Poznaliśmy się około 1.5 roku temu w czasie pandemii. Zamieszkaliśmy razem oficjalnie po około 6 miesiącach, ale w między czasie 'pomieszkiwaliśmy' ze sobą przez kilka tygodniu.
Na początku była sielanka, myślałam, że wreszcie udało mi się poznać kogoś na stałe... a być może na zawsze. Ja bardzo długo szukałam partnera, nie potrafiłam znaleźć. Niepowodzenie za niepowodzeniem..
Dawno temu, mając 18 lat pierwszy raz się zakochałam - z wzajemnością. Jestem pewna, że dziś idealizuję ten 'związek', który trwał około pół roku, a skończył się ponieważ opuściłam rodzinny kraj. Wiem doskonale, że my nawet nie mieliśmy szansy się dobrze poznać, dotrzeć, to po prostu był haj hormonów, miłości. Było cudownie, ale niestety ustanowiło to w mojej głowie jakiś schemat, szablon tego, że 'jeśli ktoś kocha to A, B, C'.
My nawet tego nie zdążyliśmy sprawdzić długoterminowo, bo tak jak piszę ten związek po kilku miesiącach się rozpadł.
Jedyne dobre co z tego wynikło to, to że rzeczywiście ten 'szablon' później w dorosłym życiu pewnie uchronił mnie przez wieloma błędami, jakimiś nadziejami, bo ja po prostu wiedziałam że jeśli mężczyzna kocha to nie zachowa się tak czy inaczej.
To napewno był plus ten znajomości, ale jest też duży minus w takim sensie że nikt nie potrafi temu dorównać.
Nie wiem na dzień dzisiejszy czy ja przesadzam, czy dopatruję się w obecnej znajomości czegoś czego nie ma, czy nie mam zbyt wygórowanych oczekiwań, czy nie dążę do czegoś czego po prostu NIE MA i nikt nie jest w stanie dorównać moim oczekiwaniom związkowym..
Jeśli jednak miałabym się nad tym zastanowić, naprawdę usiąść i spytać sama siebie czy obecny partner mnie kocha czy nie, to odpowiedziałabym negatywnie.
1. Miłość wyznałam mu po około roku bycia razem. Długo tego nie czułam, myślę, że dlatego że on nie był tak naprawdę w stanie tego kompletnie rozsycić. Komplementów było jak na lekarstwo i tylko na początku. Pamiętam je wszystkie bardzo dokładnie, bo było ich tak mało. Prosiłam partnera żeby częściej mi mówił coś miłego, ale on taki po prostu nie jest (tak przynajmniej twierdzi). Trudno mi w to uwierzyć, pamiętam jak na 4 czy 5 randce przyszedł do mnie i powiedział mi 'czekałem na to cały tydzień'.
Jak pierwsze raz u niego zostałam na noc (nie uprawialiśmy seksu) i chciałam szybciej wyjść on powiedział 'zostań na zawsze'.
Mówił to sam z siebie, ale przestał chyba około może 8 randki.. Potem jeszcze coś tam powiedział miłego, ale bardziej dlatego że go prosiłam o to wcześniej to jak sytuacja się nadażyła to powiedział coś, ale w tym momencie wiedziałam że to było takie wychodzone przeze mnie że nawet mi to już nie sprawiało przyjemności.
2. Kiedy mówię mu że go kocham to on tylko odpowiada 'ja Ciebie też'. Nigdy nie powiedział mi tego sam z siebie. Rozmawiliśmy to tym kilka tygodniu temu. Powiedział mi że nawet mamie tego nigdy nie mówił i że on taki po prostu jest.
Wyszło to tak, że ja przytłoczona tym wszystkim rozpłakałam się w nocy i spytałam się go czy wie czemu płaczę. On powiedział że nie wie i wtedy się go spytałam kiedy zamierza mi powiedzieć że mnie nie kocha. To była spokojna rozmowa. Leżeliśmy i patrzyliśmy na siebie. On mi wtedy powiedział że 'nadal mnie kocha' na co ja mu odpowiedziałam że mu nie wierzę, bo jego zachowania temu przeczą i nigdy, ani razu mi sam z siebie nie powiedział że mnie kocha.
