Witajcie drodzy forumowicze.
Na początek chciałam się z wszystkimi przywitać, jako że jest to mój pierwszy post tutaj.
Chciałabym się poradzić tutaj na forum, bo mam ostatnio problemy z mężem. Zawsze mieliśmy fajną, zdrową relację, opartą na zaufaniu i przyjaźni. Ogólnie bardzo byliśmy dobrym małżeństwem. Wszystko zmieniło się 2 miesięce temu, kiedy zapomniałam się wylogować z Messengera na laptopie i mój mąż odczytał wiadomości które wymieniałam m.in. z kolegami z pracy. Nie dziwię się, że przeczytał (choć oczywiście się wściekłam), bo były tam serduszka, całuski itd. więc no wiadomo, że ciężko było mu się powstrzymać. W każdym razie nie było tam wg mnie nic złego, jakiejś zdrady, ani nawet jakieś mocnego flirtu - ot koleżeńskie pitu pitu. Ale mój mąż uznał, że sposób w jaki rozmawiam z kolegami z pracy, to dla niego przekroczenie granic. Po prostu z 2 kolegami tak wygląda konwersacja, że oni jak coś im się podoba to wysyłają serduszko, a jak się żegnają to wysyłają emotikonę całuska z sercem. Nie że tylko do mnie, ale tak już mają ogólnie w konwersacji, no ja odpowiadałam tym samym ale kompletnie dla mnie to nic nie znaczyło, ot, forma prowadzenia dyskusji. Wiem że oni do innych tak samo piszą.
Mój mąż stwierdził, że jego nie obchodzi z kim oni jak piszą, ale że ze mną - jego żoną, mu się to nie podoba. Jeszcze bardziej mu się nie podoba, że ja odpowiadałam tym samym. Przyczepił się mocno że kolega mi wysłał swoje selfie bo chciał się pochwalić nową fryzurą, innym razem zdjęcie z siłki. Raz jednego w żartach nazwałam "głupolku" a on mówi, że to jest pieszczotliwe określenie. Wysyłali mi czasem jakieś śmieszne filmiki, wiadomo niektóre sprośne, ale przecież jestesmy dorośli! Mój mąż twierdzi, że to podryw z ich storny, a ja się daję podrywać.
Podsumowując, ja uważam, że on grubo przesadza kręcąc z tego taką aferę. On się zachowywał wręcz jakbym go zdradziła. Zaskoczyło mnie to, bo nigdy taki nie był a jesteśmy razem już 15 lat, w tym 10 lat małżeństwa. Mówi, że on by nigdy takich filmików nie wysyłał koleżankom, i że nigdy by nie wysłał koleżance serduszka czy całuska, że on tylko mi takie coś wysyła i go boli, bo myślał że ja też tylko jemu. No ok, porozmawialiśmy, uznałam że po prostu błąd w komunikacji, brak ustalonych granic, przeprosiłam. Od tej pory staram się nie rozmawiać za dużo z kolegami i nie wysyłam im serduszek itd. ale widzę, że nasza relacja się popsuła. Taka bzdura, a on twierdzi, że nie ma już do mnie takiego zaufania jak kiedyś. Ja się czuję z kolei jak jakaś - nie wiem - ladacznica, bo śmiałam tak rozmawiać z kolegami. No i mnie to denerwuje, bo choć uznaję jego argumenty, to wiem, że nic złego nie zrobiłam, ani nie zamierzałam zrobić. On to wyciąga przy sprzeczkach.
Ostatnio zrobił mi awanturę, bo zobaczył jak usuwam z historii wyszukiwania na facebooku kilka rzeczy. No fakt, usuwałam te wyszukiwania, gdzie mógł się przyczepić że wyszukiwałam facetów. Taki pech, że on akurat był za mną, ja tego nie słyszałam i on to widział. Ale po prostu sobie surfowałam z nudów po Facebooku, wchodziłam na profile różnych ludzi, i potem stwierdziłam że dla świętego spokoju usunę tam gdzie wyszukiwałam kolegów, żeby znowu nie było awantury jak się zapomnę z komputera wylogować że coś nie tak. No i klops, chciałam to zrobić dla świętego spokoju, to znowu awantura, że ukrywam coś przed nim. Twierdzi że nie ma problemu że sobie wyszukuję różne osoby bo sam tak robi, ale skoro potem usuwam historię to mam coś do ukrycia. Na nic moje tłumaczenia, że po prostu po ostatnich "dramatach" mam dość i stąd usuwałam, bo nigdy tego wcześniej nie robiłam. Już nie wiem co mam robić. Co o tym wszystkim sądzić.
Może wasze świeże spojrzenie mi pomoże.