Bolesny koniec związku :( - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Bolesny koniec związku :(

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 12 ]

1 Ostatnio edytowany przez martin_40 (2020-12-30 21:51:00)

Temat: Bolesny koniec związku :(

Dzień dobry,

Jestem 40-letnim facetem i mam nadzieję, iż nie uznacie, że moje problemy są śmieszne jak na dorosłego mężczyznę.
Na tydzień przed pandemią poznałem na forum dyskusyjnym Katarzynę - kobietę 20 lat starszą ode mnie. Mieliśmy podobne poglądy polityczne, zainteresowanie kinem oraz muzyką, pasję do podróży i fotografii. Zaczęliśmy ze sobą pisać codziennie. O wszystkim. Miała kilka związków, ale nigdy nie wyszła za mąż. Z jednego ze związków ma 30-letniego syna. Nie mieszka z nią, jednak z tego co widziałem ciągle prała mu rzeczy, przyrządzała obiady jak przychodził, po prostu go niańczyła. Mnie i ją dzieli 300km, jednak nie był to dla mnie aż tak duży problem.

Po 4 miesiącach znajomości postanowiliśmy wspólnie wyjechać nad morze. W związku z tym, że nie miała jak dojechać postanowiłem, że przyjadę po nią, a później odwiozę. Nadłożyłem prawie 500km, bo zależało mi na tym urlopie i na niej.

Padły w końcu wzajemne słowa o uczuciu, chęci bliskości, miłości. Powiedzieliśmy sobie, że nam wzajemnie na sobie zależy.
Podczas naszego urlopu doznała jakiegoś problemu neurologicznego. Nic groźnego jak się później okazało. Wiedziałem, że jest już po urlopie, jednak nie chciała wracać do domu, a ja się nią opiekowałem i uważnie obserwowałem, aby wychwycić ewentualne zmiany wskazujące na postępującą chorobę. Opisałem jej wszystko dokładnie w mailu, co było znacznym ułatwieniem dla lekarzy, którzy ją diagnozowali. Zmuszona była tydzień czasu spędzić w szpitalu. Było to dla niej straszne (epidemia, umierający ludzie, itd). Jej syn był ze swoją dziewczyną na urlopie za granicą i nie chciała go martwić. Dzwoniła do mnie, a ja wspomagałem ją psychicznie jak tylko mogłem.

Oczywiście zdarzały nam się większe lub mniejsze sprzeczki. Różnica wieku, inny bagaż doświadczeń etc. Zawsze ją pierwszy przepraszałem i mówiłem, że być może faktycznie powinienem starać się ją bardziej zrozumieć. Jej słowo przepraszam było jakby wymuszone przeze mnie. Trudno było jej cokolwiek przetłumaczyć. Zazwyczaj racja musiała być po jej stronie. Twierdziła, że jest już w tym wieku, że jej wszystko wypada i nie musi się przejmować.

Planowaliśmy nawet razem zamieszkać, ale jak się dowiedziała, że wynajmuję mieszkanie, a nie mam na własność, to stwierdziła, że nie będzie jej stać na dołożenie się do najmu i utrzymania jednocześnie własnego mieszkania. Zaniechaliśmy tego pomysłu. Jak się okazuje - całe szczęście.

Dałem jej dostępy do HBO oraz Netflixa żebyśmy mogli razem wieczorami oglądać filmy. Nic za to nie chciałlem.To był taki nasz rytuał.
Na początku grudnia miała urodziny. Miesiąc wcześniej zaklepałem sobie urlop, aby do niej jechać. Bardzo się ucieszyła. Spotkaliśmy się u niej w mieszkaniu, czułem ogromny smutek, że muszę wracać do pustego domu. Widziała to.

