Cześć. Mam 22 lata. Po moim 4-letnim związku zrobiłam sobie przerwę od miłości na rok. Po tym czasie jednak zapragnęłam znowu kogoś poznać, z kimś być. Stwarzałam okazję do tego. Założyłam tindera, chodziłam w różne miejsca sama (ale bez desperacji), po prostu chciałam komuś dać szansę, żeby do mnie zagadał. Podchodziłam do tego bardzo na luzie, a równocześnie byłam otwarta na jakąś nową znajomość. Z tindera poznałam kilku facetów, ale na jednym lub dwóch spotkaniach się kończyło przez to, że ja nie byłam zainteresowana dalszą znajomością albo oni. Mimo portalu randkowego, poznałam kogoś 'na żywo'. Chociaż może nie poznałam, bo znałam tego chłopaka wcześniej przez znajomą ze studiów. Spotkaliśmy się na domówce organizowaną przez łączących nas znajomych. Wcześniej na niego nie zwracałam uwagi, ale udało nam się bliżej pogadać, a potem pisaliśmy, aż spotkaliśmy się sam na sam. Jedna randka, druga, trzecia.. Ja już zakochana. On dawał mi sprzeczne sygnały. Zapalały mi się czerwone flagi, które no cóż, ignorowałam. Przykład? Wiedziałam, że ignoruje czasami moje wiadomości. Ale tłumaczyłam sobie, że jest zajęty, nie ma czasu odpisać, coś tam, coś tam, kij z tym, że świeciła się zielona kropka. Dążył on do kontaktu fizycznego, ale bardziej w domu niż na ulicy. Ja czułam, że wymuszam od niego złapanie za rękę czy przytulanie gdzieś w parku, a jak byliśmy u niego to dla niego to nie był żaden problem. Ciągle wspominał o swojej ex, jaka to ona była zła, jak się roztyła. Teraz też widzę moją ignorancję w tym temacie. Mimo wszystko szłam z nurtem, przespaliśmy się. Wygrał. Ja sądziłam, że po tym on się w końcu zadeklaruje, że wyjdzie coś poważnego między nami. Na początku mi mówił, że traktuje mnie poważnie i inne pierdoły. Nie wyszło. Tknęło mnie, zapytałam 'czym jest ta relacja' i dostałam kosza wraz z nawiązką jaka jego ex jest zła, że boi się zaangażować i w sumie to on tak na prawdę na tę chwilę nic poważnego jednak nie szuka. Nie dostałam nawet grama szacunku, żeby powiedział mi to w twarz albo przez telefon mimo tego, że zachowałam się w tej sytuacji kulturalnie, nie wyzywałam go, ani o nic nie oskarżałam tylko mówiłam o swoich uczuciach z szacunkiem do niego. Bolało, strasznie bolało. Okropnie. Czas leczył rany, pozbierałam się. Postanowiłam po jakimś czasie jak się ogarnęłam wrócić na tindera, tak z ciekawości i jak założyłam te swoje nowe konto napisał facet, z którym teraz się spotykam. Nie założyłam tindera w celach romantycznych, wtedy miałam ochotę z kimś ot tak popisać. Dlatego długo nie chciałam się z nim spotkać. Wymyślałam wymówki, że tu nauka, tu praca, tu coś tam. Ale pewnego dnia uznałam, hm czemu nie. Spotkanie było udane, ale nie wzbudziło we mnie większych emocji. Ot, kolejna randka z tindera. Nawet nie wiedziałam, czy się z nim spotkam drugi raz. Spotkałam. Zaproponował spotkanie kilka dni później na spontanie, a że miałam wolny czas to poszłam. Znowu bez większych emocji, ot miły chłopaczek i tyle. Brałam go nawet jako kandydata na kumpla bardziej niż na coś związkowego. Po jakimś czasie wyszło trzecie spotkanie i tam się zauroczyłam. Między spotkaniami piszemy ze sobą, on mnie nie ignoruje jak tamten, a wręcz sam zabiega o ten kontakt. Raz nawet do mnie zadzwonił i przegadaliśmy grube trzy godziny. Ja staram się dawać z siebie, ile on daje. On pisze, potem ja się odzywam pierwsza następnego dnia. On proponuje spotkanie, potem ja proponuje. On ten raz zadzwonił, potem postanowiłam, że ja do niego zadzwonię kilka dni później i rozmowa była bardzo przyjemna. I to tak idzie naturalnie, on, ja, on, ja, zaangażowanie tak obiektywnie jest na równi. Jeśli chodzi o dotyk to on mi czasem dotknie ramienia, w restauracji wziął moją rękę pod pretekstem, czyli dotyk jest taki subtelny bardzo. Jeszcze mnie nie pocałował chociaż czuję, żebym chciała, aby to zrobił. Facet nie daje mi żadnych czerwonych flag i mogę to powiedzieć szczerze. On serio mi ich nie daje, ja żadnych sygnałów nie ignoruje jak w poprzedniej relacji. Albo jestem na nie ślepa. Mimo tego, że obiektywnie idzie to dobrze, ja się boję. Boję się tego, że skończy się tak samo, że on ma wobec mnie nie czyste intencje. Przez to boję się tak w pełni znowu zaangażować, bo nie wiem jak się przed tym bronić. Boję się, że to na prawdę wyjatkowy facet, że ma wobec mnie dobre zamiary, a ja przez mój strach i złe doświadczenie będę tą relację sabotować. Jakieś rady?
