Ciągnę w górę, a on w dół - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Ciągnę w górę, a on w dół

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 14 ]

Temat: Ciągnę w górę, a on w dół

Witam, na przestrzeni ostatnich dwóch lat brałam tabletki antydepresyjne, które już odstawiłam kilka mcy temu. Mój partner też się leczył na depresję. Byliśmy swego czasu na terapii par, gdzie usłyszeliśmy, że problemem w naszym związku może być również alkohol- partner często nie może się bez niego obyć, żeby normalnie przetrwać dzień - od razu po pracy wypija piwo lub drinka na poprawę samopoczucia. Miewał okresy, gdzie robił sobie przerwy, ale teraz widzę, że jest przesilenie zimowe i znów częściej sięga po alkohol. Mi tez nie jest łatwo, zdaję sobie sprawę ze swoich skłonności do problemów z nastrojem i walczę każdego dnia o to, by nie wpaść znów w zły stan - staram się ćwiczyć regularnie, prowadzić higieniczny tryb życia (pory spania, posiłki itp.). Problem w tym, że mój partner nie ma żadnej motywacji do działania - najchętniej godzinami leżałby na kanapie i grał w gierkę na telefonie (po obudzeniu, w toalecie, w wannie, na balkonie z papierosem, w KAŻDEJ chwili). Dzielimy się obowiązkami, robi zakupy, obsługuje zmywarkę, pomaga przy dziecku, ale w każdej wolnej chwili kładzie się. Przyznam szczerze, że jego postawa do życia demotywuje również i mnie. Partner jest również nerwowy, gdy zwracam mu uwagę na różne sprawy związane z dzieckiem (np. żeby ściszył telewizor, bo dziecko śpi, żeby zamknął za sobą drzwi jak idzie palić, żeby dym nie leciał do pokoju dziecka, żeby pobawił się choć 5 minut z dzieckiem, żeby chował ostry nóż, jak kończy nim kroić, żeby dziecko nie sięgnęło) to od razu jest atak słowy w moja stronę, że się ciągle o coś czepiam. Najdrażliwszym tematem są pieniądze - gdy się poznaliśmy to mój partner miał długi i dzięki mojej determinacji powoli z nich wyszliśmy, to ja kontroluję budżet domowy, sprawdzam, ile pieniędzy zostało do końca miesiąca, liczę, na co potrzeba, a co można zaoszczędzić, jednak gdy np. zbliża się koniec miesiąca i powiem mojemu partnerowi, żeby idąc na zakupy miał na względzie to, że zostało tyle i tyle, to on potrafi się o to obruszyć i sprawić, że poczuję się jak jakaś wredna jędza, która mu nie daje spokoju. Chcę podkreślić, że czasem jest między nami ok i nawet sporo dni potrafi być spokojnie i harmonijnie, jednak niestety już wielokrotnie miały miejsce takie sytuacje, gdy puszczały nerwy i wtedy leciały wulgaryzmy, nawet przy dziecku. Ogólnie mam wrażenie, że partner jest człowiekiem bardzo nerwowym, bez motywacji do czegokolwiek, przewrażliwionym i że (pomimo, że oboje pracujemy) pozwala sobie na o wiele więcej odpoczynku na co dzień, aniżeli ja. Dodam, że mamy wspólne małe dziecko, a partner posiada jeszcze dziecko z poprzedniego małżeństwa, które mieszka z nami w weekendy (godzinami siedzi przy komputerze, co też mnie boli, ale po kilku latach prób wychowywania nieswojego dziecka - odpuściłam sobie i już mu nie zwracam uwagi, mam wystarczająco dużo roboty przy własnym dziecku). Ostatnio się zastanawiałam, ile jeszcze z nim wytrzymam.

