Problem w malzenstwie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Problem w malzenstwie

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 25 ]

Temat: Problem w malzenstwie

Witam i od razu proszę o radę... Czy to ze mną coś jest nie tak, czepiam się? Czy może mam trochę racji? A mianowicie...

Jesteśmy małżeństwem ponad dwa lata więc jeszcze młodym. Mąż jest starszy ode mnie o 7 lat ale nie w tym problem. Problem jest w jego zachowaniu... Mam wrażenie że co bym nie zrobiła , nie powiedziała to i tak będzie źle... Obecnie nie pracuje bo straciłam pracę przez koronawirusa. Więc siedzę w domu i się nim zajmuje... Mąż pracuje "przy drodze" (Budowa obwodnicy) i zazwyczaj wraca koło 18... Ostatnio się ostro pokłóciliśmy. Zaczęło się od tego że mąż wrócił po pracy, że względu na to że nie miałam nastroju uprzedziłam go że nie mam humoru i że szybko się denerwuje więc żeby starał się uniknąć spornych sytuacji (ma czasem dziwne odzywki, tak bardzo wkurzajace). Szykowalismy się do wyjazdu do rodziców na wies więc poszedł się kąpać a ja w tym czasie wyprowadziłam psa... Potem ja się poszłam ogarnąć, założyłam długa ...enke i umalowałam. Zrobiłam sobie zdjęcie by mieć na pamiątkę(rzadko chodzę w ...enkach). Mój mąż oczywiście skomentował że komu to będę wysylac itp. Pomyślałam może zazdrosny o mnie... Ale wprost powiedziałam ze zrobiłam zdjęcie dla siebie, ani nie mam zamiaru nigdzie go udostępniać ani nic, a nawet jeśli jakbym chciała to bym wstawiła na fb i nic złego by się nie stało. Mąż na to to wstaw a ja ci komentarz wystawie "w tym ciuchu wyglądasz dużo lepiej niż nago". Zrobiło mi się przykro ale nic nie powiedziałam bo nie chciałam kłótni zaczynać... W drodze na wies widzieliśmy wesele. Mówię do niego o patrz wesele.. A on mi na to " Największa głupota jaką można zrobić ". Nie skomentowałam choć łzy już mi napływają do oczu. Doskonale wie że mi zależy na kościelnym ślubie (mamy cywilny). Następnie zaczął się czepiać psa. Zdenerwowalam się i krzyknęłam żeby zostawił psa w spokoju bo mu nic nie robi a on do mnie że on nie życzy sobie by pies mu skakał po drzwiach w jego samochodzie ( wystawiał głowę przez okno, przypięty był). Uświadomiłam męża że samochód jest nasz bo poszło z moich pieniędzy jak i jego, on dał tysiaka więcej co oczywiście mi wspomniał. Więc powiedziałam mu że skoro idzie tym rozumowanie to auto jest mojego taty bo to on najwięcej w niego włożył. Prawda jest taka że mąż ani razu nie tankował, za opony ani za nic nie płaci tylko dupe wozi bo nawet prawka nie ma... Ale tego mu nie wypominam. W aucie sprzątam ja, opłaty i wszystkie przeglądy są na mojej głowie. Nic nie mówię. Ok niech będzie i tak. Cały weekend się do siebie nie odzywalismy. Oczywiście mąż powiedział swojej mamie ze kłótnia była o psa i że to ja zaczęłam.. Trudno. Wróciliśmy do domu, cały wieczór się nie odzywalismy, więc położyłam się wcześniej niż on. Rano jak zawsze przed wyjściem mnie obudził ale takim tonem jakbym niewiadomo co mu zrobiła. Do pracy wyszedł zupełnie bez słowa i bez buzi (zawsze daje jak wychodzi). Cały dzień się nie odzywał (dzwonił na przerwie zawsze a dziś cisza) dopiero jak przyszła burza