Dwa miesiące temu narzeczona zostawiła mnie dla swojego przyjaciela, którego zna od 10 lat, ja go znam od 5 (Wiózł mi pierścionek zaręczynowy do Tajlandii rok temu).
Swoją byłą poznałem gdy byłem bardzo radosnym, pewnym siebie chłopakiem. Ona była wtedy zaniedbana, lekko nieszczęśliwa i przy kości. Pokochałem ją za jej fajny, głupkowaty charakter, wygląd i świetny seks. Szybko zamieszkaliśmy razem. Po chwili założyliśmy razem firmę, która bardzo dobrze działała. Zacząłem zabierać ją w podróże zagraniczne, namawiać na uprawianie sportu, czas mijał nam intensywnie i miło, bardzo schudła i wyładniała. Do tego ciągle uprawialiśmy seks. Tak minęły nam 3 lata. Po tym okresie postanowiliśmy zacząć oszczędzać na kolejną inwestycje- apartamenty na wynajem. Niestety chwilę po zaczęło źle dziać się w naszej firmie, pojawiało się co raz więcej problemów. Czasami zdarzało mi się bardzo narzekać, denerwować na problemy. Tak zleciało nam do 4 roku, gdy postanowiłem, że się oświadczę. Na Tym wyjeździe był ten jej przyjaciel, pewnego dnia na plaży gdy wypiliśmy trochę rumu siedzieliśmy na pisaku i ona zaczęła bardzo go pocieszać z powodu jego nieszczęśliwej miłości (Koleś miał romans z żoną kolegi, którą bzykał… i miał moralniaka), całkowicie mnie wtedy olewała jak do niej mówiłem, zwracając całą uwagę tylko na niego. Zdenerwowałem się wtedy i wróciłem do hotelu. Ona wróciła z nim i resztą znajomych później i nie rozumiała o co mi chodzi. Na drugi dzień było jej głupio, przepraszała i postanowiłem jej się kolejnego dnia oświadczyć, co przyjęła. Po powrocie do Polski kupiliśmy te apartameny i od razu wybuchła pandemia, przez co praktycznie upadła nam firma (Związana z lotami) i zostaliśmy z apartamentami, których nie można było zacząć wynajmować i zaciągniętym kredytem… Dodatkowo w tym samym czasie dowiedziałem się, że mój ojciec zachorował na raka. Popadłem wtedy w lekką depresje i dostawałem objawów nerwicowych. Kładłem się na łóżku zmęczony i zdołowany. Co raz częstsze problemy w firmie, zamknięcie w domu i ta cholerna pandemia związały mi ręce i pozostawiły nas bez pieniędzy. Moja narzeczona wtedy jakby się ode mnie oddaliła, przestała mnie motywować do działania. Wtedy też zaczął do niej wypisywać ten przyjaciel i ją pocieszać. Ja poszedłem do psychologa, podniosłem się i zacząłem rozwiązywać te problemy, łapać dorywcze prace. W wakacje ruszyły nam na chwilę apartamenty i znowu było chwilę ok. Niestety we październiku znowu wszystko zamknięto, znowu zostaliśmy bez pieniędzy a mi dodatkowo zaczął umierać ojciec, którego co chwilę woziłem na badania, zostawiając swoją narzeczoną. Pod koniec października narzeczona jak co roku organizowała urodziny, tyle, że w tym roku w apartamentach, które kupiliśmy. Ten kolega z jeszcze jednym przyjechał już dzień wcześniej, wszyscy mocno się upili a on złapał ją za kolano, ona znów się ode mnie odwróciła. Pijana poszła spać do pokoju a on poszedł się koło niej położyć, wywaliłem go z pokoju, a ona do niego po chwili wróciła do salonu dalej z nim pić i się śmiać. Wróciła spać, położyła się z boku. Rano pijana nic nie pamiętała. Ja znowu się na nią strasznie obraziłem i chodziłem na nią zły przez dwa dni. Chwilę później pewnego dnia tuż po seksie powiedziała, że ona mnie już chyba nie kocha. Wybłagałem szansę, chociaż sam nie wiem o co dokładnie. Jako powód podawała to, że często jestem nerwowy. Niestety tydzień później mój ojciec zaczął umierać. Wyjechałem go ratować. Przez dwa tygodnie go karmiłem. Wróciłem dwa razy jak zombi do narzeczonej upić się i się bzykać. Po czym wróciłem do domu i mój ojciec umarł. Popdałem w potężnego doła, chciałem wtedy umrzeć. Pisałem do niej szukając wsparcia. Ona wtedy znowu próbowała ze mną zrywać. Po czym znowu się wycofywała. Do mnie już nic nie docierało. Gdy za ścianą umierał mi ojciec ja planowałem wyjazd w góry z nią, żeby jakoś się od tego oderwać. Później go pochowaliśmy, wróciłem do narzeczonej. Pojechaliśmy do Zakopanego, miło spędziliśmy kilka dni, mówiła, że nie chce stąd wracać. Po powrocie jednak dopadła nas znowu monotonia i te same problemy- upadające firmy, brak kasy. Ona chciała jechać do tego kolegi na sylwestra, ja nie chciałem, ona chciała robić prezenty na święta, ja nie chciałem. Ale się w końcu na to godziłem. Byłem rozbity. W międzyczasie niestety wichura rozwaliła nam część apartamentu, popsuło mi się potężnie auto i w domu rodzinnym wichura zdemolowała grób ojcu i spaliła piec, przez co w grudniu moja mama została bez ogrzewania… Ja natomiast złapałem koronawirusa i walczyłem z tym z 39 stopniami gorączki… Moja narzeczona też. Gdy do niej dzwoniłem, żeby mnie pocieszyła co raz częściej nie odbierała telefonu. W końcu powiedziała, że gdy mnie nie ma ona patrzy na świat jakoś lepiej. W końcu to minęło, wróciłem do niej. Po jakimś tygodniu musiałem załatwić kilka spraw spadkowych, bardzo wysyłała mnie do domu. Pojechałem, to były walentynki i nasza rocznica. Po powrocie była bardzo osowiała, po dwóch dniach powiedziała, że mnie nie kocha. Wkurzyłem się, zabrałem kilka rzeczy i wróciłem do rodziców. Myślałem, że tak jak ostatnio, zacznie pisać, że wcale tak nie myśli, że to przez sytuacje. Niestety, tylko to potwierdziła… Umówiliśmy się na rozmowę, spotkaliśmy się i chciałem coś ustalić, naprawiać. Ona jednak patrzyła na mnie i jakby czekała kiedy skończę i pojadę. Powiedziała, że mną gardzi, nawet mnie nie lubi. Że jedyną rzeczą miłą ze mną przez ostatni rok był seks. Wróciłem do domu załamany. Wtedy przez przypadek zobaczyłem, że nie wylogowała się z facebooka. Wszedłem w rozmowy i zwymiotowałem. Pisała z tym przyjacielem słodziutko, ciesząc się, że już pojechałem, oczerniając mnie, że ją terroryzowałem. To samo napisała do wszystkich znajomych. Te walentyki spędziła z nim. Znajomi nie dowierzali, że zerwała ze mną ale gratulowali jej decyzji, bo pisała wszystkim, że jestem tyranem… Pojechałem ostatni raz po rzeczy, już zrezygnowany, byłem miły bo chciałem tylko poznać prawdę, przyznała, że się z nim spotyka. Gardziła wszystkim, mną, firmami. Mówiła, że chce być szczęśliwa a z tamtym jest i tak ma być. Na końcu napisałem do niej maila, że tak podle mnie potraktowała, że uznaje swoje winy, rozumiem, że cierpiała i jej wybaczam. Przepraszała mnie za wszystko i przyznała, że zagłuszała sumienie. Napisała, że bardzo potrzebowała wsparcia a ja traktowałem ją wtedy jak seksualną pocieszycielkę. Wiedziała, że to z tamtym było złe ale nie mogła już przestać. Spłaciłem jej część, którą zainwestowała i dzisiaj zobaczyłem, że spędza z nim urlop w Meksyku… W mailu na końcu napisała, że chciałaby się za jakiś czas spotkać przy piwie tak jak się poznaliśmy, jak emocje już opadną… Mam mętlik w głowie, bardzo ją kochałem. Ale kochałem tą osobę sprzed zerwania a nie kogoś takiego. Bardzo licytowała się z kasą, gdy ją spłacałem… Jej mama jest osobą, która miała wielu facetów a najlepsza przyjaciółka, której się radziła jest feministką… Ten jej przyjaciel jest natomiast w miarę przystojny z bardzo bogatej rodziny i sam bardzo dobrze zarabia, do tego ma pełno pasji i jest inteligentny i jak widać bardzo ją pocieszał… Ja dla odmiany pochodzę z małej miejscowości i z raczej toksycznej rodziny- ojciec furiat… do wszystkiego dochodziłem sam… Przez ostatni rok też bardzo spadła mi pewność siebie przez to wszystko, stałem się lękliwy. Ze względu na to, że w tym roku przeżyłem już wszystko a nie mogę przestać o niej myśleć zastanawia mnie co ona może tak naprawdę myśleć, czuć… Czy myślicie, że ona przejrzy na oczy co robi? Czy myślicie, że ten jej przyjaciel naprawdę tak ją rozkochał czy to rodzaj plastra na rany? Jak mogę olać kobietę, która była dla mnie całym światem przez 5 lat…
1 2021-04-22 22:46:26 Ostatnio edytowany przez mulemans (2021-04-22 22:55:49)
Skoro ona cię już nie kocha, to po co w ogóle chcieć wracać do niej? Jeszcze gdyby z jej strony było uczucie to może moglibyście zacząć budować związek od nowa, ale jeśli z jej strony miłość się wypaliła to raczej nie ma sensu walczyć o coś co nie działa i nie zadziała.
