Witam wszystkich, piszę do Was z pewnym pytaniem. Mianowicie, po półtorej roku zerwał ze mną partner i dopiero po tym zerwaniu uświadomiłam sobie, że była to moja wina. Byłam bluszczem, czepiałam się o drobiazgi, chciałam żeby był zawsze ze mną i dla mnie. Uświadomiłam sobie jak bardzo toksyczne z mojej strony to było i jak bardzo go tym zraniłam. Chciałabym się zmienić, wynagrodzić mu to wszystko i pokazać, że może być tak pięknie jak kiedyś, tym bardziej, że nie przestał mnie kochać, powiedział że po prostu ma dość kłótni. Na obecną chwilę on nie ma ochoty ze mną rozmawiać, co jest całkowicie zrozumiałe. Zastanawiam się jednak co dalej. Wiem, że będzie potrzebował czasu aby wszystko przemyśleć i ochłonąć ale nie wiem ile tego czasu mu dać.. co zrobić, aby dać mu przestrzeń ale jednocześnie pokazać, że jestem gdzieś obok i jestem gotowa się zmienić i walczyć o niego? Myślicie, że dobrym pomysłem będzie pojechanie do niego za kilka dni, opowiedzenie mu wszystkiego na spokojnie, przeproszenie i zapewnienie, że potrafię się zmienić? Dziewczyny, które były w takiej sytuacji, proszę o radę ponieważ widzę, że jemu nie przestało zależeć tylko stracił już cierpliwość.. nie oceniajcie też mojego zachowania względem niego, zdaję sobie sprawę, że było ono niedopuszczalne i to ja ponoszę odpowiedzialność za rozpad tego związku. Z góry dziękuję za wszystkie rady.
Witam wszystkich, piszę do Was z pewnym pytaniem. Mianowicie, po półtorej roku zerwał ze mną partner i dopiero po tym zerwaniu uświadomiłam sobie, że była to moja wina. Byłam bluszczem, czepiałam się o drobiazgi, chciałam żeby był zawsze ze mną i dla mnie. Uświadomiłam sobie jak bardzo toksyczne z mojej strony to było i jak bardzo go tym zraniłam. Chciałabym się zmienić, wynagrodzić mu to wszystko i pokazać, że może być tak pięknie jak kiedyś, tym bardziej, że nie przestał mnie kochać, powiedział że po prostu ma dość kłótni. Na obecną chwilę on nie ma ochoty ze mną rozmawiać, co jest całkowicie zrozumiałe. Zastanawiam się jednak co dalej. Wiem, że będzie potrzebował czasu aby wszystko przemyśleć i ochłonąć ale nie wiem ile tego czasu mu dać.. co zrobić, aby dać mu przestrzeń ale jednocześnie pokazać, że jestem gdzieś obok i jestem gotowa się zmienić i walczyć o niego? Myślicie, że dobrym pomysłem będzie pojechanie do niego za kilka dni, opowiedzenie mu wszystkiego na spokojnie, przeproszenie i zapewnienie, że potrafię się zmienić? Dziewczyny, które były w takiej sytuacji, proszę o radę ponieważ widzę, że jemu nie przestało zależeć tylko stracił już cierpliwość.. nie oceniajcie też mojego zachowania względem niego, zdaję sobie sprawę, że było ono niedopuszczalne i to ja ponoszę odpowiedzialność za rozpad tego związku. Z góry dziękuję za wszystkie rady.
Jeśli wiesz, że nie ma ochoty z Tobą rozmawiać, to powinnaś to uszanować.
Tu nie jest istotne czy jesteś gotowa się zmienić, bo gotowy to każdy może być. Tak naprawdę jest ważne, czy już ze sobą pracujesz, np. u terapeuty. Niepokojące jest też to, że minęło 1,5 roku, a ty zamiast zająć się swoim życiem i sobą, dalej zajmujesz się człowiekiem, który już nie chciał z tobą być.
Tu nie jest istotne czy jesteś gotowa się zmienić, bo gotowy to każdy może być. Tak naprawdę jest ważne, czy już ze sobą pracujesz, np. u terapeuty. Niepokojące jest też to, że minęło 1,5 roku, a ty zamiast zająć się swoim życiem i sobą, dalej zajmujesz się człowiekiem, który już nie chciał z tobą być.
