Dlaczego tak się dzieje, że ludzie starsi ( może niefortunne słowo, chodzi mi o dużą różnicę wieku między nami), nie potrafią zaakceptować że ktoś inny inaczej funkcjonuje, a praca to jest praca , a nie towarzystwo wzajemnej adoracji?
1 2022-01-12 12:22:52 Ostatnio edytowany przez IzaBella38 (2022-01-12 20:30:32)
Wlazłaś z buciorami i wywróciłaś im wszystko do góry nogami zamiast powoli próbować coś zmienić i powoli zmiany wprowadzać.
Ludzie zmian nie lubią, więc nie polubili Ciebie.
Nie wiem czy to jest do naprawienia teraz.
Na Twoim miejscu rozważałabym zmianę pracy.
A na przyszłość postępuj delikatniej.
4 2022-01-12 12:56:19 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2022-01-12 12:56:53)
Najlepiej to chyba zmienić pracę i spróbować u konkurencji. Najwięcej w pracy zależy od szefa, ze starym szefem może coś by się zmieniło, może wymianiałby ekipę, z nowym nic się nie zmieni.
Kiedy wchodzisz między wrony, musisz krakać tak jak one. Żeby działać musisz mieć ludzi za sobą. Jeśli mogą stracić na twoim działaniu, to będą utrudniać ci pracę. Jak chcesz tam zostać to nie jest dobrym pomysłem odrzucanie integracji, rozmów przy kawie , wspólnego ciasta, olewanie ich zwyczajów i pokazywanie, że wiesz lepiej.
Przerabiałam coś w tym stylu jak trafiłam w środowisko, do którego nie pasowałam, gdzie były różne układziki. To było ciężkie.
Chłopak znajomej po bardzo długiej rekrutacji był kiedyś przyjęty do dobrze płatnej pracy za granicą jako specjalista, przydzielony z góry do firmy, w której pracowali lokalni pracownicy. Mimo, że znał dobrze język i ich kulturę, to oni mu przez cały kontrakt utrudniali pracę, nie dzielili się informacjami. Też się tam wymęczył, stresował, chyba jakoś wytrwał rok i wrócił. Chcieli go zniechęcić i im się udało. Nie dało się tak pracować.
.
. Jak chcesz tam zostać to nie jest dobrym pomysłem odrzucanie integracji, rozmów przy kawie , wspólnego ciasta, olewanie ich zwyczajów i pokazywanie, że wiesz lepiej..
Zgadzam się.
Jak najbardziej popieram wprowadzanie zmian i nowych metod, nie znoszę myślenia typu 'ale my zawsze robiliśmy tak' i tkwienia w starych sposobach.
Ale dlaczego się nie integrować? Dlaczego nie być po prostu lubiana koleżanką? Nie musisz się przyjaźnić z nimi, ale kawę można razem wypić, ciasteczko zjeść i porozmawiać, a nawet na drinka wyjść. Ty ustawiłaś się sama w pozycji wrogiej do reszty. Jak chcesz, by ludzie Cię popierali, trzymali Twoja stronę?
Teraz to już zostało albo zmienić pracę albo awansować albo przenieść się do innego działu.
Podobnie jak moi przedmówcy, uważam, że błędem było odrzucenie przez Cb pewnej kultury, która obowiązuje w Twoim miejscu pracy. Wcale nie musiałaś się z nikim tam zaprzyjaźniać, chociaż wiele badań (instytut Gallupa) wskazuje, że jednym z czynników odpowiadających za sukces w pracy jest zaprzyjaźnienie się z kimś w miejscu pracy. Wystarczyło pogawędzić przy tej kawie od czasu do czasu. Tak to już jest, szczególnie tam, gdzie pracuje się z ludźmi, że ważna jest koncentracja na zadaniach, ale także umiejętność budowania relacji ze współpracownikami.
Teraz to już nie da się zacząć od nowa, a skoro kosztuje Cię to tak wiele emocjonalnie i odbija się na Twojej kondycji psychofizycznej, to chyba najłatwiej zmienić pracę.
7 2022-01-12 15:08:08 Ostatnio edytowany przez IzaBella38 (2022-01-12 20:32:10)
W dotychczasowych miejscach pracy nie było rytuału typu siedzenie przed Plotkiem i zamiast pracowania, picie kawy, jedzenie, chodzenie na zakupy, malowanie włosów w łazience, czy w ogóle wychodzenie poza budynek.
chciałabym po prostu wiedzieć, może ktoś wie i mi napisze - jak w takiej sytuacji starać się o bycie dobrą koleżanką, gdy występują takie bariery. Bariery kulturowe, obyczajowe, religijne, wiek, właściwie wszystko... Bo uśmiech , pytanie, czy może w czymś pomóc, powiedzenie "miłego dnia" nie wystarcza.
9 2022-01-12 15:17:48 Ostatnio edytowany przez IzaBella38 (2022-01-12 20:32:49)
Najlepiej to chyba zmienić pracę i spróbować u konkurencji. Najwięcej w pracy zależy od szefa, ze starym szefem może coś by się zmieniło, może wymianiałby ekipę, z nowym nic się nie zmieni.
