Dobry wieczór!
Przychodzę z zapytaniem o psychoterapię - może ktoś korzystał i co nieco wie, może ktoś tutaj jest psychoterapeutą.
Uczęszczam na psychoterapię od kilkunastu miesięcy. Myślę, że wystąpiła u mnie jakaś poprawa, choć nie jest idealnie (w ostatnim czasie podupadłam na duchu, nawet mój psychoterapeuta stwierdził, że od kilku spotkań widzi u mnie objawy tajonej depresji). Mam bardzo pozytywne nastawienie do terapii, wierzę że jest mi w stanie naprawdę pomóc ale ostatnio czuję się zagubiona.
Myślałam, że jest ok, ale jedna sprawa cały czas mnie gryzła. Z powodu pandemicznych komplikacji miałam przerwę w terapii od marca do (mniej więcej) sierpnia-września. Gdy zaczynałam terapię płaciłam jedną stawkę, później została podniesiona raz a gdy miałam tą przerwę raz jeszcze więc w rezultacie płacę o połowę więcej. Różne ponoć bywa podejście do tematu, więc postanowiłam, że nie odejdę z tego powodu, a po prostu zmniejszę częstotliwość wizyt. W końcu jednak, jak wspomniałam, gryzło mnie to i aby "oczyścić atmosferę" poruszyłam ten temat. To co się wydarzyło wprawiło mnie w konsternację.
Terapeuta chyba się na mnie zdenerwował gdy stwierdziłam, że stawkę podniósł pewnie po to by w pandemii utrzymać gabinet. Bo to czyn społeczny a nie "biznes". Że jak mi tak bardzo zależy to proszę bardzo, mogę chodzić za darmo (moje trzykrotne, pełne zażenowania zaprzeczenie było cały czas zagłuszane dalszym forsowaniem darmowych wizyt). Że terapeucie na pieniądzach nie zależy i ta stawka też nie ma znaczenia. Później, że wygląda to tak jakbym chciała pozostać na poziomie terapii z marca, jakbym nie chciała iść do przodu tylko zatrzymać się na wtedy (gdy cena była niższa). Trochę tego nie rozumiem, bo w jaki sposób cena ma być wyznacznikiem moich postępów w terapii? Koniec końców popłakałam się, cały czas słuchając jakiś pokrętnych tłumaczeń. Naprawdę nie mam pojęcia co się wydarzyło, czuję się zgnębiona i zmanipulowana. Zapłaciłam całą kwotę i wyszłam.
Tutaj moja prośba o obiektywne spojrzenie. Może coś źle zrozumiałam, może nie do końca rozumiem założenia terapii i nie powinnam denerwować się o coś takiego. Nigdy nie chodziłam na inną psychoterapię, może są jakieś odgórne zasady, kodeks, cokolwiek?
Nie chcę terapeuty oczerniać, staram się utrzymać otwarty umysł, ale po ostatnim spotkaniu nie do końca czuję zaufanie.
ojej, ojej, ojej! Nie dziwię się, że nie masz do tego człowieka zaufania, przecież zachował się absolutnie nieprofesjonalnie, a wręcz po chamsku! Jesteś pewna, że to certyfikowany terapeuta?
Jestem daleka od osądzania ludzi, być może trafiłaś na bardzo zły dzień, może byłaś kolejną osobą, która poruszyła tę kwestię, może ma jakieś własne problemy z tym, jak siebie postrzega... czy cokolwiek innego, zmarła mu babcia.
Ale rolą terapeuty - za co się płaci ładne pieniądze - jest umieć zachować się w sytuacji tak, aby nie szkodzić. Wiedzieć, kiedy przerwać terapię, kiedy odwołać spotkania bo się jest w złym stanie, przepracować swoje trudności z innym terapeutą na superwizji.