A to co się działo dookoła nie ma znaczenia...? Czy to nie jest tak, że ona po prostu uciekła od problemów a nie ode mnie...?
Po co Ci taka kobieta co w gorszych czasach Cię zostawia? Uciekles spod topora...
A to co się działo dookoła nie ma znaczenia...? Czy to nie jest tak, że ona po prostu uciekła od problemów a nie ode mnie...?
Twoja dziewczyna uciekła i od Ciebie i od problemów. Po prostu jest osobą, która lubi przyjemne bezproblemowe życie, lubi zabawę, a proza życia ją przerasta. Widać, że jest osobą, której obca jest empatia, skupia się tylko na sobie i tym co daje jej przyjemność, dlatego tak szybko zainteresowała się Twoim kolegą, bo jej zapewniał bardziej atrakcyjne życie z nowymi emocjami.
Wiem, rozczarowania bolą bardzo, a ból zadany przez najbliższe osoby jest niewyobrażalny ale czasami nic nie możemy poradzić na ten scenariusz jaki napisało nam życie, musisz się z tym pogodzić, zacząć wszystko od nowa z inną dziewczyną, która będzie bardziej dojrzała emocjonalnie, bardziej odpowiedzialna nie będzie się bała normalnego życia z problemami. Potraktuj, ten związek jako lekcję od życia, nie szukaj z nią kontaktu, spróbuj zapomnieć bo ten związek, to już niestety przeszłość.
Czasem jedyne rozwiazanie, to odciac sie gruba kreska od tego co bylo, i zaczac wszystko od nowa.
Możesz się cieszyć Autorze, że nastąpiło to teraz a nie potem po ślubie. Jeśli najbliższe nam osoby okazują się być tak niedojrzałe, to nie ma co absolutnie ich żałować. Pomyśl, pojawiają się problemy czy trudnpości i ona już ucieka. Czy tak zachowuje się dojrzała i odpowiedzialna osoba? Ciężko szanować kogoś, kto nie ma zupełnie w sobie na tyle przyzwoitości, aby zwracać uwage na potrzeby drugiego człowieka. To jeszcze jedna osoba, która uważa, że należy się jej wszystko a całe życie musi składać się wyłącznie z przyjemności. WIeczna pogoń za emocjami świadczy tylko o jej dziecinności.
Mało kto przechodzi tak wiele w tak krótkim czasie... Rozumiem ją, że była nieszczęśliwa i wiem, że nie dawałem jej wsparcia. Wiem też jednak, że moja sytuacja była znacznie trudniejsza... Wiele zmieniłem w swoim życiu po rozstaniu, uspokoiłem je, znalazłem stabilną, dobrą pracę i o siebie dbam. Łudzę się, że ona przejrzy na oczy i w normalnych warunkach będę dla niej zdecydowanie atrakcyjniejszy niż tamten. Cholernie jej potrzebuje, ona przez pierwsze 4 lata była dla mnie tak ważną osobą, że teraz czuje się nic nie warty. Nikt nigdy nie okazywał mi większej miłości, wsparcia i nie wierzył we mnie tak jak ona przez pierwsze 4 lata. Czasami byłem dla niej oschły i miałem pretensje, że zostawia mnie z problemami, ale kochałem i kocham ją nad życie... Znałem wiele kobiet wcześniej i nigdy nie poznałem tak bratniej duszy, ona wtedy mówiła to samo, rozumieliśmy się bez słów... Inne kobiety aktualnie wydają się od niej gorsze pod każdym względem... Jedyne wady jakie mogę w niej zauważyć to ta ucieczka od problemów i skłonności do zdrady emocjonalnej, innych nie miała... Ja miałem ich zdecydowanie więcej.
9 2021-04-23 09:51:24 Ostatnio edytowany przez R_ita (2021-04-23 10:04:43)
Piszesz, że nie dawałeś jej wsparcia... a przepraszam bardzo, ona Ci wsparcie dawała? Umierał Ci ojciec, sypała firma, byłeś w złej kondycji psychicznej, a ona zamiast chociaż wykazać się wyrozumiałością tylko Ci dokładała. Skąd u Ciebie tyle ofiarności i żebrania o uczucie? Znaczy wiem, domyślam się. Także jeśli kręci Cię życie ze świadomością, że jak tylko znowu powinie Ci się noga to znowu zostaniesz ze wszystkim sam, a ona znowu Ci dołoży no to na nią czekaj. Kto Ci broni...
Nie umiem wypchać z głowy tego jaka była przez te lata i rozpoczynać życie na podstawie tego, że postąpiła tak podle. Taki jestem, tak zostałem wychowany, dla ojca też się poświęciłem przez te miesiące, pomimo, że on nie był dla mnie zbyt dobry. Często mam wrażenie, że jestem zawsze fair dla innych, nie oszukuje, nie krzywdzę a inni często tylko z tego korzystają jak mają potrzebę nie oferując nic w zamian. Ludzie są na prawdę tacy podli...?
11 2021-04-23 10:11:32 Ostatnio edytowany przez R_ita (2021-04-23 10:13:38)
A nie dostrzegasz, że tamte fajne lata były prawdopodobnie warunkowane tym co mogłeś jej zaoferować, urządzić, zorganizować? Satysfakcjonuje Cię takie warunkowane uczucie w oparciu o "możliwości" a nie Twoją osobę? Fair warto być, ale w stosunku do osób, które są fair wobec nas. Wiesz, ja byłam po części wychowywana akurat tak, by nie liczyć się z nikim i niczym ale jednak umiałam wyjść ponad to i nauczyć się otwierać na ludzi, ich problemy, akceptować i wpisywać je w część danej osoby i mimo paskudnych skłonności i pierwszych instynktów całkiem nieźle mi idzie. Więc może warto dostrzec, że Twoje podejście o ile jest szlachetne, to w ogóle nie praktyczne a nie chować się za hasłami "bo tak mnie nauczono"?
Odetnij się od niej i skup na swoim życiu. Co do jej propozycji dalszej znajomości to nie radzę. Nie daj sobą manipulować i się wykorzystywać tylko dlatego, że mieliście te 4 fajne lata. Zostawiła Cię w słabym momencie dla facetą, który sypia z żonami kolegów :-/
Skoro miałeś ojca furiata, jesteś skłonny do nadmiernych poświęceń, pojawiły się oskarżenia, że terroryzowałeś (ile w tym prawdy, co faktycznie było nie tak), kuleje twoje poczucie wartości to masz rzeczy nad którymi warto się zastanowić i popracować.