Nie rozstaliśmy się 1,5 roku temu, tylko wczoraj po 1,5 roku bycia razem. Tak, zgodzę się, że ważne są czyny a nie słowa. Nie chodzę do psychologa ani terapeuty, nigdy wcześniej nie widziałam takiej potrzeby.. aktualnie zrozumiałam wszystkie swoje błędy i uważam, że jestem w stanie sama to naprawić. Jeśli jednak mi się nie uda, to na pewno sięgnę po specjalistyczną pomoc
venie14 napisał/a:Witam wszystkich, piszę do Was z pewnym pytaniem. Mianowicie, po półtorej roku zerwał ze mną partner i dopiero po tym zerwaniu uświadomiłam sobie, że była to moja wina. Byłam bluszczem, czepiałam się o drobiazgi, chciałam żeby był zawsze ze mną i dla mnie. Uświadomiłam sobie jak bardzo toksyczne z mojej strony to było i jak bardzo go tym zraniłam. Chciałabym się zmienić, wynagrodzić mu to wszystko i pokazać, że może być tak pięknie jak kiedyś, tym bardziej, że nie przestał mnie kochać, powiedział że po prostu ma dość kłótni. Na obecną chwilę on nie ma ochoty ze mną rozmawiać, co jest całkowicie zrozumiałe. Zastanawiam się jednak co dalej. Wiem, że będzie potrzebował czasu aby wszystko przemyśleć i ochłonąć ale nie wiem ile tego czasu mu dać.. co zrobić, aby dać mu przestrzeń ale jednocześnie pokazać, że jestem gdzieś obok i jestem gotowa się zmienić i walczyć o niego? Myślicie, że dobrym pomysłem będzie pojechanie do niego za kilka dni, opowiedzenie mu wszystkiego na spokojnie, przeproszenie i zapewnienie, że potrafię się zmienić? Dziewczyny, które były w takiej sytuacji, proszę o radę ponieważ widzę, że jemu nie przestało zależeć tylko stracił już cierpliwość.. nie oceniajcie też mojego zachowania względem niego, zdaję sobie sprawę, że było ono niedopuszczalne i to ja ponoszę odpowiedzialność za rozpad tego związku. Z góry dziękuję za wszystkie rady.
Jeśli wiesz, że nie ma ochoty z Tobą rozmawiać, to powinnaś to uszanować.
Oczywiście, zdaję sobie z tego sprawę, dlatego na razie nie kontaktuję się z nim w żaden sposób. Zastanawiam się po prostu co dalej zrobić, bo jestem pewna, że zależy mi na obudowaniu tej relacji, więc w którymś momencie ten kontakt z mojej strony musi nastąpić..
To jeśli już tak bardzo chcesz walczyć, to nie słowami a czynami jak sama wiesz ze to ważniejsze? Pokaz mu ze chodzisz na terapię, ponieważ sama się z bluszcza nie zmienisz w piękną roślinę, tylko będziesz bluszczem skrywającym się pod piękną rośliną.
Spróbować możesz, ja jestem zdania, że lepiej żałować że się coś zrobiło niż żałować czegoś czego się nie zrobiło. Natomiast tu zachowaj rozwagę. Powie, że nie jest zainteresowany, to odpuść, honor swój miej
Ajko napisał/a:Tu nie jest istotne czy jesteś gotowa się zmienić, bo gotowy to każdy może być. Tak naprawdę jest ważne, czy już ze sobą pracujesz, np. u terapeuty. Niepokojące jest też to, że minęło 1,5 roku, a ty zamiast zająć się swoim życiem i sobą, dalej zajmujesz się człowiekiem, który już nie chciał z tobą być.
Nie rozstaliśmy się 1,5 roku temu, tylko wczoraj po 1,5 roku bycia razem. Tak, zgodzę się, że ważne są czyny a nie słowa. Nie chodzę do psychologa ani terapeuty, nigdy wcześniej nie widziałam takiej potrzeby.. aktualnie zrozumiałam wszystkie swoje błędy i uważam, że jestem w stanie sama to naprawić. Jeśli jednak mi się nie uda, to na pewno sięgnę po specjalistyczną pomoc
Jakie konkretnie kroki podjęłaś żeby dokonać zmiany? Co i jak planujesz zmienić? Dlaczego teraz to zauważyłaś a wcześniej nie? Skąd się wzięły te Twoje zachowania które tutaj opisujesz? I skoro rozstaliście się wczoraj to jaka zmiana nastąpiła poza tym że straciłaś faceta i nawet nie miałaś czasu ochłonąć?
