Obecna sytuacja skłania mnie do przemyśleń na temat motywacji osób pomagających innym. Dzisiaj mamy efekt skali, zjawisko społeczne, więc pewne rzeczy lepiej widać, ale mechanizmy są dokładnie te same. Stąd dwa pytania, może ktoś z Was ma swoje spostrzeżenia, którymi zechce się podzielić:
1. Macie w swoim otoczeniu osoby, które zaangażowaniem w pomoc zagłuszają własne problemy, z którymi sobie nie radzą? Jak to oceniacie?
2. Jeśli ktoś pomaga/daje to znaczy, że ma więcej/stoi wyżej, w związku z tym może poczuć się lepiej. Albo oczekiwać kontroli. Zgadzacie się?