Po takiej akcji nie dość, że bym poważnie zastanowiła się, czy w ogóle zapłacić za sesję, to jeszcze pomyślałabym nad zgłoszeniem tego zachowania do Polskiego Towarzystwa Terapeutycznego (zakładając, że terapeuta ma certyfikat).
Sama zmiana stawki nie jest problemem. Umówmy się, człowiek prowadzący działalność ma prawo ustawić stawkę jak chce (chyba że prawo mówi inaczej) i to kwestia klienta, czy ją płaci, czy szuka innej oferty, taki mamy rynek. Zwiększenie stawki po przerwie w czasach covidu nie wydaje mi się niczym dziwnym. Ale...
Ale tu się pojawia ale. Jedna z moich myśli to jest to, że teraueta może wykorzystywać swoją pracę do dziwnych praktyk, polegających na tym, że wywołuje przywiązanie klienta do siebie, a potem - żeby zarobić więcej - zwiększa stawki, wiedząc, że relacja terapeutyczna jest dla niego ważna, cenna, itd.
Może to bardzo mroczna wizja...
Inna sprawa, że przegadanie tej kwestii, jeśli Ci leży na wątrobie jest konieczną częścią procesu. Każde, KAŻDE zakłócenie, które pojawia się na linii terapeuta-klient musi być wyjaśnione najpierw, zanim się przejdzie do dalszej pracy. Nie da się utrzymać atmosfery ciepła, bezpieczeństwa, jeśli jedna strona z czymś się źle czuje. Bardzo dobrze, odpowiedzialnie i słusznie zrobiłaś, podnosząc ten temat. Po stronie terapeuty jest zadbanie o Ciebie, o Twoje potrzeby, zrozumienie, uczucia w tej sytuacji.
To, co nie należy do niego, to unoszenie się honorem, obrażanie się, zaprzeczanie Twoim uczuciom i poniżanie Cię z powodu kwestii finansowych (bo czym innym mogła być ta oferta, żebyś chodziła za darmo?). Nie ma też prawa oskarżać Cię o to, że unikasz postępów tylko dlatego, że pytasz o NATURALNĄ kwestię, jaką są finanse!
Ostatnie zdanie zmroziło mi krew w żyłach. Twoje pytanie o stawki z marca w żaden sposób nie jest pomysłem na zatrzymanie się w postępach w marcu i nie wiem, jakie pokręcone ścieżki umyslu doprowadziły terapeutę do tej konkulzji. Czyżby sam uważał, że przyjmując połowę stawki w marcu wykonywał tylko połowę pracy?!
Boję się trochę następnej wizyty. Zapisałam się, bo czułam, że muszę przegadac to co się wydarzyło. Najpierw było mi głupio, że o to zapytałam i czulam że zrobiłam źle. Później miałam wrażenie nadchodzącej straty i odtracenia (Po całej tyradzie z pierwszego posta usłyszałam że powinnam korzystać, bo terapeuta nie wie ile jeszcze będzie pracować). Koniec końców doszłam do wniosku, że jednak wydawanie 1/3 wypłaty na terapię to jednak jest wydatek i mogę być o to zatroskana.
Dziękuję za odpowiedź. Tak, terapeuta ma certyfikat. Szukałam kogoś wykwalifikowanego. Najbardziej obawiam się konfrontacji ale będę żądać wyjaśnień bo jeśli to nie były nerwy to arogancja A ani tego ani tego nie potrzebuję. W żaden sposób nie byłam nieuprzejma.
Oczywiście, że możesz być zatroskana. Pytania o pieniądze nie są pytaniami nieuprzejmymi, jak to by wielu chciało, bo wtedy łatwiej coś ukryć. Co chcesz osiągnąć na następnej wizycie, z czym chcesz wyjść, zakładając opcję a) że terapeuta przeprosi i wyjaśni, b) terapeuta stwierdzi, że nie zrobił nic nie tak, to Ty podważasz jego wartość?
Gratuluję odwagi, myślę, że to ważne przegadać taką sprawę.