2 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-12-29 00:59:35)

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół

Witaj .
To znaczy że już nie jesteście na terapi dla par.
Szkoda bo wygląda na to że cała terapia przynajmniej na ten czas poszła na marne.
Dziwne też że skoro podejrzewano u Twojego partnera problem z piciem nie zasugerowano mu leczenia .
Istnieje ogromna szansa ze Twój facet oprócz depresji jest uzależniony od alkoholu czyli jest alkoholikiem z depresją.
Sprawy się mają tak osoby z depresją również mogą się uzależnić,bo dlaczego nie.
Lecząc depresję farmakologicznie nie sprawi się że Twój partner jeżeli już przekroczył próg uzależnienia zacznie pić normalnie w sposób kontrolowany i przestanie jego picie powodować problemy w związku z jego emocjami i z Twoimi.
Uzależnienia są progresywne to znaczy zmieniają się u ludzi a raczej ludzie się zmieniają pod wpływem obsesji picia i działania alkoholu na mózg a w depresjach jest to jeszcze bardziej ostro przebiegające.
Lecząc alkoholizm u osoby z depresją leczy się emocje i uczucia można leczenie takiej osoby wspierać lekami,natomiast jak pije i bierze leki to po pierwsze niebezpieczne a po drugie takie leczenie nic nie daje alkohol może niwelować działanie leków lub je szkodliwie dla organizmu wzmacniać.
Problemem jest jak przekonać Twojego partnera do leczenia tu może być mur i sytuacja patowa,alkoholicy a wiem o czym piszę bo ja nim jestem (nie piję od lat co prawda ) bardzo niechętnie i wrogo podchodzą do propozycji leczenia ,
Najlepszą radą dla Ciebie to skoncentruj się na sobie zajmij się sobą to znaczy jeżeli partner odrzuca sugestie leczenia to zacznij się przygotowywać na rozstanie z nim ,jak chcesz zapoznaj się z fenomenem współuzależnienia i zacznij nad tym pracować dla siebie samej,za partnera się w żaden sposób nie jesteś w stanie wyleczyć.

3

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół

Czy poza tabletkami brałaś udział w terapii indywidualnej?
Czy Twój partner w ramach leczenia depresji brał udział w takiej terapii?

4

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół

Na terapii par, o której pisałam nie zaproponowano partnerowi terapii uzależnienia, bo terapeutka nie była specjalistą uzależnień, natomiast sugerowała partnerowi właśnie taką konsultację u terapeuty uzależnień, jednak nie skorzystał. Po przeczytaniu powyższej odpowiedzi 'pasławka" spoglądam z dystansu na "nasz" problem, przypominam sobie, że swego czasu pewna specjalistka delikatnie zasugerowała mi, że może być problem współuzależnienia u mnie... Jeśli chodzi o mnie, to korzystałam na przestrzeni życia z kilku terapii, pracuję nad sobą, staram się. Co do mojego partnera faktycznie to wygląda na problem z depresją/ emocjami u osoby uzależnionej od alkoholu. Żeby było ciekawiej partner w swojej młodości brał narkotyki przez kilka lat, z czego zrezygnował z uwagi na pierwsze dziecko. Myślę, że zastąpił to alkoholem. Ewidentnie nie radzi sobie z emocjami, na przestrzeni kilku lat, odkąd jesteśmy razem zauważyłam u niego huśtawki nastroju i motywacji  - zdarzaja mu się takie "zrywy", w których ma energię, np. przed świętami wysprzątał mieszkanie, natomiast w święta już miał zły nastrój i był bardzo drażliwy. Jeszcze jakiś czas temu mieliśmy długi, które udało się juz spłacić, to wtedy tłumaczył swój nastrój problemami finansowymi, teraz nasza sytuacja finansowa jest opanowana, a on niestety problemy nadal ma. Wspominałam o narkotykach - chcę dodać, że partner czas swojej młodości wspomina z żalem, że było tak beztrosko i fajnie, że tyle miał fajnych wrażeń - myślę, że zaznał życia na haju, pobudzał swoją motywację narkotykami, miał energię, stąd zniszczył sobie psychikę, nic go juz nie cieszy i nic mu się już nie chce (jest przed 40-stką). Mieliśmy już kilka takich kryzysów i za każdym razem miałam ochotę się wyprowadzić, jednak potem znów wszystko wracało do normy i jakoś było, ale najbardziej mnie boli, że obrzuca mnie epitetami przy dziecku, nie przebiera w słowach, demonstruje swoje zachowania nie bacząc, że dziecko nie powinno na takie kłótnie patrzeć (najczęściej przy młodszym, bo straszy rzadziej jest, więc udaje mu się przy nim hamować), poza tym dziecko ciągle widzi ojca tkwiącego w telefonie lub leżącego. Bardzo zależy mi, żeby dziecku oszczędzić kłótni rodziców - w mojej rodzinie jest kilka takich osób, które taki los zgotowały dzieciom i nie chce tych schematów powielać, a jak na razie jest całkowicie odwrotnie sad Smutno mi cholernie, bo sama widzę, że to już ratunku nie ma, że albo się godzę na takie życie, albo zmieniam, w sumie tak realnie patrząc nic nie stoi na przeszkodzie, abym wynajęła sobie coś i się wyniosła, jednak największe obawy mam odnośnie mojej depresji, moich problemów, boję się być sama - obawiam się, że będąc samą z dzieckiem szybko wpadnę w dołek, mam rodziców, mogłabym może u nich zamieszkać, ale nie po to się wyprowadzałam będą juz po 30stce żeby teraz wracać, poza tym mieszkanie z nimi też jest dla mnie psychicznie nie zdrowe. Czuję się bezradnie sad

