Tekst zainspirowany wątkiem Damiana1993. Adresowany do panów, przeklejam, może komuś się przyda.
Czytając kolejną tak beznadziejną historię, spisałem dla potomnych mini kanon zachowań "po rozstaniu" aby kolejne rzesze porzuconych, a przynajmniej tych czytających forum, nie popełniały tych samych beznadziejnych błędów dramatycznie płaszcząc się, tracąc resztki godności i nie upadlały się popadając często w depresję w poszukianiu sposobów na powrót do czegoś, co istnieje jeszcze tylko w ich wyobrażeniach.
Piszę to w oparciu o własne, równie beznadziejne zachowania, jak i te przeczytane na tym zacnym forum. Termin "beznadziejne" jest tu kluczowy. Dokładnie tak. Niestety tak mamy, a przynajmniej ja się złapałem na tym, że oceniamy sytuację swoją miarą często myśląc i wierząc, że druga strona też podobnie to czuje i odbiera. Tu akurat kłania się trzecia prawda Tischnera, czyli goowno prawda. Panna dawno ma cię w dupie i układa sobie życie już bez ciebie, inaczej pochlipując nie siedzałbyś teraz na tym forum. Jeśli nawet się do ciebie odezwie, to najwyżej w jej poczuciu, że tak trzeba, może w odruchu litości wspaniałomyślnie zaproponuje przyjażń. Jasne, na pewno będziesz zachwycony. Może nawet dostąpisz zaszczytu poznania jej nowego misia-pysia. (przerabiałem i nie polecam).
Ok, ale do brzegu, więc po rozstaniu: nieważne czy się rozstaliście, bo jej kupione przez ciebie lody nie smakowały, a może błękit twych oczu twojej panci się wydał niepasujący do koloru szminki, którą dopiero co w wielkim koronawirusowym ścisku na wyprzedaży bez maski fuksem kupiła, czy też niechcący przeleciałeś jej siostrę czy matkę, czy za głośno beknąłeś na grillu, a może wydało się, że szef ją wielokrotnie awansował na wyjeździe integracyjnym, a ona zapomniała ci o tym awansie opowiedzieć. Nieistotne.
Po pierwsze pirimo, pamiętaj, a to ważne primo - skasuj jej nr tel. i kontakty na wszelkich portalach społ. Ja zrezygnowałem z fb. Mam dziś więcej czasu i nie zerkam nerwowo co sekundę czy się może odezwała. Przed Markiem Zuckerbergiem też świat istniał, więc da się.
Po drugie primo - kasujesz wszystkie z nią zdjęcia, w kompie, komórce i gdzie tam masz jeszcze .. ej, jak mówię wszystkie to wszystkie! No.
Po 3 - wywalasz wszystkie pamiątki, jakieś prezenty, nie wiem, kubek z nadrukiem jej ust, muszelki z Mielna, kluczyk do kłódki waszej dozgonnej miłości, wiszącej na moście we Wrocławiu wśród tony podobnego żelastwa, pluszaki, miśki z dedykacją, uszka-serduszka, nie ma płacz/przebacz - wsio sru do kosza.
po 4. - nie śledzisz jej aktywności na społecznościówkach, to bardzo częsty i poważny błąd, wiem, jak cholera ciągnie cię żeby sprawdzać co u niej, ale po prostu o tym zapomnij, inaczej skończysz na antydepresantach.
po 5. unikasz miejsc, które kojarzą się z "wami", to niepotrzebnie przywołuje wspomnienia i na pewno nie poprawi ci nastroju.
po 6. unikasz miejsc w którch możecie "przypadkiem" się spotkać. Wiem, też tak miałem - niby przypadkiem, a może się zobaczymy i zatęskni? Nie ku#wa, zrozum że nie zatęskni, gdyby zatęskniła już dawno o tym byś wiedział i nie przesiadywał na tym forum. Co najwyżej będziesz nerwowo się jąkał mówiąc jej "cześć". NIE.
po 7. Nie łoimy wódy ani innych wynalazków. To chwilowa ucieczka z fatalnymi konsekwencjami. Wzmaga depresyjny nastrój, łatwo się uzależnić, nie polecam. Owszem, od czasu do czasu na impezkach z przyjaciółmi, czemu nie, za to solo zdecydowanie nie!
po 8. Żadnego dzwonienia, żadnego wysyłania wiadomości na fb, nawet na urodziny czy święta, bo tak wypada. Nie, nic już tu ku#wa nie wypada. Jedyne co wypada to nie dzwonić. Serio. Nie dzwoń, nie błagaj o ostatnie spotkanie, nic nie próbuj wyjaśniać. Tu już nie ma czego sobie wyjaśniać. Wszystko już jest jasne, was już nie ma. I żadnych łzawych sms-ów. Po to skasowałeś jej nr, żeby nie pisać i nie dzwonić nawet po pijaku robiąc z siebie błazna. Wyjątkowo żałosne.
po 9. Zajmij się samorozwojem, nauką języka, rozwijaj hobby, rower, bieganie, basen, siłownia. Idź do ludzi, przyjmuj zaproszenia na imprezy. Poprawisz tym samoocenę, pomoże odwrócić myśli i rozładować stres.
po 10 Psycholog. Jeśli jest naprawdę źle, nie wahaj się zwrócić po pomoc do specjalisty. To żaden wstyd, czy ujma na honorze. Sam miewałem myśli samobójcze, śniła mi się co noc, nie było od tego żadnej ucieczki, byłem wrakiem człowieka, naprawdę goowniane doświadczenie. Jesteśmy ludźmi, mamy prawo do uczuć i emocji, które zaskakująco mogą obrócić się przeciwko nam. Rozmowa z psychologiem bardzo mi wtedy pomogła.
po 11. Przyjaciel. Miej przyjaciela, który cię wesprze, wysłucha nie oceniając.
po 12. Nie szukaj na siłę pocieszenia w następnym związku. Przeważnie skrzywdzisz i wykorzystasz kogoś robiąc z niej plaster.
po 13. Daj sobie czas na pozwiązkową żałobę. Czas jest najlepszym lekarzem.
Drodzy Panowie, nie gwarantuję, że trzymając się powyższych zasad osiągniecie błogostan zaraz po rozstaniu, ale nie płaszcząc się i nie robiąc z siebie durnia dojdziecie szybciej do psychicznej formy, zachowując godność i szacunek do samych siebie. U mnie mijają 2 lata od rozstania. Czy o niej nadal myślę? Tak, zdarza się. Są to zwyczajne wspomnienia. Popijam zimne piwko i wspominam. U mnie czas zrobił swoje.
Pozdro.