Dziwnie przebiegła ta rozmowa o pieniądzach. Że niby mu nie zależy na pieniądzach. No ale przecież jak ma prywatny gabinet, to chyba aby zarobić? To co powiedział nie wydaje się szczere.
Te stawki, które miał na początku / ma teraz to są rynkowe? Może miał niskie stawki na początku, bo dopiero rozkręcał gabinet, a teraz stara się równać do rynkowych?
W Warszawie cena za godzinę to już 150zł.
Powiedz że chcesz rozdzielić sprawy finansowe od relacji terapeutycznej i oczekujesz spokojnej rozmowy o tym jak przy każdej usłudze.
Powiedz że go nie oceniasz ale Twoje oczekiwania są takie i takie. wypisz na kartce.
I zapytaj czy są do spełnienia.
Jak sie nie dogadasz to podziękuj za współpracę.
Nie zawsze na terapii poczujesz się komfortowo ale zawsze powinnaś się czuć traktowana z szacunkiem.
7 2021-01-19 22:25:16 Ostatnio edytowany przez justa_pl (2021-01-19 22:26:23)
Takie potraktowanie każdego by zdołowało i upokorzyło. Ja już bym do takiego terapeuty nie poszła bo czułabym się koszmarnie- a z natury nie jestem bojaźliwa ani zamknięta.
Ceny są rynkowe - w okolicy sprawdzałam i jest to "górna półka" cenowa, są tańsze oferty, ale droższych raczej nie ma. I kwestia ceny samej w sobie już mnie nie gryzie, w końcu przetrawiłam i kontynuowałam. Ale poczułam się na tyle pewnie (przegadawszy pewne trudne kwestie), że chcę powiedzieć również o tym (czułam wewnętrzny sprzeciw na całą tą sytuację). Może to dlatego, że po powrocie z przerwy w ogóle nie spytałam o tą podwyżkę, tylko zobaczywszy ją na stronie przygotowałam większą kwotę. No ale - było minęło. Główny problem stanowi ostatnia rozmowa.
Mam teraz kolejny gorszy okres w życiu i akurat nałożyła się taka trudność na psychoterapii, która była dla mnie prawdziwym oparciem. Aż przechodzą mnie ciarki na myśl o następnej sesji. Ponoć relacja z terapeutą ma budować pojęcie o relacjach, które było u mnie zaburzone - ma być pełna zrozumienia, akceptacji i "bezpieczna" (brak poczucia odrzucenia). Teraz natomiast czuję się jak np. ze swoim byłym: Uważaj co gadasz. Zostałam zawalona taką stertą komunikatów, że nie starając się wierzyć w dobre intencje byłabym wściekła. A w obecnej sytuacji mam mindfuck.
Także jutro ciężka rozmowa. Liczę tylko, że nie dam się znów zawalić poczuciem winy i wyrażę negatywne emocje.
Zawsze możesz rozważyć, czy na pewno chcesz u tej osoby kontynuować. Psychoterapeuta też chyba powinien uczciwie doradzić, czy jest sens, czy ta relacja pozwala na pracę..
Zawsze możesz rozważyć, czy na pewno chcesz u tej osoby kontynuować. Psychoterapeuta też chyba powinien uczciwie doradzić, czy jest sens, czy ta relacja pozwala na pracę..
Żadna psychoterapia nie powiedzie się, jeśli nie będzie zaufania między tobą a psychoterapeutą. Szkoda czasu i atłasu. Lepiej chyba zrobić sobie przerwę i poszukać kogoś innego, z kim będziecie się dobrze rozumieć i nadawać "na tych samych falach". To czasem jest dość trudne, ale do zrobienia.
Trzymaj się !