Przed świętami wysłałem jej prezenty (drobne podarunki). Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem napisała mi, że święta, to dla niej smutny okres, bo rodzice już nie żyją, a jest tylko syn. Chciała czuć, że ma przyjaciela online, że jestem obecny. Powiedziałem jej, że dzwonić nie będę, bo to są rodzinne święta i nie mam zamiaru przeszkadzać, natomiast jeśli będzie chciała, to cały czas jestem. Wiedziała, że święta spędzam sam. Nie mam dzieci.

Wysłała mi życzenia i nie odzywała się w ogóle. Przesłała tylko zdjęcie tego, co dostała od syna. Było mi przykro. Napisałem w święta "Co u Ciebie?". "Super". I tyle.

Już po świętach, czyli 28.12 napisałem jej, że jest mi bardzo przykro, że zapomniała o mnie w święta. Nawet nie wysłała zapytania jak się czuję, a wiedziała, że spędzam ten okres sam. W odpowiedzi uzyskałem info, że jej syn jak zawsze ma problemy ze swoją dziewczyną i raz miał do niej jechać, a raz nie, a ona była cały czas w kuchni i robiła kotlety i sałatki i w sumie miała zadzwonić, ale syn jej powiedział, żeby nie dzwoniła po ludziach w tym czasie.

Jakbym dostał w twarz. Nie było dla mnie czasu między kotletem a sałatką.
Zadzwoniła na następny dzień i powtórzyła to samo. Dodała, że chciała mnie usłyszeć i żebym już tak nie analizował, bo to męczące, a ona dalej mnie kocha, jestem jej bliski i z jej strony nic się nie zmieniło.

Trudno było mi już w to uwierzyć. Na koniec dorzuciła "chyba nie masz do mnie o to pretensji, że tak Ci się życie ułożyło, że spędziłeś te rodzinne święta sam". Zabolało jak cholera. Powiedziałem, że ta rozmowa poszła w bardzo złym kierunku i chcę ją zakończyć, po czym się rozłączyłem.

Kilka godzin się zbierałem. Napisałem tylko, żeby podziękowała synowi, bo zawsze w stosunku do mnie ma "bardzo dobre rady" oraz, że jeszcze nigdy nikt mnie tak nie potraktował. "Chyba nie masz do mnie o to pretensji, że tak Ci się życie ułożyło, że spędziłeś te rodzinne święta sam" - hasło dnia i całej tej relacji. Nie życzę jej, aby ktokolwiek jej tak powiedział, gdy poczuje czym jest prawdziwa samotność.

Już nie odpisała.

Dzisiaj zrobiłem chyba błąd. Zadzwoniłem do niej. Powiedziałem, że nie powinienem tego robić pierwszy, bo bardzo mnie uraziła tymi słowami, jednak zależy mi na niej i chciałbym przeprosić ... tak ... ja ją ... za to, że tak zakończyłem wczoraj, ale bardzo mnie to dotknęło. Stwierdziła, że nie ma ochoty słuchać mojego wybielania się, bo ona nie powiedziała nic złego, a ja jestem ... zwykłym gówniarzem i bardzo się na mnie zawiodła. Zakazała mi więcej do niej dzwonić. Zapytałem tylko czy ma świadomość, że to w takim razie definitywnie zakończy naszą znajomość, poprosiła abym się rozłączył, bo ona nie ma mnie zamiaru przepraszać.

No i skończył się prawie rok znajomości z dnia na dzień. Zablokowała mnie wszędzie gdzie się dało.

Czy ze mną jest coś nie tak? sad Kochałem ją, pomagałem gdy potrzebowała, a ona bez niczego to wszystko zakończyła.
Nie muszę Wam mówić, że czuję się jak g**** sad

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Bolesny koniec związku :(

Pani Wychowawczyni Ci się trafiła ,co zawsze ma racje i mylić się nie może.
Daj sobie spokój z nią ,skakałaś tańczyłeś wkoło wiecznej księżniczki która lubi sterować facetami widocznie .