5

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół

Womanhuman Twoja depresja jak dla mnie wygląda jest moim zdanie ściśle związana z współuzależnieniem,nie oddzielisz już  tego,nawet nie istotne co było pierwsze u Ciebie,jak zaczniesz leczyć się to Twoja depresja zacznie mijać .Tkwiąc dalej w tym toksycznym układzie nie ruszysz z miejsca i  z postępem w leczeniu depresji ,niektóre osoby mają depresje a niektóre osoby współuzależnione coś podobnego do nerwicy jeszcze inni objawy somatyczne ,sraczki,bóle głowy,brzucha itp różnie jest.
Twój drugi post to opis klasycznej osoby uzależnionej o alkoholu i narkotyków ,masz rację mąż zamienił dragi na alkohol to bardzo bardzo częste jest.
Naprawdę zajmij się sobą bo nie pociągniesz długo w tym związku ,a będzie coraz gorzej z mężem jak nie zaprzestanie ,depresja dla niego jest świetną wymówką dla skrywanego uzależnienia i zakłamania w tym.
To co opisałaś jeżeli chodzi o obawy lęki samotność przygnębienie to też klasyczne objawy powszechne u osób związanych z narkomanami czy alkoholikami.
Jak już wykorzystałaś wszelkie narzędzia wpływania na męża jeżeli chodzi o leczenie to odejdź ,lęki miną jeżeli znowu podejmiesz psychoterapię ,możesz też skorzystać ze wsparcia wspólnoty Al Anon to grupy rodzinne dla osób związanych z uzależnionymi są jakby za darmo utrzymują się z dobrowolnych datków wielu kobietom pomogły w podjęciu decyzji dając nadzieję i siłę do działania.
Znam się trochę na tym ,widziałem sporo przez połowę życia, sam jestem w AA prawie 30 lat w NA krócej ale to nie istotne.
Ważne żebyś zajęła się sobą i sobie dała szansę na dobre życie przestała żyć chorobą męża nie pomożesz mu jeżeli on nie ma motywacji i nie widzi problemu tego co dzieje się w koło niego naprawdę.To co jest u Ciebie nie jest jakiś wyjątkowe raczej potwierdza i powtarza pewne wzory aż do bólu.Można z tego się wydobyć tylko zdecyduj się na własne dobro nie masz władzy nad mężem a on widocznie woli być chory i tak mu wygodnie wykorzystuje Ciebie do tego a kosztuje to Ciebie zdrowie.
Trzymaj się

6 Ostatnio edytowany przez kamiloo86 (2020-12-30 01:46:13)

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół

trochę to wygląda jak relacje matki z synem w fazie buntu, widać niestety współuzależnienie + alkohol zmniejsza kortyzol - wpisz sobie w necie: Toksyczny związek stresu z alkoholem

bardzo Ci współczuję, mój ojciec miał problem z alkoholem, skończył dopiero przed 60 stką, mimo całej Twojej ciężkiej pracy i ogromne poświecenia (dla mnie jesteś bohaterką), ostatecznie jak nie zmieni swojego postępowania a bez terapii to nie nastąpi to dziecko i tak będzie miało kiepski wzorzec, czeka Ciebie trudna decyzja, tyle wysiłku już włożyłaś..ale zasługujesz na wiecej a tutaj tego wiecej nie ma, są tylko wzgledne momenty spokoju (cisza przed burzą) to zrozumie tylko ktoś kto to przeżyl i wie jak to uzależnia..

