Ciebie momentach fizycznie przy Tobie i że generalnie nie będzie jej co drugi weekend w domu od rana do 22. W te weekendy nie zrobisz niczego z tą osobą, nie pójdziesz  na spacer, na zakupy, nie zorganizujesz kolacji dla znajomych, nie odwiedzisz wspólnie z partnerem rodziny. Tylko wiecznie sama i z przyklejonym uśmiechem na ustach usprawiedliwiająca jego nieobecność. Oznacza to też, że co drugie święta spędzisz bez niego. Bo oczywiście on nie zabroni Ci przyjechać na własną rękę do swojej rodziny, gdzie pojedzie z dziećmi, ale wiesz że jego córka będzie się dąsać, albo odstawi jakiś numer, więc nie chcesz psuć tym ludziom atmosfery przy stole. Poza tym jestem niestety zbyt wrażliwa na jawne przejawy niechęci do mojej osoby i nie potrafię spokojnie przebywać w towarzystwie, osób które sobie mojego towarzystwa nie życzą. Także tu jest niestety albo córka, albo partnerka w tym samym domu jednocześnie, sam przyznasz ze to duże ograniczenie i każda kobieta wiążąca się z facetem z dziećmi powinna brać to pod uwagę (ja nie potrafiłam sobie wyobrazić nawet takiego scenariusza dopóki mnie nie spotkał, myślałam że wszystkie dzieci będą "wspólne").

Bez przesady z tym brakiem faceta w co drugi weekend, można wtedy od partnera odpocząć, spotkać się ze swoją rodziną czy z koleżankami. W związku też trzeba mieć swoje życie.
W małżeństwach, bez związku z dziećmi też strony bywają skłócone i nie odwiedzają rodziny partnera.
Problem też w tym, żeby się nie uwieszać na facecie i nie być zaborczym.
Niestety jak się bierze faceta z dziećmi, to trzeba się liczyć, że powinien mieć dla nich czas i takiej kobiecie powinno zależeć na dobru tych dzieci.
Tak sobie to wyobrażam, bo wtedy wszyscy byliby szczęśliwy, choć wiem jakie to musi być trudne i nie każdy się nadaje do takiego związku.

Autorka ma swoje dzieci, to tym bardziej nie powinno jej to przeszkadzać, bo tu nawet czas spędzony razem nie jest wykorzystany...
Jak przeszkadza, to trzeba się zastanowić czy będzie mi lepiej bez niego czy z nim i wybrać to co przeważy i zaakceptować.

36

Odp: Co jest ze mną nie tak

A może powinnaś właśnie postawić na swoim i jechać w te święta do jego rodziny skoro on tam jest?
Idealny moment na to, aby ojciec i dziadkowie lekko przytemperowali dziewczynkę robiącą jazdy.

37

Odp: Co jest ze mną nie tak
Lady Loka napisał/a:

A może powinnaś właśnie postawić na swoim i jechać w te święta do jego rodziny skoro on tam jest?
Idealny moment na to, aby ojciec i dziadkowie lekko przytemperowali dziewczynkę robiącą jazdy.

Niestety bardzo obawiam się konfrontacji z nią, to już nie jest mała dziewczynka ale nastolatka. Znając życie gdybym coś takiego zaplanowała przeżywałabym to już od teraz do świąt i męczyłoby mnie to bardzo. Układałabym miliony scenariuszów w głowie. Niestety nie jestem z tych którzy mają gdzieś czy są lubiani i akceptowani. Zwłaszcza w taki ważnym okresie jak święta.

38

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

A może powinnaś właśnie postawić na swoim i jechać w te święta do jego rodziny skoro on tam jest?
Idealny moment na to, aby ojciec i dziadkowie lekko przytemperowali dziewczynkę robiącą jazdy.

Niestety bardzo obawiam się konfrontacji z nią, to już nie jest mała dziewczynka ale nastolatka. Znając życie gdybym coś takiego zaplanowała przeżywałabym to już od teraz do świąt i męczyłoby mnie to bardzo. Układałabym miliony scenariuszów w głowie. Niestety nie jestem z tych którzy mają gdzieś czy są lubiani i akceptowani. Zwłaszcza w taki ważnym okresie jak święta.

No i co z tego? To dalej dziewczyna młodsza od Ciebie, która nie ma szans Ciebie poznać i widzi tylko to, co matka jej nagada.
Kobieto, rusz się i zacznij walczyć o swoje bo jak sama nie zawalczysz, to kto ma walczyć za Ciebie?

39

Odp: Co jest ze mną nie tak
Lady Loka napisał/a:
Meg_R napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

A może powinnaś właśnie postawić na swoim i jechać w te święta do jego rodziny skoro on tam jest?
Idealny moment na to, aby ojciec i dziadkowie lekko przytemperowali dziewczynkę robiącą jazdy.

Niestety bardzo obawiam się konfrontacji z nią, to już nie jest mała dziewczynka ale nastolatka. Znając życie gdybym coś takiego zaplanowała przeżywałabym to już od teraz do świąt i męczyłoby mnie to bardzo. Układałabym miliony scenariuszów w głowie. Niestety nie jestem z tych którzy mają gdzieś czy są lubiani i akceptowani. Zwłaszcza w taki ważnym okresie jak święta.

No i co z tego? To dalej dziewczyna młodsza od Ciebie, która nie ma szans Ciebie poznać i widzi tylko to, co matka jej nagada.
Kobieto, rusz się i zacznij walczyć o swoje bo jak sama nie zawalczysz, to kto ma walczyć za Ciebie?

Nie jestem typem fighterki, jak gdzieś mnie nie chcą to się nie narzucam po prostu. Nie każdy potrafi o siebie walczyć.

40

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Meg_R napisał/a:

Niestety bardzo obawiam się konfrontacji z nią, to już nie jest mała dziewczynka ale nastolatka. Znając życie gdybym coś takiego zaplanowała przeżywałabym to już od teraz do świąt i męczyłoby mnie to bardzo. Układałabym miliony scenariuszów w głowie. Niestety nie jestem z tych którzy mają gdzieś czy są lubiani i akceptowani. Zwłaszcza w taki ważnym okresie jak święta.