Kiedy wchodzisz między wrony, musisz krakać tak jak one. Żeby działać musisz mieć ludzi za sobą. Jeśli mogą stracić na twoim działaniu, to będą utrudniać ci pracę. Jak chcesz tam zostać to nie jest dobrym pomysłem odrzucanie integracji, rozmów przy kawie , wspólnego ciasta, olewanie ich zwyczajów i pokazywanie, że wiesz lepiej.Przerabiałam coś w tym stylu jak trafiłam w środowisko, do którego nie pasowałam, gdzie były różne układziki. To było ciężkie.
Chłopak znajomej po bardzo długiej rekrutacji był kiedyś przyjęty do dobrze płatnej pracy za granicą jako specjalista, przydzielony z góry do firmy, w której pracowali lokalni pracownicy. Mimo, że znał dobrze język i ich kulturę, to oni mu przez cały kontrakt utrudniali pracę, nie dzielili się informacjami. Też się tam wymęczył, stresował, chyba jakoś wytrwał rok i wrócił. Chcieli go zniechęcić i im się udało. Nie dało się tak pracować.
Czyli , aby zyskać akceptację, trzeba robić coś wbrew sobie? Czy to nie działa w dwie strony?
Ktoś mówi homofobiczne teksty - mam udawać, że nie słyszę?
Ty stwierdziłaś, ze siedzenie z nimi jest marnowaniem czasu, one stwierdziły, że traktowanie Ciebie dobrze jest marnowaniem czasu.
Win:win
Wlazłaś tam, młodsza od nich o 15 lat i zamiast z nimi pogadać, to zrobiłaś im rewolucję. A wystarczyło faktycznie zagryźć zęby, przynieść dietetyczne ciasto i z nimi pogadać na luzie. Zdziwiłabyś się, jak mogłyby Ci fajnie doradzić na różne tematy pamiętaj, że one więcej przeżyły niż Ty.
I wtedy wprowadzasz zmiany delikatnie, powoli. Co ważne, angażując je do tych zmian. A nie tak, że tu Ciebie chwalą coraz bardziej, a ona się wkurzają. Pokazywałaś im na każdym kroku, że masz je gdzieś.
I jestem w stanie wpaść na to, co one sobie myślą. Młoda siksa probowała, ale one sobie teraz ją ustawia.
To co się teraz dzieje to konsekwencje Twojego zachowania.
11 2022-01-12 15:39:12 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-01-12 15:39:56)
chciałabym po prostu wiedzieć, może ktoś wie i mi napisze - jak w takiej sytuacji starać się o bycie dobrą koleżanką, gdy występują takie bariery. Bariery kulturowe, obyczajowe, religijne, wiek, właściwie wszystko... Bo uśmiech , pytanie, czy może w czymś pomóc, powiedzenie "miłego dnia" nie wystarcza.
Ale sama napisałaś, że pracownicy tej firmy o w 90% dinozaury, z którymi Tb nie po drodze, więc zostaje jeszcze 10%, z którymi mogłabyś nawiązać fajniejsze relacje.
Poza tym nie da się ukryć, że strasznie zaszufladkowałaś tych starszych współpracowników jako tych, z którymi trudno lub wręcz niemożliwe jest znaleźć wspólny język. Jesteś tego pewna, że żadna z tych osób nie mogłaby być dla Cb kimś w rodzaju mentora. U mnie w pracy tez są starsze o pokolenie, a nawet w wieku prawie emerytalnym osoby a lubię z nimi sobie czasami pogawędzić chociaż dzieli nas mentalna przepaść, zakres obowiązków, sposób funkcjonowania i styl życia. Myślisz, że ci ludzie naprawdę niczego wartościowego nie wnieśliby do Twojej pracy, Twojego życia? To smutne.
Tu nie chodzi o przyjaźń, ale o szacunek. Ty patrzysz na tych ludzi z góry, czujesz się od nich lepsza. Lepszym pracownikiem. To czuć nawet przez okno komputera, a co dopiero w realu.
12 2022-01-12 15:46:15 Ostatnio edytowany przez IzaBella38 (2022-01-12 20:33:24)
IzaBella38 napisał/a:chciałabym po prostu wiedzieć, może ktoś wie i mi napisze - jak w takiej sytuacji starać się o bycie dobrą koleżanką, gdy występują takie bariery. Bariery kulturowe, obyczajowe, religijne, wiek, właściwie wszystko... Bo uśmiech , pytanie, czy może w czymś pomóc, powiedzenie "miłego dnia" nie wystarcza.
Ale sama napisałaś, że pracownicy tej firmy o w 90% dinozaury, z którymi Tb nie po drodze, więc zostaje jeszcze 10%, z którymi mogłabyś nawiązać fajniejsze relacje.