Gubię się w uczuciach kobiet... Czy w takim razie nie jest tak, że gdy facetowi powija się noga, wpada w depresje i traci stabilność finansową kobieta zawsze się odkochuje..? Z tego co czytam różne fora, to tak to często niestety wygląda... Nie rozumiem jak można wyrządzić taką krzywdę komuś z kim spędziło się tyle czasu, przeżyło tyle wspaniałych chwil i kto był dla niej najważniejszą osobą... Ja tak bym nie umiał. Czy tacy ludzie nie mają wyrzutów sumienia?
14 2021-04-23 10:31:03 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-04-23 10:33:24)
Autorze, przestań się upadlać! Nie daj sobie wmówić, że ona i jej potrzebby są wązniejsze od Twoich. Spotkało Cię wiele złego i jeśli takie przeszkody, jakie Ci się przytrafiły sprawiają, żę ktoś odchodzi, to nie warto nawet się za nim oglądać. Dawno takiego skrqajnego egoizmu nie widziałem. Podporządkowałes jej swoje życie, bo zawsze najistotniejsze było to, co Ty jej mogłeś zaofiarować czy zapewniać. A co z Tobą? Nie liczyła się z Tobą i Twoimi potrzebami, masz zatem idealny obraz tego, kim dla niej byłeś. Postaraj sie dostrzec w sobie wartość, bez konieczności żebrania o czyjeś uczucia czy uwagę.
Gubię się w uczuciach kobiet... Czy w takim razie nie jest tak, że gdy facetowi powija się noga, wpada w depresje i traci stabilność finansową kobieta zawsze się odkochuje..?
Nie, nie jest tak. To, że Twoja była dziewczyna tak się zachowała, nie jest żadną regułą. Nie można jej intencji i wzoru postępowania przypisywać z automatu wszystkim innym kobietom.
Z tego co czytam różne fora, to tak to często niestety wygląda...
Fora nie są wyznacznikiem jedynej i słusznej prawdy. Po prostu jesteś skupiony na tym temacie i szukasz przykładów obrazujących sytuację, w której się znalazłeś. Gdybyś był w innej, odmiennej na przykład, to znalazłbyś równie wiele przykładów na to, że kobiety zostają ze swoimi partnerami, którym powinęła się noga, tracą stabilność finansową, czy wpadają w depresję.
Nie rozumiem jak można wyrządzić taką krzywdę komuś z kim spędziło się tyle czasu, przeżyło tyle wspaniałych chwil i kto był dla niej najważniejszą osobą... Ja tak bym nie umiał. Czy tacy ludzie nie mają wyrzutów sumienia?
To przecież zależy od charakteru i wartości jakimi dana osoba się kieruje w życiu. To ona sama określa, jakie postępowanie i metody są dla niej samej dopuszczalne. Jeden sobie pewnych rzeczy nie wyobraża, a drugi robi je bez mrugnięcia okiem.
nie terroryzowałem jej. Miałem czasami pretensje, że ze wszystkimi problemami zostaje sam. Ona wyciszała mnie wtedy, a problemy dalej zostawały nierozwiązane do póki nie rozwiązałem ich ja... Czasami impulsywnie reagowałem np. na popsute auto, awarię itd. Nigdy jej nie obraziłem i moja nerwowość nie była kierowana bezpośrednio na nią. Nie mam z nią żadnego kontaktu, odciąłem się od niej całkowicie. Ale nie mogę przestać o niej myśleć. Mam już 30 lat, wraz z nią straciłem część znajomych, którzy byli jej znajomymi. Moi mają w większości dzieci, rodziny. Jedyne co mam aktualnie to ta praca, wylądowałem na wsi u rodziców. Planuję przeprowadzkę do Wrocławia, ona teraz też tam niestety będzie mieszkała... Rzuciłem się w sport ale mam straszne huśtawki nastroju, budzę się codziennie o 4 rano. Próbuję to w głowie poukładać, ale nie potrafię jej znienawidzić...
Ale dlaczego miałbyś ją nagle nienawidzić?
Po co?
Wystarczy, że przyjmiesz do wiadomości, że nie jesteście już razem, bo będziesz się musiał z tym zmierzyć, prędzej czy później, ale będziesz musiał.
W ten sposób ona ciągle jest ośrodkiem Twojego życia, a cała Twoja energia i myśli krążą wyłącznie wokół niej. Niezależnie od tego, czy jesteście w związku, czy też nie - ona jest ciągle punktem centralnym.
Zepchnij ją z tego miejsca i postaw tam siebie.
18 2021-04-23 10:57:24 Ostatnio edytowany przez Jasminn (2021-04-23 10:59:17)
...Czy w takim razie nie jest tak, że gdy facetowi powija się noga, wpada w depresje i traci stabilność finansową kobieta zawsze się odkochuje..? Z tego co czytam różne fora, to tak to często niestety wygląda... Nie rozumiem jak można wyrządzić taką krzywdę komuś z kim spędziło się tyle czasu, przeżyło tyle wspaniałych chwil i kto był dla niej najważniejszą osobą... Ja tak bym nie umiał. Czy tacy ludzie nie mają wyrzutów sumienia?
Zazwyczaj tak jest, bo to nie jest miłość tylko zakochanie oparte na przyjemnych emocjach. Kiedy jest fajnie, jest zabawa, jest miło - to jesteś atrakcyjnym partnerem, bo dostarczasz przyjemnych emocji. Natomiast kiedy pojawiają się problemy - stajesz się nieatrakcyjnym partnerem, bo w tym momencie Ty potrzebujesz wsparcia, Ty potrzebujesz pocieszenia, Ty dostarczasz nieprzyjemnych emocji. Zrozum, to nie była prawdziwa miłość, która w trudnym okresie umacnia partnerów tylko krótkotrwałe zakochanie, którego termin ważności wygasa w okresie 2- 6 lat jak mówią psychologowie.
Jeśli chodzi o wyrzuty sumienia, to raczej nie sądzę aby one wystąpiły u niej kiedykolwiek, dla niej coś po prosty było minęło i nadszedł czas na nowe. Gdyby to była prawdziwa miłość wyrzuty sumienia na pewno by się pojawiły ale to niestety nie ten przypadek, kto kocha naprawdę tak się nie zachowuje. Przetrzyj oczy i spójrz realnie na nią, czas zdjąć różowe okulary i zadbać o siebie.
Twierdziła, że ma wyrzuty sumienia. Nie wiem czy ona jest zdolna do pokochania tak na prawdę kogokolwiek... Ona nie chce żadnego związku na poważnie, nie myśli o dzieciach, chociaż ze mną chyba była prawie gotowa jak było dobrze. Ma takie nastawienie wyniesione z domu, jej mama całe życie wymieniała partnerów i aktualnego, którego ma od kilkunastu lat też wielokrotnie prawie, że zostawiła... Mam wrażenie, że przez długi czas ona mnie kochała na prawdę ale przerosła ją wizja życia z problemami i brak możliwości łatwej ucieczki... Gdy minęła chemia przerosła ją wizja związku jako takiego... Z tym przyjacielem to chyba jest dalej bazowanie na emocjach... Przez pierwsze lata bardzo o nas dbała, później oboje przestaliśmy się aż tak starać, tyle, że ja przy niej byłem i nigdy bym jej tak nie skrzywdził. Dodatkowo u niej bardzo łatwo zmienić emocje w ciągu chwili... Mówi jedno a po chwili robi drugie... W tym złym czasie nagle wszystko jakby w niej wybuchło i znalazła ucieczkę w tym gościu... Przyczyniło się do tego ciągłe zamknięcie w domu, brak zajęcia itd. To był jej pierwszy, długi, poważny związek.
Wrocław to duże miasto wcale nie musisz się na nią natykac co krok.
Są ludzie tacy jak Twoja dziewczyna czy mój EX czy wiele innych osób partnerów ludzi z forum. Nie nadają się na wspólne życie i o miłości nie mają pojęcia. Robią tylko takie wrażenie jak jest wszystko ok A raczej dopóki sami nie muszą czegoś z siebie dać.
Za jakiś czas spotkasz tę dziewczynę na ulicy i pomyślisz Boże dzięki Ci.