Generalnie mało co mogę się od terapeuty dowiedzieć. Nie mówi co mi konkretnie jest bo "nie stawia diagnoz". Nie pamiętam jaki był cel, nie wiem jak długo ma trwać terapia. Denerwowało mnie to strasznie, ale stwierdziłam, że może tak ma być. Wszystko jest takie płynne i niejasne. Gdy pytam to dostaję enigmatyczne, mało zrozumiałe odpowiedzi. Gdy jest jakaś niejasna sytuacja i pytam terapeuty co o tym myśli czy po prostu jakie ma w stosunku do tego odczucia - jak podczas ostatniej rozmowy - dostaję białą kartkę. I nie rozumiem czy to była złość, czy jakiś żart.
Nie chcę teraz negować wszystkiego co było dotąd na terapii, bo jakby nie było- uczęszczam prawie 2 lata (wliczając przerwę ok 3mc) i wyciągnęłam z niej sporo pozytywów. No ale to chyba trochę mało. Tylko boję się zaczynać coś nowego, od zera.
Ale dziękuję za podpowiedzi - racja, muszę postawić sprawę jasno i oczekiwać konkretnego feedbacku.
Generalnie mało co mogę się od terapeuty dowiedzieć. Nie mówi co mi konkretnie jest bo "nie stawia diagnoz". Nie pamiętam jaki był cel, nie wiem jak długo ma trwać terapia. Denerwowało mnie to strasznie, ale stwierdziłam, że może tak ma być. Wszystko jest takie płynne i niejasne. Gdy pytam to dostaję enigmatyczne, mało zrozumiałe odpowiedzi. Gdy jest jakaś niejasna sytuacja i pytam terapeuty co o tym myśli czy po prostu jakie ma w stosunku do tego odczucia - jak podczas ostatniej rozmowy - dostaję białą kartkę. I nie rozumiem czy to była złość, czy jakiś żart.
Nie chcę teraz negować wszystkiego co było dotąd na terapii, bo jakby nie było- uczęszczam prawie 2 lata (wliczając przerwę ok 3mc) i wyciągnęłam z niej sporo pozytywów. No ale to chyba trochę mało. Tylko boję się zaczynać coś nowego, od zera.
Ale dziękuję za podpowiedzi - racja, muszę postawić sprawę jasno i oczekiwać konkretnego feedbacku.
Czytam to i mam coraz więcej żółtych lampek (pomijając tę rozmowę o kasie - czerwoną). Masz prawo wiedzieć te rzeczy, pytać o nie, ponownie definiować, zmieniać, mieć wątpliwości i przegadywać. Niejasność wcale nie jest "bezpieczna" w takiej sytuacji.
Rozumiem, że terapeuta nie ma zadania mówić o swoich odczuciach, bo one są mało ważne. Natomiast to brzmi, jakby zostawiał Cię na lodzie.
Nie wiem, czy chcesz poradę, ale pozostawię ją tutaj, weź lub zostaw. Zacznij spotkanie od wyjaśnienia tych rzeczy, znaznaczając, że od odpowiedzi zależy Twój dalszy udział w terapii. Czujesz się niepewnie, źle, niekomfortowo, masz poczucie niejasności, a po ostatniej rozmowie również (tutaj wymień jak się czujesz). Bardzo Ci polecam napisanie sobie tych rzeczy na kartce - możesz je potem nawet przeczytać, nie ma w tym nic dziwnego. Korzystałam z takiego wsparcia na swiom spotkaniu, bo w chwili stresu miałam w głowie tylko szum a nie słowa, tym bardziej słowa, które bardzo chciałam wypowiedzieć, gdy myślałam o sytuacji na chłodno.
Jeśli jesteś tam już dwa lata, to też jest taki czas, kiedy można rozważyć kończenie terapii, przerwę, zmianę.
Po rozmowie. Wyszło sporo mojej winy i z jednej strony podłamałam się, ale z drugiej cieszę się, że po niemal dwóch latach terapii usłyszałam konkrety.