8 2020-10-11 21:05:02 Ostatnio edytowany przez Olinka (2020-10-12 01:31:03)
Myślicie, że dobrym pomysłem będzie pojechanie do niego za kilka dni,
Właśnie uwolnił się od bluszcza, a bluszcz przyjedzie wyjaśniać? Przez kilka dni?
opowiedzenie mu wszystkiego na spokojnie, przeproszenie i zapewnienie, że potrafię się zmienić?
Yyyyy... a przez ostatnie 1.5 roku nie miałaś czasu na takie refleksje?
Dam Ci radę co zrobić...
Pytanie czy starczy Ci odwagi...
Wydrukuj mu ten tekst i wyślij listem poleconym za potwierdzeniem odbioru:
.... dopiero po tym zerwaniu uświadomiłam sobie, że była to moja wina. Byłam bluszczem, czepiałam się o drobiazgi, chciałam żeby był zawsze ze mną i dla mnie. Uświadomiłam sobie jak bardzo toksyczne z mojej strony to było i jak bardzo go tym zraniłam. Chciałabym się zmienić, wynagrodzić mu to wszystko i pokazać, że może być tak pięknie jak kiedyś, tym bardziej, że nie przestał mnie kochać, powiedział że po prostu ma dość kłótni. Na obecną chwilę on nie ma ochoty ze mną rozmawiać, co jest całkowicie zrozumiałe. Zastanawiam się jednak co dalej. Wiem, że będzie potrzebował czasu aby wszystko przemyśleć i ochłonąć ale nie wiem ile tego czasu mu dać.. co zrobić, aby dać mu przestrzeń ale jednocześnie pokazać, że jestem gdzieś obok i jestem gotowa się zmienić i walczyć o niego
Pewnie teraz powiesz "Ale ja tak nie mogę, bo.... " <-- i tutaj wstawisz dowolnie wybrane różne argumenty... Wnioskuję więc, że pielęgnujesz nadal twój egoizm. Tymczasem jesteś w sytuacji, gdy trzeba go nieco utemperować.
Venie14, ale zmiany pokazuje się czynami i postępowaniem, a nie buzią.
Gadanie o zmianach, to nie zmiany.
Jeśli rozstaliście się wczoraj, a on jasno powiedział Ci, że nie ma ochoty z Tobą rozmawiać, to nachodzenie go za kilka dni jest najgorszym pomysłem, na jaki mogłaś wpaść.
Zastanawia mnie jak to możliwe, że przez półtora roku nie zauważałaś swojego toksycznego zachowania, a po zerwaniu nastąpiło to błyskawicznie? Czyżbyś już wcześniej zdawała sobie sprawę, że to co robisz jest niewłaściwe, ale dopóki partner jeszcze to znosił, w poczuciu bezkarności tak naciągałaś strunę aż pękła?
Moim zdaniem on podjął decyzję, wyraźnie zakomunikował, że temat uważa za zamknięty i trudno będzie go przekonać, że jeszcze może być inaczej. Niemniej spróbować można, ale na pewno musisz wykazać się cierpliwością, pokorą i zrozumieniem dla jego emocji. Ty już miałaś swoje pięć minut, które zmarnowałaś, więc na tym etapie nachodzenie go, domaganie się rozmowy, a tym bardziej jakiekolwiek naciski przyniosą skutek dokładnie odwrotny do zamierzonego. Tą drogą na pewno nie idź, a przy tym nastaw się, że on może już nie być zainteresowany.
To chyba dość częste zjawisko w takich wypadkach, kiedy dopiero zerwanie czy jawne ultimatum sprawia, że problemowy partner zaczyna się zastanawiać nad swoim zachowaniem. Dopóki jedna strona stale przesuwa granice, druga czuje się niejako bezkarnie i mozę dalej pozwalać sobie na tego typu odpały. Nagle następuje szok, kiedy partner oznajmia, że odchodzi. Druga strona nie przyjmuje do wiadomości i nie słucha wyraźnych komunikató, tylko stwarza sobie chyba inną rzeczywistość, w której widzi(lub ma nadzieję) że jest jeszcze szansa. Poza tym nie dostrzega, że pomimo, żę mozna kogoś kochać, to jednak pewne sytuacje czy zachowania są nie do wybaczenia, jeśli pzekroczy się jakąś granicę.