Mam super faceta. Jest troskliwy, cierpliwy( to przy moim charakterze bardzo ważne). Jest opiekuńczy czuły, a przy tym petarda w sypialni. Idealny ojciec i mąż. Znamy się 4 lata po 2 latach związku się oświadczył. Niestety potem umarł mu tata i postanowiliśmy przełożyć slub potem koronowirus i dalej nie mamy terminu.
Facet się tym przejmuje, a ja nie. Od małej kochałam podróże z wiekiem to się nasiliło, poszłam nawet na gówniany kierunek studiów tylko po to, żeby mieć możliwość pojechania gdzieś w trakcie roku. Teraz też dopieram miejsca pracy tak, aby mieć jak najlżej z możliwością podróży. Facet też lubi podróżować, ale z racji pracy(bardzo dobrej i bardzo płatnej) nie może częściej niż 2 wypady w wakacje i 1 w zimę. Ostatnio naciskał na wyznaczanie ślubu zbyłam go bo nie wiem czy chce się wiązać, chce być dalej wolna żyć jak singielka a być w związku mięć swobodę w podróżowaniu. Nie chcę zrywać zaręczyn bo go kocham,ale wiem ze jestem egoistka i na pierwszym miejscu zawsze będą moje potrzeby i marzenia. Jest miedzy nami 5 lat róznicy, ale tego nie czujemy
W dodatku nie podoba mi się jego rodzina, czuję się tam jakoś niechciana. Narzeczony stwierdził, ze obie coś ubzduralam
Mam super faceta. Jest troskliwy, cierpliwy( to przy moim charakterze bardzo ważne). Jest opiekuńczy czuły, a przy tym petarda w sypialni. Idealny ojciec i mąż. Znamy się 4 lata po 2 latach związku się oświadczył. Niestety potem umarł mu tata i postanowiliśmy przełożyć slub potem koronowirus i dalej nie mamy terminu.
Facet się tym przejmuje, a ja nie. Od małej kochałam podróże z wiekiem to się nasiliło, poszłam nawet na gówniany kierunek studiów tylko po to, żeby mieć możliwość pojechania gdzieś w trakcie roku. Teraz też dopieram miejsca pracy tak, aby mieć jak najlżej z możliwością podróży. Facet też lubi podróżować, ale z racji pracy(bardzo dobrej i bardzo płatnej) nie może częściej niż 2 wypady w wakacje i 1 w zimę. Ostatnio naciskał na wyznaczanie ślubu zbyłam go bo nie wiem czy chce się wiązać, chce być dalej wolna żyć jak singielka a być w związku mięć swobodę w podróżowaniu. Nie chcę zrywać zaręczyn bo go kocham,ale wiem ze jestem egoistka i na pierwszym miejscu zawsze będą moje potrzeby i marzenia. Jest miedzy nami 5 lat róznicy, ale tego nie czujemy
W dodatku nie podoba mi się jego rodzina, czuję się tam jakoś niechciana. Narzeczony stwierdził, ze obie coś ubzduralam
Nie mozna miec ciastko i zjesc ciastko.
Nie mozna byc w zwiazku i zyc jak singielka.
Czlowiek sie z czasem zmienia, zycie sie zmienia. Kwestia Twoich priorytetow i tego, jak widzicie bycie razem. Ja osobiscie uwazam, ze malzenstwo nie wyklucza w zaden sposob podrozowania. 3 wyjazdy rocznie to i tak duzo, zawsze mozesz dorzucic sobie w ciagu roku 1-2 wyjazdy samodzielne i masz. Przeciez malzenstwo nie ma byc ograniczeniem i nie musicie od razu kupowac domu i plodzic dzieci, mozecie zyc tak, jak Wam sie podoba.
No chyba, ze jednak po prostu nie kochasz go na tyle, zeby wejsc z nim w zwiazek malzenski, ale wtedy Twoja odpowiedz powinna byc jedna - rozstanie.
Na czym polega problem narzeczonego wiemy. A na czym polega, jeśli go masz, Twój problem?
smutnaZuza napisał/a:Mam super faceta. Jest troskliwy, cierpliwy( to przy moim charakterze bardzo ważne). Jest opiekuńczy czuły, a przy tym petarda w sypialni. Idealny ojciec i mąż. Znamy się 4 lata po 2 latach związku się oświadczył. Niestety potem umarł mu tata i postanowiliśmy przełożyć slub potem koronowirus i dalej nie mamy terminu.
