Witam, może już do reszty zwariowałam, a może tak po prostu wyglądają wieloletnie związki. Trzy lata temu, ku niezadowoleniu rodziny przeprowadziłam się na drugi
koniec kraju do mojego ukochanego. On jeszcze się uczył a ja podjęłam pracę w sklepie, żeby jakoś nas utrzymać. Nie żyliśmy tylko z mojej wypłaty, pomagał mu jego tata
więc radziliśmy sobie całkiem dobrze. Po skonczeniu jego szkoły, mięliśmy przeprowadzić się w moje rodzinne strony. Jednak lata mijaja a on nie ma ochoty na przeprowadzkę.
Czuję się samotnie, ponieważ skupiłam się na pracy i domu nie przywiązując wagi do zawarcia blizszych znajomości, bo przecież to miał byc tylko rok.
Teraz czuje się samotna, oprocz niego, nie mam z kim wyjsc choćby na spacer. On natomiast lubi wychodzic do barow czy wyjezdzac do znajomych na nocne imprezki i wracac dnia nastepnego.
Oczywiscie nie robi tego czesto, bardzo rzadko, ale jednak. Dodam tylko, ze znam tylko dwoch jego kolegow, nie chciał mnie z nikim przedstawić i tu pojawia się mój pierwszy
duży problem samoakceptacja- bo skoro moj wlasny chlopak nie chce przedstawic mi swoich kolegow, to co ze mna jest do cholery nie tak. Od pół roku jest tylko gorzej.
Przyłapuje go na kłamstwach a przed to, ze coraz bardziej chce go sprawdzac jest tego coraz więcej. Nie lubi opowiadac mi o swoim dniu w pracy, czy o tym co u niego
lecz jak slysze jak rozmawia przez internet ze znajomymi, nie tylko tymi z reala ale tez internetowymi, to opowiada im szczegoly o ktorych mi nie wspomni.
Nie ukrywam, boli mnie to, jednak jakos to akceptuje. Przyłapałam go rowniez na pisaniu z dziewczynami i to nie zwyklym ,,hej co tam,, jednak na zaleniu sie,
opowiadaniu o swoich problemach oraz wiadomosci typu ,,bardzo cie lubie,,, do tego rozmawial z jedna wieczorami, kiedy bylam w pracy lub spalam. Skonfrontowalam go z tym i to ja bylam ta zla poniewaz przez jego nieuwage przeczytalam jego prywatne wiadomosci, dodam tylko, ze zarowno telefon jak i komputer
sa chronione haslem, dlatego nie mam do tego dostepu. Stwierdzil, ze nie chcial mnie martwic bo ja strasznie sie wszystkim przejmuje a o dziewczynach powiedzial, ze to tylko znajome z internetu i wolal wygadac sie obecej osobie nic mi.
Od tamtej pory to ja jestem tą zła kontrolujaca dziewczyna. Stracilam do niego zaufanie, zaczelam nasluchiwac rozmow z kolegami kiedy gral. Wstyd mi za to, jednak
balam sie ze znow mnie oklamie. Od jakiegos czasu nawet w lozku jest gorzej, rzadziej dochodzi do zblizen, woli zabawiac sie sam niz ze mna. Nie ukrywam, ze moja
samoocena spadla przez ostatnie miesiące, skoro nawet wlasny chlopak mnie nie chce. Rozmawialismy o tym kilka razy, poniwaz nie potrafie sobie z tym poradzic
mowie mu, ze potrzebuje jego, jego wsparcia. Ze mam dosc prania, sprzatania, gotowania i pracowania, kiedy on tylko siedzi przed komputerem poniewaz przez kilka
miesiecy nie mial pracy. To kolejna rzecz ktora mnie dobija. Czuje sie jak jego gosposia poniewaz ciezko doprosic sie pomocy z jego strony. Wracajac z pracy, do tego pracy fizycznej,
wiem, ze musze zrobic cos do jedzenia czy zrobic pranie w czasie gdy moj chlopak spal do 12 i poszedl grac w gry gdyz przez trzy miesiace nie mial pracy.