No i co z tego? To dalej dziewczyna młodsza od Ciebie, która nie ma szans Ciebie poznać i widzi tylko to, co matka jej nagada.
Kobieto, rusz się i zacznij walczyć o swoje bo jak sama nie zawalczysz, to kto ma walczyć za Ciebie?

Nie jestem typem fighterki, jak gdzieś mnie nie chcą to się nie narzucam po prostu. Nie każdy potrafi o siebie walczyć.

Ale to nawet nie jest jakaś wielka walka. Tylko musisz siebie postawić na 1 miejscu. Kiedy jak nie teraz?
Potem będziesz grzecznie siedzieć w domu jak on będzie jeździł na wesela dzieci, chrzciny wnuków, pogrzeby w rodzinie, urodziny wnuków, święta z wnukami?

Jak wolisz to stój z boku, schowaj się w cieniu, ale to nie narzekaj, że on też Cię w tym cieniu zostawia. Bo masz masę okazji, zeby realnie wpłynąć na sytuację, a nawet nie próbujesz.

Jesteś jego nową partnerką i czy córce się to podoba czy nie, to masz prawo być z nimi na święta. Ty nawet nie wiesz jak ta dziewczyna się zachowa. Za pierwszym razem możecie nie rozmawiać, za drugim też, za trzecim podasz jej kompot, a potem może się okaże, że się dogadacie.

41

Odp: Co jest ze mną nie tak

Odnoszę wrażenie, że tupiesz nóżką jak mała dziewczynka, bo nie masz tego, co byś chciała. wiedzialas, że ma dziecko/dzieci.
Napisz, jak sobie wyobrażasz kontakty Twojego męża z jego córka czy dziećmi, bo czasem piszesz tak, czasem tak. Przecież skoro dzieci kocha to chce się z nimi spotykać. Jak i kiedy ma to robic? Może wymyśl inne rozwiązanie,które by Ciebie bardziej satysfakcjonowało, ale zeby równocześnie kontakt ojca z jego dziećmi na tym nie ucierpiał. I to z nim omow.
Mój mąż pracuje w delegacji, bywa w domu w środy wieczorem i na weekend, gdzie pół soboty zawsze tez jest w pracy. Jakoś mi to nie przeszkadza, a mamy małe dzieci, bo ten czas, który nam zostaje można super aktywnie i rodzinnie wykorzystać.
A co powiesz żonom policjantów, lekarzy, strażaków, etc, którzy pracują po 12 / 24 godz, pracują na nocki, dni po nocce odsypiają i znowu idą na nocki. Trzeba umieć się dostosować do sytuacji, w której się znajdujesz, bo uważam, że nie masz źle. Moja szwagierka ma męża policjanta. Rok temu wigilię spędzała ze swoim bratem, bo jej maz był na służbie, 2 lata temu był na służbie w sylwestra, więc przyszła posiedzieć do nas. Taka praca, co ma zrobić?
Albo wymyśl konstruktywne rozwiązania, albo wykorzystuj aktywnie ten czas, który wspólnie macie, bo masz męża w tygodniu i co drugi weekend, to naprawdę jest dobra sytuacja. 
Moje urodziny czy męża, czy naszych dzieci też wypadają w różne dni tygodnia, też nie zawsze mąż jest wtedy w domu, nigdy żadna tragedia się nie zadziała z tego powodu...
I piszesz, że męża nie ma wtedy, gdy Ty potrzebujesz wsparcia w ważnych chwilach, tak sobie myślę, ile to człowiek ma naprawdę ważnych chwil w życiu, kiedy potrzebuje partnera przy boku..?. Może jestem jakaś dziwna, ale wydaje mi się, że tych momentow jest niewiele - narodziny wspólnego dziecka, czy śmierć bliskiej osoby, bądź ciężka choroba... sprawy dnia codziennego są tak bardzo ważne, że uważasz ,że potrzebujesz przy nich wsparcia? To może faktycznie tutaj jest sedno problemu? Może jakieś sytuacje z życia wzięte Cię przerastają i wydaje Ci się, że jesteś wtedy z nimi sama, samotna? Ale czy tak faktycznie jest , czy kieruje Tobą zazdrość o dzieci męża to już byś musiała szczerze przed samą sobą odpowiedziec.

42

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:

Akurat ja dość boleśnie przekonałam się że bycie z dzieciatym facetem to nie tylko kwestia, że jest już ktoś kogo kocha najbardziej na świecie.

On to samo może powiedzieć o Tobie - no chyba że jego bardziej kochasz niż własne dzieci.

Meg_R napisał/a:

Może być też tak jak u mnie , że ta osoba nie będzie w wielu  trudnych  lub ważnych dla Ciebie momentach fizycznie przy Tobie i że generalnie nie będzie jej co drugi weekend w domu od rana do 22.

Postaw się na jego miejscu i wyobraź że jesteś dochodzącym rodzicem.

Meg_R napisał/a:

W te weekendy nie zrobisz niczego z tą osobą, nie pójdziesz  na spacer, na zakupy, nie zorganizujesz kolacji dla znajomych, nie odwiedzisz wspólnie z partnerem rodziny.

Ale co drugi weekend jest z Tobą - możecie iść na spacer, zrobić zakupy itd. Prawda?

Meg_R napisał/a:

Tylko wiecznie sama i z przyklejonym uśmiechem na ustach usprawiedliwiająca jego nieobecność.

Jaki wiecznie jak co drugi weekend? Dopisujesz i to bardzo.

Meg_R napisał/a:

Oznacza to też, że co drugie święta spędzisz bez niego. Bo oczywiście on nie zabroni Ci przyjechać na własną rękę do swojej rodziny, gdzie pojedzie z dziećmi, ale wiesz że jego córka będzie się dąsać, albo odstawi jakiś numer, więc nie chcesz psuć tym ludziom atmosfery przy stole.