Terapeuta nie wie czy widzi mnie dalej w swoim gabinecie bo jestem zbyt "nieszczęśliwa" i zaburzona. Szkoda że wcześniej było tylko klepanie po pleckach i teraz dopiero usłyszałam jak wiele źle robiłam, zupełnie nieświadomie. Moge kontynuowac terapię, ale musiałaby wyglądać inaczej.
Oczywiście chcę być dalej w terapii bo w końcu wiem co ze mną nie tak, ale tu chyba nie ma sensu. Terapeutę strasznie ubodly moje słowa o pieniądzach (reasumując bardzo dobrze że poruszyłam ten temat, ale w zły sposób. Niestety nie pamiętam jaki). Miałam między wierszami zarzucić mu brak profesjonalizmu i poddać w wątpliwość wiedzę. Wiedzę osoby, która ksztalcila się od lat, w Polsce, za granicą, której wiedzy "Nie posiądę nawet do końca swojego życia" (cytat słów terapeuty). Rozumiem frustracje terapeuty jako osoby, która odbierala masę moich negatywnych emocji, ale nie rozumiem jako specjalisty, który mimo zapewnień że ma dystans i wszystko rozumie próbuje mnie w ten sposób zdeptać i chyba zemścić się za temat o stawce. Myślę, że przy takiej ilości negatywnych emocji nie ma najmniejszego sensu kontynuować u niego.
Taki jest finał historii. Uzbrojona w nowe informacje ruszam dalej. Terapeuta mówił że może mi kogoś polecić ale boję się negatywnego PRu, który dalej pójdzie.
Dziękuję wszystkim za podpowiedzi i dobre słowo. Przez ostatnie 2 dni czulam się jak najgorsza osoba na świecie, pozbawiona nadziei na lepsze. Teraz jest już lepiej i jestem gotowa do działania.
Pozdrawiam
Po rozmowie. Wyszło sporo mojej winy i z jednej strony podłamałam się, ale z drugiej cieszę się, że po niemal dwóch latach terapii usłyszałam konkrety.
Terapeuta nie wie czy widzi mnie dalej w swoim gabinecie bo jestem zbyt "nieszczęśliwa" i zaburzona. Szkoda że wcześniej było tylko klepanie po pleckach i teraz dopiero usłyszałam jak wiele źle robiłam, zupełnie nieświadomie. Moge kontynuowac terapię, ale musiałaby wyglądać inaczej.
Oczywiście chcę być dalej w terapii bo w końcu wiem co ze mną nie tak, ale tu chyba nie ma sensu. Terapeutę strasznie ubodly moje słowa o pieniądzach (reasumując bardzo dobrze że poruszyłam ten temat, ale w zły sposób. Niestety nie pamiętam jaki). Miałam między wierszami zarzucić mu brak profesjonalizmu i poddać w wątpliwość wiedzę. Wiedzę osoby, która ksztalcila się od lat, w Polsce, za granicą, której wiedzy "Nie posiądę nawet do końca swojego życia" (cytat słów terapeuty). Rozumiem frustracje terapeuty jako osoby, która odbierala masę moich negatywnych emocji, ale nie rozumiem jako specjalisty, który mimo zapewnień że ma dystans i wszystko rozumie próbuje mnie w ten sposób zdeptać i chyba zemścić się za temat o stawce. Myślę, że przy takiej ilości negatywnych emocji nie ma najmniejszego sensu kontynuować u niego.
Taki jest finał historii. Uzbrojona w nowe informacje ruszam dalej. Terapeuta mówił że może mi kogoś polecić ale boję się negatywnego PRu, który dalej pójdzie.
Dziękuję wszystkim za podpowiedzi i dobre słowo. Przez ostatnie 2 dni czulam się jak najgorsza osoba na świecie, pozbawiona nadziei na lepsze. Teraz jest już lepiej i jestem gotowa do działania.