Moja glupia glowa mowi mi, ze przeciez nawet jak poznal w internecie dziewczyne to nie zostawi mnie bo przeciez ma ze mna jak w raju, tylko czasem trzeba przytulic czy
jakis film obejrzec zebym byla spokojniejsza. Nie wiem co mam robic, nie jestem asertywna, moje proby dotarcia do niego koncza sie niczym.
Ja staram sie po klamstwach mu zaufac bo go kocham, a on pomimo prósb nadal jest leniem i nie pomaga mi w obowiazkach domowych. Mam swoje wady, jestem zaborcza, rodzinna
chce spedzac razem jak najwiecej czasu, i wychodzic z domu, ale czy to zle? Ciągle zapewnia mnie, ze bardzo mnie kocha i nie chce zadnej innej kobiety, jednak boje sie, ze w koncu pozna kogos kto bedzie ladniejszy, madrzejszy i kto nie bedzie czepiał się o niepozmywane naczynia. Może i marudze kiedy mi nie pomaga, albo kolejna noc gra w gry z kazdym oprocz mnie. Potrzebuje wsparcia i tego, zeby powiedzial mi, ze jestem piękna bo kompletnie tego nie czuje. Czy to ze mna jest cos nie tak? Co moge zrobic, zeby nie czuc tej cholernej zazdrosci o kazdy glosniejszy chichot skierowany do mikrofonu.
1 2021-08-15 05:43:11 Ostatnio edytowany przez Railey (2021-08-15 15:09:05)
Czas się ewakuować z tego związku. Z tego co piszesz, jemu już dawno przestało na tobie zależeć...i jest tylko dla wygody....mieszkanie, sprzątanie czasem seks.
Zaczęłaś pełnić rolę męczącej mamuśki, która stale coś od niego chce i przeszkadza mu w jego singlowym życiu.
Szkoda twojego czasu i wysiłków.
3 2021-08-15 07:35:14 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2021-08-15 13:54:48)
Witam, może już do reszty zwariowałam, a może tak po prostu wyglądają wieloletnie związki. Trzy lata temu, ku niezadowoleniu rodziny przeprowadziłam się na drugi
koniec kraju do mojego ukochanego. On jeszcze się uczył a ja podjęłam pracę w sklepie, żeby jakoś nas utrzymać. Nie żyliśmy tylko z mojej wypłaty, pomagał mu jego tata
więc radziliśmy sobie całkiem dobrze. Po skonczeniu jego szkoły, mięliśmy przeprowadzić się w moje rodzinne strony. Jednak lata mijaja a on nie ma ochoty na przeprowadzkę.
Czuję się samotnie, ponieważ skupiłam się na pracy i domu nie przywiązując wagi do zawarcia blizszych znajomości, bo przecież to miał byc tylko rok.
Teraz czuje się samotna, oprocz niego, nie mam z kim wyjsc choćby na spacer. On natomiast lubi wychodzic do barow czy wyjezdzac do znajomych na nocne imprezki i wracac dnia nastepnego.
Oczywiscie nie robi tego czesto, ale jednak. Dodam tylko, ze znam tylko dwoch jego kolegow, nie chciał mnie z nikim przedstawić i tu pojawia się mój pierwszy
duży problem samoakceptacja- bo skoro moj wlasny chlopak nie chce przedstawic mi swoich kolegow, to co ze mna jest do cholery nie tak. Od pół roku jest tylko gorzej.
Przyłapuje go na kłamstwach a przed to, ze coraz bardziej chce go sprawdzac jest tego coraz więcej. Nie lubi opowiadac mi o swoim dniu w pracy, czy o tym co u niego
lecz jak slysze jak rozmawia przez internet ze znajomymi, nie tylko tymi z reala ale tez internetowymi, to opowiada im szczegoly o ktorych mi nie wspomni.
