W styczniu poznalam poznalam faceta (ja 27, on 26), z ktorym od razu cos zaiskrzylo.. spotkalismy sie 4 razy, pozniej w lutym ja sie wyprowadzilam z kraju, uderzyla korona i nie moglismy sie spotkac.. ale nie przestalismy ze soba pisac, mamy kontakt codziennie. W weekend sie wreszcie spotykamy, ustalilismy, ze podjedzie po mnie i potem razem wyruszymy do miasta, gdzie zarezerwowalismy nocleg. A teraz pytanie: czy uwazacie, ze w porzadku byloby, gdyby po mnie podjechal, ja tylko wsiadlabym do samochodu i ewentualnie pojechalibysmy cos zjesc do centrum mojego miasta a potem od razu do miasta, gdzie mamy spedzic weekend? (Droga do mnie zajmie mu ok. 4h, wiec pewnie bedzie glodny, a do celu ode mnie jest jeszcze 1.5h)
Czy jednak powinnam go zaprosic do domu? (Tzn. Domu moich rodzicow, gdzie chwilowo mieszkam). Wtedy poznalby tez moja mame... ale ja nie czuje sie z tym komfortowo.. moze dla wielu to normalne (mama na ten pomysl nalega), ale dla mnie to o wiele za szybko, czuje, ze sama sie do tego zmuszam.. ale moze tak wypada? Moze inaczej sie obrazi, bo w koncu 4h do mnie jechal, a ja go nawet do domu zaprosic nie chce?
Dziecinny problem, wiem, ale chcialabym poznac Wasze zdanie..
Pozdrawiam, M.