3

Odp: Bolesny koniec związku :(

Nie była Tobą wystarczająco zainteresowana, nie spodobałeś się jej czy to fizycznie czy materialnie i tyle, to sedno problemu. Po drugie zrobiłeś z siebie "ciotę" skacząc koło niej, przytakując i robiąc wszystko co ona chce, zero własnego zdania i jeszcze to użalanie się nad sobą i przepraszanie, nie widziała w Tobie faceta i jej nie zależało, byłeś bo byłeś do pogadania na chwilę i tyle.

4 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2020-12-31 02:52:37)

Odp: Bolesny koniec związku :(

Strasznie niedojrzałe zachowanie, tym bardziej ze strony kogoś w jej wieku. Niestety, prawdopodobnie nie traktowała Cię poważnie, skoro tak postąpiła. A Ty wpadłeś w pułapkę przepraszania, że żyjesz, żeby jej nie stracić, nie zniechęcić. To Ty miałeś powód, by czuć się urażony, nie ona. Tak łatwo jej przyszło zerwanie kontaktu, i to z jakiego powodu? Bardzo przykra sytuacja, ale pomyśl, że pewnie musiałbyś cały czas chodzić na paluszkach wokół kobiety, której średnio zależy, bez prawa do wyrażenia swoich uczuć czy oczekiwań, i czekać, kiedy znowu coś jej odpali i stwierdzi, że to kończy.
Czy warto? Chyba nie. Teraz boli, ale minie. Jeszcze możesz znaleźć kogoś wartego zaangażowania.

5

Odp: Bolesny koniec związku :(
martin_40 napisał/a:

Dzień dobry,

Jestem 40-letnim facetem i mam nadzieję, iż nie uznacie, że moje problemy są śmieszne jak na dorosłego mężczyznę.
Na tydzień przed pandemią poznałem na forum dyskusyjnym Katarzynę - kobietę 20 lat starszą ode mnie. Mieliśmy podobne poglądy polityczne, zainteresowanie kinem oraz muzyką, pasję do podróży i fotografii. Zaczęliśmy ze sobą pisać codziennie. O wszystkim. Miała kilka związków, ale nigdy nie wyszła za mąż. Z jednego ze związków ma 30-letniego syna. Nie mieszka z nią, jednak z tego co widziałem ciągle prała mu rzeczy, przyrządzała obiady jak przychodził, po prostu go niańczyła. Mnie i ją dzieli 300km, jednak nie był to dla mnie aż tak duży problem.

Po 4 miesiącach znajomości postanowiliśmy wspólnie wyjechać nad morze. W związku z tym, że nie miała jak dojechać postanowiłem, że przyjadę po nią, a później odwiozę. Nadłożyłem prawie 500km, bo zależało mi na tym urlopie i na niej.

Padły w końcu wzajemne słowa o uczuciu, chęci bliskości, miłości. Powiedzieliśmy sobie, że nam wzajemnie na sobie zależy.
Podczas naszego urlopu doznała jakiegoś problemu neurologicznego. Nic groźnego jak się później okazało. Wiedziałem, że jest już po urlopie, jednak nie chciała wracać do domu, a ja się nią opiekowałem i uważnie obserwowałem, aby wychwycić ewentualne zmiany wskazujące na postępującą chorobę. Opisałem jej wszystko dokładnie w mailu, co było znacznym ułatwieniem dla lekarzy, którzy ją diagnozowali. Zmuszona była tydzień czasu spędzić w szpitalu. Było to dla niej straszne (epidemia, umierający ludzie, itd). Jej syn był ze swoją dziewczyną na urlopie za granicą i nie chciała go martwić. Dzwoniła do mnie, a ja wspomagałem ją psychicznie jak tylko mogłem.

Oczywiście zdarzały nam się większe lub mniejsze sprzeczki. Różnica wieku, inny bagaż doświadczeń etc. Zawsze ją pierwszy przepraszałem i mówiłem, że być może faktycznie powinienem starać się ją bardziej zrozumieć. Jej słowo przepraszam było jakby wymuszone przeze mnie. Trudno było jej cokolwiek przetłumaczyć. Zazwyczaj racja musiała być po jej stronie. Twierdziła, że jest już w tym wieku, że jej wszystko wypada i nie musi się przejmować.