Nie ukrywam, boli mnie to, jednak jakos to akceptuje. Przyłapałam go rowniez na pisaniu z dziewczynami i to nie zwyklym ,,hej co tam,, jednak na zaleniu sie,
opowiadaniu o swoich problemach oraz wiadomosci typu ,,bardzo cie lubie,,, do tego rozmawial z jedna wieczorami, kiedy bylam w pracy lub spalam. Skonfrontowalam go z tym i to ja bylam ta zla poniewaz przez jego nieuwage przeczytalam jego prywatne wiadomosci, dodam tylko, ze zarowno telefon jak i komputer
sa chronione haslem, dlatego nie mam do tego dostepu. Stwierdzil, ze nie chcial mnie martwic bo ja strasznie sie wszystkim przejmuje a o dziewczynach powiedzial, ze to tylko znajome z internetu i wolal wygadac sie obecej osobie nic mi.
Od tamtej pory to ja jestem tą zła kontrolujaca dziewczyna. Stracilam do niego zaufanie, zaczelam nasluchiwac rozmow z kolegami kiedy gral. Wstyd mi za to, jednak
balam sie ze znow mnie oklamie. Od jakiegos czasu nawet w lozku jest gorzej, rzadziej dochodzi do zblizen, woli zabawiac sie sam niz ze mna. Nie ukrywam, ze moja
samoocena spadla przez ostatnie miesiące, skoro nawet wlasny chlopak mnie nie chce. Rozmawialismy o tym kilka razy, poniwaz nie potrafie sobie z tym poradzic
mowie mu, ze potrzebuje jego, jego wsparcia. Ze mam dosc prania, sprzatania, gotowania i pracowania, kiedy on tylko siedzi przed komputerem poniewaz przez kilka
miesiecy nie mial pracy. To kolejna rzecz ktora mnie dobija. Czuje sie jak jego gosposia poniewaz ciezko doprosic sie pomocy z jego strony. Wracajac z pracy, do tego pracy fizycznej,
wiem, ze musze zrobic cos do jedzenia czy zrobic pranie w czasie gdy moj chlopak spal do 12 i poszedl grac w gry.
Moja glupia glowa mowi mi, ze przeciez nawet jak poznal w internecie dziewczyne to nie zostawi mnie bo przeciez ma ze mna jak w raju, tylko czasem trzeba przytulic czy
jakis film obejrzec zebym byla spokojniejsza. Nie wiem co mam robic, nie jestem asertywna, moje proby dotarcia do niego koncza sie niczym.
Ja staram sie po klamstwach mu zaufac bo go kocham, a on pomimo prósb nadal jest leniem i nie pomaga mi w obowiazkach domowych. Mam swoje wady, jestem zaborcza, rodzinna
chce spedzac razem jak najwiecej czasu, i wychodzic z domu, ale czy to zle? Może i marudze kiedy mi nie pomaga, albo kolejna noc gra w gry zamiast polozyc sie ze mna
w lozku, ale potrzebuje milosci. Potrzebuje wsparcia i tego, zeby powiedzial mi, ze jestem piękna bo kompletnie tego nie czuje. Czy to ze mna jest cos nie tak? Co moge zrobic, zeby nie czuc tej cholernej zazdrosci o kazdy glosniejszy chichot skierowany do mikrofonu.
Dobre nawet wieloletnie związki tak nie wyglądają.
Jest w nich miłość, przyjaźń, czułość, tkliwość, wsparcie, pomoc, ciągła chęć bycia razem, chęć wspólnego działania, sprawianie sobie nawzajem nawet drobnych przyjemności, partnerstwo, podział obowiązków domowych...
A u was gdzieś się to zgubiło, może nigdy tego nie było.
Masz zaszczytną misję "mamusiowania" dużemu dziecku.
Obsługujesz, karmisz, dbasz aby brudem nie zarosło a synuś się bawi i lada dzień może ci powiedzieć, że spotkał kogoś innego i nie jesteś już mu do niczego potrzebna.
Już nie jesteś mu potrzebna choćby do seksu. Jedynie do obsługi.
Chcesz aby tak dalej wyglądało twoje życie?
''..Kocham cię, dopóki nie znajdę czegoś lepszego''
W tempie ekspresowym zakończyć tą farsę.