Poza tym nie da się ukryć, że strasznie zaszufladkowałaś tych starszych współpracowników jako tych, z którymi trudno lub wręcz niemożliwe jest znaleźć wspólny język. Jesteś tego pewna, że żadna z tych osób nie mogłaby być dla Cb kimś w rodzaju mentora. U mnie w pracy tez są starsze o pokolenie, a nawet w wieku prawie emerytalnym osoby a lubię z nimi sobie czasami pogawędzić chociaż dzieli nas mentalna przepaść, zakres obowiązków, sposób funkcjonowania i styl życia. Myślisz, że ci ludzie naprawdę niczego wartościowego nie wnieśliby do Twojej pracy, Twojego życia? To smutne.
Tu nie chodzi o przyjaźń, ale o szacunek. Ty patrzysz na tych ludzi z góry, czujesz się od nich lepsza. Lepszym pracownikiem. To czuć nawet przez okno komputera, a co dopiero w realu.
To ty mnie właśnie zaszufladkowałaś jako chyba zimną pannę, która ma wszystkich gdzieś. smutne.
Jesteś jaka jesteś i nie oczekuj 100% diagnozy sytuacji, jesteś sobą, a większość robi dobrą minę do złej gry, żeby zostać zaakceptowaną w zepole.
I tak trochę też musisz robić.
Za bardzo wybijałaś się na samodzielność, chciałaś być mądrzejsza co nie znaczy, że nie jesteś, od zespołu. Ale to oczywiście nie jest mile widziane, że chciałaś być lepsza od nich, tylko dlatego, że jesteś solidna.
Ale faktycznie w tej firmie jest zwarta klika, w której wszyscy leniwie funkcjonują, co nie znaczy, że wszyscy są zadowoleni, bo poporządkowali się grupie, a właściwie liderce.
Jeśli źle się czujesz psychicznie, najlepiej będzie, jak zmienisz pracę. Zawsze lepiej będziesz się czuła w młodym zespole, gdzie liczy się kreatywność. Ale też za bardzo nie warto indywidualne wychodzić przed szereg, bo zazdrość też robi swoje...
MagdaLena1111 napisał/a:IzaBella38 napisał/a:chciałabym po prostu wiedzieć, może ktoś wie i mi napisze - jak w takiej sytuacji starać się o bycie dobrą koleżanką, gdy występują takie bariery. Bariery kulturowe, obyczajowe, religijne, wiek, właściwie wszystko... Bo uśmiech , pytanie, czy może w czymś pomóc, powiedzenie "miłego dnia" nie wystarcza.
Ale sama napisałaś, że pracownicy tej firmy o w 90% dinozaury, z którymi Tb nie po drodze, więc zostaje jeszcze 10%, z którymi mogłabyś nawiązać fajniejsze relacje.
Poza tym nie da się ukryć, że strasznie zaszufladkowałaś tych starszych współpracowników jako tych, z którymi trudno lub wręcz niemożliwe jest znaleźć wspólny język. Jesteś tego pewna, że żadna z tych osób nie mogłaby być dla Cb kimś w rodzaju mentora. U mnie w pracy tez są starsze o pokolenie, a nawet w wieku prawie emerytalnym osoby a lubię z nimi sobie czasami pogawędzić chociaż dzieli nas mentalna przepaść, zakres obowiązków, sposób funkcjonowania i styl życia. Myślisz, że ci ludzie naprawdę niczego wartościowego nie wnieśliby do Twojej pracy, Twojego życia? To smutne.
Tu nie chodzi o przyjaźń, ale o szacunek. Ty patrzysz na tych ludzi z góry, czujesz się od nich lepsza. Lepszym pracownikiem. To czuć nawet przez okno komputera, a co dopiero w realu.Magdalena1111 : może wnieśliby, ale nie w pracy. Piszę, że problem jest w pracy. Znam mnóstwo osób ode mnie starszych, mamy dobre relacje, ale to poza pracą, gdzie nie ma rywalizacji i nikt nikogo nie ocenia. Nikt nie trzyma się swojej posady. NIe mieszaj tych środowisk, ja opisuję swoje i jak to wygląda moimi oczami. Szacunek? Gdzie napisałam, że brak mi szacunku, lub że moje zachowanie jest antyludzkie? Gdzie w moim opisie to wyczułaś. To ty mnie właśnie zaszufladkowałaś jako chyba zimną pannę, która ma wszystkich gdzieś. smutne.
Nie tyle zimną pannę, która ma wszystkich gdzieś, co pannę, która ma w swojej głowie wiele barier, które uniemożliwiają jej nawiązywanie i podtrzymywanie poprawnych i w miarę serdecznych relacji ze współpracownikami. Do tego dochodzą jakieś wcześniejsze niezbyt udane doświadczenia (BTW: ciekawe co tam nie zagrało?) i po prostu sama wpychasz się na margines. Jesteś „zamknięta” A jak pisałam praca to nie tylko Twój zakres obowiązków, ale także relacje ze współpracownikami. To jeden z elementów Twoich kompetencji.
