Pobił mnie, pobił mnie tak, że trafiłam do szpitala. Nie wiem co się stało. Było wszystko dobrze. Nic nie wskazywało na to co się stanie. To ja pierwsza go uderzyłam. Wkurzyłam się gdy wieczorem wróciłam do domu a on tylko przed telewizorem leży, kanapki do pracy nie zrobione, pranie nie poskładane. Wiecznie tylko ja to robię. Oczekiwałam tylko tego jednego dnia żeby to zrobił. Rzucil się na mnie, zaczął mnie dusić, bil po głowie mówił, że zabije. Broniłam się jak mogłam.... Teraz gdy mnie nie ma, przeprasza że to w ogóle nie powinno się wydarzyć, że nie wie co w niego wstapilo. Ja też nie jestem bez winy, ale to ja jestem pobita a nie on. Kocham go. Chce do niego wrócić choć wszyscy w okół mówią że nie powinnam, że następnym razem może mnie zabić. To było tylko raz. Wcześniej nie okazywał wobec mnie agresji żadnej. Owszem jest nerwowy, ale nigdy nie podniósł na mnie ręki. Ode mnie kiedyś dostał liścia. Teraz nie wiem co się stało.
Doradźcie coś.