Co moge zrobic, zeby nie czuc tej cholernej zazdrosci o kazdy glosniejszy chichot skierowany do mikrofonu.
Dorosnąć! To możesz zrobić.
To, że masz niską samoocenę, to nie wynik obecnej relacji, bo poczucie własnej wartości, to coś, co się tworzy w bardzo wczesnym dzieciństwie w wyniku relacji z najważniejszymi dla Ciebie osobami. Nawet jeśli nie otrzymałaś od nich to, czego potrzebowałaś, co zaskutkowało słabą samooceną, to dzisiaj jesteś już dorosłą osobą i musisz sama zadbać o siebie.
Zacznij więc sama kierować swoim życiem zamiast oczekiwać, że ktoś inny zajmie się Tobą. Patrz na rzeczywistość taką, jaka ona jest zamiast zaklinać rzeczywistość. Probujesz zasłużyć na miłość, tudzież grasz na litość, ale to tak nie działa.
Niczego od niego nie wymagasz. Mieliście plan żeby po roku przeprowadzić się w Twoje strony rodzinne, a on złamał tę obietnicę. Nawet nie że w rozmowie powiedział, że chciałby jednak zostać i co Ty na to, tylko sam podjął decyzję, a Twoje zdanie ma gdzieś. Czy on w ogóle chciał, żebyś się przeprowadziła do niego? Czy to Ty wszystko zainicjowałaś i wierzyłaś że oboje tego chcecie?
Masz o tyle dobrą sytuację w przypadku rozejścia się, że możesz wyjechać do siebie i zostawić go kilometry dalej, nie będziesz go spotykać na ulicy ani widywać przez przypadek przez wspólnych znajomych. Możesz skupić się na sobie, rozwijać się, znaleźć pracę, która Ci odpowiada. Twoje życie się kręci wokół niego, a to się nigdy dobrze nie kończy.
Autorko, ile masz lat?
Nie masz w nim wsparcia, nie masz z kim porozmawiać, nie masz się do kogo przytulić, jesteś okłamywana, seks na odwal, pracujesz żeby utrzymać darmozjada i
na dodatek Twoja samoocena tylko ucierpiała w tym "związku"
Kopnąć w d**e to za mało. Odejdź a w prezencie zostaw mu rachunki do opłacenia.
9 2021-08-15 14:58:50 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-15 15:32:55)
Niczego od niego nie wymagasz. Mieliście plan żeby po roku przeprowadzić się w Twoje strony rodzinne, a on złamał tę obietnicę. Nawet nie że w rozmowie powiedział, że chciałby jednak zostać i co Ty na to, tylko sam podjął decyzję, a Twoje zdanie ma gdzieś. Czy on w ogóle chciał, żebyś się przeprowadziła do niego? Czy to Ty wszystko zainicjowałaś i wierzyłaś że oboje tego chcecie?
Masz o tyle dobrą sytuację w przypadku rozejścia się, że możesz wyjechać do siebie i zostawić go kilometry dalej, nie będziesz go spotykać na ulicy ani widywać przez przypadek przez wspólnych znajomych. Możesz skupić się na sobie, rozwijać się, znaleźć pracę, która Ci odpowiada. Twoje życie się kręci wokół niego, a to się nigdy dobrze nie kończy.
Autorko, ile masz lat?
Mam 24 lata, oboje podjęlismy decyzje o zamieszkaniu razem, bardzo tego chciałam chociaż nie lubie zmian a ta przeprowadzka to duży skok.
To nie jest tak, że ciągle jest źle, bywa kochany i spedza ze mną czas, po prostu czuje, ze nie jestem na pierwszym miejscu, ze sa dla niego rzeczy wazniejsze.
Wolałabym to naprawic, na prawde to kocham, wiem ze tez w moim zachowaniu jest duzo zlego. Moja zazdrosc daje o sobie znac coraz czesciej. Przytula mnie chociaz nie tyle ile bym chciała, rownież od niedawna pracuje więc zaczał coś robic, jednak i tak obowiazki domowe sa tylko po mojej stronie.