A co Ciebie to obchodzi - to jego problem.

Czyli masz problem że on widuje się z córką.

43

Odp: Co jest ze mną nie tak
Lady Loka napisał/a:
Meg_R napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

No i co z tego? To dalej dziewczyna młodsza od Ciebie, która nie ma szans Ciebie poznać i widzi tylko to, co matka jej nagada.
Kobieto, rusz się i zacznij walczyć o swoje bo jak sama nie zawalczysz, to kto ma walczyć za Ciebie?

Nie jestem typem fighterki, jak gdzieś mnie nie chcą to się nie narzucam po prostu. Nie każdy potrafi o siebie walczyć.

Ale to nawet nie jest jakaś wielka walka. Tylko musisz siebie postawić na 1 miejscu. Kiedy jak nie teraz?
Potem będziesz grzecznie siedzieć w domu jak on będzie jeździł na wesela dzieci, chrzciny wnuków, pogrzeby w rodzinie, urodziny wnuków, święta z wnukami?

Jak wolisz to stój z boku, schowaj się w cieniu, ale to nie narzekaj, że on też Cię w tym cieniu zostawia. Bo masz masę okazji, zeby realnie wpłynąć na sytuację, a nawet nie próbujesz.

Jesteś jego nową partnerką i czy córce się to podoba czy nie, to masz prawo być z nimi na święta. Ty nawet nie wiesz jak ta dziewczyna się zachowa. Za pierwszym razem możecie nie rozmawiać, za drugim też, za trzecim podasz jej kompot, a potem może się okaże, że się dogadacie.

No to akurat pewne ze on sam bedzie jezdzil na wesela dzieci czy chrzciny wnukow, bo tam bedzie jego byla, ktora nie dopusci do tego zebym sie tam pojawila (a ona zawsze potrafi postawic na swoim). Takie imprezy to juz dawno w myslach odpuscilam.
Z ta masa okazji to tez przesada, na przestrzeni 6 lat partner 1 raz mi zaproponowal uczestnictwo w swietach z jego dziecmi, to bylo pierwszy raz w tym roku. Wczesniej nawet nie dawal mi wyboru. A jak wczesniej sugerowalam ze moze ze swoimi dziecmi przyjade to mowil ze jest za wczesnie bo jego corka jeszcze potrzebuje wiecej czasu. I ze w pierwszym etapie powinnam przyjechac sama bo moje dzieci to juz dla niej za duzo.

44

Odp: Co jest ze mną nie tak

No to korzystaj jak zaproponował.

45

Odp: Co jest ze mną nie tak
Ewe131 napisał/a:

Odnoszę wrażenie, że tupiesz nóżką jak mała dziewczynka, bo nie masz tego, co byś chciała. wiedzialas, że ma dziecko/dzieci.
Napisz, jak sobie wyobrażasz kontakty Twojego męża z jego córka czy dziećmi, bo czasem piszesz tak, czasem tak. Przecież skoro dzieci kocha to chce się z nimi spotykać. Jak i kiedy ma to robic? Może wymyśl inne rozwiązanie,które by Ciebie bardziej satysfakcjonowało, ale zeby równocześnie kontakt ojca z jego dziećmi na tym nie ucierpiał. I to z nim omow.
Mój mąż pracuje w delegacji, bywa w domu w środy wieczorem i na weekend, gdzie pół soboty zawsze tez jest w pracy. Jakoś mi to nie przeszkadza, a mamy małe dzieci, bo ten czas, który nam zostaje można super aktywnie i rodzinnie wykorzystać.
A co powiesz żonom policjantów, lekarzy, strażaków, etc, którzy pracują po 12 / 24 godz, pracują na nocki, dni po nocce odsypiają i znowu idą na nocki. Trzeba umieć się dostosować do sytuacji, w której się znajdujesz, bo uważam, że nie masz źle. Moja szwagierka ma męża policjanta. Rok temu wigilię spędzała ze swoim bratem, bo jej maz był na służbie, 2 lata temu był na służbie w sylwestra, więc przyszła posiedzieć do nas. Taka praca, co ma zrobić?
Albo wymyśl konstruktywne rozwiązania, albo wykorzystuj aktywnie ten czas, który wspólnie macie, bo masz męża w tygodniu i co drugi weekend, to naprawdę jest dobra sytuacja. 
Moje urodziny czy męża, czy naszych dzieci też wypadają w różne dni tygodnia, też nie zawsze mąż jest wtedy w domu, nigdy żadna tragedia się nie zadziała z tego powodu...
I piszesz, że męża nie ma wtedy, gdy Ty potrzebujesz wsparcia w ważnych chwilach, tak sobie myślę, ile to człowiek ma naprawdę ważnych chwil w życiu, kiedy potrzebuje partnera przy boku..?. Może jestem jakaś dziwna, ale wydaje mi się, że tych momentow jest niewiele - narodziny wspólnego dziecka, czy śmierć bliskiej osoby, bądź ciężka choroba... sprawy dnia codziennego są tak bardzo ważne, że uważasz ,że potrzebujesz przy nich wsparcia? To może faktycznie tutaj jest sedno problemu? Może jakieś sytuacje z życia wzięte Cię przerastają i wydaje Ci się, że jesteś wtedy z nimi sama, samotna? Ale czy tak faktycznie jest , czy kieruje Tobą zazdrość o dzieci męża to już byś musiała szczerze przed samą sobą odpowiedziec.

Pisałam o córce bo tylko córka mnie nie akceptuje, z jego synem nie ma takich problemów.
Co do braku obecności co drugi weekend to tak jak pisałam, pogodziłam się już z tym ze go wiecznie nie ma, nie wypominam mu tego. Natomiast nikt mi nie powie ze to jest fajne i ze bez różnicy czy facet jest czy go nie ma.
To co mnie boli natomiast jest to, ze nie mam kompletnie wpływu na to, czy mój facet będzie ze mną te kilka razy w roku, gdy go potrzebuje. Być może gdybym była tak zwana "zołzą"  to bym sobie to wywalczyła, choćby stawiając sprawy na ostrzu noża. A ze nie jestem to pozostaje mi się złościć na samą siebie.