zadzwonił by po niego przyjechać. Pojechałam, przywiozłam, dałam obiad, spytałam jak w pracy. Widać że nie miał zamiaru rozmawiać więc siedziałam cicho. Zdrzemnęłam się godzinkę wstałam, i wypaliłam że myślałam że będzie na tyle miły że wyprowadzi psa... I się zaczęło że on to pracuje a ja nie i że on musi odpoczywać i mieć święty spokój. Powiedziałam tylko że nawet jak ja pracowałam to wszystko musiałam w domu robić. Obiad zakupy psa wyprowadzać 3 razy dziennie a on nawet głupich śmieci nie wyniesie jak jest pełny kosz... Oczywiście bo on pracuje... Ja też pracowałam. Wracałam po 17, robiłam obiad, pranie, sprzątanie zmywanie. A on siedział na kanapie i oglądał tv albo grał w gry. Powiedziałam ze od kiedy pracuje to już nic zupełnie w domu nie zrobi. Powiedzial ze jak tak to żebym sobie zmienila faceta. Powiedziałam mu że w takim razie jak mu nie pasuje to może się pakowac i wracać do mamusi bo mieszkanie jest mojego taty a ja tu jestem zameldowana a on nie. To mi powiedział żebym sama się wyniosła. Powiedziałam ze chyba nie myślisz że zostawiłabym cię w mieszkaniu taty... To mi powiedział że skoro tak to on już ani grosza nie dolozy do tego mieszkania ani nic. To mu powiedziałam ze skoro tu mieszka to chyba oczywiste ze się płaci i dokłada. Żeby nie ciągnąć kłótni wzięłam psa i wyszłam. Na odchodne mi powiedział tylko żebym sobie klucz wzięła bo może mi drzwi zamknąć i nie wejdę. Powiedziałam ze nie może bo ja mogę zadzwonić na policję i do taty. I wyszłam. Wróciłam. Chciałam załagodzić sytuację i mowie ze nie chciałam się z nim dziś kłócić i ja tylko grzecznie powiedziałam ze myślałam że wyjdzie z psem a to on zaczął się unosic. Powiedział mi tylko że jutro idzie ostatni dzień do pracy a w środę się wyprowadza i czeka aż go spłacę (kuchenka, pralka były za jego pieniądze zarobione za granicą kiedy jeszcze nie byłyśmy razem). Prawda jest taka że na czułości od męża nie mam co liczyć prócz buziaka gdy wychodzi do pracy, każda próba przytulenia się kończy się odrzuceniem z jego strony, wszystko mu przeszkadza bo on musi mieć cisze i spokój po pracy... Kiedyś tak nie było, a dokładnie to w narzeczenstwie. Wtedy przychodził po pracy, nieraz psa wyprowadził, coś się razem ugotowalo, spacery, całusy, wyjścia ze znajomymi. A teraz po tym jak zmienił pracę i zmieniliśmy adres zamieszkania to mam wrażenie że żyjemy jak obce osoby w jednym mieszkaniu.... Czy to naprawdę ja zaczynam te kłótnie, czy mam za duże wymagania, że chciałabym jakiejś rozmowy z nim, przytulenia, czasem gdy źle się czuje by wyszedł z psem? On zamiast wrócić zaraz po pracy do domu zawsze jeszcze z godzinę stoi z kolegami, piją piwo, gadają.. A mnie odrzuca, nie zauważa? Naprawdę mam wrażenie że koniec nadchodzi wielkimi krokami bo każda próba rozmowy kończy się tym że on pracuje i on musi odpocząć. Ale nie zwraca uwagi na to że czy ja pracowałam czy teraz siedzę w domu to naprawdę robię wszystko. Przychodzi ma posprzatane, obiad gorący podany pod nos... Czy ja jestem zła żona? Czy naprawdę on musi mieć taki święty spokój że nawet nie okaże mi odrobiny zainteresowania?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Problem w malzenstwie