Facet się tym przejmuje, a ja nie. Od małej kochałam podróże z wiekiem to się nasiliło, poszłam nawet na gówniany kierunek studiów tylko po to, żeby mieć możliwość pojechania gdzieś w trakcie roku. Teraz też dopieram miejsca pracy tak, aby mieć jak najlżej z możliwością podróży. Facet też lubi podróżować, ale z racji pracy(bardzo dobrej i bardzo płatnej) nie może częściej niż 2 wypady w wakacje i 1 w zimę. Ostatnio naciskał na wyznaczanie ślubu zbyłam go bo nie wiem czy chce się wiązać, chce być dalej wolna żyć jak singielka a być w związku mięć swobodę w podróżowaniu. Nie chcę zrywać zaręczyn bo go kocham,ale wiem ze jestem egoistka i na pierwszym miejscu zawsze będą moje potrzeby i marzenia. Jest miedzy nami 5 lat róznicy, ale tego nie czujemy
W dodatku nie podoba mi się jego rodzina, czuję się tam jakoś niechciana. Narzeczony stwierdził, ze obie coś ubzduralamNie mozna miec ciastko i zjesc ciastko.
Nie mozna byc w zwiazku i zyc jak singielka.
Czlowiek sie z czasem zmienia, zycie sie zmienia. Kwestia Twoich priorytetow i tego, jak widzicie bycie razem. Ja osobiscie uwazam, ze malzenstwo nie wyklucza w zaden sposob podrozowania. 3 wyjazdy rocznie to i tak duzo, zawsze mozesz dorzucic sobie w ciagu roku 1-2 wyjazdy samodzielne i masz. Przeciez malzenstwo nie ma byc ograniczeniem i nie musicie od razu kupowac domu i plodzic dzieci, mozecie zyc tak, jak Wam sie podoba.No chyba, ze jednak po prostu nie kochasz go na tyle, zeby wejsc z nim w zwiazek malzenski, ale wtedy Twoja odpowiedz powinna byc jedna - rozstanie.
No rzecz w tym, że gdyby ktoś mi zafundował rok podroży kosztem nie widzenia się z narzeczonym to wybrałabym podrożę. chętnie bym poczekała z tym ślubem jeszcze,ale Marek uważa , że 4 lata to i tak przechodzony związek.
Na czym polega problem narzeczonego wiemy. A na czym polega, jeśli go masz, Twój problem?
Że chcę żyć bez ograniczeń, a małżenstwo w pewien sposób mnie już wiąze
Małżeństwo nie jest, póki co, obowiązkowe.
Lady Loka napisał/a:smutnaZuza napisał/a:Mam super faceta. Jest troskliwy, cierpliwy( to przy moim charakterze bardzo ważne). Jest opiekuńczy czuły, a przy tym petarda w sypialni. Idealny ojciec i mąż. Znamy się 4 lata po 2 latach związku się oświadczył. Niestety potem umarł mu tata i postanowiliśmy przełożyć slub potem koronowirus i dalej nie mamy terminu.
Facet się tym przejmuje, a ja nie. Od małej kochałam podróże z wiekiem to się nasiliło, poszłam nawet na gówniany kierunek studiów tylko po to, żeby mieć możliwość pojechania gdzieś w trakcie roku. Teraz też dopieram miejsca pracy tak, aby mieć jak najlżej z możliwością podróży. Facet też lubi podróżować, ale z racji pracy(bardzo dobrej i bardzo płatnej) nie może częściej niż 2 wypady w wakacje i 1 w zimę. Ostatnio naciskał na wyznaczanie ślubu zbyłam go bo nie wiem czy chce się wiązać, chce być dalej wolna żyć jak singielka a być w związku mięć swobodę w podróżowaniu. Nie chcę zrywać zaręczyn bo go kocham,ale wiem ze jestem egoistka i na pierwszym miejscu zawsze będą moje potrzeby i marzenia. Jest miedzy nami 5 lat róznicy, ale tego nie czujemy
W dodatku nie podoba mi się jego rodzina, czuję się tam jakoś niechciana. Narzeczony stwierdził, ze obie coś ubzduralamNie mozna miec ciastko i zjesc ciastko.
Nie mozna byc w zwiazku i zyc jak singielka.
Czlowiek sie z czasem zmienia, zycie sie zmienia. Kwestia Twoich priorytetow i tego, jak widzicie bycie razem. Ja osobiscie uwazam, ze malzenstwo nie wyklucza w zaden sposob podrozowania. 3 wyjazdy rocznie to i tak duzo, zawsze mozesz dorzucic sobie w ciagu roku 1-2 wyjazdy samodzielne i masz. Przeciez malzenstwo nie ma byc ograniczeniem i nie musicie od razu kupowac domu i plodzic dzieci, mozecie zyc tak, jak Wam sie podoba.No chyba, ze jednak po prostu nie kochasz go na tyle, zeby wejsc z nim w zwiazek malzenski, ale wtedy Twoja odpowiedz powinna byc jedna - rozstanie.