IzaBella38 napisał/a:MagdaLena1111 napisał/a:Ale sama napisałaś, że pracownicy tej firmy o w 90% dinozaury, z którymi Tb nie po drodze, więc zostaje jeszcze 10%, z którymi mogłabyś nawiązać fajniejsze relacje.
Poza tym nie da się ukryć, że strasznie zaszufladkowałaś tych starszych współpracowników jako tych, z którymi trudno lub wręcz niemożliwe jest znaleźć wspólny język. Jesteś tego pewna, że żadna z tych osób nie mogłaby być dla Cb kimś w rodzaju mentora. U mnie w pracy tez są starsze o pokolenie, a nawet w wieku prawie emerytalnym osoby a lubię z nimi sobie czasami pogawędzić chociaż dzieli nas mentalna przepaść, zakres obowiązków, sposób funkcjonowania i styl życia. Myślisz, że ci ludzie naprawdę niczego wartościowego nie wnieśliby do Twojej pracy, Twojego życia? To smutne.
Tu nie chodzi o przyjaźń, ale o szacunek. Ty patrzysz na tych ludzi z góry, czujesz się od nich lepsza. Lepszym pracownikiem. To czuć nawet przez okno komputera, a co dopiero w realu.Magdalena1111 : może wnieśliby, ale nie w pracy. Piszę, że problem jest w pracy. Znam mnóstwo osób ode mnie starszych, mamy dobre relacje, ale to poza pracą, gdzie nie ma rywalizacji i nikt nikogo nie ocenia. Nikt nie trzyma się swojej posady. NIe mieszaj tych środowisk, ja opisuję swoje i jak to wygląda moimi oczami. Szacunek? Gdzie napisałam, że brak mi szacunku, lub że moje zachowanie jest antyludzkie? Gdzie w moim opisie to wyczułaś. To ty mnie właśnie zaszufladkowałaś jako chyba zimną pannę, która ma wszystkich gdzieś. smutne.
Nie tyle zimną pannę, która ma wszystkich gdzieś, co pannę, która ma w swojej głowie wiele barier, które uniemożliwiają jej nawiązywanie i podtrzymywanie poprawnych i w miarę serdecznych relacji ze współpracownikami. Do tego dochodzą jakieś wcześniejsze niezbyt udane doświadczenia (BTW: ciekawe co tam nie zagrało?) i po prostu sama wpychasz się na margines. Jesteś „zamknięta” A jak pisałam praca to nie tylko Twój zakres obowiązków, ale także relacje ze współpracownikami. To jeden z elementów Twoich kompetencji.
łatwo wydawać jest opinię przez internet, imputować że ktoś ma bariery w głowie . dziękuję Magdaleno.
a moderatora proszę o usuniecie mojego konta i tego tematu. uzyskałam informacje, jakich szukałam.
Nie spodobała się Tb moja opinia? Trudno, muszę z tym żyć ;-).
Taka jest moja opinia na podstawie Twoich informacji, a co z tym zrobisz to już Twoja sprawa.
Ty uważasz, że padłaś ofiarą środowiska, w którym się znalazłaś, a ja twierdzę, że sama sobie zgotowałaś ten los.
Niestety, moderacji nie ma, a nawet jakby była, to nie usuwają wątków na życzenie.
Pozdrawiam :-)
A nie wolałabyś pracować gdzieś, gdzie środowisko i organizacja będą bardziej ci odpowiadać? Bo tu nie tylko oni ciebie odrzucili ale Ty ich również. To środowisko bardzo ci nie odpowiada i nie chcesz z nimi pracować.
Zmienić tam raczej nic nie zmienisz, skoro nie ma takiej woli nawet u szefostwa.
18 2022-01-12 17:23:06 Ostatnio edytowany przez IzaBella38 (2022-01-12 20:34:14)
A nie wolałabyś pracować gdzieś, gdzie środowisko i organizacja będą bardziej ci odpowiadać? Bo tu nie tylko oni ciebie odrzucili ale Ty ich również. To środowisko bardzo ci nie odpowiada i nie chcesz z nimi pracować.
Zmienić tam raczej nic nie zmienisz, skoro nie ma takiej woli nawet u szefostwa.
Nie za bardzo mam wybór, aby móc zmienić miejsce zamieszkania.
Z ich perspektywy to Ty lizałaś butt szefa
Z każdego posta wyłania się pogarda dla tych babek. Ty nawet nie próbujesz ich zrozumieć ani się z nimi dogadać.