46

Odp: Co jest ze mną nie tak
maku2 napisał/a:
Meg_R napisał/a:

Akurat ja dość boleśnie przekonałam się że bycie z dzieciatym facetem to nie tylko kwestia, że jest już ktoś kogo kocha najbardziej na świecie.

On to samo może powiedzieć o Tobie - no chyba że jego bardziej kochasz niż własne dzieci.

Meg_R napisał/a:

Może być też tak jak u mnie , że ta osoba nie będzie w wielu  trudnych  lub ważnych dla Ciebie momentach fizycznie przy Tobie i że generalnie nie będzie jej co drugi weekend w domu od rana do 22.

Postaw się na jego miejscu i wyobraź że jesteś dochodzącym rodzicem.

Meg_R napisał/a:

W te weekendy nie zrobisz niczego z tą osobą, nie pójdziesz  na spacer, na zakupy, nie zorganizujesz kolacji dla znajomych, nie odwiedzisz wspólnie z partnerem rodziny.

Ale co drugi weekend jest z Tobą - możecie iść na spacer, zrobić zakupy itd. Prawda?

Meg_R napisał/a:

Tylko wiecznie sama i z przyklejonym uśmiechem na ustach usprawiedliwiająca jego nieobecność.

Jaki wiecznie jak co drugi weekend? Dopisujesz i to bardzo.

Meg_R napisał/a:

Oznacza to też, że co drugie święta spędzisz bez niego. Bo oczywiście on nie zabroni Ci przyjechać na własną rękę do swojej rodziny, gdzie pojedzie z dziećmi, ale wiesz że jego córka będzie się dąsać, albo odstawi jakiś numer, więc nie chcesz psuć tym ludziom atmosfery przy stole.

A co Ciebie to obchodzi - to jego problem.
Czyli masz problem że on widuje się z córką.

Kurczę jak ja Was wszystkich podziwiam, że po Was to wszystko spływa czy siedzicie przy wigilijnym stole z kimś kto Was darzy ogromną niechęcią. Nosz kurcze, może za miękka jestem, ale ja po prostu nie potrafię.

47

Odp: Co jest ze mną nie tak

Czy tego chcesz, czy nie, wzięłaś sobie partnera z tzw. dobrodziejstwem inwentarza. Niby to wiesz, niby to rozumiesz, ale oczekujesz, że jego przeszłość będzie jedynie przeszłością, że kontaktować się będzie z córką wtedy, gdy Tobie będzie to odpowiadało. Zamiast powiedzieć sobie, że kalendarz nie będzie Tobą rządził, czepiasz się go, by sobie i partnerowi urządzać przedpiekle. Bo - oczywiście - imprezy urodzinowej nie można zorganizować w innym  czasie, bo święta to ten jeden konkretny dzień i żaden inny, bo każdy weekend musicie spędzać razem, bo musisz tłumaczyć jego nieobecność na spotkaniach rodzinnych czy ze znajomymi.

Jeśli ważnym dla Ciebie jest spędzenie Wigilii z partnerem, bez jego byłej rodziny, to... zrób ją u was w domu wcześniej, kolo południa, tak, by on mógł później pojechać do córki (tak, wiele osób tak właśnie robi), albo - co też jest w wielu rodzinach praktykowane - zrób ją innego dnia.



Twierdzisz, że nie potrafisz dostosować się tak, jak inni. A chcesz potrafić? <pytanie retoryczne>

48

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:
maku2 napisał/a:
Meg_R napisał/a:

Akurat ja dość boleśnie przekonałam się że bycie z dzieciatym facetem to nie tylko kwestia, że jest już ktoś kogo kocha najbardziej na świecie.

On to samo może powiedzieć o Tobie - no chyba że jego bardziej kochasz niż własne dzieci.

Meg_R napisał/a:

Może być też tak jak u mnie , że ta osoba nie będzie w wielu  trudnych  lub ważnych dla Ciebie momentach fizycznie przy Tobie i że generalnie nie będzie jej co drugi weekend w domu od rana do 22.

Postaw się na jego miejscu i wyobraź że jesteś dochodzącym rodzicem.

Meg_R napisał/a:

W te weekendy nie zrobisz niczego z tą osobą, nie pójdziesz  na spacer, na zakupy, nie zorganizujesz kolacji dla znajomych, nie odwiedzisz wspólnie z partnerem rodziny.

Ale co drugi weekend jest z Tobą - możecie iść na spacer, zrobić zakupy itd. Prawda?

Meg_R napisał/a:

Tylko wiecznie sama i z przyklejonym uśmiechem na ustach usprawiedliwiająca jego nieobecność.

Jaki wiecznie jak co drugi weekend? Dopisujesz i to bardzo.

Meg_R napisał/a:

Oznacza to też, że co drugie święta spędzisz bez niego. Bo oczywiście on nie zabroni Ci przyjechać na własną rękę do swojej rodziny, gdzie pojedzie z dziećmi, ale wiesz że jego córka będzie się dąsać, albo odstawi jakiś numer, więc nie chcesz psuć tym ludziom atmosfery przy stole.

A co Ciebie to obchodzi - to jego problem.
Czyli masz problem że on widuje się z córką.

Kurczę jak ja Was wszystkich podziwiam, że po Was to wszystko spływa czy siedzicie przy wigilijnym stole z kimś kto Was darzy ogromną niechęcią. Nosz kurcze, może za miękka jestem, ale ja po prostu nie potrafię.