7

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół
kamiloo86 napisał/a:

trochę to wygląda jak relacje matki z synem w fazie buntu, widać niestety współuzależnienie + alkohol zmniejsza kortyzol - wpisz sobie w necie: Toksyczny związek stresu z alkoholem

bardzo Ci współczuję, mój ojciec miał problem z alkoholem, skończył dopiero przed 60 stką, mimo całej Twojej ciężkiej pracy i ogromne poświecenia (dla mnie jesteś bohaterką), ostatecznie jak nie zmieni swojego postępowania a bez terapii to nie nastąpi to dziecko i tak będzie miało kiepski wzorzec, czeka Ciebie trudna decyzja, tyle wysiłku już włożyłaś..ale zasługujesz na wiecej a tutaj tego wiecej nie ma, są tylko wzgledne momenty spokoju (cisza przed burzą) to zrozumie tylko ktoś kto to przeżyl i wie jak to uzależnia..

Po niektórych narkotykach alkohol to kiepski środek zastępczy bo jest  depresantem w konsekwencji, zwłaszcza u osób które brały np pochodne amfetaminy,kokainę i opiaty ,nie dziwię się w pewnym sensie mężowi autorki, że narkotyki wspomina z nostalgią ,alkohol daje jednak alibi i niby  poczucie "normalności" bo jest legalny, tani, powszechnie dostępny ,a wcale nie jest cudowny jest bardziej niebezpieczny, szkodliwy w działaniu na dłuższą metę (bywa że i na krótszą również ) , od niektórych narkotyków.
Tylko to żadna wiadomość dla Autorki .

8

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół

I po co się tak męczyć? On się nie zmieni. Gdybyś widziała nadzieję, to wymieniłabyś w tym poście jakieś jego dobre cechy, które trzymają Cię przy nim. A tu pustka. Same negatywy.

9

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół
Womanhuman napisał/a:

Chcę podkreślić, że czasem jest między nami ok

Cóż za solidny fundament pod waspaniały związek!

Myślę Autorko, że startowaliście z partnerem (chociaż to określenie chyba go nie dotyczy) z tego samego pułapu - oboje w depresji, oboje z problemami, oboje "tak cudownie dobrani", ale teraz krążycie już po innych orbitach. Ty poszłaś do przodu i wzięłaś się w garść, on został w tym samym miejscu, w którym go znalazłaś. Czy jest szansa na zmianę? Osobiście uważam, że nie. Ty będziesz się irytować, że on się nie zmienił, on będzie się irytować, że Ty się zmieniłaś i przestałaś go rozumieć.

Ludzie z problemami emocjonalnymi szukają opiekuna, który dadzą im bezwarunkową miłość. Kiedy zaczyna się od nich czegoś wymagać, po prostu się buntują. Masz już jedno dziecko, dostałaś drugie w pakiecie z partnerem. Pytanie czy chcesz do końca życia wychowywać też to trzecie?

10

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół

Kochana, po co się tak męczysz ? Dla dziecka, siebie, utrzymania rodziny ? Nic z tego nie będzie. Nie dość że jesteście zupełnie innymi ludźmi, jeśli chodzi o odpowiedzialność to na dodatek facet zatruwa Ci życie swoim uzależnieniem. Jak masz być zdrowa psychicznie jeśli masz ciągle problem, permanentny stres, zero wsparcia - jednym słowem wciąż czarna du.a z tym człowiekiem. Nigdy z nim nie będziesz szczęśliwa, nie licz na to że coś się zmieni, bo to nie jest człowiek do harmonijnego życia - uświadom to sobie.
Zrób wszystko, żeby uwolnić się z tego związku - szczęścia Ci to nie zagwarantuje ale przynajmniej zyskasz spokój.