20 2022-01-12 18:25:31 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-01-12 18:28:50)
Nie za bardzo mam wybór, aby móc zmienić miejsce zamieszkania. Tak jak na wstępie napisałam, całe życie mieszkałam w dużym mieście gdzie nie miałam problemów z tym że chcę dobrze pracować. To było właśnie ważne, cenione. Zdobywanie nowych kompetencji, kursy, umiejętności. Im więcej pracownik potrafił, im więcej wkładał w pracę inwencji własnej, tym bardziej ludzie lgnęli do niego, żeby tworzyć zespół. Tutaj spotkałam się ze ścianą, do której ani ja nie umiem dotrzeć, ani ona do mnie. Mam nadzieję, że terapia mi pomoże uporać się z tym wszystkim, z tym jak się czuję. Nie uważam, abym to ja miała dostosowywać się do czegoś, co nie funkcjonuje jak należy, co przypomina mi kółko różańcowe niż team marketingowy. Nie miałam też pojęcia, że w małych miastach czas stanął w miejscu, a posadę zyskuje się i trzyma przez lizanie butów szefa. część osób tu piszących utożsamia się z tą grupą, to też mi dało do myślenia.
Izabella, nikt przecież nie chce ci źle doradzić, nie odbieraj wszystkiego jak ataku na siebie, bo to nie tak. Trafiłaś jak trafiłaś i gdybyś wykazała się choć częściową intuicją i sprytem, to dziś nie miałabyś takiego problemu. Praca nigdy nie jest dobrym miejscem na konflikt interpersonalny – tutaj powinieneś udowodnić swoją wartość zawodową. Jednak zabrałaś się za to nie od tej strony co trzeba. Zamiast pokazywać swoją wyższość a innym udowadniać, że są starzy i na niewiele się firmie przydają, może lepiej było pozwolić tym starym się polubić i sprawić, że zaciekawią ich twoje rozwiązania i zechcą sami je stosować. Robienie rewolucji we wszystkim co jakoś tak funkcjonowało i przypisywanie sobie wszelkich zasług na tym polu spowodowało, że ludzie uważają cię za egoistkę, lizusa i kogoś, komu nie mogą ufać. Masz podwójnego pecha bo jesteś sama i nie masz nikogo kto by cię poparł, albo chociaż nie był przeciwko tobie.
Jeśli nie chcesz zmienić pracy, to może po prostu rób swoje ale małymi kroczkami staraj się o akceptację z ich strony. W końcu stare przysłowie mów; Jeśli wpadłeś między wrony musisz krakać jak i one. Więcej zdziałasz dyplomacją i cierpliwością niż pokazywaniem swojej wyższości, co chyba już wiesz.
Drugie wyjście to zmiana pracy. Nauka jaką odebrałas na pewno przyda ci się w nowej pracy, aby nie popełniać podobnych błędów.
21 2022-01-12 19:23:41 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2022-01-12 19:32:15)
Dzień dobry wszystkim. Założyłam taki temat i od razu przejdę do rzeczy. Jestem osobą stosunkowo młodą, z dużego miasta, z różnym doświadczeniem zawodowym, z sukcesami, która wyprowadziła się na prowincję. Mentalnie jestem niezależna, nie szukam atencji i mam ustalone swoje granice. Od niedawna pracuję w firmie, gdzie 90 procent pracowników jest ode mnie starszych o 15 - 20 lat. Wszystkie te osoby oczywiście dobrze znają się , pracują ze sobą od lat, mają relacje też poza firmą, spotykają się. Przyjęli mnie, młodszą osobę, ponieważ musieli - decyzja z góry, nie ich decyzja.Wygrałam konkurs.. Osoby mniej więcej w moim wieku powielają schemat, zachowują się tak, jak wszyscy. Gdy jest jakaś dyskusja, nie odzywają się , albo mówią, że nie chcą się wtrącać. I teraz wynikł problem - uważam że niektóre osoby nastawiały się że do pracy przyjdzie ktoś na posyłki, lubiący gawędy przy herbacie, plotki, rozmowy o sprawach prywatnych. Ja natomiast od początku nastawiłam się na pracę, bo dla mnie w pracy nie ma czegoś takiego jak przyjaźń ( już to przerabiałam z niepowodzeniem kilka razy). Od razu zabrałam się do pracy, wprowadziłam nowoczesne metody, przede wszystkim inne niż do tej pory oni wszyscy realizowali. Osiągnęliśmy sukces dzięki tym działaniom, byłam chwalona na zebraniach. Widziałam że reszta grupy jest z tego powodu wściekła. Pewnie padnie pytanie, czy z nimi współpracowałam, czy robiłam coś na własną rękę. o tak, próbowałam współpracować, dawałam moje pomysły, ale zostały zignorowane i wyśmiane. Dowiedziałam się, że "wku...wiam" tym , że "zawsze było tak i tak i po co to zmieniać" . Grupa dostawała zadania i realizowali je sami, nie dzieląc się ze mną, wtedy powiedziałam dość. Zaczęłam wymyślać swoje pomysły i je realizować, sama