Pracoholizm pomocy - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 10 ]

Temat: Pracoholizm pomocy

Witam jestem przed 30. Mam cudownego męża i małe dziecko. Pracuje w firmie rodzinnej, 8h dziennie, za kwotę wystarczająca na jedzenie, rzeczy dla dziecka, zamówienie jedzenia na wynos raz na jakiś czas. Mój ojciec poświęcił życie tej firmie, do tej pory nie potrafi się od niej "odkleić". Mąż też został już wessany w nią tak, że jak wychodzi rano, tak wraca w środku nocy i zarabia mniej ode mnie. Ja pracuje w godzinach pracy i mocno rysuję linię pomiędzy pracą i domem. Co nie raz jest mi brane za złe. Dziecko chodzi do przedszkola, zajmuje się nim ja. Mąż 2 razy w tygodniu po plus minus dwie godziny, czasem dziadek przychodzi się pobawić, powiedzmy około godziny raz czy dwa w tygodniu. Zawsze w tedy nadrabiam jakieś porządki.
Mój problem polega na tym, że mam już absolutnie dość słuchania, że to dla rodziny, że tak trzeba, że ktoś musi zarabiać i utrzymywać firmę (jednym z problemów jest fakt że niektórzy pracownicy po prostu nie urabiaja na siebie).
Ojciec nie docenia w pełni tego co robię, nie ma do mnie zaufania zawodowego. Z drugiej strony nakładają na mnie presję, powinnam się angażować w prowadzenie firmy, żeby uratować męża od nadmiaru pracy, a przy tym dalej robić to co teraz na pełny etat. Oprócz tego etatu zajmuje się domem najlepiej jak umiem i poświęcam duzo czasu dziecku, bo jest to dla mnie największy priorytet,  z którego nie zrezygnuje dopóki nie nadejdzie na to odpowiedni czas. Czuję też wyrzuty sumienia za kazdym razem kiedy wieczorem chce pograć w grę, uczyć się czegoś co nie jest wymagane ode mnie w sensie zawodowym, a z drugiej strony nie jest to czs wystarczający na realizację jakiegoś zadania związanego z pracą. Mąż wymyśla i bierze na siebie coraz więcej pracy, obowiązków, pomysłów, których już nie ma czasu realizować. Wiem. Ze jak w to wejdę tak, jak tego ode mnie oczekują, to skończy się to tak samo jak z nimi.
Krótko mówiąc, nienawidzę tej pracy bo kradnie mi ludzi których kocham. Nie zmienię jej, bo szukam regularnie i nie mogę znaleźć alternatywy w naszym mieście. Do krawędzi histerii doprowadza mnie czekanie na męża o 2 czy 3 w nocy i pretensje o to, że ja mam pretensje... Jak byłam w ciąży miałam pretensje ze siedzi w pracy do 18. Potem że do 21. Teraz to jest 3 rano. Dotarło już do mnie, że to się nigdy nie zmieni. Nie chcę zostawiać  męża, bo go kocham nad życie. I nie wiem co robić. Nie chcę tak żyć. Wiem, że zasugerujecie mi terapię. Ale ani na nią mnie nie stać, ani nie wiem jak zaciągnąć na nią męża. Za każdym razem, kiedy próbuje zasygnalizować problem, rozmowa toczy się tak, że koniec końców wina jest zawsze po. Mojej stronie, bo nie robię wszystkiego najlepiej, na 300% wydolności, normy. Gotuję niesmacznie, sprzątam niestarannie, pracuję niewystarczająco, dieta i ćwiczenia nie dają odpowiedniego efektu. Ojciec też potrafi mi powiedzieć, że wyglądem powinnam świecić przykładem w firmie, ubierać się jak dama, ściąć włosy. Brat jeszcze jak byłam w ciąży mówił mi że powinnam music spódnice i sukienki i że jego żona może mi doradzić jka się ubierać. Od męża nigdy nie usłyszałam ani jednego komplementu jakkolwiek bym nie próbowała być kobieca, czy ostra, czy w którąkolwiek stronę, ale za to raz na ruski rok przypomni mu się ze nie mam płaskiego brzucha.  A ja po prostu taka nie jestem, nigdy nie byłam i nie będę. Dbam o siebie ale jestem nerdem. Ubieram się jak chce i kiedy chce. Noszę sukienki, kiedy mam ochotę i spodnie przez większość czasu. Nie jestem super modna, ale nie chodzę brudna, maluję się.