Czy Ty w ogóle podjęłaś trud zbliżenia się do tej córki? Jesteś w trakcie nawiązywania jakiejś relacji?zabiegasz czasem,żeby wyjść latem wspólnie na lody, upieczesz czasem np. ciasto tym dzieciom,cokolwiek,co by oznaczało, że ciepło o nich myslisz? Ona sama w sobie nie musi Cię z automatu polubić,nie zna Cię, ma zapewne wypaczony obraz Ciebie, ale uważam, że jakby Wam zależało - twojemu mężowi i Tobie - by to zmieniać, to coś byście robili w tym kierunku. Nie musi Cię kochać, ale już nawet chłodna akceptacja byłaby pozytywna. Tylko nic samo z siebie się nie zrobi.  Nie spędzasz świat ze swoim mężem, bo nie lubi Cię jego córka.... i nic z tym nie robisz... zamiast spróbować zmieniać ten stan rzeczy (razem z mężem, bo to on córkę zna) to siedzisz i dumasz, jak to Ty masz źle....

49

Odp: Co jest ze mną nie tak
Meg_R napisał/a:
Ewe131 napisał/a:

Odnoszę wrażenie, że tupiesz nóżką jak mała dziewczynka, bo nie masz tego, co byś chciała. wiedzialas, że ma dziecko/dzieci.
Napisz, jak sobie wyobrażasz kontakty Twojego męża z jego córka czy dziećmi, bo czasem piszesz tak, czasem tak. Przecież skoro dzieci kocha to chce się z nimi spotykać. Jak i kiedy ma to robic? Może wymyśl inne rozwiązanie,które by Ciebie bardziej satysfakcjonowało, ale zeby równocześnie kontakt ojca z jego dziećmi na tym nie ucierpiał. I to z nim omow.
Mój mąż pracuje w delegacji, bywa w domu w środy wieczorem i na weekend, gdzie pół soboty zawsze tez jest w pracy. Jakoś mi to nie przeszkadza, a mamy małe dzieci, bo ten czas, który nam zostaje można super aktywnie i rodzinnie wykorzystać.
A co powiesz żonom policjantów, lekarzy, strażaków, etc, którzy pracują po 12 / 24 godz, pracują na nocki, dni po nocce odsypiają i znowu idą na nocki. Trzeba umieć się dostosować do sytuacji, w której się znajdujesz, bo uważam, że nie masz źle. Moja szwagierka ma męża policjanta. Rok temu wigilię spędzała ze swoim bratem, bo jej maz był na służbie, 2 lata temu był na służbie w sylwestra, więc przyszła posiedzieć do nas. Taka praca, co ma zrobić?
Albo wymyśl konstruktywne rozwiązania, albo wykorzystuj aktywnie ten czas, który wspólnie macie, bo masz męża w tygodniu i co drugi weekend, to naprawdę jest dobra sytuacja. 
Moje urodziny czy męża, czy naszych dzieci też wypadają w różne dni tygodnia, też nie zawsze mąż jest wtedy w domu, nigdy żadna tragedia się nie zadziała z tego powodu...
I piszesz, że męża nie ma wtedy, gdy Ty potrzebujesz wsparcia w ważnych chwilach, tak sobie myślę, ile to człowiek ma naprawdę ważnych chwil w życiu, kiedy potrzebuje partnera przy boku..?. Może jestem jakaś dziwna, ale wydaje mi się, że tych momentow jest niewiele - narodziny wspólnego dziecka, czy śmierć bliskiej osoby, bądź ciężka choroba... sprawy dnia codziennego są tak bardzo ważne, że uważasz ,że potrzebujesz przy nich wsparcia? To może faktycznie tutaj jest sedno problemu? Może jakieś sytuacje z życia wzięte Cię przerastają i wydaje Ci się, że jesteś wtedy z nimi sama, samotna? Ale czy tak faktycznie jest , czy kieruje Tobą zazdrość o dzieci męża to już byś musiała szczerze przed samą sobą odpowiedziec.

Pisałam o córce bo tylko córka mnie nie akceptuje, z jego synem nie ma takich problemów.
Co do braku obecności co drugi weekend to tak jak pisałam, pogodziłam się już z tym ze go wiecznie nie ma, nie wypominam mu tego. Natomiast nikt mi nie powie ze to jest fajne i ze bez różnicy czy facet jest czy go nie ma.
To co mnie boli natomiast jest to, ze nie mam kompletnie wpływu na to, czy mój facet będzie ze mną te kilka razy w roku, gdy go potrzebuje. Być może gdybym była tak zwana "zołzą"  to bym sobie to wywalczyła, choćby stawiając sprawy na ostrzu noża. A ze nie jestem to pozostaje mi się złościć na samą siebie.

Tu nie ma pola do walki, tylko do porozumienia... Problem w tym, że Ty partnera też nie chcesz zrozumieć.

50

Odp: Co jest ze mną nie tak
Ewe131 napisał/a:
Meg_R napisał/a:
maku2 napisał/a:

On to samo może powiedzieć o Tobie - no chyba że jego bardziej kochasz niż własne dzieci.

Postaw się na jego miejscu i wyobraź że jesteś dochodzącym rodzicem.

Ale co drugi weekend jest z Tobą - możecie iść na spacer, zrobić zakupy itd. Prawda?

Jaki wiecznie jak co drugi weekend? Dopisujesz i to bardzo.

A co Ciebie to obchodzi - to jego problem.
Czyli masz problem że on widuje się z córką.

Kurczę jak ja Was wszystkich podziwiam, że po Was to wszystko spływa czy siedzicie przy wigilijnym stole z kimś kto Was darzy ogromną niechęcią. Nosz kurcze, może za miękka jestem, ale ja po prostu nie potrafię.

Czy Ty w ogóle podjęłaś trud zbliżenia się do tej córki? Jesteś w trakcie nawiązywania jakiejś relacji?zabiegasz czasem,żeby wyjść latem wspólnie na lody, upieczesz czasem np. ciasto tym dzieciom,cokolwiek,co by oznaczało, że ciepło o nich myslisz? Ona sama w sobie nie musi Cię z automatu polubić,nie zna Cię, ma zapewne wypaczony obraz Ciebie, ale uważam, że jakby Wam zależało - twojemu mężowi i Tobie - by to zmieniać, to coś byście robili w tym kierunku. Nie musi Cię kochać, ale już nawet chłodna akceptacja byłaby pozytywna. Tylko nic samo z siebie się nie zrobi.  Nie spędzasz świat ze swoim mężem, bo nie lubi Cię jego córka.... i nic z tym nie robisz... zamiast spróbować zmieniać ten stan rzeczy (razem z mężem, bo to on córkę zna) to siedzisz i dumasz, jak to Ty masz źle....