Planowaliśmy nawet razem zamieszkać, ale jak się dowiedziała, że wynajmuję mieszkanie, a nie mam na własność, to stwierdziła, że nie będzie jej stać na dołożenie się do najmu i utrzymania jednocześnie własnego mieszkania. Zaniechaliśmy tego pomysłu. Jak się okazuje - całe szczęście.

Dałem jej dostępy do HBO oraz Netflixa żebyśmy mogli razem wieczorami oglądać filmy. Nic za to nie chciałlem.To był taki nasz rytuał.
Na początku grudnia miała urodziny. Miesiąc wcześniej zaklepałem sobie urlop, aby do niej jechać. Bardzo się ucieszyła. Spotkaliśmy się u niej w mieszkaniu, czułem ogromny smutek, że muszę wracać do pustego domu. Widziała to.

Przed świętami wysłałem jej prezenty (drobne podarunki). Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem napisała mi, że święta, to dla niej smutny okres, bo rodzice już nie żyją, a jest tylko syn. Chciała czuć, że ma przyjaciela online, że jestem obecny. Powiedziałem jej, że dzwonić nie będę, bo to są rodzinne święta i nie mam zamiaru przeszkadzać, natomiast jeśli będzie chciała, to cały czas jestem. Wiedziała, że święta spędzam sam. Nie mam dzieci.

Wysłała mi życzenia i nie odzywała się w ogóle. Przesłała tylko zdjęcie tego, co dostała od syna. Było mi przykro. Napisałem w święta "Co u Ciebie?". "Super". I tyle.

Już po świętach, czyli 28.12 napisałem jej, że jest mi bardzo przykro, że zapomniała o mnie w święta. Nawet nie wysłała zapytania jak się czuję, a wiedziała, że spędzam ten okres sam. W odpowiedzi uzyskałem info, że jej syn jak zawsze ma problemy ze swoją dziewczyną i raz miał do niej jechać, a raz nie, a ona była cały czas w kuchni i robiła kotlety i sałatki i w sumie miała zadzwonić, ale syn jej powiedział, żeby nie dzwoniła po ludziach w tym czasie.

Jakbym dostał w twarz. Nie było dla mnie czasu między kotletem a sałatką.
Zadzwoniła na następny dzień i powtórzyła to samo. Dodała, że chciała mnie usłyszeć i żebym już tak nie analizował, bo to męczące, a ona dalej mnie kocha, jestem jej bliski i z jej strony nic się nie zmieniło.

Trudno było mi już w to uwierzyć. Na koniec dorzuciła "chyba nie masz do mnie o to pretensji, że tak Ci się życie ułożyło, że spędziłeś te rodzinne święta sam". Zabolało jak cholera. Powiedziałem, że ta rozmowa poszła w bardzo złym kierunku i chcę ją zakończyć, po czym się rozłączyłem.

Kilka godzin się zbierałem. Napisałem tylko, żeby podziękowała synowi, bo zawsze w stosunku do mnie ma "bardzo dobre rady" oraz, że jeszcze nigdy nikt mnie tak nie potraktował. "Chyba nie masz do mnie o to pretensji, że tak Ci się życie ułożyło, że spędziłeś te rodzinne święta sam" - hasło dnia i całej tej relacji. Nie życzę jej, aby ktokolwiek jej tak powiedział, gdy poczuje czym jest prawdziwa samotność.

Już nie odpisała.