Za dużo myślisz o niej, znajdź jakieś fascynujące zainteresowanie, sport... zastąp myśli o niej czymś innym lub kimś innym. Zamknij ten rozdział, wiem, że świeża rana boli, ale czas ją uleczy tylko przestań ze swojej byłej robić nadal w swoim życiu priorytet, niech teraz twoim priorytetem będzie zapomnienie o niej, tak jak ona zapomniała o Tobie.
Mam straszny problem z tym, że ja chyba się całkowicie uzależniłem od jej dotyku, seksu z nią... Nie jestem w stanie spojrzeć na inną kobietę, bo myślę o mojej byłej. Gdy do tego dochodzi świadomość, że ona sypia z gościem, który w końcu się ze mną kumplował i jest jej dobrze... eh Pod tym względem było mi i jej chyba idealnie... przynajmniej tak wtedy mówiła... To blokuje mnie przed nawiązywaniem kontaktu z innymi kobietami.
No tak, nie ma jak to budowac poczucia wlasnej wartosci na tym, czy mozesz ja w lozku na wylacznosc obracac czy nie.
Mam nadzieje, ze widzisz jak plytko zanurkowales.
Jak piszesz uzależnilem się to wiesz co się robi z uzależnieniem.
Jak ja kochalaes to jaką by nie była żyć z jej szczęścia bo tego chcemy dla osób które kochalismy prawda?
Męczy Cię zazdrość więc. Tu nie pomogę.
25 2021-04-23 11:48:06 Ostatnio edytowany przez Jasminn (2021-04-23 12:00:19)
Odetnij się w końcu od niej emocjonalnie i nie blokuj sobie nowej drogi do szczęścia. Zrozum, gdyby jej rzeczywiście z Tobą było tak idealnie jak myślisz, to by Cię tak szybko nie wymieniła na kolegę. Odblokuj w końcu swoje realne spojrzenie na byłą partnerkę i ten związek, skończ z iluzją, zobacz prawdę.
Nie tylko o obracanie w łóżku mi chodzi, brakuje mi jej spojrzeń, wspólnego picia kawy, rozmów, eh szkoda wymieniać. Po prostu byliśmy bardzo blisko cały czas. Jak na to co się dzieje nie mam w sobie dużych pokładów zazdrości, to raczej jest poczucie niesprawiedliwości... Ten koleś odbił mi ją w najgorszym momencie życia i na tym budują swoje szczęście... Jestem pewien, że gdyby on nie zaczął do niej pisać nie szukałaby kogoś innego, bardzo mieszał jej wtedy w głowie, ale za późno to zobaczyłem, a ona się wtedy zauroczyła bo była łatwym celem... Ona z tym walczyła, na chwilę go olewała a później znowu do tego wracała... On nie odpuszczał. Później zrobiłem kilka scen zazdrości i w najgorszym momencie chyba pojawiło się u niej silne zauroczenie... Tym samym ostatecznie oddalając się ode mnie...
A ona co? Bezwolne dziecko? Daj spokój..
Wartościowej kobiety nikt Ci nie odbierze, miernotę szukająca nowych wrażeń i emocji z całą pewnością tak, a takiej osoby nie masz co żałować. Zrozum, to była tylko jej decyzja, nikt jej do niczego nie zmuszał, nikt jej gwałtem nie brał, chciała tego to w to weszła, a Ty przestałeś dla niej istnieć zupełnie. Lecz się z tego uzależnienia, odetnij się emocjonalnie, rozpocznij w końcu detoks od tej osoby, jej już dla Ciebie nie ma!
Wartościowej kobiety nikt Ci nie odbierze, miernotę szukająca nowych wrażeń i emocji z całą pewnością tak, a takiej osoby nie masz co żałować. Zrozum, to była tylko jej decyzja, nikt jej do niczego nie zmuszał, nikt jej gwałtem nie brał, chciała tego to w to weszła, a Ty przestałeś dla niej istnieć zupełnie. Lecz się z tego uzależnienia, odetnij się emocjonalnie, rozpocznij w końcu detoks od tej osoby, jej już dla Ciebie nie ma!
Autorze, to jest właśnie najlepsze okreslenie, jakie pasuje do tej "kobiety". Warto to sobie przemyśleć..
Chłopie nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie masz szczęście, BÓG nad tobą czuwa. Powinieneś temu kolesiowi postawić (przesłać ) flaszkę dobrej wódki z podziękowaniem za pokazanie jaką kobietą ona jest. Coś takiego zrobiło 2 zdradzonych co opisali na forach. Ona nie jest ciebie warta, to próżna zadufana zdradliwa kobieta bez empatii. Ma pretensje że ją nie wspierałeś ? ale jaja to ci bezczelność. Tobie interes pada ( ona się tym nie zajmowała) , ojciec umiera, żywioł niszczy dobytek i ty jeszcze masz ją wspierać , chyba do bzykania z kochasiem. Ona powinna być w tamtym czasie cały czas, to ona powinna ciebie pocieszać , motywować i wspierać. To przykład wzorcowy małpki, zobaczyła nową gałąż i wskoczyła. Tak go pocieszała olewając ciebie ? już wtenczas w główce roił się jej romans a ty powinieneś po takim już drugim numerze na imprezie podziękować i wykopać z życia !!! To szon. Zreszta prawdopodobnie i nowego pewnie potraktuje tak samo albo będzie mu przyprawiać rogi. Co do twojego stanu jesteś w pierwszej fazie : niedowierzanie, tłumaczenie zdradzacza, szukanie w sobie winy itp. Prawdopodobnie jakby do ciebie wróciła to byście mieli 2 fazę = miesiąć miodowy (seks i seks) ale trzecie to zorientowanie się z kim mamy do czynienia i w tę fazę ,,po" powinieneś wejść. Wyniosłeś ją na piedestał , nie widzisz wad (raczej całej encyklopedii wad) i teraz cierpisz , dla kogo ??? (raczej czego). To pasożyt życiowy i samolub za jakiś czas byś padł. Poczytaj fora o takich ludziach. Weż sobie kartkę i na jednej stronie spisz jej zalety (prawdziwe nie wymyślone) a na drugiej jej wady. Przyjmij do wiadomości że skoro w tak ważnej sprawie życiowej nie tylko Ciebie spierała ale puszczała się z bolcem to co sobą reprezentuje, jak w małżeństwie by postępowała gdy ty byś jej ufał ??? SZCZĘŚCIARZ jesteś , wielu facetów ci zazdrości tak szybkiego rozpoznania szona. I pamiętaj nigdy ale to nigdy już nie miej z nią nic wspólnego bo zawsze będzie oszukiwała, kłamała, zdradzała nawet jako przyjaciel, kolega, znajomy. Ona dla ciebie powinna przestać istnieć, kasuj fora, telefony, maile, zdjęcia. Wstań z kolan, są inne bardzo wartościowe kobiety!
Ten koleś odbił mi ją w najgorszym momencie życia i na tym budują swoje szczęście... Jestem pewien, że gdyby on nie zaczął do niej pisać nie szukałaby kogoś innego, bardzo mieszał jej wtedy w głowie, ale za późno to zobaczyłem, a ona się wtedy zauroczyła bo była łatwym celem... Ona z tym walczyła, na chwilę go olewała a później znowu do tego wracała... On nie odpuszczał. Później zrobiłem kilka scen zazdrości i w najgorszym momencie chyba pojawiło się u niej silne zauroczenie... Tym samym ostatecznie oddalając się ode mnie...
Usprawiedliwiasz ją, bo chcesz na siłę utrzymać jej wizerunek dziewczyny idealnej w swoim mniemaniu.
To kosmiczna głupota.
Nikt Ci jej nie odbił, czy nie odebrał, bo to nie jest bezwolna rzecz, którą ktoś może przyjść i wziąć sobie, a później oddać, albo i nie.
Ona jest dorosłym człowiekiem, który potrafi podejmować własne decyzje i tak właśnie zrobiła. To, że się związała z tym kolegą wydarzyło się dlatego, że ona tego chciała. Nikt ją do tego związku ani nie przymuszał, ani nie szantażował, ani nie nakłaniał.