No rzecz w tym, że gdyby ktoś mi zafundował rok podroży kosztem nie widzenia się z narzeczonym to wybrałabym podrożę. chętnie bym poczekała z tym ślubem jeszcze,ale Marek uważa , że 4 lata to i tak przechodzony związek.
No i facet ma racje.
Przychodzi taki moment w zwiazku, jezeli jedna osoba chce slubu, ze trzeba podjac decyzje, albo w jedna strone, albo w druga. On proponuje jedna, Ty siedzisz posrodku. Pora sie zdecydoawc.
PS. Mozna pojechac na roczna podroz razem z mezem. Malzenstwo to nie jest nalozenie sobie kajdan i zamienienie sie w kure domowa.
Widzę tutaj więcej wymówek niż prawdziwych przeszkód.
Przyznaj sama, że nie chodzi głowinie o podróże czy jego rodzinę a o to, że po prostu Ty nie chcesz się z nim wiązać.
Kwestia czasu jak chłopka usłyszy, że "to nie to" albo "zasługujesz na kogoś lepszego"
Wielokropek napisał/a:Na czym polega problem narzeczonego wiemy. A na czym polega, jeśli go masz, Twój problem?
Że chcę żyć bez ograniczeń, a małżenstwo w pewien sposób mnie już wiąze
Wiąże w znaczeniu ograniczeń tych, którzy tak uważają. Małżeństwo samo w sobie nie ma żadnej mocy sprawczej. Jeżeli natomiast ktoś ma taką wizję małżeństwa, to potem rzeczywiście są przypadki typu: świetnie im ze sobą, razem mieszkają, mają czas dla siebie, razem się bawią, razem wyjeżdżają itd., a po ślubie - zgodnie z własnym przekonaniem - usilnie wtłaczają się w ramy idealnych małżonków. I jak to tak wyskoczyć gdzieś wieczorem, kiedy gary brudne? Jak to - wyjechać spontanicznie na weekend, kiedy jest się już przecież tak stateczną osobą? I nagle się budzą, bardzo niezadowoleni, bo przecież wcześniej było tak fajnie, a to małżeństwo jakieś nie bardzo...
Małżeństwo nic nie musi zmienić. Jeżeli razem mieszkacie, może nie zmienić nic. Jeżeli nie mieszkacie - zamieszkajcie.
Widzę tutaj więcej wymówek niż prawdziwych przeszkód.
"
A ja widzę te same błędy, co u kilka razy już zbanowanego trolla...
Ta, to są dopiero prawdziwe problemy...facet dobry i poukładany, do tego kochasz, no rzeczywiście sama sobie robisz pod górę.
12 2021-07-26 09:57:19 Ostatnio edytowany przez blueangel (2021-07-26 10:01:05)
macie rozne cele. lepiej go nie mam, zwroc mu wolnosc i niech se ulozy zycie z kims, kto tez tego chce. twoja droga jest poprostu inna. i bedziesz mogla zyc jak singielka bez marnowania komukolwiek zycia.
Sara: jak to nic nie musi zmienic. oczywiscie, ze zmienia. a jak jeszcze do tego bd chcial miec dzidiusia to ona se pojedzie, ale za stodole sxxx. poprostu nie pasuja do siebie, maja rozbiezne cele, sa na innych etapach. wczesniej czy pozniej to pierdyknie, bo zawsze ktos bedzie pokrzywdzony. malzenstwo/rodzina- w tym nie da sie pojsc na kompromis.
Moim zdaniem wasze drogi się rozejdą.
Chcesz w tym momencie czego innego od życia. Podróże zmieniają spojrzenie na wiele rzeczy i nie wiadomo jaką osobą będziesz po tej rocznej podróży.
Moim zdaniem wasze drogi się rozejdą.
Chcesz w tym momencie czego innego od życia. Podróże zmieniają spojrzenie na wiele rzeczy i nie wiadomo jaką osobą będziesz po tej rocznej podróży.
Po prostu go nie kocha. Mówiąc w skrócie to nie ten.
Czego nie będziesz mogła robić kiedy będziesz żoną z takich rzeczy, które robisz teraz? Dosłonie, jakie aktywności będą zakazane?
