Dziewczyny pomóżcie mi zrozumieć tą całą sytuacje bo zwariuje.
Poznaliśmy się kilka miesięcy temu przez naszych wspólnych znajomych, zaiskrzyło.
Kilka pierwszych randek, wspólny weekend, poznanie swoich rodzin. Wszystko układało sie lepiej niż to sobie wyobrażałam.
Dzieliło nas ponad 100 km, on miał pracę przy której musiał wyjeżdżać na 4-5 dni w tygodniu. Każdy weekend spędzaliśmy razem, albo jechałam z nim w trasę.
Zapadła decyzja, że przeprowadza się do mojego miasta. Kocha, chce być często obok, a najlepiej jakbym się do niego wprowadziła. Ucieszyłam się, myślałam, że skoro zrobił taki krok to myśli o nas poważnie.
2 miesiące były jak w bajce, wiele odwiedzonych razem miejsc, wspólne noce.
Ciągle wracał temat mojej przeprowadzki, on chciałby wracać do jednego domu, kocha mnie i nie wyobraża sobie beze mnie życia. Moich przeczy u niego było coraz więcej, w sumie to cześniej byłam tam niż u siebie, bajki ciąg dalszy. Byliśmy obok siebie i było dobrze.
Na samym początku umówiliśmy się, że mówimy sobie o wszystkim, nawet o najmniejszym głupstwie tak też było do tygodnia wstecz. Oboje byliśmy po trudnych przejściach w poprzednich związkach więc mówiliśmy sobie o wiadomościach od jakiś innych kobiet w moim wypadku mężczyzn.
Tydzień temu nagle przestałam go poznawać, ja przestałam jeść z nerwów, delikatnie podpytywałam czy coś jest nie tak. Upierał się, że tak aż pewnego razu siedzieliśmy i oglądaliśmy film, on na chwilę wyszedł zostawiając odblokowany telefon na kanapie.
Nie, nie wziąłam bo nawet do ręki, była włączona rozmowa, jakieś bardzo długie wiadomości. Zapamiętałam tylkominiaturkę zdjęcia, po nicku wiedziałam że była to kobieta, nic o niej nie mówił. Zapytałam z kim pisze, usłyszałam, że z kolegą. Trochę zabolało bo wiedziałam, że jest inaczej. Na jego profilu upewniłam się, ze nie była to kobieta, wpierał mi, że na tym zdjęciu był mężczyzna w bialej koszulce, a jawiedziałam co widziałam.
W końcu się przyznał, że pisał z jakąś starą znajomą, nie mówił bo on traktuje ją jak rodzinę i nie sądził że to ważne. Po raz kolejny zabolało, pierwsze kłamstwo i to na pierwszy rzut oka w tak drobnej sprawie. Trochę się posprzeczaliśmy, powiedziałam, ze przykro, że nie mówi prawdy w takich momentach, a on ze powinnam ufać.
Skoro zawsze mówił o wszystkim, a nagle pojawia się dziwna sytuacja to czerwona lampka się zapala..
Po tym wszystkim był bardzo obrażony, chciał pobyć sam, okej zabrałam swoje rzeczy i wróciłam do siebie.
Ten czas zaczął spędzać z swoim przyjacielem, ten przez którego się poznaliśmy. Zmienił się strasznie. Zrobił się z niego taki cwaniak, to w jaki sposób do mnie mówi jest przykre. Wczoraj jego wielki " przyjaciel" powiedział mu że go zdradziłam ( dla jasności nigdy nic takiego nie miało miejsca) na moje szczęście mogłam udowodnić że nie, bo ten weekend spędzaliśmy razem nad morzem.
Nie uwierzył mi, nawet jak pokazywałam mu daty z zdjęć.. serce mi pękło, ta obojętność w jego oczach i podły uśmiech jego przyjaciela.
Jego motocykl stał j mojego wujka w garażu, przyjechał wczoraj, mieliśmy porozmawiać.
Strasznie wyczekiwałam wyjaśnień, rozmowy a on zostawił moje rzeczy na klatce schodowej, wziął motor razem z swoim przyjacielem coś tam oglądali, stałam na progu domu, spojrzał się wsiadł i pojechał..
Potraktował mnie jak śmiecia, a ja nie wiem dlacze