Zrobiła to - co chciała i co uważała za słuszne. I choćbyś nie wiem jak zaprzeczał, nie jest możliwe, że Twoja była dziewczyna nie miała żadnego udziału w tym, że nagle, ojeju co za niespodzianka - jest w relacji z innym facetem. No weź
32 2021-04-23 15:12:22 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-04-23 15:12:33)
Normalnyjestem Pięknie, w samo sedno
Kurcze, naprawdę ciężko mieć jakikolwiek szacunek do osoby, która opuszcza partnera w chwili, kiedy jeg dotyka tragedia rodzinna lub traci pracę. To najlepszy sposób, aby przekonać się jaka jest różnica między wartościowym człowiekiem a nadętym i próżnym bufonem, który uważa, że życie składa się z samych przyjemności, które to przyjemnośći powinien dostarczać partner.
Czego nie rozumiesz? Przestała działać chemia, a może zawsze kochała tamtego? W sumie to Ty zrobiłeś z niej atrakcyjną kobietę i dopiero teraz się nią zainteresował? Nie poznasz do końca odpowiedzi, ale ona mówi wyraźnie, że nie kocha. Chcesz wyżebrany związek? A na jak długo to wystarczy, miesiąc, pół roku, rok, a potem znów ból rozstania?
Cudowny seks nie przykryje tego, że dziewczyna chce łatwego życia, bez kłopotów finansowych, bez dzieci, bez chorób. Bo przyjdzie czas, że człowiekowi, chce się tylko płakać i potrzebuje wsparcia. A czy dawała ci je?
Spójrz na to oczyma dojrzałego faceta.
34 2021-04-23 21:22:26 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-04-23 21:22:39)
Dziewczyna jest zwyczajnie niepoważna, bo życie, o jakim ona marzy, istnieje tylko w bajkach albo filmach. Oczekiwanie nieustających przyjemności i samych pozytywnych emocji jest zwyczajnie dziecinne, nie wspominając o tym, że krzywdzi się ludzi naokoło, bo nie widzi się niczego oprócz czubka własnego nosa..
Ona robi wszystko, żeby oczernić Ciebie w swoich oczach, Ty robisz wszystko, żeby wybielić ją w swoich... I nikt nie ma racji, bo miłość miłością, ale ona podjęła decyzję "nie będę z nim". To jest jej prawo i nie ma w tym żadnej niesprawiedliwości.
Ona Cię nie chce - nie chce Twojej miłości, Twojego dotyku, Twojej obecności. Chciałbyś ją zmusić do tego, żeby akceptowała twoją miłość, dotyk, obecność? No chyba nie.
Nie pozostaje nic innego jak zaakceptować ten fakt: to już koniec. Żadnych sztuczek, wymówek, wymysłów. Właściwie to nawet wiedza "czemu, dlaczego, jak to" nie ma żadnego znaczenia w tej sytuacji.
Mam straszny problem z tym, że ja chyba się całkowicie uzależniłem od jej dotyku, seksu z nią... Nie jestem w stanie spojrzeć na inną kobietę, bo myślę o mojej byłej. Gdy do tego dochodzi świadomość, że ona sypia z gościem, który w końcu się ze mną kumplował i jest jej dobrze... eh Pod tym względem było mi i jej chyba idealnie... przynajmniej tak wtedy mówiła... To blokuje mnie przed nawiązywaniem kontaktu z innymi kobietami.
To pobądź trochę sam, aż wspomnienia trochę stracą kolor a emocje się uspokoją. Skup się na czymś innym. Nie zastanawiaj się jak jej jest.
Nie wieszałbym psow na tej kobiecie... przynajmniej nie wszystkich:) Po pierwsze autor przedstawil swoja wersje, po drugie nawet w jego wersji sprawia wrazenie osoby strasznie znerwicowanej, szukajacej potwierdzenia swojej wartosci na zewnątrz, troche samolubnej. Tak mu zycie pod nogi klody rzucalo, nawet ojciec zachorowal, ale po smierci wypad na fajny weekend do Zakopanego. No prosze was:)
38 2021-04-24 10:57:51 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-04-24 11:38:28)
Jest taka tendencja u zdradzonych na forum którym zależy że chcą koniecznie usprawiedliwić tego kto im niż wbija w plecy: że miał powody. I swoje winy się wyobrzymia.
Też bym to wzięła pod uwagę.
Chyba że dajemy jakieś specjalne prawa tej Pani do ochrony by nie poczuła się niekomfortowo że ma takie kłopoty.
Sama po zamknięciu firmy czułam się winna i czułam wstyd że biorę kartę do bankomatu swojego małżonka na zakupy bo wcześniej tak nie mieliśmy.
2 lata to trwało zanim wymyśliłam coś nowego i znowu miałam kasę. I mimo ze miałam z nim dzieci, wspieralismy zawsze jego karierę nie moją i on w końcu po latach miał pieniądze to czułam się winna za te 2 lata a on mnie w tym utwierdzal. Teraz uważam to za idiotyczne.
Więc ostrożnie bym do tego wszystkiego podchodzila .
Raczej wydaje mi się że koleżanka narzeczoną była w friendzonie u tamtego Pana bo mało atrakcyjna mu się wydawała , a po tuningu zaczęła mieć szansę tym bardziej że jak widać kręcą go zajęte:)
Wg mnie jest spore zagrożenie że ona kopnieta w tyłek wróci przed upływem roku. A autor popełni błąd życiowy przyjmując ją.
Oby różowe okulary spadły mu wcześniej niż tamten się znudzi.
On autorze jej nie odbił.On sobie po nią sięgnął.:)
Nie wieszałbym psow na tej kobiecie... przynajmniej nie wszystkich:) Po pierwsze autor przedstawil swoja wersje, po drugie nawet w jego wersji sprawia wrazenie osoby strasznie znerwicowanej, szukajacej potwierdzenia swojej wartosci na zewnątrz, troche samolubnej. Tak mu zycie pod nogi klody rzucalo, nawet ojciec zachorowal, ale po smierci wypad na fajny weekend do Zakopanego. No prosze was:)
Tak, też miałam podobne odczucia czytając wczoraj ten wątek, że autor robi z siebie ofiarę a z dziewczyny kata przy wtórującej mu publice, a sprawa nie jest tak jednoznaczna. Tylko tak, jak pisze Ela, to czarno-białe postrzeganie jest częste u osób zdradzonych i porzuconych.
Jak się wczytać w wątek, to jest tu sporo różnych „kwiatków”, np. to, że dziewczyna chciała już wcześniej rozstania, ale autor ją przebłagał, wtedy jego ojciec już chorował. Może została ze współczucia, z litości, ale litość to nie miłość.
Niemniej przykra historia. Ludzie są tylko ludźmi, nie zawsze zachowują się fair, nie są wciąż pełni empatii, a często ich subiektywnie postrzegany interes stoi w sprzeczności z interesami partnera i wtedy trzeba wybierać między sobą a innymi.
Nie wieszałbym psow na tej kobiecie... przynajmniej nie wszystkich:) Po pierwsze autor przedstawil swoja wersje, po drugie nawet w jego wersji sprawia wrazenie osoby strasznie znerwicowanej, szukajacej potwierdzenia swojej wartosci na zewnątrz, troche samolubnej. Tak mu zycie pod nogi klody rzucalo, nawet ojciec zachorowal, ale po smierci wypad na fajny weekend do Zakopanego. No prosze was:)
Ludzie różnie reagują na stratę w życiu, tym bardziej mogło być różnie skoro ten ojciec nie był dla autora jakiś specjalnie super. Serio, nie trzeba leżeć i zanosić się płaczem w niebogłosy. Jak mi umarła mama taty czyli osoba, którą kochałam chyba najbardziej na świecie chciałam być z tym bólem i osamotnieniem sama i pojechałam sobie na Mazury bo kocham wodę i mnie uspokaja, a wszyscy uznali, że mam w dupie żałobę po babci bo przecież powinnam się teraz biczować czy coś. Także ludzie są różni.
Zgadzam się z Ritą. Ludzie różnie sobie radzą z żałobą. I ze śmiercią..
