Chciałbym poruszyć temat zdrady jako zbioru zachowań i granic, które dla jednej osoby mogą już oznaczać zdradę a dla innej być akceptowalne. Chodzi mi głównie o podejście kobiet do sytuacji np. w klubach, kiedy wychodzicie same bez swoich partnerów.
Jakie zachowania są według Was, drogie Panie, przekroczeniem granicy i są w Waszym mniemaniu zdradą partnera, których się nie dopuszczacie, a jakie sytuacje są w porządku i nie powinny być za takie uważane? Seks czy całowanie to oczywiste zdrady fizyczne, ale pomiędzy krótką, niezobowiązującą rozmową przy barze a wylądowaniem razem w łóżku jest całkiem spora przestrzeń zachowań i sytuacji - w jakich kończy się dla Was zabawa a zaczyna zdradzanie? Czy może w ogóle takie wyjścia powinny być uważane za zabawę i wszystko co się z nimi wiąże także?
Czy miałyście rozmowy ze swoimi partnerami gdzie postawiliście sobie granice czego nie akceptujecie czy zostawiacie sobie tą przestrzeń, nie rozmawiacie o tym, nie ustalanie granic i ufacie sobie bezgranicznie mając nadzieję, że partner zachowuje się w porządku wobec Was?
Panów również zapraszam do dyskusji.