Codziennie rano, w południe i wieczorem zaglądam na pewną stronę. Interesują mnie dostępne na niej treści oznaczone #blackpill
Czytając wpisy udzielających się tam chłopaków czuję, że w swoim spojrzeniu na świat nie jestem osamotniony. Chociaż nie znam autorów komentarzy zauważam, że mamy podobne poglądy i zdanie w tematach relacji damsko męskich.
Musicie wiedzieć, że mam 29 lat i jeszcze nie byłem w związku z dziewczyną. Wszystko przez wysokie (i stale rosnące) wymagania dziewczyn oraz własny brak atrakcyjności. Odnoszę wrażenie, że dla kobiet jestem niewidzialny. Okazuje się jednak, że są mężczyźni w identycznej sytuacji. Są samotni, z nie własnego wyboru. Mimo starań są zawsze odrzucani. Dziewczyny ignorują zaloty mężczyzn gdy ci nie są obiektywnie atrakcyjni. Za to masowo lecą na klasycznie atrakcyjnych mężczyzn.
Zresztą czy słyszeliście kiedyś o atrakcyjnych facetach mających problemy z dziewczynami? Bo ja nie. Na portalu randkowym ukrywając się pod płaszczykiem "ciacha" pisałem pannom, że nie cieszę się powodzeniem. Ich reakcja: "taki przystojny facet nie ma powodzenia? Nie wierzę", "to niemożliwe bo jesteś przystojny, chyba że to nie są twoje zdjęcia". Ewidentnie dziewczyny powodzenie uzależniały od wyglądu faceta, nie jego wnętrza. Żadnej nawet przez myśl nie przeszła teoria o słabym charakterze.
Blackpill opisuje dosadnie to na co tak naprawdę dziewczyny zwracają uwagę
Ponadto czarna pigułka tłumaczy, że chociaż mężczyznom przypisuje się bycie wzrokowcami, dziewczyny są nimi bardziej
Co łatwo zresztą idzie udowodnić. Średnia z wyglądu dziewczyna cieszy się większym powodzeniem od przeciętnego faceta. Słyszy więcej komplementów, ma więcej opcji randkowych. W dodatku zwykle bywa tak, że przeciętna panna na średniego kolesia nie zwróci uwagi, nie da mu szansy, odrzuci jego zaloty.
Zwróćcie zresztą uwagę, że wśród młodych par, w wieku 20-30 najczęściej to mężczyzna jest atrakcyjniejszą stroną w związku.
Ale dobra, bo temat nie o tym.
Chociaż z wieloma rzeczami się zgadam to jednak lektura blackpillowskich treści wpędza mnie w stany depresyjne. Gorzej się po nich czuję, nic mi się nie chce, tracę sens robienia czegokolwiek bo i tak dziewczyny nie znajdę, a jak wiadomo kontakt z płcią przeciwną znajduje się w podstawach piramidy Maslova - Hierarchia potrzeb Maslowa mieści seks w potrzebach fizjologicznych razem z jedzeniem i oddychaniem. Cel genetyczny nie zostanie spełniony (przekazanie genów dalej) więc sens istnienia stoi pod znakiem zapytania. W związku z tym staję się wycofany i marnuję czas nic nie robiąc.
Po blackpillowskiej sesji czuję zgorzknienie, smutek i wszelka pozytywna energia się ze mnie ulatnia. Nie chce się mi nawet włączyć ulubionej gry, czy obejrzeć odcinka lubianego serialu.
W myśl logiki, skoro blackpillowskie materiały tak źle na mnie działają, ciągną w dół, nie powinienem do nich zaglądać. Jednak z drugiej strony blackpill opisuje prawdę. Wiadomo, że od prawdy nie powinno się uciekać. Jednak co zrobić gdy ta jest przygnębiająca?