Gwarancji nie masz nigdy, nie wiem jaka jest Twoja podatność na zranienie ale ja bym ryzykował i ewentualnie się rozczarował zamiast zastanawiać się przez resztę życia czy nie popełniłem błędu. Ten ostatni nie wydaje się jakby chciał Cię wykorzystać, ten pierwszy to typowy przykład. Jesteś już mądrzejsza o takich cwaniaczków .
Jak dla mnie jest to szansa na dobrą , zdrową relacje, przynajmniej do tej pory idzie wszystko tak jak powinno. Myślę, że zauważyłabyś czerwone lampki tak jak w pierwszym przypadku z draniem, widziałaś tylko zignorowałaś a pajac to wykorzystał ale karma wraca do takich ludzi. Chciał chyba zapomnieć o swojej byłej i wybrał najgorsza metodę i dobrze, że nic z tego nie wyszło, nie powinien Ci o niej opowiadać jeszcze w taki sposób... To już bardzo źle o nim świadczy a to jak potraktował Ciebie to dno. Nie cierpię takich typów. Rozumiem, że się boisz ale szkoda by było zmarnować szansę na zdrową fajna relacje. Ty rok byłaś sama, odpoczęłaś od facetów i super, mądra decyzja. Stwierdziłaś, że jesteś już gotowa, żeby kogoś poznać więc poznawaj. Bądź ostrożna, czujna dopiero się poznajecie ale po zachowaniu drugiej osoby da się wyczuć czy rzeczywiście się angażuje. Z tego co piszesz myśle, że nie chce Cie wykorzystać. Nie musicie się przecież spieszyć z niczym, potrzebujesz czasu, żeby zaufać a akurat sądzę, że on to uszanuje i nie będzie naciskał. Gesty, które robi w Twoim kierunku są subtelne, nienachalne. Ostrożności nigdy za wiele to fakt ale tak naprawdę możemy być z kimś w związku a po kilku latach wychodzi na jaw co ma za uszami i druga twarz. Trzeba by było zjeść przysłowiową beczkę soli, żeby być pewnym.
nie słowa a czyny pokazują. Nie broń się, nie myśl za dużo bo się zadręczasz niepotrzebnie i nakręcasz negatywne myśli a po co? Niech wszystko toczy się swoim tempem a wszystko i tak weryfikuje czas nawet jak się zapali jakaś czerwona lampka to bądź ostrożna no chyba, że to będzie wielka czerwona lampa to się wycofaj od razu ale raczej się na to nie zapowiada.
I nie zakładaj czarnych scenariuszy, myśl pozytywnie to naprawdę dużo daje. Trzymam za Was kciuki.