11

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół

Facet jest mega niedojrzaly, a w dodatku ma problem z alkoholem, z którym nic nie chce zrobić. Ja to czarno widzę. Chcesz żeby Twoje dziecko wychowywalo się w takich warunkach, z wiecznie przemęczoną, wnerwioną matką i ojcem trutniem jako wzorem do nasladowania?

12

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół
paslawek napisał/a:

wiem o czym piszę bo ja nim jestem (nie piję od lat co prawda ) bardzo niechętnie i wrogo podchodzą do propozycji leczenia

Przepraszam za offtop, ale paslawku w Twoich tekstach jest wiele mądrości. Nie zdawałem sobie sprawy, że masz tego typu problemy. Piszesz, że alkohol ma generalnie bardzo złe działanie, szczególnie na dłuższą metę. A powiedz, przysłowiowe piwo dziennie uważasz za szkodliwe dla organizmu?

Wiadomo, że dawka dawce nie równa i zastanawiam się czy regularne picie w bardzo małych ilościach także przynosi negatywne skutki.

Pozdrawiam!

13

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół

Jestem w trochę podobnej sytuacji do Twojej, z tą różnicą, że jestem mężczyzną i chodzi o moją żonę.

Ona w tej chwili bierze antydepresanty, ale na terapię par nie chcę iść. Jestem też w relacji tą stroną, która zarządza finansami i gdy te sprawy miały się u nas nieco gorzej, studziłem zapały małżonki, co generowało jej niezadowolenie. Żona też (pomimo antydepresantów) spożywa regularnie alkohol. U mnie też taka sytuacja, że mamy wspólne dziecko, ale żona dwójkę z poprzedniego małżeństwa. Żona też pozwala sobie na więcej odpoczynku niż ja. Oczywiście są też różnice, bo u nas to ja jestem tą stroną z mniejszą motywacją do działania. Tzn. obowiązki wypełniam bez problemu, ale jak już je zrobię to lubię spokój, wolny czas, beztroskę. Kolejną różnicą jest to, że to żona u mnie w pewnym momencie stwierdziła, że już nie kocha i się oddaliła.

Możliwe, że czuła się podobnie jak Ty, tylko była już na nieco dalszym etapie.

Wydaje mi się, że sytuacja nie jest tragiczna. On pracuje, ma swoją część obowiązków, którą ogarnia. Nie zdradza Cię. Wygląda na to, że jest uzależniony, ale uzależnionej osobie można pomóc (oczywiście on sam musi tego chcieć). Jakby nie było masz z nim dziecko, a do tego jego dziecko to rodzeństwo Twojego dziecka, więc rozstanie nie będzie takie proste. Niemniej jednak Ty w tej relacji cierpisz i zapewne stać Cię na lepszą. Coś się musi zmienić, ale nie do końca wiesz jak się za to zabrać.

Jeśli zdecydujesz się na jakiś wynajem na pewno sobie poradzisz. Takie banie się życie w pojedynkę to może być objaw osobowości zależnej. Jedno jest pewne, jak spróbujesz, na 100% sobie poradzisz. To Cię też wzmocni. A jeśli w pewnym momencie będziesz chciała dać partnerowi kolejną szansę, to przynajmniej nie będziesz się już bać odejść, jeśli znów nie wypali.

Może taka przerwa jest Wam właśnie potrzebna, by partner uświadomił sobie, że naprawdę może Cię stracić i że musi coś po swojej stronie zmienić.

14 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-01-02 21:43:24)

Odp: Ciągnę w górę, a on w dół
merle napisał/a:
paslawek napisał/a:

wiem o czym piszę bo ja nim jestem (nie piję od lat co prawda ) bardzo niechętnie i wrogo podchodzą do propozycji leczenia

Przepraszam za offtop, ale paslawku w Twoich tekstach jest wiele mądrości. Nie zdawałem sobie sprawy, że masz tego typu problemy. Piszesz, że alkohol ma generalnie bardzo złe działanie, szczególnie na dłuższą metę. A powiedz, przysłowiowe piwo dziennie uważasz za szkodliwe dla organizmu?

Wiadomo, że dawka dawce nie równa i zastanawiam się czy regularne picie w bardzo małych ilościach także przynosi negatywne skutki.

Pozdrawiam!

