Cześć. Zdecydowałem się napisać z racji tego, iż nie wiem co dalej. Mocno cierpię.
Opiszę swoją sytuację.
Na początku marca przeniosłem się ze swojego tymczsowego miejsca zamieszkania do innego miasta. Aby się rozwijać, zacząć nowe życie, ukończyć studia.
Poznałem dziewczynę, z którą od początku zacząłem mieć lepszy kontakt. Dobrze mi się z nią dogadywało i od razu niemal zacząłem coś do niej czuć. Często razem szliśmy na przystanek po zajęciach, siedzieliśmy przy sobie na zajęciach i interesowaliśmy się tym co kto ma na komputerze. Pomagałem jej jak tylko mogłem - pierwszy raz czułem i robiłem to bez żadnych oporów, z zainteresowaniem.
Byłem ślepo zakochany i tak naprawdę kontakt był tylko z mojej strony - to ja zawsze zaczynałem konwersacje przez messenger. Nie przeszkadzało mi to. Jednym razem pomogłem jej biorąc jej rzeczy do siebie by nie musiała dzwigać gdy chciała iść po lekcjach na zakupy, innym sam z własnej woli wysłałem jej to co było na zajęciach, gdy jej nie było.
Niestety raz przegapiłem sytuację gdy chciała ode mnie coś więcej - mozliwe że pocałunku, z racji tego, iż sytuacja była dosyć dynamiczna i tramwaj mi podjechał na który mnie zaprowadziła. Żałowałem tego ale na drugi dzień mocniej ją przytuliłem. Było to dla mnie za szybko. Bardzo mi się podobała i chciałem wolniej to rozegrać.
W końcu po dwóch tygodniach od zobaczenia jej pierwszy raz, umówiłem się z nią na kawę. Na spotkanie oczywiście się przygotowałem i kupiłem jej kwiaty - goździki, tak aby nie były zbyt formalne, ale aby zrobiło jej się miło i zaznaczyć, że mi się podoba. Spotkanie przebiegło dobrze. Zapłaciłem za obie osoby gdyż, to ja zainicjowałem spotkanie. Pożegnaliśmy się przytuleniem do siebie + policzka (tak jak wcześniej). Napisała mi dość późno, że dziękuje mi za kwiaty - że są śliczniutkie. Po godzinie odpisałem (gdyż zasnąłem ze zmęczenia), że jest mi bardzo miło że jej się podobają.
Następnego dnia przyszła na zajęcia do sali zgodnie z godziną rozpoczęcia zajęć. Nie zamieniła ze mną słowa. Po zajęciach zaczepiłem ją i zapytalem od siebie o której wróciła. Odpowiedziała mi że o 22 i tak wstawiła kwiaty do wazonu - nie wiedziałem o co jej chodzi. Była jakby podenerwowana. Pożegnaliśmy się przytuleniem i poszła w swoją stronę.
Tego samego dnia napisałem jej, że dobrze mi się spędziło z nią czas i że siedziałbym dłużej gdyż straciłem poczucie czasu przy rozmowie. Odpisała tylko że było bardzo miło.
Następnego dnia tak samo prawie się do mnie nie odzywała. Na koniec zaczepiłem ją i chciałem z nią iść na przystanek - czułęm że mnie unikała (narzuciłem się wtedy trochę lecz zawsze tak robiliśmy i nie było z tym problemu). Była jakby nieobecna. Na koniec, gdy nagle zmieniła drogę zapytałem czy ma ochotę na bilard w weekend, odmówiła tłumacząc się nawałem pracy.
Byłem zdezorientowany i bardzo smutny tym, że mnie unikała dnia poprzedniego - nie wiedziałem o co chodzi.
Następnego dnia powiedziała mi cześć - nie odpowiedziałem jej udając że jestem zajęty czytaniem instrukcji. Byłem oszołomiony, nie wiedziałem co się dzieje, zmartwiony - nie wiedziałęm czy w ogóle chce ze mną kontaktu. Cały dzień się do siebie nie odzywaliśmy.
Dalej widzieliśmy sie dopiero równo za tydzień. Dnia przed zajęciami napisałem po południu czy chce się spotkać za dwa dni. Odpisała dopiero rano dnia następnego, przed zajęciami że nie może bo ma spotkanie rodzinne. Zapytałem kiedy ma czas - odpowiedziała że jeszcze pogadamy. Zadałem ostatnie pytanie - Czy chciałaby dalej rozwijać tą relację - odpisała: o co chodzi. Odpisałem że wiesz o co chodzi. Napisała, że jeśli ma zgadywać to powiedziałaby że spoko jest się kolegować. Dalej napisałem że Rozumiem i przepraszam ale w takim razie muszę się odsunąć od tej relacji i od niej. Dopiero po dniu odpisała mi że Rozumie i przeprasza że ciężko jej idzie rozmowa na ten temat.
Wyrzuciłem ją ze znajomych i skasowałem konwersacje na messengerze - tak silny był ból i cierpienie przez które zacząłem przechodzić. Każdego dnia czekłem aż do mnie napisze. Pomagałem jej bo czułem że jest to naturalne - czułem taką potrzebę. Rozmawialem z nią po zajęciach. Widzimy się w środę i nie wiem co dalej.
Po tym jak mnie unikała po spotkaniu strasznie się zmartwiłem. Ciężko mi było się pozbierać. Nie wiedziałem o co chodzi, czy coś się stało - ona sama nie chciała do mnie więcej powiedzieć. Byłem nadwyrężony jej brakiem inicjatywy w budowaiu relacji i czekałem na jej ruch, który nie nastąpił.
Znajoma, z którą pisałem wiedząc jak poszła ta relacja, napisała mi, że wiedziała już wczesniej ze sposobu jej pisania, że nie dojrzała do związku ze mną.
Teraz jestem w cierpieniu, nie wiem co czuć, strasznie mi się podobała, pierwszy raz mogłem z drugą osobą tak luźno porozmawiać. Na spotkaniu wyszło że na wiele spraw mamy wspólne spojrzenie.
Chciałbym się teraz odsunąć od tego wszystkeigo - ból jest tak silny. Chociaż z jednej strony nie chcę aby się do mnie odzywała i abym zapomniał. Z drugiej pragnę kontaktu z nią i jej samej.
Co mam robić dalej? Jak sobie z tym wszystkim radzić? Czy jednak się starać? Czy da sobie spokój?