4 2022-02-10 11:11:40 Ostatnio edytowany przez Panna Szlachetnego Rodu (2022-02-10 11:12:07)
Cześć. Mam 22 lata. Po moim 4-letnim związku zrobiłam sobie przerwę od miłości na rok. Po tym czasie jednak zapragnęłam znowu kogoś poznać, z kimś być. Stwarzałam okazję do tego. Założyłam tindera, chodziłam w różne miejsca sama (ale bez desperacji), po prostu chciałam komuś dać szansę, żeby do mnie zagadał. Podchodziłam do tego bardzo na luzie, a równocześnie byłam otwarta na jakąś nową znajomość. Z tindera poznałam kilku facetów, ale na jednym lub dwóch spotkaniach się kończyło przez to, że ja nie byłam zainteresowana dalszą znajomością albo oni. Mimo portalu randkowego, poznałam kogoś 'na żywo'. Chociaż może nie poznałam, bo znałam tego chłopaka wcześniej przez znajomą ze studiów. Spotkaliśmy się na domówce organizowaną przez łączących nas znajomych. Wcześniej na niego nie zwracałam uwagi, ale udało nam się bliżej pogadać, a potem pisaliśmy, aż spotkaliśmy się sam na sam. Jedna randka, druga, trzecia.. Ja już zakochana. On dawał mi sprzeczne sygnały. Zapalały mi się czerwone flagi, które no cóż, ignorowałam. Przykład? Wiedziałam, że ignoruje czasami moje wiadomości. Ale tłumaczyłam sobie, że jest zajęty, nie ma czasu odpisać, coś tam, coś tam, kij z tym, że świeciła się zielona kropka. Dążył on do kontaktu fizycznego, ale bardziej w domu niż na ulicy. Ja czułam, że wymuszam od niego złapanie za rękę czy przytulanie gdzieś w parku, a jak byliśmy u niego to dla niego to nie był żaden problem. Ciągle wspominał o swojej ex, jaka to ona była zła, jak się roztyła. Teraz też widzę moją ignorancję w tym temacie. Mimo wszystko szłam z nurtem, przespaliśmy się. Wygrał. Ja sądziłam, że po tym on się w końcu zadeklaruje, że wyjdzie coś poważnego między nami. Na początku mi mówił, że traktuje mnie poważnie i inne pierdoły. Nie wyszło. Tknęło mnie, zapytałam 'czym jest ta relacja' i dostałam kosza wraz z nawiązką jaka jego ex jest zła, że boi się zaangażować i w sumie to on tak na prawdę na tę chwilę nic poważnego jednak nie szuka. Nie dostałam nawet grama szacunku, żeby powiedział mi to w twarz albo przez telefon mimo tego, że zachowałam się w tej sytuacji kulturalnie, nie wyzywałam go, ani o nic nie oskarżałam tylko mówiłam o swoich uczuciach z szacunkiem do niego. Bolało, strasznie bolało. Okropnie. Czas leczył rany, pozbierałam się.
Pomijając wszytko inne (w szczególności to że nie odpisywał "od razu", bo wcale nie musiał itp.) w momencie wspominania byłej, nie ważne, czy dobrze o niej mówił czy źle, powinny się nie tyle palić czerwone lampki, co wyć syreny alarmowe.
Postanowiłam po jakimś czasie jak się ogarnęłam wrócić na tindera, tak z ciekawości i jak założyłam te swoje nowe konto napisał facet, z którym teraz się spotykam. Nie założyłam tindera w celach romantycznych, wtedy miałam ochotę z kimś ot tak popisać. Dlatego długo nie chciałam się z nim spotkać. Wymyślałam wymówki, że tu nauka, tu praca, tu coś tam. Ale pewnego dnia uznałam, hm czemu nie. Spotkanie było udane, ale nie wzbudziło we mnie większych emocji. Ot, kolejna randka z tindera. Nawet nie wiedziałam, czy się z nim spotkam drugi raz. Spotkałam. Zaproponował spotkanie kilka dni później na spontanie, a że miałam wolny czas to poszłam. Znowu bez większych emocji, ot miły chłopaczek i tyle. Brałam go nawet jako kandydata na kumpla bardziej niż na coś związkowego. Po jakimś czasie wyszło trzecie spotkanie i tam się zauroczyłam. Między spotkaniami piszemy ze sobą, on mnie nie ignoruje jak tamten, a wręcz sam zabiega o ten kontakt. Raz nawet do mnie zadzwonił i przegadaliśmy grube trzy godziny. Ja staram się dawać z siebie, ile on daje. On pisze, potem ja się odzywam pierwsza następnego dnia. On proponuje spotkanie, potem ja proponuje. On ten raz zadzwonił, potem postanowiłam, że ja do niego zadzwonię kilka dni później i rozmowa była bardzo przyjemna. I to tak idzie naturalnie, on, ja, on, ja, zaangażowanie tak obiektywnie jest na równi. Jeśli chodzi o dotyk to on mi czasem dotknie ramienia, w restauracji wziął moją rękę pod pretekstem, czyli dotyk jest taki subtelny bardzo. Jeszcze mnie nie pocałował chociaż czuję, żebym chciała, aby to zrobił. Facet nie daje mi żadnych czerwonych flag i mogę to powiedzieć szczerze. On serio mi ich nie daje, ja żadnych sygnałów nie ignoruje jak w poprzedniej relacji. Albo jestem na nie ślepa. Mimo tego, że obiektywnie idzie to dobrze, ja się boję. Boję się tego, że skończy się tak samo, że on ma wobec mnie nie czyste intencje. Przez to boję się tak w pełni znowu zaangażować, bo nie wiem jak się przed tym bronić. Boję się, że to na prawdę wyjatkowy facet, że ma wobec mnie dobre zamiary, a ja przez mój strach i złe doświadczenie będę tą relację sabotować. Jakieś rady?
Ani się nie broń ani nie angażuj. Może tym razem po prostu daj czas tej znajomości. Potrafisz tak?