Używam jednorazowego użytku, ponieważ nie daj Boże, ktoś dowie się, że wciąż pytam o dreck poziomu podstawowego na moim prawdziwym koncie.
Jeśli stoję na stanowisku, że nie ma w ogóle prawd uniwersalnych, czy uważam to za prawdę uniwersalną?
Czy to ta sama koncepcja, co dyskusja „Ateizm to wiara w brak bogów”? - w tym, że zakłada się, że dowód negatywny jest konieczny do złożenia twierdzenia negatywnego, a nie brak dowodu pozytywnego (dowodu zerowego?) wystarczy do złożenia twierdzenia negatywnego?
Szczerze przepraszam, jeśli moja terminologia jest niezręczna lub niewłaściwa
Czy muszę zdefiniować uniwersalną prawdę, żeby w ogóle o tym mówić? Czy istnieje więcej niż jedna definicja?