3. Kiedy kilka razy się rozpłakałam to nie robi to na nim żadnego wrażenia. Nie jest mu przykro. Nic. Kompletnie nic. Na samym początku tego nie rozumiałam, myślałam że on po prostu nie wie jak ma się zachować i musiałam mu powiedzieć że wtedy po prostu chce żeby mnie przytulił. On teraz to robi sam z siebie kiedy płaczę, ale pojąć nie mogę jak osoba która rzekomo 'kocha' nie ma ludzkiego odruchu że widząc osobę którą kocha nie jest jej przykro, nie ma potrzeby przytulenia, pokazania jakiejkolwiek empatii ??
4. Jak ja np. go nie przytluje, nie pocałuję, to on sam z siebie tego już nie robi. Na początku robił, ale przestał. Jeśli dajmy na to nie dotykam go przez tydzień, dwa, to on mnie również nie.
5. Nie rozmawiamy już ze sobą - na początku przez telefon rozmawialiśmy nawet po 6h. Teraz mam wrażenie że go nie 'interesuję' w sensie co mam do powiedzenia, jak się naprawdę czuję, co bym chciała. Rozmawiamy raczej o tym co bedziemy jeść.. Brakuje mi rozmowy, jakiegoś zainteresowania z jego strony..
6. Seks - jest rzadko ponieważ prawie po kazdym seksie ja miałam zapalenie pęcherza. Musiałam brać długo antybiotyki, aż wyczytałam że komuś pomogło to zeby zawsze przed (moze byc wieczorem przed) po prostu wziasc przysznic. Ja zawsze przed byłam czysta w sensie, nigdy nie bylo tak ze np. korzystalam z toalety i potem uprawialam seks. Poprostilam go zeby on tez zawsze byl czysty ze wzledu na moje infeckje. Na poczatku sie zgodzil i rzeczywiscie to bardzo pomoglo. Ale zaczal sie buntowac i stwierdzil ze on nie bedzie sie myl przed kazdym stosunkiem i wobec tego nie bedzie seksu w ogole, a ja nie powinnam sie sama diagnozowac bo od tego jest lekarz. To prawda, ale ja probowalam wszystkiego i tylko to pomoglo.. Efekt byl taki ze nie uprawilismy seksu od 2 miesiecy. Kilka dni temu znow to zrobilismy (nie byl po prysznicu) i znow dostalam zapalenie pecherza.. Go nie obchodzi to że ta jedna mała czynność znaczyłaby że jesli już miałabym te infekcje to zdarzałyby się rzadziej (tak jak miało to miejsce). On po prostu nie chce pomóc mi w tym zakresie myjąc sie przed, czy biorąc prysznic wieczorem żeby rano to zrobić. Dla mnie to jest niepojęte, bo ja gdybym wiedziała że mogę w ten sposób pomóc partnerowi, to oczywiście że by to dla niego zrobiła, dla mnie to oczywiste. On to motywuje tym, że jak on ma ochotę to, to jest w tym momencie i on nie może potem iść do łazienki i się umyć bo sflaczeje i to całą atmosferę niszczy kiedy ja w trakcie go pytam 'umyłeś się'?
7. Jak go czasem o coś poproszę, rzadko się to zdarza ale jednak to mówi mi 'a czemu ty tego sama nie zrobisz?'.
Podam przykład - zatkał się nam zlew w kuchni i woda nie odpływała. Ja kilka tygnodni temu nalałam tam krecika i odblokowałam ten zlew.
Kilka tygodni przedtem jednak tez był ten problem i on to odblokował w ten sposób ze przylozyc rece, wytworzyl cisnienie i woda uciekła ze zlewu. Teraz kiedy znów się ten zlew zatkał, ja też spróbowałam tak to ciśnienie wytworzyć ale nie potrafiłam więc poprosiłam go żeby odetkał ten zlew, na co on odparł 'A CZEMU TY SAMA TEGO NIE ZROBISZ?'
Ten zlew był zatkany przez kilka dni, (nie było nas w między czasie kilka dni), ta woda tak powoli odpływała w międzyczasie, ale zlew był po prostu zatkany.