Dziwi mnie troche, ze chce Ci sie byc w takim zwiazku.
Przeciez tam nic nie ma ciekawego, ani pomocnego.
Idziesz do sklepu i masz dwie drogi: Dluga i meczaca pod gore z palacym sloncem, albo krotsza przez pole pelne kwiatow z idealna temperatura. Ktora idziesz?
Chyba nie ta dluzsza?
Wiec po co ludzie siedza i siedza w relacji, ktora utrudnia zycie.

3

Odp: Problem w malzenstwie
Gość 1111 napisał/a:

Witam i od razu proszę o radę... Czy to ze mną coś jest nie tak, czepiam się? Czy może mam trochę racji? A mianowicie...

Jesteśmy małżeństwem ponad dwa lata więc jeszcze młodym. Mąż jest starszy ode mnie o 7 lat ale nie w tym problem. Problem jest w jego zachowaniu... Mam wrażenie że co bym nie zrobiła , nie powiedziała to i tak będzie źle... Obecnie nie pracuje bo straciłam pracę przez koronawirusa. Więc siedzę w domu i się nim zajmuje... Mąż pracuje "przy drodze" (Budowa obwodnicy) i zazwyczaj wraca koło 18... Ostatnio się ostro pokłóciliśmy. Zaczęło się od tego że mąż wrócił po pracy, że względu na to że nie miałam nastroju uprzedziłam go że nie mam humoru i że szybko się denerwuje więc żeby starał się uniknąć spornych sytuacji (ma czasem dziwne odzywki, tak bardzo wkurzajace). Szykowalismy się do wyjazdu do rodziców na wies więc poszedł się kąpać a ja w tym czasie wyprowadziłam psa... Potem ja się poszłam ogarnąć, założyłam długa ...enke i umalowałam. Zrobiłam sobie zdjęcie by mieć na pamiątkę(rzadko chodzę w ...enkach). Mój mąż oczywiście skomentował że komu to będę wysylac itp. Pomyślałam może zazdrosny o mnie... Ale wprost powiedziałam ze zrobiłam zdjęcie dla siebie, ani nie mam zamiaru nigdzie go udostępniać ani nic, a nawet jeśli jakbym chciała to bym wstawiła na fb i nic złego by się nie stało. Mąż na to to wstaw a ja ci komentarz wystawie "w tym ciuchu wyglądasz dużo lepiej niż nago". Zrobiło mi się przykro ale nic nie powiedziałam bo nie chciałam kłótni zaczynać... W drodze na wies widzieliśmy wesele. Mówię do niego o patrz wesele.. A on mi na to " Największa głupota jaką można zrobić ". Nie skomentowałam choć łzy już mi napływają do oczu. Doskonale wie że mi zależy na kościelnym ślubie (mamy cywilny). Następnie zaczął się czepiać psa. Zdenerwowalam się i krzyknęłam żeby zostawił psa w spokoju bo mu nic nie robi a on do mnie że on nie życzy sobie by pies mu skakał po drzwiach w jego samochodzie ( wystawiał głowę przez okno, przypięty był). Uświadomiłam męża że samochód jest nasz bo poszło z moich pieniędzy jak i jego, on dał tysiaka więcej co oczywiście mi wspomniał. Więc powiedziałam mu że skoro idzie tym rozumowanie to auto jest mojego taty bo to on najwięcej w niego włożył. Prawda jest taka że mąż ani razu nie tankował, za opony ani za nic nie płaci tylko dupe wozi bo nawet prawka nie ma... Ale tego mu nie wypominam. W aucie sprzątam ja, opłaty i wszystkie przeglądy są na mojej głowie. Nic nie mówię. Ok niech będzie i tak. Cały weekend się do siebie nie odzywalismy. Oczywiście mąż powiedział swojej mamie ze kłótnia była o psa i że to ja zaczęłam.. Trudno. Wróciliśmy do domu, cały wieczór się nie odzywalismy, więc położyłam się wcześniej niż on. Rano jak zawsze przed wyjściem mnie obudził ale takim tonem jakbym niewiadomo co mu zrobiła. Do pracy wyszedł zupełnie bez słowa i bez buzi (zawsze daje jak wychodzi). Cały dzień się nie odzywał (dzwonił na przerwie zawsze a dziś cisza) dopiero jak przyszła