Co można poradzić na totalne wypalenie rodzicielskie u obojga rodziców po 20 miesiącach życia z bardzo wymagającym dzieckiem? Albo to dziecko jest normalne, tylko my jesteśmy kiepskimi rodzicami?
Córka ma 20 miesięcy. Od początku nie była standardowym dzieckiem... gdy noworodki podobno cały czas śpią, nasza jakoś nie za bardzo z tym snem. W wieku 9 miesięcy przeszła na jedna drzemkę w ciągu dnia, a 12 miesięcy zrezygnowała i od tamtej pory sen trwa 20-21 do 6:30 rano.
Dziecko jest nadaktywne. Mieszkamy w Skandynawii, gdzie nie ma problemu z tym, ze dzieci są ciagle na dworzu, bo w pomieszczeniu dostaje małpiego rozumu. W przedszkolu jednak trochę się dziwią, bo jako jedyna z grupy potrafi cały dzień, bez przerwy na drzemkę bawić się cały dzień. 20 miesięczna córka potrafi na pieszo przejść na raz 3-4 km... zanim poprosi o wózek.
Kiedy wracamy do domu, rozbieramy się i zaczyna się cyrk. Nie możemy jej uspokoić - ciagle albo się drze, albo rzuca, bije. Próbowaliśmy już chyba wszystkich metod, ale ona zwyczajnie się nie słucha i mamy wrażenie, ze jest jak grochem o ścianę. Nie potrafi się na niczym skupić 2-3 minuty przy bajce to jest maks. Jazda samochodem odpada na dłużej niż 5 minut, bo piszczy i nauczyła się sama rozpinać pasy od fotelika.
Mamy z mężem już dosyć, bo od 20 miesięcy to jest jedna wielka tragedia... wszyscy nas pocieszali, ze jak przestanie być noworodkiem, to będzie lepiej spać - nie sprawdziło się. Ze jak zacznie chodzić - to się zajmie same sobą. Niestety. Jak zacznie żłobek to się wylata tam i w domu będzie spokojniej - nic z tego. Najgorsze są weekendy, kiedy żłobek jest zamknięty...
Czy to my jesteśmy beznadziejnymi rodzicami czy jednak są takie inne dzieci na świecie?