Sama musiałam go rozkręcić i odetkać - wszystkie rury, uszczelki. On pracował z domu, z kuchni. Zadzwoniłam do rodziców, do ojca zeby mnie poinstruował jak mam to zrobić. Widziałam że mojemu partnerowi było głupio i jak zaczęłam to rozkręcać to tylko powiedział że 'nie trzeba tego rozkręcać, wystarczy wytworzyć ciśnienie' ale oczywiśie tego nie zrobił, dalej siedział.
To samo z karniszem który prawie od ściany odleciał - prosiłam go o to chyba z 3 miesiące. Do dziś tego nie zrobił chociaż kupił jakieś śruby. On po prostu nie poczuwa się do tego, że jak go o coś proszę, żeby on zrobił mi tę przyjemność i jak mężcyzna coś naprawił.
Na początkku nie było z tym problemu. Naprawił mi rower czy zamrażalnik, praktycznie sam, nie musiałam o to prosić.
Ale płot już sama musiałam pomalować, czy meble ogrodowe..
8. Na początku wysyłał mi jakieś miłe emotikonki, od razu odbierał telefon etc.. teraz już tego nie robi w ogóle. Jak nie odbierze to nawet nie napisze 'teraz nie mogę rozmawiać, zadzwonię później'. Po prostu ma to wszystko gdzieś. Nawet głupiego serca mi nie wyśle.
9. Na walentynki wyjechaliśmy na kilka dni. Ja mu dałam prezent, on mi nic nie dał. Chociaż akurat w tej sytuacji mam mieszane uczucia, bo on z kolei za wszystko płacił oprócz hotelu, aczkolwiek może się jeszcze o to upomni. Może myslał że skoro on zapłacił, to nie musi mi nic już dać. Ale mi by chodziło o cokolwiek, jakieś małe czekoladki i kartkę, cokolwiek żebym czuła że on cokolwiek w tym względzie zrobił.
Niż jechaliśmy to mu powiedziałam że mam coś dla niego. Żartowałam nawet że chciałabym żeby coś zorganizował, np. w hotelu. Niektóre hotele coś organizują, np. jakieś specjalne zyczenia, i on powiedział że zapyta w hotelu co mogliby zrobić. Ale wiadomo, to nie był jego piorytet i nie spytał. Jak szliśmy przez miasto i były kwiaty na sprzedaż to tylko powiedzial że szkoda ze nie moge wziasc do samolotu kwiatka. Ale co to znaczy, przecież mógł się jakoś przygotować, kupić mi COKOLWIEK, tym bardziej że wie jakie to dla mnie jest ważne..
Tym bardziej, że kilka miesięcy temu mu wypomniałam że w zeszłe walentynki też mi nic nie dał i mówiłam mu jak mnie to zabolało. Że ja miałam dla niego prezent, ale dałam mu go po kilku tygodniach żeby nie stawiać go w głupiej sytuacji. Rozmawialiśmy o tym przecież...
W zeszłe walentynki co prawda zrobił śniadanie (które i tak robi) i jakieś serce mi ulepił na lunch, aha no i poleciał do Lidla PRZED ZAMKNIĘCIEM po kwiatki, oczywiście już były ostatki bo normalnie mężczyźni z samego rana lecą żeby kupić swoim partnerkom żeby już były kiedy się obudzą.. on praktycznie poleciał po nie 5 minut przed zamknięciem
10. Na urodziny kupił mi jakiś sprzęt do masowania. Raczej od czapy, w ogóle tego nie przymyslał. Miałam wrażenie że to było po prostu coś szyko kupione. Ja tego nie okazałam, bo pomyślałam sobie no ok, trudno. Ale sęk w tym że on nawet nie interesuje się tym czy ja to używam, czy mi to pomaga. Jak mu powiedzialam jakis czas temu że użyłam ostatnio i z kontektu można było wyczuć ze raczej tego nie używam, to nic go to nawet nie obeszło, nie zainteresowało. Po prostu 'masz tu prezent, a co z tym zrobisz to już Twój problem, nic mnie to nie obchodzi'.
11. Nigdy sam z siebie nie przeprosi. Jak już chodze smętna kilka dni, sam nigdy nie przyjdzie żeby to przegadać, żeby znaleźć jakieś rozwiązanie. Zawsze to ja musze przyjść, porozmawiać, przegadać coś - jestem tym zmęczona, ileż można..