Jak to mówią, kij zawsze ma dwa końce:
Swoją byłą poznałem gdy byłem bardzo radosnym, pewnym siebie chłopakiem. Ona była wtedy zaniedbana, lekko nieszczęśliwa i przy kości. Pokochałem ją za jej fajny, głupkowaty charakter, wygląd i świetny seks.
Do tego ciągle uprawialiśmy seks.
Wróciłem dwa razy jak zombi do narzeczonej upić się i się bzykać.
Napisała, że bardzo potrzebowała wsparcia a ja traktowałem ją wtedy jak seksualną pocieszycielkę.
Ja do Zakopanego chciałem zabrać przede wszystkim ją... Oderwać się od tego wszystkiego i dać jej trochę szczęścia... Nie robiłem tego dla siebie. Byłem znerwicowany, sam o tym napisałem, z każdej strony coś w nas waliło i zostawałem z tym często sam... Jak zrywała wtedy pierwszy raz umierał mi ojciec i byłem w fatalnym stanie psychicznym.. Ja też na niej nie wieszam psów, nie chce z siebie robić ofiary, tak po prostu było.
44 2021-04-24 19:53:30 Ostatnio edytowany przez mulemans (2021-04-24 19:56:44)
Nie wieszałbym psow na tej kobiecie... przynajmniej nie wszystkich:) Po pierwsze autor przedstawil swoja wersje, po drugie nawet w jego wersji sprawia wrazenie osoby strasznie znerwicowanej, szukajacej potwierdzenia swojej wartosci na zewnątrz, troche samolubnej. Tak mu zycie pod nogi klody rzucalo, nawet ojciec zachorowal, ale po smierci wypad na fajny weekend do Zakopanego. No prosze was:)
Ja do Zakopanego chciałem zabrać przede wszystkim ją... Oderwać się od tego wszystkiego i dać jej trochę szczęścia... Samemu nie chciało mi się żyć a ona dawała pierwsze oznaki chęci zerwania... Nie robiłem tego dla siebie. Byłem znerwicowany, sam o tym napisałem, z każdej strony coś w nas waliło i zostawałem z tym często sam. Gdy przy wybuchu pandemii miałem duże objawy nerwicy- zaczynałem lekko chorować, udałem się od razu do psychoga i po chwili było lepiej... Jak zrywała wtedy pierwszy raz umierał mi ojciec i byłem w fatalnym stanie psychicznym.. Ja też na niej nie wieszam psów, nie chce z siebie robić ofiary, tak po prostu było. Z resztą w tych rozmowach na facebooku pisała, że to był jedyny moment gdy się o nią starałem, bo widziałem, że jest źle... Tyle, że tu cały czas mówimy o tym najgorszym okresie, wcześniej co chwilę gdzieś wychodziliśmy i miło spędzaliśmy czas.
Jak to mówią, kij zawsze ma dwa końce:
mulemans napisał/a:Swoją byłą poznałem gdy byłem bardzo radosnym, pewnym siebie chłopakiem. Ona była wtedy zaniedbana, lekko nieszczęśliwa i przy kości. Pokochałem ją za jej fajny, głupkowaty charakter, wygląd i świetny seks.
mulemans napisał/a:Do tego ciągle uprawialiśmy seks.
mulemans napisał/a:Wróciłem dwa razy jak zombi do narzeczonej upić się i się bzykać.
mulemans napisał/a:Napisała, że bardzo potrzebowała wsparcia a ja traktowałem ją wtedy jak seksualną pocieszycielkę.
Ona zawsze doceniała to, że jest nam tak dobrze w łóżku, mówiła, że to uwielbia ze mną... Skąd miałem wiedzieć, że w tym momencie zaczęło jej to przeszkadzać...
46 2021-04-24 20:04:52 Ostatnio edytowany przez mulemans (2021-04-24 20:08:46)
Jest taka tendencja u zdradzonych na forum którym zależy że chcą koniecznie usprawiedliwić tego kto im niż wbija w plecy: że miał powody. I swoje winy się wyobrzymia.
Też bym to wzięła pod uwagę.
Chyba że dajemy jakieś specjalne prawa tej Pani do ochrony by nie poczuła się niekomfortowo że ma takie kłopoty.
Sama po zamknięciu firmy czułam się winna i czułam wstyd że biorę kartę do bankomatu swojego małżonka na zakupybo wcześniej tak nie mieliśmy.
2 lata to trwało zanim wymyśliłam coś nowego i znowu miałam kasę. I mimo ze miałam z nim dzieci, wspieralismy zawsze jego karierę nie moją i on w końcu po latach miał pieniądze to czułam się winna za te 2 lata a on mnie w tym utwierdzal. Teraz uważam to za idiotyczne.
Więc ostrożnie bym do tego wszystkiego podchodzila .
Raczej wydaje mi się że koleżanka narzeczoną była w friendzonie u tamtego Pana bo mało atrakcyjna mu się wydawała , a po tuningu zaczęła mieć szansętym bardziej że jak widać kręcą go zajęte:)
Wg mnie jest spore zagrożenie że ona kopnieta w tyłek wróci przed upływem roku. A autor popełni błąd życiowy przyjmując ją.
Oby różowe okulary spadły mu wcześniej niż tamten się znudzi.
On autorze jej nie odbił.On sobie po nią sięgnął.:)
Albo to ona jego... Bo wyładniała niedługo po tym jak zaczęliśmy być razem a z nim zaczęła tak się zbliżać po 3/4 roku. Jak z nim pisywała to długo to było na stopie koleżeńskiej, wtedy pozwalaliśmy sobie zaglądać w nasze rozmowy, dopiero pod koniec chyba im się to odmieniło, gdy spotkało nas (bardziej mnie) największe piekło. Ignorowałem to, bo przecież znała go dłużej ode mnie... On jej raczej nie zostawi... To te co do niego odchodziły po jakimś czasie go zostawiały i wracały do swoich chłopaków... Tyle, że tamte nie zrywały definitywnie tylko tak jakby miały z nim romanse... W ten sposób postąpiły już dwie inne dziewczyny... które pobrały śluby i mają dzieci... Nie rozumiem tego, cały czas podobne schematy... Tak jakby silnie zauraczał kobiety, które po czasie wolą swoich normalnych facetów... Moja była zawsze to krytykowała, te ich zdrady i powroty i nim na początku też była zniesmaczona... Z resztą nawet teraz mówi, że nie wie czy go kocha. Zachowuje się natomiast jak tamte poprzednie, wylała na mnie wiadro pomyj i jego idealizuje... Tamtym to po czasie minęło i wróciły do swoich facetów, tyle, że tamci o niczym do dzisiaj nie wiedzą... Generalnie jakaś masakra... Z jedną z tych dziewczyn mam kontakt i pytałem o to- powiedziała, że wtedy miała straszny kryzys życiowy, nie do końca z winy swojego chłopaka i on ją wysłuchiwał i pocieszał, ale nie umiała odejść od swojego i postanowiła wrócić a tamten robił się bardzo natarczywy, ciągle do niej pisał i ją osaczał... Mówi, że wykorzystywał bardzo słaby moment. Teraz ta dziewczyna szykuje się do ślubu ze swoim i kupili mieszkanie, z tego co widzę, są szczęśliwi... Moja była twierdzi jednak, że u niej to jest coś silniejszego niż u tamtej dziewczyny ale nie wie czy to miłość...
Elu, tendencja jest niestety również taka, że często kopie się leżącego, jak to ma miejsce właśnie teraz... Ktoś został zdradzony, oszukany, do tego jeszcze przeżywa życiową tragedię, ale i tak zostanie odebrany, jako podejrzany, dziwak albo jeszcze współwinny wszystkiego. Sposób, w jaki ona od niego odeszła, to całkowity brak klasy. Zreszta obraz jej, jaki się tutaj wyłania, budzi po prostu zwyczajną niechęć.
48 2021-04-25 11:46:50 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-04-25 11:48:13)
Ja do Zakopanego chciałem zabrać przede wszystkim ją... Oderwać się od tego wszystkiego i dać jej trochę szczęścia... Nie robiłem tego dla siebie. Byłem znerwicowany, sam o tym napisałem, z każdej strony coś w nas waliło i zostawałem z tym często sam... Jak zrywała wtedy pierwszy raz umierał mi ojciec i byłem w fatalnym stanie psychicznym.. Ja też na niej nie wieszam psów, nie chce z siebie robić ofiary, tak po prostu było.