Moim zdaniem zostawiasz sobie furtkę: jeśli on będzie mi robił problemy z marzeniami, to lepiej się w ogóle nie wiązać niż ryzykować, że on będzie mnie ograniczał. W związku mogę powiedzieć "do widzenia" w dowolnym momencie i nie muszę wkładać pracy w to, żeby znaleźć sposób na zaspokojenie moich i jego potrzeb.
Małżeństwo jest ryzykiem, odważnym krokiem i lepiej go podjąć gdy jest się 1000% pewnym, że to właściwa decyzja.
Kolejna rzecz, o którą możesz zapytać jego: czego ja nie będę mogła robić jako twoja żona, co do tej pory robię? Co się zmieni? Co gdyby... (i tutaj wymyślasz scenariusze ze swoich największych marzeń i słuchasz jak on to widzi, wtedy możesz realnie ocenić czy Twoje wizje "ograniczeń" są prawdziwe czy tylko w Twojej głowie).
No rzecz w tym, że gdyby ktoś mi zafundował rok podroży kosztem nie widzenia się z narzeczonym to wybrałabym podrożę. chętnie bym poczekała z tym ślubem jeszcze,ale Marek uważa , że 4 lata to i tak przechodzony związek.
No i po temacie. Nie znam osoby która kogoś kocha - a jednocześnie bez zająknięcia pozbyła by się tej osoby na rok(!) czasu w zamian za spełnienie swoich zachcianek.
Powiedz narzeczonemu że na chwilę obecną jego pozycja w Twoim świecie to gdzieś między lodówką a rowerem. Albo po prostu prawdę, że go nie kochasz i nie chcesz z nim spędzić życia.
17 2021-07-27 21:16:21 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-27 21:46:46)
No rzecz w tym, że gdyby ktoś mi zafundował rok podroży kosztem nie widzenia się z narzeczonym to wybrałabym podrożę. chętnie bym poczekała z tym ślubem jeszcze,ale Marek uważa , że 4 lata to i tak przechodzony związek.
Chciałabyś żeby ten super facet Tobie zafundował taką podróż?
Bezwarunkowo i bezinteresownie.?
No może za piękne oczy Twe
Wolno ci robić co chcesz i podróżować ile chcesz ,tylko najlepiej za swoje ,'nie na krzywy ryj"(sorry) na wyrost i na siłę,pod własną presją i niby z pasji .
Sprawiasz wrażenie ,zachwyconej swoim "rozsądkiem" i posiadaniem super egzemplarza, a nie samym partnerem jako takim to jest i robi różnicę ,nie akceptujesz go,trochę chyba królewna z Ciebie jednak jest.Nie pasujecie do siebie,możliwościami,oczekiwaniami zachciankami i chciejstwami ,kompromisy - za ciężkie ,poświęcenie mało realne bez urazy i żalu ,uwolnij go od siebie i jego od siebie ,inna rzecz że można razem podróżować z komuś kto ma podobne możliwości .Ty go nie kochasz kochasz wyobrażenie i prestiż jakiś.
Nie komplikuj sobie i jemu życia ,a egoistka z Ciebie to niech będzie że tylko sobie nie komplikuj ,pies ganiał chłopaka.
Jak ogarnięty to poczuje ulgę za jakiś czas ,a nie żal po stracie.
Sara: jak to nic nie musi zmienic. oczywiscie, ze zmienia. a jak jeszcze do tego bd chcial miec dzidiusia to ona se pojedzie, ale za stodole sxxx. poprostu nie pasuja do siebie, maja rozbiezne cele, sa na innych etapach. wczesniej czy pozniej to pierdyknie, bo zawsze ktos bedzie pokrzywdzony. malzenstwo/rodzina- w tym nie da sie pojsc na kompromis.
W jaki sposób zmiana stanu cywilnego sama coś zmienia? Przyrzeka się jakiś zakaz podróżowania, siedzenie w domu, bycie przykładną gospodynią? Ludzie mogą się zmienić po ślubie, jeśli chcą, jeśli nie - przymusu nie ma. Prawdę mówiąc, ja sobie nawet nie wyobrażam, co by się miało w moim życiu/związku zmienić po ślubie, a na co nie miałabym wpływu.
Kwestia dzieci to osobna sprawa do przegadania dla nich. Na pewno nie w formie "jak on będzie chciał, to ona...". Ona też jest w tym związku i ma tyle samo do powiedzenia. W małżeństwie również. Gdybym usłyszała coś takiego od faceta odnośnie dowolnej rzeczy ("jak będę chciał X, to ty se pojedziesz, ale za stodołę"), to mógłby się natychmiast pakować. Co to ma w ogóle być?