Pozdrawiam
W dalszym ciągu uważam, że to terapeuta popełnił błąd, a teraz Ci wmawia, że to Twoja wina i możesz go zgłosić. Terapeuta nie ma prawa Cię tak oceniać. To on planuje terapię i to on powinien podjąć decyzję, że zmienia formę terapii lub ją kończy, jeśli nie widzi efektów czy w sobie możliwości przyniesienia Ci pomocy. Wygląda na to, że naciągał Cię na pieniądze, stosując nieodpowiednie techniki. Gdzie jego odpowiedzialność?
Uważam, że "obrażanie się" bo ktoś śmiał coś między wierszami zainsynuować o jego profesjonalności, jest zachowaniem niegodnym terapeuty, i potwierdzającym brak profesjonalności, oraz problemy z własną samooceną. Jego wywyższanie się jest OHYDNE.
Bardzo chciałbym wiedzieć kim ten terapeuta jest, żeby nigdy przenigdy do takiego nie trafić.
Dość o nim, życzę Ci trafienia na kogoś sensownego. To wspaniale, że to doświadczenie nie odrzuci Cię od terapii całkiem. Mogę polecić kilka osób na priv, jeśli chcesz.
Dobrze, że zmienisz terapeutę. Jest coś dziwnego w jego zachowaniu, reakcjach. Zarówno w tym jego uzasadnieniu jak i tym, że zakłada, że nigdy w życiu nie posiądziesz jego wiedzy.
Nie korzystałabym z jego poleceń, bo korzystam tylko z poleceń osób, którym ufam i są dla mnie wiarygodne.
Ja jak szukałam to patrzyłam na opinie w internecie, na to co terapeuci sami o sobie pisali (specjalizacja, kwalifikacje i czy na pierwszy rzut oka dana osoba budziła moją sympatię) oraz gdzie zdobywali doświadczenie.
16 2021-01-24 13:36:48 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-24 13:37:18)
Jak go tak poniosły emocje do tego stopnia to dla terapeuty czas na przerwę, nie dla Ciebie.
Ale z terapii bym nie rezygnowala teraz. Poszukaj kogoś innego.
Uważam, że "obrażanie się" bo ktoś śmiał coś między wierszami zainsynuować o jego profesjonalności, jest zachowaniem niegodnym terapeuty, i potwierdzającym brak profesjonalności, oraz problemy z własną samooceną. Jego wywyższanie się jest OHYDNE.
Bardzo chciałbym wiedzieć kim ten terapeuta jest, żeby nigdy przenigdy do takiego nie trafić.
Przez jakieś dwanaście lat własnej terapii to może spotkałem dwie osoby ,które nie miały w sobie cienia pokory będąc psychoterapeutami
niestety zdarzają się tacy też - wywyższanie i traktowanie pacjenta /klienta jako kogoś głupszego, gorszego jest znakiem że z profesjonalistą nie mamy do czynienia ewentualnie terapeuta przeżywa wypalenie i jakiś kryzys ,być może sam potrzebuje terapii co nie jest przecież,absolutnie żadną ujmą dla niego.
Terapeuta powiedział mi, że zakończył swoją terapię. A ja działam na niego przygnębiająco. Teraz chce się zajmować ludźmi, z którymi może porozmawiać o tym jak być szczęśliwym, spełnionym i takie tam. Wyobraźcie sobie jak się czułam mając diagnozę i dowiadując się, że dla takiego znamienitego terapeuty jestem za trudna;)
Nie chcę już na niego wrzucać. Dziękuję za dobre słowo, ale nie chcę się w tym 'rozkokosić' i pomyśleć, że nic mi nie jest bo jest i chcę "się naprawić".
Teraz absolutnie nie zamierzam rezygnować z dalszej terapii. Szukam kogoś kto zajmuje się moją diagnozą i sprawdzam opinie (choć mam powody by w nie wątpić, o czym już wolę nie mówić). Jestem nastawiona pozytywnie i nie skreslam całej psychoterapii. Mścić sie ani okazywać niechęci też nie zamierzam. Myślę, że coachingiem nikomu specjalista krzywdy nie zrobi.