Cześć,
przychodzę do was z nietypową sprawą (a przynajmniej tak mnie się wydaje).
Otóż kolejna dziewczyna ze mną zerwała, ponieważ... nie była w stanie poradzić sobie z tym, że podobam się innym kobietom.
Nie wiem, czy po prostu przyciągam taki typ kobiet i jestem na nie skazany, czy może po prostu inne nie istnieją?
Mam trochę związków za sobą i niemal każdy kończy się z tych samych powodów: inne kobiety zwracają na mnie uwagę, nie daję się wtrącić pod pantofel i nie rezygnuje ze swoich pasji.
Jak już wspomniałem o pasjach, jedną z nich jest szeroko rozumiany sport: od siłowni, wspinaczki górskiej, tenisa, po pinga ponga i szachy (tak, to też sport).
Z takim poziomem aktywności wiąże się to, że wyglądam trochę lepiej niż przeciętny John (mieszkam w Wielkiej Brytanii, więc możecie sobie za Johna wstawić Jasia, jeśli chcecie), a to w efekcie powoduje to, że jestem adresetem dość dużej ilości niechcianej atencji...
Tutaj krótki pogląd tego, o czym mówię:
streamable. com/ ddifw3 - trzeba usunąć spację.
Wszystko zbudowane naturalnie, bez jakichkolwiek środków dopingujących - nie jestem żadnym "karkiem"; mam wyższe wykształcenie zdobyte na zagranicznej uczelni, znam biegle dwa języki i jeden komunikatywnie, pracuję jako naukowiec i interesuję się wieloma rzeczami.
Moje ciało to po prostu efekt uboczny dbania o siebie, sportu i diety.
Wychodząc na miasto, ubieram się w workowate ciuchy, żeby nie było widać, że ćwiczę, ale - jak na złość - sama twarz wystarczy, że zwracam uwagę.
Jak była pandemia i #maskowanie, to miałem święty spokój: zakładałem, maskę, czapkę, okulary i wszystko było super, ale niedawno się to wszystko skończyło, a piekło zaczęło się od nowa...
W połowie 2021 poznałem fajną dziewczynę, nazwijmy ją Stacy, i nigdy bym nie pomyślał, że tak atrakcyjna kobieta może mieć tyle "insecurities" (nie wiem, jak to po polsku powiedzieć, bo "kompleksy" tego nie oddają; ona kompleksów nie miała, obawiała się non-stop za to innych kobiet, że mnie uwiodą, lol).
Koniec końców, skończyło się tak, jak zawsze: ona powiedziała, że wszystko fajnie, jestem świetnym gościem, bla, bla, bla, ale ona psychicznie nie wytrzymuje tego strachu, że może zostać tak "łatwo zdradzona" (to jej słowa, nigdy jej nie dałem ani jednego powodu do wątpienia we mnie; jeśli ktoś do mnie smalił cholewki, to grzecznie informowałem, że mam kobietę i dziękowałem za komplement).
Dlatego przychodzę do was z pytaniem:
Czy wolicie, drogie panie, chudych mężczyzn, tzw. "suchoklatesów" (bez obrazy dla nich, bo to nic złego; nie każdy musi zaraz ćwiczyć), czy może jednak wolicie umięśnionych mężczyzn?
Prosiłbym o jednoznaczne odpowiedzi, typu:
- "wolę suchoklatesów",
- "wolę umięśnionych".
Można oczywiście podać racjonalizacje owego wyboru.
Chodzi mi o zdrowe reprezentacje wyżej wspomnianych, nie o skrajnych anorektyków czy z drugiej strony o gości zbudowanych jak Pudzianowski.
Pozdrawiam i dziękuję za opinię.