Napisał do mnie na fb facet z którymi mam wspólnych znajomych. Pisaliśmy chwilę i zaproponował spotkanie z racji tego, że będzie przejazdem w moim mieście. Niestety w ten weekend akurat wyjechałam do znajomej, więc powiedziałam, że nie dam rady, ale ogólnie jestem za. On na to, że w takim razie jeśli chcę możemy się spotkać w Dębicy czy Tarnowie, bo skoro lubię jeździć, to nie powinien być problem. Oczywiście do tych miast ma dużo mniejszą odległość niż w moje rejony. Gdy napisałam, że wolałabym bliżej, to od razu jego zainteresowanie się zmniejszyło. Jak dla mnie trochę słabe. Oczywiście nigdy nie oczekiwałabym, żeby facet na spotkania przyjeżdżał cały czas do mnie, ale na pierwsze to jednak miły gest, zwłaszcza że jak twierdzi ma długi urlop. Jak Wy podchodzicie do takich sytuacji, gdy jest spora odległość?
Napisał raz... nie możesz. Napisał drugi... za daleko. Nie dziwię się, że osłabło. Nie napisał, że oczekuje, że zawsze będziesz do niego jeździć ale na pierwsze spotkanie to jednak miły gest.
Dziwna nazwa tematu, facet wychodzi ciągle z inicjatywą więc nie dziwię się że sam proponuje różne warianty. Znacie się krótko więc logiczne że facet nie będzie się nie wiadomo jak wysilał i starał. Pierwsze spotkanie zaproponował bo był akurat przejazdem więc nic na tym nie stracił. Dla mnie takie wycieczki jednodniowe są bezsensu, więcej czasu traci się na jazdę + dochodzi zmęczenie niż tego spotkania jest. Nie dziwię się jego decyzji skoro ciągle coś Ci nie pasuje, brakuje z Twojej strony jakiegoś zaangażowania w to spotkanie.
Nie chodziło mi o to, że on na spotkanie musi przyjeżdżać do mojego miasta tylko przynajmniej gdzieś w połowie drogi. To jest pójście na kompromis. Jechać 90 km do faceta z którym pisałam 2 dni jakoś mi się nie uśmiecha. Chyba faktycznie najlepiej gdy ta odległość jest tak do 50 km. Łatwiej się zgrać.
Nie chodziło mi o to, że on na spotkanie musi przyjeżdżać do mojego miasta tylko przynajmniej gdzieś w połowie drogi. To jest pójście na kompromis. Jechać 90 km do faceta z którym pisałam 2 dni jakoś mi się nie uśmiecha. Chyba faktycznie najlepiej gdy ta odległość jest tak do 50 km. Łatwiej się zgrać.
To zmienia postać rzeczy, myślałem że właśnie zaproponował spotkanie tak w połowie drogi. W takim razie masz rację, zalatuje tutaj wygodnictwem. 90km to nie jest jakaś duża odległość, kwestia dogadania się no i musi zależeć jednej i drugiej stronie. Tym bardziej teraz jak ma urlop nie powinno sprawić mu problemu spotkać się na neutralnym gruncie w połowie drogi. Facet raczej do skreślenia.
Olej go, nie zależy mu na Tobie.