się też pod tym podpisywać. Zgadza się, że w pewnej chwili szef zaczął doceniać moją pracę, wytykać innym, że nie wpadli, aby robić coś inaczej, lepiej. Moje zadania zyskały rozgłos i efekt, zadania współpracowników zostały w cieniu. Nie byłam dla nikogo niemiła, nieprzyjemna. Nie wykorzystywałam tego, aby patrzeć na kogoś z góry. Przychodziłam zawsze uśmiechnięta, z dzień dobry, z entuzjazmem. Ale za każdym razem napotykałam na dziwną ścianę niechęci. Nie podobały się moje perfumy, obcasy że stukają za bardzo. Nie przynosiłam placków po weekendzie, nie siedziałam w pokoju na kawie z nikim. Najbardziej z całej tej sytuacji niezawodowolona była 1 osoba, która tak jakby była idolem tej grupy. Z miejsca osoba ta stała się dla mnie nieprzyjemna, za plecami robiła złą atmosferę. W kulminacyjnym punkcie tej sytuacji , ta osoba została wycięta przez szefa ze wspólnego zdjęcia, które sama zainicjowała na jednym spotkaniu. Niestety, kierownictwo zmieniło się, na miejsce szefa wstąpiła pewna osoba , która dotychczas siedziała w gronie współpracowników. Z początku było to dla mnie bez znaczenia, myślałam, że będę pracować jak dotychczas, że to nic nie zmienia, skoro ustalone są priorytety do pracy. Przykrą niespodzianką było zabranie mi dotychczasowych zadań przez nowego szefa i przekazanie ich "idolce" współpracowniczce. Pewnego dnia po prostu zostałam tam sama przy biurku, nie miałam co robić. Obecnie odczuwam sytuację jako "płacenie " mi za cały czas, gdy ja dostawałam plusy od ex szefa. Odczuwam, jakby grupa chciała pokazać mi, kto tu rządzi. Jakby chcieli odwdzięczyć się, pokazać wsparcie "idolce", ukarać mnie. Jest to dla mnie niesamowite, jak osoby starsze potrafią się zachowywać. Mój stan zdrowia pogorszył się, czekam na wizytę u terapeuty, ręce opadły mi, nie mam sił wstawać z łóżka, nie mam chęci do pracy. Gdy tam idę odczuwam lęk, co znów spotka mnie, co usłyszę. Wszyscy którzy dotychczas siedzieli przy biurkach obok, przenieśli swoje rzeczy do wolnych biurek , gdzie siedzi "idolka". Nowy szef wymyśla z kosmosu preteksty, aby wytykać mi jakieś wymyślone błędy, robi sztuczne problemy, wyrzuty za nic. Nie wiem jak reagować, jak postępować. Czuję się strasznie, ale gdy to zgłoszę wyżej nikt mi nie uwierzy . Cała klika stanie murem za nowym szefem. Nie wiem, co robić, jak z nimi rozmawiać. Dlaczego tak się dzieje, że ludzie starsi ( może niefortunne słowo, chodzi mi o dużą różnicę wieku między nami), nie potrafią zaakceptować że ktoś inny inaczej funkcjonuje, a praca to jest praca , a nie towarzystwo wzajemnej adoracji? Czy ktoś może to rozumie?
Myślę, że możesz coś zmienić, możesz popracować nad relacjami z pracownikami. Z drugiej strony wcześniej byłaś wrogiem obecnego szefostwa i nim będziesz raczej, no, chyba, żeby coś wyjątkowego się wydarzyło. Starsi i młodsi potrafią zachowywać się okropnie, tak bym ich nie dzieliła.
To, co robi nowy szef, można zgłosić jako mobbing, jeśli rzeczywiście tak jest. Nic złego nie zrobiłaś, chciałaś tylko wystąpić przed szereg, a to w niektórych firmach "przestępstwo". To, że wszyscy się przenieśli do "idolki" jest nie takie niezwykłe, oni muszą się gdzieś wygadać, poplotkować, a ty pewnie nie jesteś dobrą słuchaczką.
chciałabym po prostu wiedzieć, może ktoś wie i mi napisze - jak w takiej sytuacji starać się o bycie dobrą koleżanką, gdy występują takie bariery. Bariery kulturowe, obyczajowe, religijne, wiek, właściwie wszystko... Bo uśmiech , pytanie, czy może w czymś pomóc, powiedzenie "miłego dnia" nie wystarcza.
O czym miałabym rozmawiać z osobami, które mogłyby być moimi rodzicami?
Ależ kilka osób Ci napisało jak. weszłaś w nowe środowisko, gdzie ludzie są zaprzyjaźnieni że sobą. Weszłaś na swoich obcasach i prezentujesz się tak jakbyś uważała, że jesteś lepsza, przez to że jesteś na obcasach i ciast nie jadasz i do kościoła nie chodzisz. Niby jesteś z dużego miasta, ale to Ty tutaj zachowujesz się prowincjonalnie. Co z tego że ci ludzie są starsi od Ciebie? Umiesz rozmawiać tylko z rówieśnikami? Tak to jest w pracy, że z różnymi ludźmi się pracuje. Popracuj nad swoimi umiejętnościami pracy w zespole. Możliwe, że jesteś osobą, która jest specjalistą w swojej dziedzinie, ale relacje w zespole nie są Twoją mocną stroną.