Ja bym chciała żeby nam wyszło. Naprawdę. Staram się pracować na komunikacją, ale mam wrażenie że tylko ja się staram. On nie rozumie że takie bzdety jak walentynki, jak jakaś czułość etc.. to jest po to żeby było między nami dobrze, żeby 2 strony dobrze się czuły, miały jakąś motywację w tym związku..
Dodam jeszcze że to nie jest jakiś nieświadomy człowiek, który nie rozumie o czym ja mówię. On to rozumie ponieważ ja to otwarcie komunikuję, a dodatkowo kiedy się go spytałam czy on wie o czym ja mówię, o jakich zachowaniach (bez wyliczania ich), wg. których ja uważam/podejrzewam że on mnie nie kocha to on mi na to odpowiedział, że on wie o czym ja mówie... Także on jest tego w pełni świadom. On wie czego ja oczekuję, czego bym chciała. On to wie, a wie to m.in. stąd że na samym początku tak się zachowywał. Może nie w 100%, w sensie że przecież na pierwszych randkach nie wyznawał mi miłości etc.. ale pomimo wszystko jakieś były podwaliny pod to by twierdzić, że to będzie fajny, dorosły związek i że ta strona emocjonalne tam będzie. Gdyby tego nie było to ja bym nigdy się z nim nie związała, bo dla mnie to jest bardzo ważne. Ja na dzień dzisiejszy czuję się jakbym mieszkała ze współlokatorem. Mam okresy kiedy jestem bardziej radosna, bo takie mam usposobienie. Żartujemy wtedy, wygupiamy sie, siedzę mu na kolanach pozornnie wszystko jest ok.. tyle że nie jest wcale i to wszystko we mnie siedzi. Potem nadchodzi taki wieczór jak ten kiedy sama siebie pytam - czy jest sens, jak to naprawić, czy warto ? Czy ta naprawa jest tylko pozorna, bo on taki już jest ? Przecież ja widzę że on mnie nie kocha, po tych zachowaniach przytyczonych powyżej. To się po prostu WIE.
Na koniec tego wywodu, chciałabym jeszcze tylko wypisać dziwne zachowania, które niejako są sprzeczne co do tego co napisałam powyżej i których nie rozumiem. Jeśli ktoś mógłby się do tego odnieść i może spróbować mi to jakoś wytłumaczyć jak to się ma do tego co opisałam powyżej:
1. Pomimo tych wszystkich zachowań, które przytoczyłam wyżej zauważyłam że on nie lubi / boi się jednej rzeczy - kiedy narzekam na niego rodzicom. On nie mówi po polsku i kiedy np. jak z mamą mówię szybciej, głośniej to on zawsze wtedy myśli że na niego narzekam i autentycznie 'boi się' tego co moi rodzice o nim pomyślą. On jeszcze moich rodziców nie poznał. Ja czasem rzeczywiście narzekam, ale często mówię o rzeczach kompletnie z nim nie związanych a on i tak podejrzewa że na niego nadaję. Przytaczam ten przykład, bo w wielu sprawach on tak jakby trzyma taką pozę że go nic nie obchodzi, robi co chce, ale jednak to jak jest potencjalnie odbierany przez moich rodziców jest dla niego bardzo ważne. Co jeszcze bardziej dziwne - ważniejsze jest dla niego to jak moi rodzice go widzą, niż to jak ja sama go widzę i jak się z nim czuje.
Kompletnie nie rozumiem takiej postawy. O ile mogę zrozumieć, że może to być ważne w jakimś stopniu, to jak to możliwe że przejmuje się tym o tyle bardziej niż tym co ja o nim myślę ??