burza zadzwonił by po niego przyjechać. Pojechałam, przywiozłam, dałam obiad, spytałam jak w pracy. Widać że nie miał zamiaru rozmawiać więc siedziałam cicho. Zdrzemnęłam się godzinkę wstałam, i wypaliłam że myślałam że będzie na tyle miły że wyprowadzi psa... I się zaczęło że on to pracuje a ja nie i że on musi odpoczywać i mieć święty spokój. Powiedziałam tylko że nawet jak ja pracowałam to wszystko musiałam w domu robić. Obiad zakupy psa wyprowadzać 3 razy dziennie a on nawet głupich śmieci nie wyniesie jak jest pełny kosz... Oczywiście bo on pracuje... Ja też pracowałam. Wracałam po 17, robiłam obiad, pranie, sprzątanie zmywanie. A on siedział na kanapie i oglądał tv albo grał w gry. Powiedziałam ze od kiedy pracuje to już nic zupełnie w domu nie zrobi. Powiedzial ze jak tak to żebym sobie zmienila faceta. Powiedziałam mu że w takim razie jak mu nie pasuje to może się pakowac i wracać do mamusi bo mieszkanie jest mojego taty a ja tu jestem zameldowana a on nie. To mi powiedział żebym sama się wyniosła. Powiedziałam ze chyba nie myślisz że zostawiłabym cię w mieszkaniu taty... To mi powiedział że skoro tak to on już ani grosza nie dolozy do tego mieszkania ani nic. To mu powiedziałam ze skoro tu mieszka to chyba oczywiste ze się płaci i dokłada. Żeby nie ciągnąć kłótni wzięłam psa i wyszłam. Na odchodne mi powiedział tylko żebym sobie klucz wzięła bo może mi drzwi zamknąć i nie wejdę. Powiedziałam ze nie może bo ja mogę zadzwonić na policję i do taty. I wyszłam. Wróciłam. Chciałam załagodzić sytuację i mowie ze nie chciałam się z nim dziś kłócić i ja tylko grzecznie powiedziałam ze myślałam że wyjdzie z psem a to on zaczął się unosic. Powiedział mi tylko że jutro idzie ostatni dzień do pracy a w środę się wyprowadza i czeka aż go spłacę (kuchenka, pralka były za jego pieniądze zarobione za granicą kiedy jeszcze nie byłyśmy razem). Prawda jest taka że na czułości od męża nie mam co liczyć prócz buziaka gdy wychodzi do pracy, każda próba przytulenia się kończy się odrzuceniem z jego strony, wszystko mu przeszkadza bo on musi mieć cisze i spokój po pracy... Kiedyś tak nie było, a dokładnie to w narzeczenstwie. Wtedy przychodził po pracy, nieraz psa wyprowadził, coś się razem ugotowalo, spacery, całusy, wyjścia ze znajomymi. A teraz po tym jak zmienił pracę i zmieniliśmy adres zamieszkania to mam wrażenie że żyjemy jak obce osoby w jednym mieszkaniu.... Czy to naprawdę ja zaczynam te kłótnie, czy mam za duże wymagania, że chciałabym jakiejś rozmowy z nim, przytulenia, czasem gdy źle się czuje by wyszedł z psem? On zamiast wrócić zaraz po pracy do domu zawsze jeszcze z godzinę stoi z kolegami, piją piwo, gadają.. A mnie odrzuca, nie zauważa? Naprawdę mam wrażenie że koniec nadchodzi wielkimi krokami bo każda próba rozmowy kończy się tym że on pracuje i on musi odpocząć. Ale nie zwraca uwagi na to że czy ja pracowałam czy teraz siedzę w domu to naprawdę robię wszystko. Przychodzi ma posprzatane, obiad gorący podany pod nos... Czy ja jestem zła żona? Czy naprawdę on musi mieć taki święty spokój że nawet nie okaże mi odrobiny zainteresowania?

Straciłaś dwa lata życia z tym człowiekiem.
Ogarnij się, zanim stracisz kolejne...

4

Odp: Problem w malzenstwie

Wymieniłaś i opisałaś mnóstwo powodów, dla których zakończenie tego związku jest oczywiste. Nie napisałaś ani jednego powodu, dla którego w tym związku jesteś.