Wiesz co? Nie mów mi o barierach kulturowych. Ja pracuję w UK. Mam w biurze Nigerykę i Filipinke, to moje dwie najbliższe współpracownice. Pracowałam wcześniej z muzułmanka w chuście. Jakbym miała się tłumaczyć że one są takie inne ode mnie, bo się inaczej ubierają, albo są wierzące lub nie, to też nie miałabym do kogo ust otworzyć.
Z ludźmi można o różnych sprawach rozmawiać, nie tylko o religii. Przyszłaś nowa i nie dałaś się poznać. A właściwie dałaś, tylko ze złej strony. Teraz to nie wiem jak naprawić sytuację, musiałabyś bardzo się postarać. Pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz.
Na tle europy zachodniej polskie spoleczenstwo jest relatywnie mlode. Niski mamy tez eiek emerytalnybo 60 lat dla kobiet. Gdybys wyjechała na zachod i zaczelabys pracowac w holenderskiej firmie to przezylabys szok. Tam wiekszosc pracownikow jest po 50 roku zycia a osob 65+ jest wiecejniz 25- nawet w firmach IT, gdzie nikt w PL nie wyobraza sobie 67 letniego programisty czy analityka big data.
24 2022-01-16 14:28:49 Ostatnio edytowany przez cisza to ja (2022-01-16 14:39:23)
Temat bardzo ciekawy, szkoda jedynie, że autorka usunęła pierwotny wpis.
Po przeczytaniu całości dotarłam i na końcu wątku udało mi się go przeczytać.
Nie lubię oceniać innych, więc powstrzymam się od tego.
Zaciekawił mnie ten wątek, bo ja przepracowałam wiele lat jako młodsza od
swoich pracowników.
Nie miałam takich dylematów jak autorka wątku, bo szanowałam ludzi, byłam
sprawiedliwa, pomagałam w trudnych sprawach, czasem życiowych.
Dla mnie zawsze liczył się człowiek i tak mam od zawsze.
Nie szukałam nigdy powodów do konfliktu, ale zawsze szukałam sposobów na
ich rozwiazywanie.
Nie znaczy to, że tak sielankowo minęło mi zawodowe życie, ale teraz mówię o stanowiskach kierowniczych i swoich podwładnych często sporo starszych ode
mnie, bo o tym mowa w tym wątku.
Autorko wątku, wierząc, że pomimo odejścia czytasz ten watek, zatem jedno co
mogę powiedzieć, to to, że wszelkie zmiany zaczynam od siebie.
Powodzenia w dalszym zawodowym życiu i w ogóle w życiu.
25 2022-01-16 14:35:59 Ostatnio edytowany przez cisza to ja (2022-01-16 14:38:32)
Rozpędziłam się
Dzień dobry wszystkim. Założyłam taki temat i od razu przejdę do rzeczy. Jestem osobą stosunkowo młodą, z dużego miasta, z różnym doświadczeniem zawodowym, z sukcesami, która wyprowadziła się na prowincję. Mentalnie jestem niezależna, nie szukam atencji i mam ustalone swoje granice. Od niedawna pracuję w firmie, gdzie 90 procent pracowników jest ode mnie starszych o 15 - 20 lat. Wszystkie te osoby oczywiście dobrze znają się , pracują ze sobą od lat, mają relacje też poza firmą, spotykają się. Przyjęli mnie, młodszą osobę, ponieważ musieli - decyzja z góry, nie ich decyzja.Wygrałam konkurs.. Osoby mniej więcej w moim wieku powielają schemat, zachowują się tak, jak wszyscy. Gdy jest jakaś dyskusja, nie odzywają się , albo mówią, że nie chcą się wtrącać. I teraz wynikł problem - uważam że niektóre osoby nastawiały się że do pracy przyjdzie ktoś na posyłki, lubiący gawędy przy herbacie, plotki, rozmowy o sprawach prywatnych. Ja natomiast od początku nastawiłam się na pracę, bo dla mnie w pracy nie ma czegoś takiego jak przyjaźń ( już to przerabiałam z niepowodzeniem kilka razy). Od razu zabrałam się do pracy, wprowadziłam nowoczesne metody, przede wszystkim inne niż do tej pory oni wszyscy realizowali. Osiągnęliśmy sukces dzięki tym działaniom, byłam chwalona na zebraniach. Widziałam że reszta grupy jest z tego powodu wściekła. Pewnie padnie pytanie, czy z nimi współpracowałam, czy robiłam coś na własną rękę. o tak, próbowałam współpracować, dawałam moje pomysły, ale zostały zignorowane i wyśmiane. Dowiedziałam się, że "wku...wiam" tym , że "zawsze było tak i tak i po co to zmieniać" . Grupa dostawała zadania i realizowali je sami, nie dzieląc się ze mną, wtedy powiedziałam dość. Zaczęłam wymyślać swoje pomysły i je realizować, sama się też pod tym podpisywać. Zgadza się, że w pewnej chwili szef zaczął doceniać moją pracę, wytykać innym, że nie wpadli, aby