2. Zauważyłam też że on lubi odgrywać jakąś dziwną szopkę jak np. spotykamy się z jego znajomymi, albo rodziną - udaje wtedy takiego czułego, dobrego partnera do rany przyłóż. Obejmuje mnie, patrzy na mnie maślanymi oczami, zwraca się do mnie czule.. Gdyby on był dla mnie taki na co dzień nie byłoby tego wątku, ale to jest tak jakby taki 'związek na pokaz'. Kompletnie tego nie rozumiem, bo dla mnie takie pozory są nieistotne. Ja bym wolała żeby między nami było dobrze jak jesteśmy sami, to jak nas widzą obcy ludzie, jego rodzina, znajomi nie ma dla mnie znaczenia, a on wręcz odgrywa jakiś teatr wtedy.. Dlaczego ? Po co ? Też ważne jest dla niego ze np. jak spotyka sie ze znajomymi żebym tam była, siedziała z nimi. Nie uważam że chodzi mu o to żeby się mną 'pochwalić' mną jako osobą, ale bardziej żeby pokazać się przed ludźmi że on też ma dziewczynę i jak to on dobrze z nią żyje, jaki on to jest czuły, opiekuńczy etc.. podczas gdy w rzeczywistości on taki wcale nie jest! To jest jakieś przedstawienie, maska.. Nie rozumiem po co on to robi ??
3. Jako że poznaliśmy się w czasie pandemii to ja nie miałam okazji jakoś wychodzić, poznawać nowych ludzi, bo cały czas praktycznie siedzę w domu. Zauważyłam jednak (biorąc pod uwagę okoliczności) że on jest baaaardzo zazdrosny. To są małe sygnały, bo tak jak piszę, jak nigdzie nie wychodzę, ale zawsze mnie to dziwi jak na osobę która zachowuje się w ten sposób jaki opisałam powyżej to dla mnie logiczne by było że nie obchodzi go to, a jednak tak nie jest. Przytoczę kilka przykładów, wręcz śmiesznych dla mnie:
- na początku jak zaczęliśmy się spotykać i np. zadzwoniła moja mama to pytał czy dzwoni do mnie mój mąż. Sposób w jaki zadawał to pytanie, raczej nie był żartobliwy, to było tak pół żartem pół serio żeby wybadać czy oprócz niego spotykam się z kimś jeszcze,
- jest zazdrosny o mojego mentora z pracy który ZDALNIE mnie trenuje, co jest chore bo facet jest 10 lat starszy, ma rodzinę i po prostu mnie UCZY, ale wyczuwam że jest o niego zazdrosny
- Zazdrosny jest również z mojego kolegę z którym ZDALNIE uczę się języka obcego. Człowieka tego nigdy nie widziałam na oczy i nigdy nawet nie zobaczę
- Na początku znajomości jak mu powiedział że gdzieś tam chodze (nie pamietam o co chodziło juz) to powiedział 'gdzie tak chodzisz' ewidentnie wyczułam zazdrośc, tak jakbym chodziła gdzieś nie wiem po co, spotykać się z innymi mężczyznami czy coś
- Hitem jest sytuacja z sąsiadem. Mój partner miał problem z autem, więc spytałam sąsiada czy wie jak to naprawić. Ten sąsiad ma jakieś dświadcznie z autami, ale chyba myślał że to o moje auto chodzi, był bardzo chętny. Potem wytłumaczyłam że chodzi o auto mojego partnera, mój partner go poznał, był zadowolony obgadali wszystko że po tyg. moj partner to auto przywiezie i sąsiad się tym zajmnie. Tyle że tydzien uplynal, nie odezwal się, potem wyjechał i suma sumarum już tego auta nie sprawdził. Mój partner uważa (co kilkakortnie mi powiedział), że powodem tego jest to że ten sąsiad był mną zainteresowany, ale jak się dowiedział że mam partnera to dał sobie spokój i to jest prawdziwy powód czemu tego auta nie sprawdził. Dla mnie to jest chora dedukacja, bo facet ma piękną, młodą żonę, absolutnie nie jest i nie był mną zainteresowany, ale mój partner jest święcie przekonany że tak było.
- Raz w tygodniu wychodzę uprawiać pewnien sport - zawsze jak wracam to mój partner jest milszy, w ogóle nie lubi ogólnie jak tam chodzę. Ja go już trochę znam i wyczuwam że chodzi mu o to że nie wiem z kim tam jestem etc.. i czuję że mu się wydaje że i tam na mnie ktoś 'czyha', tyle że jest on inteligentnym człowiekiem i nie mówi mi tego wprost, ale widzę i czuję o co mu chodzi.