Wszyscy mężczyźni w moim życiu są biedni, zapracowani, mają pomysł na mnie w jakiejś mierze. Każdy z trójki żyje dla pracy i po za nią nie wymaga niczego od siebie.

No po prostu nie wiem już co robić i chyba po prostu krzyczę tu o pomoc...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Pracoholizm pomocy

Może przede wszystkim znajdź pracę, która da Ci więcej kasy? I to samo zaproponuj mężowi? Nie sztuką jest pracowax po 15h za marne grosze.

3 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-03-08 10:19:44)

Odp: Pracoholizm pomocy

Rozważaliście przeprowadzkę za pracą? A może jesteś w stanie zdobyć nowe kwalifikacje, żeby znaleźć inną pracę jeśli tej nie lubisz ani nie przynosi ci pieniędzy?
Czy Ty lub mąż jesteście współwłaścicielami tej firmy?
Rodzina nie powinna wymagać takiego poświęcenia, szczególnie w ramach zwykłego etatu i niskiej pensji. Mogą kogoś zatrudnić na twoje miejsce. Nie jesteś przecież jakimś niewolnikiem, który musi pracować na warunkach, które ci nie odpowiadają.

Ty dajesz mężowi odczuć, że jest niewystarczający, a on nie docenia Ciebie w sposób jaki byś chciała. Może zacznijcie oboje doceniać swoje wysiłki? Jeśli nie możecie znaleźć innej pracy, nie wymyślicie innego planu dla siebie, to co się stanie jak ta rodzinna firma, gdzie biznes ledwo się spina upadnie?

4

Odp: Pracoholizm pomocy
Wiedźma93 napisał/a:

Witam jestem przed 30. Mam cudownego męża i małe dziecko. Pracuje w firmie rodzinnej, 8h dziennie, za kwotę wystarczająca na jedzenie, rzeczy dla dziecka, zamówienie jedzenia na wynos raz na jakiś czas. Mój ojciec poświęcił życie tej firmie, do tej pory nie potrafi się od niej "odkleić". Mąż też został już wessany w nią tak, że jak wychodzi rano, tak wraca w środku nocy i zarabia mniej ode mnie. Ja pracuje w godzinach pracy i mocno rysuję linię pomiędzy pracą i domem. Co nie raz jest mi brane za złe. Dziecko chodzi do przedszkola, zajmuje się nim ja. Mąż 2 razy w tygodniu po plus minus dwie godziny, czasem dziadek przychodzi się pobawić, powiedzmy około godziny raz czy dwa w tygodniu. Zawsze w tedy nadrabiam jakieś porządki.
Mój problem polega na tym, że mam już absolutnie dość słuchania, że to dla rodziny, że tak trzeba, że ktoś musi zarabiać i utrzymywać firmę (jednym z problemów jest fakt że niektórzy pracownicy po prostu nie urabiaja na siebie).
Ojciec nie docenia w pełni tego co robię, nie ma do mnie zaufania zawodowego. Z drugiej strony nakładają na mnie presję, powinnam się angażować w prowadzenie firmy, żeby uratować męża od nadmiaru pracy, a przy tym dalej robić to co teraz na pełny etat. Oprócz tego etatu zajmuje się domem najlepiej jak umiem i poświęcam duzo czasu dziecku, bo jest to dla mnie największy priorytet,  z którego nie zrezygnuje dopóki nie nadejdzie na to odpowiedni czas. Czuję też wyrzuty sumienia za kazdym razem kiedy wieczorem chce pograć w grę, uczyć się czegoś co nie jest wymagane ode mnie w sensie zawodowym, a z drugiej strony nie jest to czs wystarczający na realizację jakiegoś zadania związanego z pracą. Mąż wymyśla i bierze na siebie coraz więcej pracy, obowiązków, pomysłów, których już nie ma czasu realizować. Wiem. Ze jak w to wejdę tak, jak tego ode mnie oczekują, to skończy się to tak samo jak z nimi.
Krótko mówiąc, nienawidzę tej pracy bo kradnie mi ludzi których kocham. Nie zmienię jej, bo szukam regularnie i nie mogę znaleźć alternatywy w naszym mieście. Do krawędzi histerii doprowadza mnie czekanie na męża o 2 czy 3 w nocy i pretensje o to, że ja mam pretensje... Jak byłam w ciąży miałam pretensje ze siedzi w pracy do 18. Potem że do 21. Teraz to jest 3 rano. Dotarło już do mnie, że to się nigdy nie zmieni. Nie chcę zostawiać  męża, bo go kocham nad życie. I nie wiem co robić. Nie chcę tak żyć. Wiem, że zasugerujecie mi terapię. Ale ani na nią mnie nie stać, ani nie wiem jak zaciągnąć na nią męża. Za każdym razem, kiedy próbuje zasygnalizować problem, rozmowa toczy się tak, że koniec końców wina jest zawsze po. Mojej stronie, bo nie robię wszystkiego najlepiej, na 300% wydolności, normy. Gotuję niesmacznie, sprzątam niestarannie, pracuję niewystarczająco, dieta i ćwiczenia nie dają odpowiedniego efektu. Ojciec też potrafi mi powiedzieć, że wyglądem powinnam świecić przykładem w firmie, ubierać się jak dama, ściąć włosy. Brat jeszcze jak byłam w ciąży mówił mi że powinnam music spódnice i sukienki i że jego żona może mi doradzić jka się ubierać. Od męża nigdy nie usłyszałam ani jednego komplementu jakkolwiek bym nie próbowała być kobieca, czy ostra, czy w którąkolwiek stronę, ale za to raz na ruski rok przypomni mu się ze nie mam płaskiego brzucha.  A ja po prostu taka nie jestem, nigdy nie byłam i nie będę. Dbam o siebie ale jestem nerdem. Ubieram się jak chce i kiedy chce. Noszę sukienki, kiedy mam ochotę i spodnie przez większość czasu. Nie jestem super modna, ale nie chodzę brudna, maluję się.

Wszyscy mężczyźni w moim życiu są biedni, zapracowani, mają pomysł na mnie w jakiejś mierze. Każdy z trójki żyje dla pracy i po za nią nie wymaga niczego od siebie.

No po prostu nie wiem już co robić i chyba po prostu krzyczę tu o pomoc...



Wcale nie chcesz pomocy, tylko wezbrały w Tobie negatywne uczucia po nocy i dałaś im wyraz. W tekście sama wspominasz o możliwych rozwiązaniach, po których od razu pojawia się Twoje ALE :-/

Opisałaś po krótce trzech facetów: swojego ojca, brata i męża. Wszyscy są tak do siebie podobni w tym, jak Ciebie nie szanują, nie liczą się z Tobą i nie uwzględniają Twoich uczuć, raniąc Ciebie. Myślę, że tak nasiąkłaś, pewnie już w dzieciństwie tym, że jesteś niewystarczająco jakaś tam, żeby Cię kochać, zabiegać o Ciebie, troszczyć się o Twoje uczucia itp., że wybrałaś sobie na męża faceta, który pasował do tego, jak sama siebie postrzegasz. Facet, który swoimi działaniami pokazywałby jak bardzo Ty i Twoje pragnienia/oczekiwania, Wasza rodzina jesteście dla niego ważni, po prostu już na wstępie nie wzbudziłby Twojego zainteresowania. W dorosłym życiu nieświadomie często dążymy do odtworzenia tego, co jest nam znajome i bliskie.
Przyjrzyj się związkowi swoich rodziców; temu, jak się kochali. To są Twoje wzorce. Najprawdopodobniej je powielasz. Potem Twoje dzieci, wcześniej Twoi dziadkowie. Karuzela się kręci. Zmienić możesz to Ty sama. Wcale nie musisz ciągnąć męza na terapię, możesz iść na nią sama, możesz też zacząć czytać o schematach, przyglądać się z pozycji obserwatora sobie i swojemu postępowaniu, być bardziej świadomą siebie i własnych zachowań, wyborów i decyzji - osobą. To na początek. Zmiana jednego elementu w systemie może być początkiem zmian całego systemu.