Corki nie widzialam od 2 lat. Wczesniej bylam dla niej b.mila, bardzo zalezalo mi zeby mnie polubila. Rowniez partner mnie pociesza, ze nie zrobilam nic zlego i ze to efekt uboczny jego konfliktu z byla. Zreszta, to sa wszystkie poboczne elementy tej historii. Problemem nie jest to co jest miedzy mna a jego corka. Problemem jest to nie ze nie potrafie walczyc o siebie i swoje potrzeby w zwiazku.

51 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-11-21 21:42:21)

Odp: Co jest ze mną nie tak

Jasne, że nie o Twą pasierbicę tu chodzi, tylko o to, by Twój partner robił to, co chcesz, i by robił to, kiedy chcesz. By nie był ojcem raz na dwa tygodnie, i kilka razy w roku, od święta. On ma być tylko Twój. [Rzecz niemożliwa do spełnienia, chyba że wybierzesz do związku osobą sobie podporządkowaną, od Ciebie zależną i samotną.]


Chcesz walczyć? Zacznij walczyć z samą sobą, o siebie. W walce tej patrz na rzeczywistość i nie zakłamuj jej, by robić z siebie ofiarę.
Chcesz walczyć o swe potrzeby? Sprawdź, dlaczego potrzebujesz tego, co nazywasz swą potrzebą i dlaczego grasz w "Wszystko albo nic"?

52

Odp: Co jest ze mną nie tak

Dzieki wszystkim za odpowiedzi. Troche daliscie mi do myslenia i musze sie teraz w spokoju zastanowic co dalej.

53

Odp: Co jest ze mną nie tak

Dzieki wszystkim za odpowiedzi. Troche daliscie mi do myslenia i musze sie teraz w spokoju zastanowic co dalej.

54

Odp: Co jest ze mną nie tak

smile

Trzymam kciuki i życzę Ci dużej dawki łagodności (i dla innych, i dla siebie) oraz tego, byś zrezygnowała z bycia swym wrogiem.

55

Odp: Co jest ze mną nie tak
Wielokropek napisał/a:

Czy tego chcesz, czy nie, wzięłaś sobie partnera z tzw. dobrodziejstwem inwentarza. Niby to wiesz, niby to rozumiesz, ale oczekujesz, że jego przeszłość będzie jedynie przeszłością, że kontaktować się będzie z córką wtedy, gdy Tobie będzie to odpowiadało. Zamiast powiedzieć sobie, że kalendarz nie będzie Tobą rządził, czepiasz się go, by sobie i partnerowi urządzać przedpiekle. Bo - oczywiście - imprezy urodzinowej nie można zorganizować w innym  czasie, bo święta to ten jeden konkretny dzień i żaden inny, bo każdy weekend musicie spędzać razem, bo musisz tłumaczyć jego nieobecność na spotkaniach rodzinnych czy ze znajomymi.

Jeśli ważnym dla Ciebie jest spędzenie Wigilii z partnerem, bez jego byłej rodziny, to... zrób ją u was w domu wcześniej, kolo południa, tak, by on mógł później pojechać do córki (tak, wiele osób tak właśnie robi), albo - co też jest w wielu rodzinach praktykowane - zrób ją innego dnia.



Twierdzisz, że nie potrafisz dostosować się tak, jak inni. A chcesz potrafić? <pytanie retoryczne>

Bardzo mądrze napisane.

Autorka na razie miota się, zamiast próbować jakoś to wszystko konstruktywnie ułożyć. Tylko że ona pewnych rzeczy nie rozumie, a do tego np. Loka ciągle ją szczuje na tego faceta (co to w tym momencie znaczy że "ma być na pierwszym miejscu"? W obecnym układzie można co najwyżej mówić o "pierwszym miejscu ex aequo", jeśli kobieta w tym specyficznym układzie nie potrafi tego pojąć i do tego uparcie dąży, to znaczy że ma problem przede wszystkim ze sobą, ze swoim egocentryzmem. Natomiast jak najbardziej można i trzeba przesunąć ciężar równowagi w stronę Autorki i tu facet powinien przynajmniej spróbować nieco "pomajstrować" przy terminach spotkań w urodziny autorki i w święta. Z drugiej jednak strony tak samo na wyłączność te urodziny powinna mieć córka. I tu dochodzimy do sedna sprawy, do którego zmierzałem od początku: jeśli mamy dwie całkowicie "odrębne" kobiety (bo córkę już tak należy traktować), to pewien element czasu może być wspólny, ale ZDECYDOWANIE każdej z nich należy się czas TYLKO DLA SIEBIE z w/w facetem: tak jak Autorka ma prawo do bycia sam na sam ze swoim facetem (by porozmawiać spokojnie o swoich prywatnych smutkach, by mieć miłe, intymne chwile) tak samo córka ma prawo mieć ojca na jakiś czas też tylko dla siebie (ewentualnie nawet przy współobecności jej matki w danym lokalu jeśli nadzwyczajnie doskwiera jej tęsknota za czasami gdy rodzice byli razem). I jeśli jednej się to zabiera lub usiłuje zabierać, to naturalne jest że będzie podejmowała wrogie kroki względem tej drugiej. Tym bardziej że (jeszcze raz powtórzę) one nie rywalizują sensu stricto o tego faceta, bo dla jednej jest ojcem, a dla drugiej facetem.