robić coś inaczej, lepiej. Moje zadania zyskały rozgłos i efekt, zadania współpracowników zostały w cieniu. Nie byłam dla nikogo niemiła, nieprzyjemna. Nie wykorzystywałam tego, aby patrzeć na kogoś z góry. Przychodziłam zawsze uśmiechnięta, z dzień dobry, z entuzjazmem. Ale za każdym razem napotykałam na dziwną ścianę niechęci. Nie podobały się moje perfumy, obcasy że stukają za bardzo. Nie przynosiłam placków po weekendzie, nie siedziałam w pokoju na kawie z nikim. Najbardziej z całej tej sytuacji niezawodowolona była 1 osoba, która tak jakby była idolem tej grupy. Z miejsca osoba ta stała się dla mnie nieprzyjemna, za plecami robiła złą atmosferę. W kulminacyjnym punkcie tej sytuacji , ta osoba została wycięta przez szefa ze wspólnego zdjęcia, które sama zainicjowała na jednym spotkaniu. Niestety, kierownictwo zmieniło się, na miejsce szefa wstąpiła pewna osoba , która dotychczas siedziała w gronie współpracowników. Z początku było to dla mnie bez znaczenia, myślałam, że będę pracować jak dotychczas, że to nic nie zmienia, skoro ustalone są priorytety do pracy. Przykrą niespodzianką było zabranie mi dotychczasowych zadań przez nowego szefa i przekazanie ich "idolce" współpracowniczce. Pewnego dnia po prostu zostałam tam sama przy biurku, nie miałam co robić. Obecnie odczuwam sytuację jako "płacenie " mi za cały czas, gdy ja dostawałam plusy od ex szefa. Odczuwam, jakby grupa chciała pokazać mi, kto tu rządzi. Jakby chcieli odwdzięczyć się, pokazać wsparcie "idolce", ukarać mnie. Jest to dla mnie niesamowite, jak osoby starsze potrafią się zachowywać. Mój stan zdrowia pogorszył się, czekam na wizytę u terapeuty, ręce opadły mi, nie mam sił wstawać z łóżka, nie mam chęci do pracy. Gdy tam idę odczuwam lęk, co znów spotka mnie, co usłyszę. Wszyscy którzy dotychczas siedzieli przy biurkach obok, przenieśli swoje rzeczy do wolnych biurek , gdzie siedzi "idolka". Nowy szef wymyśla z kosmosu preteksty, aby wytykać mi jakieś wymyślone błędy, robi sztuczne problemy, wyrzuty za nic. Nie wiem jak reagować, jak postępować. Czuję się strasznie, ale gdy to zgłoszę wyżej nikt mi nie uwierzy . Cała klika stanie murem za nowym szefem. Nie wiem, co robić, jak z nimi rozmawiać. Dlaczego tak się dzieje, że ludzie starsi ( może niefortunne słowo, chodzi mi o dużą różnicę wieku między nami), nie potrafią zaakceptować że ktoś inny inaczej funkcjonuje, a praca to jest praca , a nie towarzystwo wzajemnej adoracji? Czy ktoś może to rozumie?
Chyba jesteś osobą niesamowicie odporną psychicznie, chociaż chyba każdy ma swoje granice To nie jest sytuacja dotycząca tylko "ludzi starszych", to jest sytuacja dotycząca grupy, która się nawzajem nakręca. Powiedzenie "Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one" moim zdaniem wzięło się właśnie z takich sytuacji jak twoja. Doświadczyłam kiedyś razem z kilkoma innymi osobami takiego traktowania, przez "młodych chłopaków". Była to firma, w której pracowali sami mężczyźni, większości młodych chłopaków. Mieli miejsce, w którym mogli sobie rozmawiać swobodnie po męsku między sobą, bawić się po męsku i nagle sprowadzono kilka kobiet. Nie chce mi się wdawać w szczegóły, ale nikomu nie życzę tak toksycznej atmosfery w pracy. Ja się zwolniłam bo dużo bardziej cenię swoje zdrowie psychiczne, niż użeranie się z patologiczną atmosferą, towarzystwa wzajemnej adoracji. Tak czasem się zdarza i skoro stałaś się dla nich głównym celem niechęci, to nie sądzę by to się zmieniło. Szkoda twojego życia na codzienne relacje z takimi ludźmi. Dla mnie takie sytuacje, są tylko wskazówką od "życia", że za "rogiem" czeka może coś lepszego.
Z drugiej strony też rozumiem pracownice z twojej firmy. Chciały spokojnie pracować w stabilnym niezmiennym otoczeniu, bez dużych zmian, które dla pracowników dziwnym trafem zawsze są niekorzystne. Być może liczyły na to, że jedna z nich bedzie przydzielona na stanowisko, które zostało przydzielone tobie. Ty przyszłaś jako nowa, chciałaś się wykazać i do takich zmian się przyczyniłaś ku radości szefostwa, a rozczarowaniu pracownic.