Witam wszystkich. Piszę tutaj bo mam spory problem i chociaż najczęściej radzę sobie sama z takimi sprawami tym razem chyba mnie to przerasta i potrzebuje jakiegoś spojrzenia z boku na mój problem.
Jestem w związku nieco ponad rok i ogólnie rzecz biorąc mój związek jest udany. Mój facet jest bardzo kochający i nie mam wątpliwości co do jego uczuć. Natomiast jest jedna sfera życia która spędza mi sen z powiek mianowicie seks.
Początki związku były trochę stresujące bo chłopak kilka razy zaniemógł ale nie było dramatu z tego powodu, ja sobie tłumaczyłam że to pewnie stres, nie był jakiś czas w związku więc musi się przestawić itp. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło a nie jestem pierwszej młodości ale okej wiadomo takie rzeczy się zdarzają.
Po jakimś czasie przeszło i było wszystko ok, potem znowu czas kiedy bywało różnie i powiem szczerze zaczęło mnie to niepokoić więc zaczęłam delikatnie pytać czy to ma coś wspólnego ze mną, czy chciałby spróbować czegoś nowego ale każda rozmowa na ten temat kończyła się średnio, bo on twierdził że ciągle mi coś nie pasuje, a ja czułam się sfrustrowana że skoro to nie moja wina to dlaczego sytuacja się powtarza.
Dochodzi do tego fakt, że nasz seks nie był nigdy tak na prawdę dla mnie do końca satysfakcjonujący. Zaczynając od tego, że gra wstępna prawie nie istnieje, poprzez to że mój chłopak jest bardzo cichy i mało ekspresyjny a nawet powiedziałabym że nie wyraża praktycznie żadnych oznak zadowolenia w trakcie stosunku (więcej emocji wyraża kiedy masuję mu np. stopy) kończąc na tym że praktycznie za każdym razem wszystko wygląda tak samo, zero inicjatywy z jego strony żeby coś zmienić, zrobić coś nowego.
Był krótki okres czasu gdzie zachowywał się inaczej, był bardzo napalony i ciągle mu było mało, wtedy też jakby nasze życie seksualne nabrało fajnego dla mnie tempa ale trwało to może z miesiąc i wróciło do tego samego.
Ogólnie ja odnoszę wrażenie że jemu nie zależy na seksie w ogóle i jakby nie wiem robił to dla mnie tylko.
I teraz sytuacja na dzisiaj wygląda tak że od dłuższego czasu ja się już nie odzywam na ten temat. On teraz ma dużo pracy i jest bardzo zmęczony co też staram się zrozumieć i pomimo tego że bardzo źle się czuję z tym wszystkim to na prawdę już się nie odzywam i staram się go zrozumieć bo wiem że jest zmęczony.
Wiem, że może nałożyłam na niego jakąś presję z tym związaną i to w sumie ja byłam osobą która zaczynała takie rozmowy ale wydawało mi się że nie ma nic złego w rozmowach o swoich potrzebach jeśli inne sugestie nie działają. Ze swojej strony powiem tyle że nie jestem księżniczką która czeka aż chłop się domyśli i tylko narzeka, dużo razy mówiłam że lubię jak gra wstępna trwa dłużej, że lubię jak mnie caluje i dotyka w trakcie seksu (co się praktycznie nie zdarza to bardziej taka łupanka byle do finału), kilka razy powiedział coś do mnie sprośnego i bardzo mnie to nakręciło o czym też oczywiście mu powiedziałam ale skończyło się tak samo szybko jak zaczęło. Ogólnie na prawdę chce mi się płakać na to wszystko bo nie wiem totalnie co robić. W tej chwili wydaje mi się że rozmowa jest najgorszą opcją bo dla niego to jest wywieranie presji i okej mogę to zrozumieć, więc nie widzę sensu mu niczego mówić. Kilka razy powiedział że jest bardzo zmęczony i nie ma ochoty (ja nawet nie inicjowałam) więc powiedziałam że nie ma problemu rozumiem i będziemy się kochać wtedy kiedy oboje będziemy mieli ochotę więc bez stresu.
Ja wiem że związki przechodzą różne etapy itp, że praca i tak dalej ale to jest bardzo krótki związek i patrząc do szklanej kuli widzę że nie zapowiada się to wszystko zbyt dobrze i prawdopodobnie za rok jeśli nadal będziemy razem to nie będzie seksu w ogóle między nami. Bo poza seksem jesteśmy oboje bardzo czuli, ciągle się dotykamy, przytulamy i ogólnie mamy dużo kontaktu fizycznego. Natomiast pasji w nas tyle co kot napłakał.
Ja ogólnie samej siebie nie poznaje bo zawsze byłam bardzo kreatywna w seksie, przebieranki, sprośne rozmowy, cokolwiek mój partner powiedział że chce dla mnie nie było żadnego problemu wręcz mnie to jeszcze bardziej kręciło i nawet dziwne rzeczy które dla innych mogą się wydawać pokręcone dla mnie nie stanowiły problemu.
Teraz czuję się jak babcia która jest 40 lat w małżeństwie, nie chce mi się nawet już starać ani nic z siebie dawać i większość czasu jeśli nawet przyjdzie mi coś do głowy żeby coś zrobić, to czuję że po prostu się ośmieszam.
Jeśli sama się nie zabiorę za seks oralny to on nigdy nie poprosi o to, a wie że to lubię.
Po prostu mam wrażenie jakby on był pozbawiony emocji w seksie natomiast ponieważ w przeszłości bywało inaczej dopatruje się tu mojej winy.
Póki co tłumaczę sobie to pracą ale wiem że ten problem sam nie zniknie a już sama nie wiem jak to ugryźć o czy po prostu muszę się pogodzić z tym jak jest czy jest jeszcze jakaś szansa coś tu zrobić. Błagam was o jakąś radę, przyjmę wszystko na klatę i jeśli będę mogła cokolwiek zrobić żeby to zmienić to na prawdę zrobię bardzo wiele.