Ale tak jak pisałem: facet powinien podjąć przynajmniej próbę by móc dać autorce np. te urodziny. Ale i nie za wszelką cenę, bo jeśli była chce mu za wszelką cenę dowalić lub (co gorsza) wciąż go kocha i liczy że jak za jej sprawą "n"- związków mu się rozpadnie, to w końcu do niej wróci, to przy każdej próbie ruszenia status quo tak mu upieprzy kontakty z córką że facetowi to bokiem wyjdzie. (ja na przykład mam tak nieregularną pracę że dla mnie zupełnie nie wchodzi w rachubę zaplanowanie sztywno terminarza na cały rok że powiedzmy co drugi weekend i w co drugim tygodniu ze dwa dni robocze, bo w dni robocze to głównie jestem w domu jak mi służbowy wyjazd nie wypali; dlatego właśnie cenię sobie to że była mi kompletnie nie robi tu problemów, poza tym nadzwyczaj dobrze się dogadujemy w tej kwestii jak któreś gdzieś musi wyskoczyć w weekend i bierze córę ze sobą).


Oczywiście zdaję sobie sprawę że tym postem dodałem "argumentów" userkom głoszącym tezę że facet po rozwodzie i dzieciaty jest facetem drugiej kategorii. Ale właśnie my (faceci po rozwodzie i dzieciaci) też nie potrzebujemy kobiet o sposobie myślenia drugiej (czy gorszej) kategorii tylko takich, którą CHCĄ znaleźć konstruktywne rozwiązanie przy maksymalnym zgraniu, a nie doprowadzając do konfrontacji żeby tylko za wszelką cenę pokazać że one są na pierwszym miesjcu.

56

Odp: Co jest ze mną nie tak

Sam mam prawie dwie 16-latki. Nie wiem jakie ustalenia były pomiędzy jego byłą zoną a nim ale osoboście uważam że ustawienie sztywnych godzin widywania i terminów to głupota. Taka nastolatka może być wkurzona bo w tym wieku nastolatki maja swoich kolegów/koleżanki , swoje hobby i wolą spedzac czas wolny z koleżankami/kolegami niż z ... rodzicami.
A takie ustalone z góry dni i godziny wizyt moga być traktowane jak za karę ..

Co do związku z tym facetem. Jak facet nie ma dla niej czasu a ona chce mieć kogoś kto spędzi z nią sporo czasu to może czas dać sobie spokój , bo lepiej nie będzie. A jak nie ma prawie , sexu , namiętności to zupelnie nie rozumię tego związku.

Co do pracy , to uważam że normalny czas pracy to 8godzin i sądzę że pracując te 8 godzin też można zarabiać tyle aby przeżyć , a poza pracą człowek powinien mieć czas dla rodziny i innych spraw , bo pracoholizm tak jak alkoholizm to zwykły nałóg wink

Ja osobiście nie chcialbym być z kobietą która nie ma dla mnie czasu.

Co do świąt.
U mnie to "świeża sprawa" , ale zapewe moje córki pojadą ze mną do moich rodziców na święta. Jakbym miał partnerkę to pojechała by z nami.

U mnie przez kilka miesiecy miałem partnerkę to moje córki ją widziały i bez problemu się dogadały od razu. Tyle że jak za szybko przedstawiłem partnerkę i teraz poczekam na ten moment smile

57

Odp: Co jest ze mną nie tak
Kaszpir007 napisał/a:

Sam mam prawie dwie 16-latki. Nie wiem jakie ustalenia były pomiędzy jego byłą zoną a nim ale osoboście uważam że ustawienie sztywnych godzin widywania i terminów to głupota. Taka nastolatka może być wkurzona bo w tym wieku nastolatki maja swoich kolegów/koleżanki , swoje hobby i wolą spedzac czas wolny z koleżankami/kolegami niż z ... rodzicami.
A takie ustalone z góry dni i godziny wizyt moga być traktowane jak za karę ..

... chyba że nastolatka też ma słabe życie towarzyskie; w wypadku mojej córy dodatkowo druzgocącą rolę w jej relacjach towarzyskich odegrał covid (pandemia weszła gdy była w I klasie ogólniaka i na dobrą sprawę dopiero II semestr III klasy był w miarę normalny, ale wtedy to juz było pozamiatane: nieudany wcześniejszy wybór koleżanek w grupie spowodował rozpad grupy na pojedyncze osobniki, a inne grupki już były mocno scalone. Innymi słowy: towarzysko okres ogólniaka może już spisać na straty; jedyni lgnący do niej to łepki chcące z nią chodzić, zresztą już któremuś kolejnemu dała kosza.



Kaszpir007 napisał/a:

Co do pracy , to uważam że normalny czas pracy to 8godzin i sądzę że pracując te 8 godzin też można zarabiać tyle aby przeżyć , a poza pracą człowek powinien mieć czas dla rodziny i innych spraw , bo pracoholizm tak jak alkoholizm to zwykły nałóg wink

Nie zawsze Kaszpir, nie zawsze. Ja mam taki specyficzny zawód że niestety bardziej muszę szukać chleba w głębi kraju (choć oczywiście jest służbowe auto i na weekendy - a nieraz i w tygodniu - jestem w domu). Ale wiadomo że niesie to za sobą taki skutek że czasu do podziału między córkę i partnerkę za wiele nie mam.



Kaszpir007 napisał/a:

Co do świąt.
U mnie to "świeża sprawa" , ale zapewe moje córki pojadą ze mną do moich rodziców na święta. Jakbym miał partnerkę to pojechała by z nami.

U mnie przez kilka miesiecy miałem partnerkę to moje córki ją widziały i bez problemu się dogadały od razu. Tyle że jak za szybko przedstawiłem partnerkę i teraz poczekam na ten moment smile

My razem jesteśmy już 9 miesięcy, ale też jeszcze ani nie powiedziałem córce ani dokładnie nie zaplanowałem świąt. Na pewno święta zamierzam spędzić z jedną i drugą, ale też nie wiem czy nie podzielę tego całkowicie bo nie wiem na 100% czy to już czas by oznajmić córce oficjalnie że mam kogoś; zawsze łatwiej jak to trwa przynajmniej rok...

