Cześć,
być może moja historia wyda się nudna i banalna jak wiele innych, ale jednak potrzebuje opinii ludzi być może bardziej doświadczonych i o to proszę.
Mam 28 lat. Jakieś czas temu rozstałam się chłopakiem, którego bardzo kochałam. To był bardzo ciężki i trudny dla mnie czas, ale nie było wyjścia - musiałam zacząć żyć i normalnie funkcjonować, a przede wszystkim (jak twierdzili wszyscy) spotykać się z ludźmi i nie zamykać.
Tak też zrobiłam. Bardzo sceptycznie nastawiona do takich rozwiązań założyłam Tindera. Nikt mnie specjalnie nie urzekł, ale jeden chłopak wydał się dość interesujący. Po kilku dniach, bez większego entuzjazmu, umówiłam się z nim na randkę. Była następna i ogólnie było ok, ale to jednak nie to i znajomość się urwała.
Po jakimś czasie podjęłam kolejna próbę. Z reguły rozmowy kończyły się po 10 zdaniach.
Pewnego dnia zupełnie niespodziewanie "zmatchowałam" się z chłopakiem (26 lat), który od razu wpadł mi w oko. Zaczęliśmy dużo pisać i czułam, że oboje jesteśmy sobą oczarowani. Po tych wszystkich wcześniejszych cierpieniach naprawdę bardzo cieszyłam się z jego "obecności". Uwierzyłam, że moje życie miłosne ma jeszcze jakieś szanse.
Po kilku dniach uznałam, że chyba zaczynam się w to wkręcać. I w tym momencie zaczyna się cel całej opowieści - SPOTKANIE. Mieszkamy od siebie godzinę drogi - na dzisiejsze możliwości to chyba żaden problem. Niby padło hasło, że ono się odbędzie, ale nic konkretnego. Wiem, że czasy są ciężkie i należy uważać, a my znamy się kilka dni, ale z tego co opowiada spotyka się ze znajomymi, więc nie siedzi zamknięty w domu z powodu pandemii. Możemy z resztą zachowywać środki ostrożności. Nie żyjemy też w średniowieczu żeby ze spotkaniem czekać tygodniami. Szczególnie w przypadku takich znajomości, spotkanie odgrywa kluczową rolę.
Czuję, że inwestuje już w to pewne emocje. Czuję flow i odnoszę wrażenie, że on również. Jednak boję inwestować w coś, co może nie ma przyszłości, nie wiem czy ufa się takim znajomościom, nie wiem czy mogą być one szczere i prawdziwe.
Nie mam doświadczenia w takich relacjach, nie wiem kiedy właściwy moment na spotkanie - tydzień, dwa, miesiąc? Być może to kwestia indywidualna każdej znajomości, ale może powinnam przejąc inicjatywę? Z drugiej strony nie chce być zbyt nachalna i podejmować desperackie kroki. Czy to, że on nie dąży do spotkania (jak poprzednicy) świadczy o tym, że jednak go nie chce? Jaka powinna być moja postawa - kawa na ławę czy jeszcze chwila cierpliwości?
Pozdrawiam, K.