Witajcie. Proszę o poradę co mogę zrobić w mojej trudnej sytuacji. Razem z dziećmi i mężem mieszkamy w domu na wsi. Ze względu na to że dzielimy go z bratem męża i jego rodziną, jesteśmy skazani na częste przebywanie z nimi i, od jakiegoś roku, niemiłe sytuacje. Brat męża jest w nieformalnym związku i ma 12-letniego syna, a jego partnerka jest osobą niepełnosprawną intelektualnie (potrafi zrobić typowo domowe rzeczy jak gotowanie czy sprzątanie, ale nie potrafi pisać ani czytać, nie rozumie niektórych norm społecznych). Od jakiegoś czasu z ich synem zaczęło dziać się coś niedobrego. Zaczął coraz częściej pyskować, buntować się. Rozumiem że wchodzi w wiek buntu, ale mam wątpliwości czy to powinno wyglądać aż tak źle...
Chłopak wyzywa swoich rodziców, ale także nas (swoich wujków) i to nie przebierając w słowach. "Szmato, pedale" a także wygania nas ze wspólnego podwórka. Za wszelką cenę stara się zrobić nam i naszym dzieciom na złość, a następnie jak gdyby nic się nie stało jest uprzejmy i zagaduje nas. Prawie każdego dnia odstawia jakieś cyrki, skacze po aucie swojego ojca, zrzuca wszystko ze stołu kiedy ojciec robi przyjęcie, przedrzeźnia mojego męża, obraża inne dzieci w komentarzach na Facebooku, gasi światło gdy jesteśmy w toalecie. Kiedyś zagroził że jeśli nie dostanie swojej zabawki to zaleje wodą liczniki prądu, innym razem zniszczył dziadkom uprawy na polu za to że pomogli sąsiadce której on akurat nie lubi. Ostatnio za to że mój szwagier pomógł nam w czymś, młody wypuścił mu wszystkie króliki z klatek. Można się domyślić że taka sytuacja nie jest dla nikogo przyjemna, ale żadne próby rozmowy z jego rodzicami nie pomagają. Ani prośby ani groźby nie działają, jego rodzice uważają że z nim jest wszystko ok, że mu to przejdzie... Wiele razy mówiliśmy im że nie zamierzamy tolerować takich zachowań ale to po nich spływa, jeszcze mają żal że ktoś ich upomina. Załamuje ręce bo z tej niesprawiedliwości aż chce się płakać! Od wielu miesięcy prosimy ich aby poszli z nim do psychologa, dopiero przyciśnięci do muru przez babcię chłopca poszli na wizytę 2 tygodnie temu (po kilku miesiącach takiego życia), i na tej jednej wizycie się póki co skończyło, następna za 1.5 miesiąca, a dziecko nadal pyskuje i dokucza. Nie szanuje swojej matki, podnosi na nią ręke, czasem wyglada na to że ona się go boi. Brat męża lubi sobie po pracy wypić piwo i niezbyt interesuje go to że z jego synem nie da się mieszkać pod jednym dachem.
Proszę o wszelkie porady co można zrobić w naszej sytuacji. Poza oczywistą czyli wyprowadzką bo to nie wchodzi w grę.
Agnieszka