58 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2022-11-23 11:44:08)

Odp: Co jest ze mną nie tak
Nowe_otwarcie napisał/a:
Kaszpir007 napisał/a:

Sam mam prawie dwie 16-latki. Nie wiem jakie ustalenia były pomiędzy jego byłą zoną a nim ale osoboście uważam że ustawienie sztywnych godzin widywania i terminów to głupota. Taka nastolatka może być wkurzona bo w tym wieku nastolatki maja swoich kolegów/koleżanki , swoje hobby i wolą spedzac czas wolny z koleżankami/kolegami niż z ... rodzicami.
A takie ustalone z góry dni i godziny wizyt moga być traktowane jak za karę ..

... chyba że nastolatka też ma słabe życie towarzyskie; w wypadku mojej córy dodatkowo druzgocącą rolę w jej relacjach towarzyskich odegrał covid (pandemia weszła gdy była w I klasie ogólniaka i na dobrą sprawę dopiero II semestr III klasy był w miarę normalny, ale wtedy to juz było pozamiatane: nieudany wcześniejszy wybór koleżanek w grupie spowodował rozpad grupy na pojedyncze osobniki, a inne grupki już były mocno scalone. Innymi słowy: towarzysko okres ogólniaka może już spisać na straty; jedyni lgnący do niej to łepki chcące z nią chodzić, zresztą już któremuś kolejnemu dała kosza.



Kaszpir007 napisał/a:

Co do pracy , to uważam że normalny czas pracy to 8godzin i sądzę że pracując te 8 godzin też można zarabiać tyle aby przeżyć , a poza pracą człowek powinien mieć czas dla rodziny i innych spraw , bo pracoholizm tak jak alkoholizm to zwykły nałóg wink

Nie zawsze Kaszpir, nie zawsze. Ja mam taki specyficzny zawód że niestety bardziej muszę szukać chleba w głębi kraju (choć oczywiście jest służbowe auto i na weekendy - a nieraz i w tygodniu - jestem w domu). Ale wiadomo że niesie to za sobą taki skutek że czasu do podziału między córkę i partnerkę za wiele nie mam.



Kaszpir007 napisał/a:

Co do świąt.
U mnie to "świeża sprawa" , ale zapewe moje córki pojadą ze mną do moich rodziców na święta. Jakbym miał partnerkę to pojechała by z nami.

U mnie przez kilka miesiecy miałem partnerkę to moje córki ją widziały i bez problemu się dogadały od razu. Tyle że jak za szybko przedstawiłem partnerkę i teraz poczekam na ten moment smile

My razem jesteśmy już 9 miesięcy, ale też jeszcze ani nie powiedziałem córce ani dokładnie nie zaplanowałem świąt. Na pewno święta zamierzam spędzić z jedną i drugą, ale też nie wiem czy nie podzielę tego całkowicie bo nie wiem na 100% czy to już czas by oznajmić córce oficjalnie że mam kogoś; zawsze łatwiej jak to trwa przynajmniej rok...

Wiesz ja mieszkałem (i mieszkam) gdzie raczej sąsiadów nie ma , wiec moje córki też nie miały bogatego życia towarzyskego.
Ale jedna lubi malować i inne prace "ręczne" i zajmuje jej to mnóstwo wolneg czasu , dodatkowo w szkołach maja tyle zajęć i nauki że bardzo mało czasu wolnego.
Druga ogląda seriale i internet przegląda wink
Tak naprawdę zbytnio mnie nie potrzebują sad
Ale to taki wiek , to nie malutkie córeczki sad((

No ja się wygłupiłem wcześniej bo za szybko przedstawiłem partnerkę a teraz od 2mc nie jest to moja partnerka już.
Teraz wiem że musi minąc więcej czasu i na spokojnie ..

Co do pracy. Ja mam pracę 8godziną. Nie zarabiam zbyt dużo ale pracę lubię.  Mi to co zarabiam starcza , nie mam jakiś wielkich wymagań , ale to co potrzebuje to mnie stać , na wyjazdy też starcza smile
Rodzinę też bym utrzymał.
Wolę mieć więcej czasu wolnego niż więcej pieniędzy smile

59

Odp: Co jest ze mną nie tak
Kaszpir007 napisał/a:

Wiesz ja mieszkałem (i mieszkam) gdzie raczej sąsiadów nie ma , wiec moje córki też nie miały bogatego życia towarzyskego.
Ale jedna lubi malować i inne prace "ręczne" i zajmuje jej to mnóstwo wolneg czasu , dodatkowo w szkołach maja tyle zajęć i nauki że bardzo mało czasu wolnego.
Druga ogląda seriale i internet przegląda wink
Tak naprawdę zbytnio mnie nie potrzebują sad
Ale to taki wiek , to nie malutkie córeczki sad((

No ja się wygłupiłem wcześniej bo za szybko przedstawiłem partnerkę a teraz od 2mc nie jest to moja partnerka już.
Teraz wiem że musi minąc więcej czasu i na spokojnie ..

Co do pracy. Ja mam pracę 8godziną. Nie zarabiam zbyt dużo ale pracę lubię.  Mi to co zarabiam starcza , nie mam jakiś wielkich wymagań , ale to co potrzebuje to mnie stać , na wyjazdy też starcza smile
Rodzinę też bym utrzymał.
Wolę mieć więcej czasu wolnego niż więcej pieniędzy smile

Co do córy, to też zajmuje się głównie nauką, netem i dwiema jedynymi koleżankami (od czasu do czasu). Matka potrzebowała jej chyba głównie do przeprowadzenia rozwodu na swoich warunkach, teraz zdaje się poświęcać głównie pracy i chyba układaniu sobie życia od nowa.

Tak, dziecko o partnerce można informować jak to już jest pewny związek.

Jeśli chodzi o pracę, to niestety nie mam takiego komfortu, bo w tej chwili nie ma za dużo ofert dla mnie. A też i problem polega na tym że mam pewne koszty życia i średnia krajowa to w zasadzie minimum jakiego potrzebuję.  Muszę więc mieć pracę, która pozwoli mi się spokojnie utrzymać.

Posty [ 59 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Co jest ze mną nie tak

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024