Dzisiaj zrobiłem chyba błąd. Zadzwoniłem do niej. Powiedziałem, że nie powinienem tego robić pierwszy, bo bardzo mnie uraziła tymi słowami, jednak zależy mi na niej i chciałbym przeprosić ... tak ... ja ją ... za to, że tak zakończyłem wczoraj, ale bardzo mnie to dotknęło. Stwierdziła, że nie ma ochoty słuchać mojego wybielania się, bo ona nie powiedziała nic złego, a ja jestem ... zwykłym gówniarzem i bardzo się na mnie zawiodła. Zakazała mi więcej do niej dzwonić. Zapytałem tylko czy ma świadomość, że to w takim razie definitywnie zakończy naszą znajomość, poprosiła abym się rozłączył, bo ona nie ma mnie zamiaru przepraszać.

No i skończył się prawie rok znajomości z dnia na dzień. Zablokowała mnie wszędzie gdzie się dało.

Czy ze mną jest coś nie tak? sad Kochałem ją, pomagałem gdy potrzebowała, a ona bez niczego to wszystko zakończyła.
Nie muszę Wam mówić, że czuję się jak g**** sad

Bardzo Mi przykro, że trafiłeś na taki typ kobiety. Jej zachowanie i sposób w jaki Cię potraktowała świadczy jedynie o tym, że nie traktowała Cię poważnie. Boli. Wiem,  bo Tobie nadal zależy i Ją kochasz,  ale nie miałbyś z Nią przyszłości.
Życzę dużo siły i pomyślności na Nowy
Rok.

6

Odp: Bolesny koniec związku :(

Dziękuję wszystkim za wsparcie.

bdk00 - akurat fizyczność bardzo jej odpowiadała, może aż za bardzo. A co do pieniędzy, to moje zarobki były kilkukrotnie wyższe od jej emerytury. Także argumenty nietrafione, ale dziękuję za chęć pomocy.

Faktycznie z perspektywy czasu raczej prędzej czy później by to upadło. Kiedy ona pisząc do mnie bez problemu w nerwach używała "f*ck, co za brednie", a ja (RAZ) napisałem "kur** to się w głowie nie mieści" - wpadła w szał, że rozmawiam z nią jak z jakąś kobietą z marginesu i nie życzy sobie "publicznie" takich wulgaryzmów pod jej adresem. Nadmienię tylko, że pisaliśmy prywatnie na WhatsApp, więc nie wiem o jakim publicznym wyzywaniu była mowa hmm

I tu faktycznie chyba był ten problem, że gdy zachowałem się tak samo jak ona (negatywnie), to była ciężko obrażona, bo ona "tylko żartowała", a mnie brak dystansu i poczucia humoru.

Kiedy mówiłem co mnie boli w jej zachowaniu, to ciągle tylko słyszałem, że nie mam racji, jestem przewrażliwiony i zbytnio analizuję.

Raz wysłała mi "fotomontaż", który przesłał jej jakiś facet z Internetu. Po lewej ona, po prawej on, a po środku butelka wina, dwa kieliszki i kominek. Dziwnie się poczułem i zapytałem co to ma w ogóle być. Stwierdziła, że nie znam się na żartach i biorę zbyt poważnie życie.

No nic sad Kolejne doświadczenie. Bolesne, ale chyba tylko takie czegoś nas uczą.

7

Odp: Bolesny koniec związku :(
paslawek napisał/a:

Pani Wychowawczyni Ci się trafiła ,co zawsze ma racje i mylić się nie może.
Daj sobie spokój z nią ,skakałaś tańczyłeś wkoło wiecznej księżniczki która lubi sterować facetami widocznie .

Dobrze powiedziane smile

Jak widzisz, nie warto tracić czasu, nerwów i sił na ludzi, którym zdaje się, że mogą "wychowywać" i w pełni kontrolować drugą dorosłą osobę. Tacy, którzy postępują w myśl starego polskiego porzekadła, powtarzanego mi w dzieciństwie przez moją Babcię( w pełni słuszną w relacji rodzic-dziecko): " Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie". Powiedzonko może i zabawne, ale jak wchodzi w życie w relacji dwójki dorosłych ludzi, to już nie jest tak wesoło..