A nie wydaje się Tobie nieco przesadzone, że „wali się Tobie świat”, bo upada biznes, umiera Twój ojciec, a Ty tylko chcesz zadowolić swoją dziewczynę?
Straszna desperacja od tego bije. Uwiesiłeś się na tej dziewczynie jakby była Twoją ostatnią deską ratunku, a Twoja obecna rozpacz też wydaje się trochę na wyrost, nieadekwatna do sytuacji. Bo o ile zrozumiale jest Twoje rozgoryczenie i ból, który przeżywasz, to zamykanie oczu na pewne wcześniejsze sygnały i pomijanie faktów, jakbyś zaklinał rzeczywistość już nie.
OK, starałeś się dla tej dziewczyny, ale starania są warte coś wtedy, gdy pochodzą od osoby, od której tych starań się oczekuje. A ta dziewczyna już wcześniej dawała Tobie wprost i mniej bezpośrednio znać, że jej na Tobie już nie zależy tak, jak Tobie na niej. Tak więc nie kochała Ciebie i może nawet było jej z tego powodu „głupio”, bo nie wiedziała, że ma do tego prawo, dlatego też uległa Twoim błaganiom i nie odeszła już wcześniej. Ale wreszcie to zrozumiała. A Twoje przekupywanie jej wycieczkami i innymi atrakcjami na nic się zdało. Życzę Tobie, abyś pokochał z wzajemnością kogoś, dla kogo nie będziesz musiał skakać przez płonące obręcze, a teraz puść tę dziewczynę ze swojej głowy i emocji, niech idzie swoją drogą, bo miłości możesz wymagać od rodziców, a każda inna osoba może (nie musi) Tobie ją dać. I w sumie nie wiadomo za co konkretnie się ją dostaje (raczej nie za wycieczki), a czasem się ją traci, ale niewiele da się z tym zrobić.
Roxann napisał/a:Jak to mówią, kij zawsze ma dwa końce:
mulemans napisał/a:Swoją byłą poznałem gdy byłem bardzo radosnym, pewnym siebie chłopakiem. Ona była wtedy zaniedbana, lekko nieszczęśliwa i przy kości. Pokochałem ją za jej fajny, głupkowaty charakter, wygląd i świetny seks.
mulemans napisał/a:Do tego ciągle uprawialiśmy seks.
mulemans napisał/a:Wróciłem dwa razy jak zombi do narzeczonej upić się i się bzykać.
mulemans napisał/a:Napisała, że bardzo potrzebowała wsparcia a ja traktowałem ją wtedy jak seksualną pocieszycielkę.
Ona zawsze doceniała to, że jest nam tak dobrze w łóżku, mówiła, że to uwielbia ze mną... Skąd miałem wiedzieć, że w tym momencie zaczęło jej to przeszkadzać...
Związek, to nie tylko udany seks. Na początku jest tym klejem, który zatyka wszelkie dziury w związku, ale gdy mija pierwsza fascynacja i zaczyna się etap budowania, to zwyczajnie nie wystarcza. Czasem partner/ka zgadza się na częstsze współżycie, bo myśli, że to wyraz miłości i oddania, ale gdy związek opiera się tylko na seksie, to z czasem wszystko pęka.
Dziewczyna powiedziała, że traktujesz ją jak przedmiot do seksu i tak widocznie się czuła.
Daj jej żyć i sam ustaw sobie w głowie priorytety.
50 2021-04-25 12:30:59 Ostatnio edytowany przez mulemans (2021-04-25 12:41:23)
mulemans napisał/a:Ja do Zakopanego chciałem zabrać przede wszystkim ją... Oderwać się od tego wszystkiego i dać jej trochę szczęścia... Nie robiłem tego dla siebie. Byłem znerwicowany, sam o tym napisałem, z każdej strony coś w nas waliło i zostawałem z tym często sam... Jak zrywała wtedy pierwszy raz umierał mi ojciec i byłem w fatalnym stanie psychicznym.. Ja też na niej nie wieszam psów, nie chce z siebie robić ofiary, tak po prostu było.
A nie wydaje się Tobie nieco przesadzone, że „wali się Tobie świat”, bo upada biznes, umiera Twój ojciec, a Ty tylko chcesz zadowolić swoją dziewczynę?
Straszna desperacja od tego bije. Uwiesiłeś się na tej dziewczynie jakby była Twoją ostatnią deską ratunku, a Twoja obecna rozpacz też wydaje się trochę na wyrost, nieadekwatna do sytuacji. Bo o ile zrozumiale jest Twoje rozgoryczenie i ból, który przeżywasz, to zamykanie oczu na pewne wcześniejsze sygnały i pomijanie faktów, jakbyś zaklinał rzeczywistość już nie.OK, starałeś się dla tej dziewczyny, ale starania są warte coś wtedy, gdy pochodzą od osoby, od której tych starań się oczekuje. A ta dziewczyna już wcześniej dawała Tobie wprost i mniej bezpośrednio znać, że jej na Tobie już nie zależy tak, jak Tobie na niej. Tak więc nie kochała Ciebie i może nawet było jej z tego powodu „głupio”, bo nie wiedziała, że ma do tego prawo, dlatego też uległa Twoim błaganiom i nie odeszła już wcześniej. Ale wreszcie to zrozumiała. A Twoje przekupywanie jej wycieczkami i innymi atrakcjami na nic się zdało. Życzę Tobie, abyś pokochał z wzajemnością kogoś, dla kogo nie będziesz musiał skakać przez płonące obręcze, a teraz puść tę dziewczynę ze swojej głowy i emocji, niech idzie swoją drogą, bo miłości możesz wymagać od rodziców, a każda inna osoba może (nie musi) Tobie ją dać. I w sumie nie wiadomo za co konkretnie się ją dostaje (raczej nie za wycieczki), a czasem się ją traci, ale niewiele da się z tym zrobić.
Nie chciałem nikogo przekupywać, tylko spędzić czas we dwoje i ratować związek. Jak tylko chce zadowolić dziewczynę..? Zajmowałem się wszystkim po kolei, nie pozostawiłem firm ani ojca, próbowałem uratować wszystko. Kochałem ją po prostu bardzo a ona nie mówiła czego oczekuje od związku tylko w najgorszym momencie mojego życia powiedziała, że mnie nie kocha i odeszła do innego. Ona nawet nie mówiła że kocha lub nie kocha tylko, że jest bardzo nieszczęśliwa... Ja byłem jeszcze bardziej ale z przyczyn niezależnych. Dopóki nie działo się źle to uczucie kwitło i byliśmy szczęśliwi oboje.
mulemans napisał/a:Roxann napisał/a:Jak to mówią, kij zawsze ma dwa końce:
Ona zawsze doceniała to, że jest nam tak dobrze w łóżku, mówiła, że to uwielbia ze mną... Skąd miałem wiedzieć, że w tym momencie zaczęło jej to przeszkadzać...
Związek, to nie tylko udany seks. Na początku jest tym klejem, który zatyka wszelkie dziury w związku, ale gdy mija pierwsza fascynacja i zaczyna się etap budowania, to zwyczajnie nie wystarcza. Czasem partner/ka zgadza się na częstsze współżycie, bo myśli, że to wyraz miłości i oddania, ale gdy związek opiera się tylko na seksie, to z czasem wszystko pęka.
Dziewczyna powiedziała, że traktujesz ją jak przedmiot do seksu i tak widocznie się czuła.
Daj jej żyć i sam ustaw sobie w głowie priorytety.
Zanim zaczęło się takie piekło spędzany razem czas był wspaniały. Jak zaczęło się wszystko sypac nie byłem w stanie jej wspierać, rozbawiać. Popełniłem wtedy błędy i ja zaniedbałem, ale ja mialem wszystko na swojej głowie i problemy mnie przygniotły. Jak umierał mi ojciec to tylko seks pozwalał mi o wszystkim zapomnieć na te pojedyncze krótkie chwilę. To nie był tylko seks, to pocałunki i przytulenia. Tyle, że w ciszy.