Dziękuje za pozdrowienia i dobre słowo.
Jedno piwo dziennie to zależy u kogo ,dla jednej osoby może mieć bardziej szkodliwe działanie ,dla drugiej mniejsze.
Szereg osobniczych właściwości i podatności ma znaczenie,reakcji nerek i wątroby na rozkład alkoholu tu szczegóły są istotne bardzo nawet płeć.
Trudno to niestety określić z zewnątrz ,szkodliwość tego jednego piwa i jej skala okaże się jednak i pojawią skutki najbardziej jak odstawi się to jedno piwo dziennie wiele mitów jest mylnych na przykład że piwo oczyszcza drogi moczowe,oczyszcza resztki z kamieni po usunięciu ich równie dobrze ocet to zrobi tylko kto będzie pić ocet,ale jest też tak że prawdziwe piwo ważone po staremu może mniej szkodzić niż te współczesne wynalazki zwane piwem,generalnie chodzi o indywidualną tolerancję na alkohol ,a rodzaj alkoholu nie jest tak istotny,prawdziwe wino ponoć mniej szkodzi najłatwiej się rozkłada alkohol dzięki innym substancjom zawartym w winie.
Nawet z alkoholikami i pijakami jest bardzo różnie, jednym szkodzi bardziej innym paradoksalnie wcale nie tak bardzo,ale uzależnienie rządzi się trochę innymi prawami i każde jest trochę specyficzne .
Ja jednak nie jestem aktywistą i nie jestem zwolennikiem prohibicji tak generalnie,nie ma co wpadać w paranoję z drugiej strony,tylko przez te wszystkie lata terapii nabyłem trochę wiedzy o działaniu alkoholu na mózg i organy wewnętrzne,nie wygląda to najlepiej z punktu widzenia medycyny, a na pewno stałe poddawanie organizmu na działanie alkoholu wymaga wysiłku od ciała ,o nadużywaniu częstym to nawet nie wspomnę.
Też pozdrawiam.

merle napisał/a:

Jestem w trochę podobnej sytuacji do Twojej, z tą różnicą, że jestem mężczyzną i chodzi o moją żonę.

Ona w tej chwili bierze antydepresanty, ale na terapię par nie chcę iść. Jestem też w relacji tą stroną, która zarządza finansami i gdy te sprawy miały się u nas nieco gorzej, studziłem zapały małżonki, co generowało jej niezadowolenie. Żona też (pomimo antydepresantów) spożywa regularnie alkohol. U mnie też taka sytuacja, że mamy wspólne dziecko, ale żona dwójkę z poprzedniego małżeństwa. Żona też pozwala sobie na więcej odpoczynku niż ja Kolejną różnicą jest to, że to żona u mnie w pewnym momencie stwierdziła, że już nie kocha i się oddaliła.
.

Naprawdę niechętnie diagnozuje przez internet bo łatwo się pomylić nie będąc na miejscu u was w domu.ale to co napisałeś wiele wyjaśnia w waszej sytuacji.Pamiętam Twój wątek.
Alkohol nawet w małych ilościach plus antydepresanty do bardzo złe połączenie ,antydepresanty reagując z alkoholem powodują większe spustoszenia w nerkach i w wątrobie u kobiet nawet trochę bardziej okazuje się .
Alkohol może wzmacniać działanie antydepresantów co powoduje przekłamanie w dawce leku, w najlepszym wariancie zniesienie działania antydepresantu, w najgorszym przedawkowywanie mające również wzmocnione niepożądane szkodliwe skutki uboczne ,antydepresanty  z kolei wzmacniać mogą działanie alkoholu,mała ilość alko już powodować może stany upojenia i euforii niekoniecznie upicia się takiego na umór,a potem bardzo obniżonego  nastroju i tak w kółko ,od tego krok do nałogowej regulacji uczuć i emocji co już może być związane z uzależnieniem.
Jeżeli żona ma faktycznie depresję to alkohol na pewno jej nie pomaga w dodatku w połączeniu z antydepresantami.
Sam alkohol (jego czysto fizjologiczne działanie na mózg ) potrafi przekrzywiać i zniekształcać obraz swoich uczuć, po prostu niezdrowo tłumi je i percepcję tego co się widzi i myśli czuje.

Posty [ 14 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Ciągnę w górę, a on w dół

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024