8

Odp: Bolesny koniec związku :(
martin_40 napisał/a:

I tu faktycznie chyba był ten problem, że gdy zachowałem się tak samo jak ona (negatywnie), to była ciężko obrażona, bo ona "tylko żartowała", a mnie brak dystansu i poczucia humoru.

Tego typu zachowanie jak zauważę, to się szybciutko ewakuuję. Mam z tym bardzo złe doświadcznia w rodzinie. Źle się wychodzi na kontaktach z takimi osobami, co to mają podwójne standardy i nigdy nie widziałam, by taka osoba była skłonna do zmiany zachowania.
Co do świąt, to ja bym oczekiwała by święta spędzać razem, szczególnie, że ona tylko z synem, a Ty sam byłeś na święta :-/

9 Ostatnio edytowany przez justa_pl (2020-12-31 17:41:11)

Odp: Bolesny koniec związku :(

Kobieta trzyma Cię na dystans, nie wpuszcza do swojego życia. Ty dajesz z siebie wszystko. Albo to zaakceptujesz albo też się zdystansuj i tą relację potraktuj jako tylko znajomość. Nie jest miło być czasoumilaczem - ale ta kobieta nie chce nic więcej od Ciebie a może raczej nic nie chce od siebie Tobie dać-  tak to wygląda z tego co opisałeś.
Jakoś przyszłości tego związku nie widzę.

10

Odp: Bolesny koniec związku :(

Za dużo dałeś od siebie. Dawałeś, to brała. A to co powiedziała odnośnie Twojej samotności w święta było po prostu nie na miejscu. I jak widać, nie miała też ochoty tego zmienić.. Olej ją.

11

Odp: Bolesny koniec związku :(

Co za czlowiek z niej, ze zamiast zorganizowac swieta tak by znalezc choc chwile dla ciebie ( jak trafnie ujales miedzy kotletami a salatka ) to kopie cie gdy lezysz i jeszcze ma jakas dziwna satysfakcje z calej tej sytuacji.

Dobrze, ze nie zamieszkaliscie razem, bo pewnie w swieta pojechalaby do swojego domu i syna a ty cierpialbys jeszcze bardziej...
Te swieta powinniscie spedzic razem. Z jej synem jesli on by tego chcial.

Dales jej serce na tacy a ona pozarla je w calosci nawet na koniec nie majac dobrego slowa do powiedzenia.

Wszystko z toba jest w porzadku. Z twoich opowiesci wynika, ze masz poukladane w glowie i szacunek do ludzi. Starasz sie byc dobrym czlowiekiem a to w dzisiejszych czasach niemal na wage zlota.

Odpusc sobie ta pania, nie byles dla niej niczym wiecej jak rozrywka w czasie wolnym. Wiem, ze to boli, ale lepiej teraz odchorowac niz za kilka lat.
Roznica wieku nie ma tu nic do rzeczy. Sama przez cale zycie miewam duzo mlodszych facetow. Tak mam i juz.
Tu tylko osobowosc i podejscie tej pani zasluguje na krytyke.

Powodzenia.

12

Odp: Bolesny koniec związku :(
Bullinka napisał/a:

Wszystko z toba jest w porzadku. Z twoich opowiesci wynika, ze masz poukladane w glowie i szacunek do ludzi. Starasz sie byc dobrym czlowiekiem a to w dzisiejszych czasach niemal na wage zlota.

Dziękuję. Pani słowa wiele dla mnie znaczą, szczególnie w tej sytuacji, gdyż zacząłem powątpiewać czy wszystko ze mną OK.
Zazwyczaj jest tak, że widzimy drzazgę w czyimś oku, a belki we własnym już nie.

Dziękuję każdemu z Państwa za poświęcony czas i wsparcie w tym trudnym dla mnie czasie.

Życzę Państwu wszystkiego najlepszego na ten nowy 2021 rok!

Posty [ 12 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Bolesny koniec związku :(

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024