MagdaLena1111 napisał/a:mulemans napisał/a:Ja do Zakopanego chciałem zabrać przede wszystkim ją... Oderwać się od tego wszystkiego i dać jej trochę szczęścia... Nie robiłem tego dla siebie. Byłem znerwicowany, sam o tym napisałem, z każdej strony coś w nas waliło i zostawałem z tym często sam... Jak zrywała wtedy pierwszy raz umierał mi ojciec i byłem w fatalnym stanie psychicznym.. Ja też na niej nie wieszam psów, nie chce z siebie robić ofiary, tak po prostu było.
A nie wydaje się Tobie nieco przesadzone, że „wali się Tobie świat”, bo upada biznes, umiera Twój ojciec, a Ty tylko chcesz zadowolić swoją dziewczynę?
Straszna desperacja od tego bije. Uwiesiłeś się na tej dziewczynie jakby była Twoją ostatnią deską ratunku, a Twoja obecna rozpacz też wydaje się trochę na wyrost, nieadekwatna do sytuacji. Bo o ile zrozumiale jest Twoje rozgoryczenie i ból, który przeżywasz, to zamykanie oczu na pewne wcześniejsze sygnały i pomijanie faktów, jakbyś zaklinał rzeczywistość już nie.OK, starałeś się dla tej dziewczyny, ale starania są warte coś wtedy, gdy pochodzą od osoby, od której tych starań się oczekuje. A ta dziewczyna już wcześniej dawała Tobie wprost i mniej bezpośrednio znać, że jej na Tobie już nie zależy tak, jak Tobie na niej. Tak więc nie kochała Ciebie i może nawet było jej z tego powodu „głupio”, bo nie wiedziała, że ma do tego prawo, dlatego też uległa Twoim błaganiom i nie odeszła już wcześniej. Ale wreszcie to zrozumiała. A Twoje przekupywanie jej wycieczkami i innymi atrakcjami na nic się zdało. Życzę Tobie, abyś pokochał z wzajemnością kogoś, dla kogo nie będziesz musiał skakać przez płonące obręcze, a teraz puść tę dziewczynę ze swojej głowy i emocji, niech idzie swoją drogą, bo miłości możesz wymagać od rodziców, a każda inna osoba może (nie musi) Tobie ją dać. I w sumie nie wiadomo za co konkretnie się ją dostaje (raczej nie za wycieczki), a czasem się ją traci, ale niewiele da się z tym zrobić.
Nie chciałem nikogo przekupywać, tylko spędzić czas we dwoje i ratować związek. Jak tylko chce zadowolić dziewczynę..? Zajmowałem się wszystkim po kolei, nie pozostawiłem firm ani ojca, próbowałem uratować wszystko. Kochałem ją po prostu bardzo a ona nie mówiła czego oczekuje od związku tylko w najgorszym momencie mojego życia powiedziała, że mnie nie kocha i odeszła do innego. Ona nawet nie mówiła że kocha lub nie kocha tylko, że jest bardzo nieszczęśliwa... Ja byłem jeszcze bardziej ale z przyczyn niezależnych. Dopóki nie działo się źle to uczucie kwitło i byliśmy szczęśliwi oboje.
Napiszę Tobie wprost:
Postawiłeś na nieodpowiedniego konia. Zdarza się. Ta dziewczyna nie odwzajemnia Twoich uczuć i ma do tego prawo. Przykro mi, że Ciebie to spotkało. Wiem, że cierpisz. Rozumiem, że miałeś w niej oparcie i teraz tracisz grunt pod nogami. Jednak lepiej dla Ciebie będzie, jak zaakceptujesz fakty, a sytuacja jest taka, że ten związek się zakończył i trzeba żyć dalej. Musisz poszukać oparcia w sobie.
Już tak jest, że czasem zauroczenie, zakochanie zmienia się w długotrwały związek, a czasami nie :-( Rozpad relacji zdarza się większości :-( Odpowiedzialność za to nie leży ani w Tobie, ani w niej. Zrozum jednak, że złożyłeś na jej barkach ciężar, którego ona nie była w stanie udźwignąć. Tak naprawdę tylko Ty sam możesz to udźwignąć.
Joohana napisał/a:mulemans napisał/a:Ona zawsze doceniała to, że jest nam tak dobrze w łóżku, mówiła, że to uwielbia ze mną... Skąd miałem wiedzieć, że w tym momencie zaczęło jej to przeszkadzać...
Związek, to nie tylko udany seks. Na początku jest tym klejem, który zatyka wszelkie dziury w związku, ale gdy mija pierwsza fascynacja i zaczyna się etap budowania, to zwyczajnie nie wystarcza. Czasem partner/ka zgadza się na częstsze współżycie, bo myśli, że to wyraz miłości i oddania, ale gdy związek opiera się tylko na seksie, to z czasem wszystko pęka.
Dziewczyna powiedziała, że traktujesz ją jak przedmiot do seksu i tak widocznie się czuła.
Daj jej żyć i sam ustaw sobie w głowie priorytety.Zanim zaczęło się takie piekło spędzany razem czas był wspaniały. Jak zaczęło się wszystko sypac nie byłem w stanie jej wspierać, rozbawiać. Popełniłem wtedy błędy i ja zaniedbałem, ale ja mialem wszystko na swojej głowie i problemy mnie przygniotły. Jak umierał mi ojciec to tylko seks pozwalał mi o wszystkim zapomnieć na te pojedyncze krótkie chwilę. To nie był tylko seks, to pocałunki i przytulenia. Tyle, że w ciszy.
Sam napisałeś, że wracałeś do swojej kobiety by się napić i (wy)bzykać.
Chyba komentarz zbędny.
Autorze, jesłi już kogoś kochać to za coś, a ta kobieta Ciebie nie kocha i raczej nie kochała przez długi czas. Zatem nie da się dalej obdarzyć kogoś uczuciem, jeśli ten ktoś tego nie odwzajemnia, mając nas gdzieś..
Autorze, jesłi już kogoś kochać to za coś, a ta kobieta Ciebie nie kocha i raczej nie kochała przez długi czas. Zatem nie da się dalej obdarzyć kogoś uczuciem, jeśli ten ktoś tego nie odwzajemnia, mając nas gdzieś..
Jeżeli kochać, to "za coś"?! Niezły absurd:)
No widzisz Beka, tak samo dla mnie jest absurdem kochanie "za nic" Bezinteresownie, tak po prostu.. Bo to raczej kojarzy się z miłością rodzica do dziecka..
No widzisz Beka, tak samo dla mnie jest absurdem kochanie "za nic"
Bezinteresownie, tak po prostu.. Bo to raczej kojarzy się z miłością rodzica do dziecka..
Nie przejmuj się, kiedyś zdobędziesz doświadczenie w tym temacie;)
Choćbym i zdobył, to najwidoczniej mamy inne spojrzenie na ten temat Przyjmij to po prostu do wiadomości..Poza tym byłbym wdzięczny, jakbyś się mnie nie czepiał prawie w każdym wątku..
59 2021-04-25 16:17:20 Ostatnio edytowany przez R_ita (2021-04-25 16:17:33)
A można też po prostu kochać "pomimo" tak po prostu. Wszak miłość to postawa i decyzja.
Kiedy wszystko się dobrze układa, czy nawet niekoniecznie, ale jeśli nie ma w nim żadnych przykrych spraw, to taka zasada się może i sprawdza..tylko tutaj ma miejsce wręcz przeciwna sytuacja: ktoś doświadcza upokorzenia a dalej próbuje utrzymać kontakt za wszleką cenę.
Ale rollercoaster emocjonalny. Tragedia, że po tym co ci zrobiła chcesz walczyć. Chociaż ja się "mądruję", a robie tak samo...
Nie czytałem przedmówców, pewnie już temat wyjaśnili. Dodam tylko starą prawdę: Jeśli kogoś nie ma przy tobie gdy jest źle, to nie ma prawa być przy tobie gdy jest dobrze. Wykasuj ją ze wszystkich społecznościówek i jeśli masz możliwość kontakt urwij totalnie.