W tym świetle kuriozalne jest Twe pragnienie ślubu kościelnego z człowiekiem, z którym łączy Cię ślub cywilny i nic ponad to.

5

Odp: Problem w malzenstwie
Gość 1111 napisał/a:

Witam i od razu proszę o radę... Czy to ze mną coś jest nie tak, czepiam się? Czy może mam trochę racji? A mianowicie...

Jesteśmy małżeństwem ponad dwa lata więc jeszcze młodym. Mąż jest starszy ode mnie o 7 lat ale nie w tym problem. Problem jest w jego zachowaniu... Mam wrażenie że co bym nie zrobiła , nie powiedziała to i tak będzie źle... Obecnie nie pracuje bo straciłam pracę przez koronawirusa. Więc siedzę w domu i się nim zajmuje... Mąż pracuje "przy drodze" (Budowa obwodnicy) i zazwyczaj wraca koło 18... Ostatnio się ostro pokłóciliśmy. Zaczęło się od tego że mąż wrócił po pracy, że względu na to że nie miałam nastroju uprzedziłam go że nie mam humoru i że szybko się denerwuje więc żeby starał się uniknąć spornych sytuacji (ma czasem dziwne odzywki, tak bardzo wkurzajace). Szykowalismy się do wyjazdu do rodziców na wies więc poszedł się kąpać a ja w tym czasie wyprowadziłam psa... Potem ja się poszłam ogarnąć, założyłam długa ...enke i umalowałam. Zrobiłam sobie zdjęcie by mieć na pamiątkę(rzadko chodzę w ...enkach). Mój mąż oczywiście skomentował że komu to będę wysylac itp. Pomyślałam może zazdrosny o mnie... Ale wprost powiedziałam ze zrobiłam zdjęcie dla siebie, ani nie mam zamiaru nigdzie go udostępniać ani nic, a nawet jeśli jakbym chciała to bym wstawiła na fb i nic złego by się nie stało. Mąż na to to wstaw a ja ci komentarz wystawie "w tym ciuchu wyglądasz dużo lepiej niż nago". Zrobiło mi się przykro ale nic nie powiedziałam bo nie chciałam kłótni zaczynać... W drodze na wies widzieliśmy wesele. Mówię do niego o patrz wesele.. A on mi na to " Największa głupota jaką można zrobić ". Nie skomentowałam choć łzy już mi napływają do oczu. Doskonale wie że mi zależy na kościelnym ślubie (mamy cywilny). Następnie zaczął się czepiać psa. Zdenerwowalam się i krzyknęłam żeby zostawił psa w spokoju bo mu nic nie robi a on do mnie że on nie życzy sobie by pies mu skakał po drzwiach w jego samochodzie ( wystawiał głowę przez okno, przypięty był). Uświadomiłam męża że samochód jest nasz bo poszło z moich pieniędzy jak i jego, on dał tysiaka więcej co oczywiście mi wspomniał. Więc powiedziałam mu że skoro idzie tym rozumowanie to auto jest mojego taty bo to on najwięcej w niego włożył. Prawda jest taka że mąż ani razu nie tankował, za opony ani za nic nie płaci tylko dupe wozi bo nawet prawka nie ma... Ale tego mu nie wypominam. W aucie sprzątam ja, opłaty i wszystkie przeglądy są na mojej głowie. Nic nie mówię. Ok niech będzie i tak. Cały weekend się do siebie nie odzywalismy. Oczywiście mąż powiedział swojej mamie ze kłótnia była o psa i że to ja zaczęłam.. Trudno. Wróciliśmy do domu, cały wieczór się nie odzywalismy, więc położyłam się wcześniej niż on. Rano jak zawsze przed wyjściem mnie obudził ale takim tonem jakbym niewiadomo co mu zrobiła. Do pracy wyszedł zupełnie bez słowa i bez buzi (zawsze daje jak wychodzi). Cały dzień się nie odzywał (dzwonił na przerwie zawsze a dziś cisza) dopiero jak przyszła burza zadzwonił by po niego przyjechać. Pojechałam, przywiozłam, dałam