Cześć
Napisze tu bo potrzebuje trochę otuchy ale i może postawienia na ziemi. Sytuacja wygląda tak.
Mam 22 lata, jestem blondynem, mam ok. 181 cm wzrostu, studiuje medycynę IV rok. Moim marzeniem jest praca w stylu lekarza na sorze/ratownictwo, może jakieś wyjazdy na misje.
Duzo czytam i chyba ogólnie nie jestem taki glupi.
Moje mankamenty to jednak trochę nieśmiałość, niezbyt dużo czasu, nie zawsze może jestem taki super pewny siebie macho ale jak "coś się dzieje" to ruszam do akcji.
Moje "związki" z dziewczynami to raczej tak roznie. Do tej pory jestem prawiczkiem- I dziewczyna (16 lat) byłem za młody, balem się wpadki, II dziewczyna (19 lat)- to nie było to+ raczej musiałem się ostro uczyć. Teraz mam więcej czasu, chce sobie znaleźć dziewczynę i w miarę możliwości z nią współżyc ale jakoś kiepsko to idzie...
Ogólnie chyba nie mam szczęścia do kobiet. Zazwyczaj są to typowe ekstrawertyczki, którym łatwo wydać opinię o innych i lubią korzystać z życia czyli nie pasuje my do siebie. Bywa, ze czasem podrywam i utykam we friendzonie albo niektóre niby się mną interesują ale tak naprawdę to w tym czasie zapewne się bawią z tymi wiecie, miesniakami, którzy są chamscy i mają wszystkie laski.
Ogólnie to w liceum chyba byłem uważany za przystojnego bo wtedy dużo dziewczyn się mną interesowało i tak też było na I roku. Ale potem klapa totalna. Od dwóch lat w zasadzie czuje się jak stary kawaler. Spada mi samoocena i pewność siebie, mam coraz gorsze zdanie o dziewczynach i o swiecie. Coraz bardziej tłumie w sobie pozytywne emocje i chyba gorzknieje.
Do klubów już nie chodze i raczej się już wybawilem.
Szukam dziewczyny, z zasadami, w miarę introwertycznej, nie rozpustnej, która mnie zaakceptuje i da mi czas.
Myslicie, że z moimi wadami da się znaleźć jakąś dziewczynę w XXI wieku???