5

Odp: Pracoholizm pomocy

A ja mam do autorki takie pytanie. Czy Twój  ojciec i brat też tak ciężko i długo pracują jak Twój mąż i też za podobne pieniądze?

6 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-03-08 14:39:29)

Odp: Pracoholizm pomocy

Ja założyłam, że biznes źle idzie. Jeśli każdy potrzebuje pracować na 200%, żeby firma zarobiła na skromne pensje i nie upadła, to ta firma jest nieopłacalna. Wtedy trzeba byłoby coś zmienić, aby stała się opłacalna albo ją zamknąć i szukać innej pracy.

7

Odp: Pracoholizm pomocy

Nie wiem czy dobrze to wszystko interpretuję, ale wyczytałem z tej historii, że Ty pracujesz 8h/dziennie i zarabiasz więcej niż Twój mąż pracujący po 15h dziennie - mam rację?
Jeśli tak - to nie Ty powinnaś szukać innej pracy, tylko Twój mąż.
Co więcej - powinien to zrobić niezwłocznie - inaczej stanie przed wyborem - praca, bądź rodzina.

8

Odp: Pracoholizm pomocy

Tylko, że autorka nie lubi tej pracy i czuje się w niej nie doceniana, a ojciec (szef?) nie ma do niej zaufania zawodowego. Ponadto nie jest zadowolona z zarobków oraz oczekiwań, że będzie pracować po godzinach. W takiej sytuacji warto myśleć o zmianie

9

Odp: Pracoholizm pomocy
MagdaLena1111 napisał/a:

Wcale nie chcesz pomocy, tylko wezbrały w Tobie negatywne uczucia po nocy i dałaś im wyraz.

Na tym można by zakończyć ten wątek.
Nie chcesz zmian, nie chce tych zmian też twój mąż. Sprawiacie wrażenie ludzi zaślepionych, wykonujących jakąś misję, w której nie liczy się, czy to ma w ogóle jakiś sens finansowy i rodzinny.  Jesteście wszyscy w jakimś dziwacznym amoku. Mam też wrażenie, że to co opisujesz, to jakiś mroczny film, gdzie każdy ma jakieś tam swoje tajemnice. Jest bezwolny w myśleniu i podejmowaniu logicznych decyzji.

10

Odp: Pracoholizm pomocy
Wiedźma93 napisał/a:

Witam jestem przed 30. Mam cudownego męża i małe dziecko. Pracuje w firmie rodzinnej, 8h dziennie, za kwotę wystarczająca na jedzenie, rzeczy dla dziecka, zamówienie jedzenia na wynos raz na jakiś czas. Mój ojciec poświęcił życie tej firmie, do tej pory nie potrafi się od niej "odkleić". Mąż też został już wessany w nią tak, że jak wychodzi rano, tak wraca w środku nocy i zarabia mniej ode mnie. Ja pracuje w godzinach pracy i mocno rysuję linię pomiędzy pracą i domem. Co nie raz jest mi brane za złe. Dziecko chodzi do przedszkola, zajmuje się nim ja. Mąż 2 razy w tygodniu po plus minus dwie godziny, czasem dziadek przychodzi się pobawić, powiedzmy około godziny raz czy dwa w tygodniu. Zawsze w tedy nadrabiam jakieś porządki.
Mój problem polega na tym, że mam już absolutnie dość słuchania, że to dla rodziny, że tak trzeba, że ktoś musi zarabiać i utrzymywać firmę (jednym z problemów jest fakt że niektórzy pracownicy po prostu nie urabiaja na siebie).
Ojciec nie docenia w pełni tego co robię, nie ma do mnie zaufania zawodowego. Z drugiej strony nakładają na mnie presję, powinnam się angażować w prowadzenie firmy, żeby uratować męża od nadmiaru pracy, a przy tym dalej robić to co teraz na pełny etat. Oprócz tego etatu zajmuje się domem najlepiej jak umiem i poświęcam duzo czasu dziecku, bo jest to dla mnie największy priorytet,  z którego nie zrezygnuje dopóki nie nadejdzie na to odpowiedni czas. Czuję też wyrzuty sumienia za kazdym razem kiedy wieczorem chce pograć w grę, uczyć się czegoś co nie jest wymagane ode mnie w sensie zawodowym, a z drugiej strony nie jest to czs wystarczający na realizację jakiegoś zadania związanego z pracą. Mąż wymyśla i bierze na siebie coraz więcej pracy, obowiązków, pomysłów, których już nie ma czasu realizować. Wiem. Ze jak w to wejdę tak, jak tego ode mnie oczekują, to skończy się to tak samo jak z nimi.
Krótko mówiąc, nienawidzę tej pracy bo kradnie mi ludzi których kocham. Nie zmienię jej, bo szukam regularnie i nie mogę znaleźć alternatywy w naszym mieście. Do krawędzi histerii doprowadza mnie czekanie na męża o 2 czy 3 w nocy i pretensje o to, że ja mam pretensje... Jak byłam w ciąży miałam pretensje ze siedzi w pracy do 18. Potem że do 21. Teraz to jest 3 rano. Dotarło już do mnie, że to się nigdy nie zmieni. Nie chcę zostawiać  męża, bo go kocham nad życie. I nie wiem co robić. Nie chcę tak żyć. Wiem, że zasugerujecie mi terapię. Ale ani na nią mnie nie stać, ani nie wiem jak zaciągnąć na nią męża. Za każdym razem, kiedy próbuje zasygnalizować problem, rozmowa toczy się tak, że koniec końców wina jest zawsze po. Mojej stronie, bo nie robię wszystkiego najlepiej, na 300% wydolności, normy. Gotuję niesmacznie, sprzątam niestarannie, pracuję niewystarczająco, dieta i ćwiczenia nie dają odpowiedniego efektu. Ojciec też potrafi mi powiedzieć, że wyglądem powinnam świecić przykładem w firmie, ubierać się jak dama, ściąć włosy. Brat jeszcze jak byłam w ciąży mówił mi że powinnam music spódnice i sukienki i że jego żona może mi doradzić jka się ubierać. Od męża nigdy nie usłyszałam ani jednego komplementu jakkolwiek bym nie próbowała być kobieca, czy ostra, czy w którąkolwiek stronę, ale za to raz na ruski rok przypomni mu się ze nie mam płaskiego brzucha.  A ja po prostu taka nie jestem, nigdy nie byłam i nie będę. Dbam o siebie ale jestem nerdem. Ubieram się jak chce i kiedy chce. Noszę sukienki, kiedy mam ochotę i spodnie przez większość czasu. Nie jestem super modna, ale nie chodzę brudna, maluję się.

Wszyscy mężczyźni w moim życiu są biedni, zapracowani, mają pomysł na mnie w jakiejś mierze. Każdy z trójki żyje dla pracy i po za nią nie wymaga niczego od siebie.

No po prostu nie wiem już co robić i chyba po prostu krzyczę tu o pomoc...

Z pracoholizmem, jak z kazdym nalogiem, zeby cos zmienic najpierw trzeba sie przyznac, ze jest problem.
Z tego co opisujesz, wyglada mi to na nierentowny biznes i na dzialanie mechanizmu utopionych kosztow: tyle zainwestowalism juz, wiec nie ma mowy aby z tym skonczyc. Na twoim miejscu poszukalabym innej pracy inaczej nie wyrwiesz sie z toksycznego srodowiska.

Posty [ 10 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024