obiad, spytałam jak w pracy. Widać że nie miał zamiaru rozmawiać więc siedziałam cicho. Zdrzemnęłam się godzinkę wstałam, i wypaliłam że myślałam że będzie na tyle miły że wyprowadzi psa... I się zaczęło że on to pracuje a ja nie i że on musi odpoczywać i mieć święty spokój. Powiedziałam tylko że nawet jak ja pracowałam to wszystko musiałam w domu robić. Obiad zakupy psa wyprowadzać 3 razy dziennie a on nawet głupich śmieci nie wyniesie jak jest pełny kosz... Oczywiście bo on pracuje... Ja też pracowałam. Wracałam po 17, robiłam obiad, pranie, sprzątanie zmywanie. A on siedział na kanapie i oglądał tv albo grał w gry. Powiedziałam ze od kiedy pracuje to już nic zupełnie w domu nie zrobi. Powiedzial ze jak tak to żebym sobie zmienila faceta. Powiedziałam mu że w takim razie jak mu nie pasuje to może się pakowac i wracać do mamusi bo mieszkanie jest mojego taty a ja tu jestem zameldowana a on nie. To mi powiedział żebym sama się wyniosła. Powiedziałam ze chyba nie myślisz że zostawiłabym cię w mieszkaniu taty... To mi powiedział że skoro tak to on już ani grosza nie dolozy do tego mieszkania ani nic. To mu powiedziałam ze skoro tu mieszka to chyba oczywiste ze się płaci i dokłada. Żeby nie ciągnąć kłótni wzięłam psa i wyszłam. Na odchodne mi powiedział tylko żebym sobie klucz wzięła bo może mi drzwi zamknąć i nie wejdę. Powiedziałam ze nie może bo ja mogę zadzwonić na policję i do taty. I wyszłam. Wróciłam. Chciałam załagodzić sytuację i mowie ze nie chciałam się z nim dziś kłócić i ja tylko grzecznie powiedziałam ze myślałam że wyjdzie z psem a to on zaczął się unosic. Powiedział mi tylko że jutro idzie ostatni dzień do pracy a w środę się wyprowadza i czeka aż go spłacę (kuchenka, pralka były za jego pieniądze zarobione za granicą kiedy jeszcze nie byłyśmy razem). Prawda jest taka że na czułości od męża nie mam co liczyć prócz buziaka gdy wychodzi do pracy, każda próba przytulenia się kończy się odrzuceniem z jego strony, wszystko mu przeszkadza bo on musi mieć cisze i spokój po pracy... Kiedyś tak nie było, a dokładnie to w narzeczenstwie. Wtedy przychodził po pracy, nieraz psa wyprowadził, coś się razem ugotowalo, spacery, całusy, wyjścia ze znajomymi. A teraz po tym jak zmienił pracę i zmieniliśmy adres zamieszkania to mam wrażenie że żyjemy jak obce osoby w jednym mieszkaniu.... Czy to naprawdę ja zaczynam te kłótnie, czy mam za duże wymagania, że chciałabym jakiejś rozmowy z nim, przytulenia, czasem gdy źle się czuje by wyszedł z psem? On zamiast wrócić zaraz po pracy do domu zawsze jeszcze z godzinę stoi z kolegami, piją piwo, gadają.. A mnie odrzuca, nie zauważa? Naprawdę mam wrażenie że koniec nadchodzi wielkimi krokami bo każda próba rozmowy kończy się tym że on pracuje i on musi odpocząć. Ale nie zwraca uwagi na to że czy ja pracowałam czy teraz siedzę w domu to naprawdę robię wszystko. Przychodzi ma posprzatane, obiad gorący podany pod nos... Czy ja jestem zła żona? Czy naprawdę on musi mieć taki święty spokój że nawet nie okaże mi odrobiny zainteresowania?

Na podstawie twojego opisu ja nie widzę tu żadnych podstaw do rozstania poza tym tylko, żebyś czasem trzymała język za zębami i policzyła do dziesięciu, zanim się odezwiesz.
Należy oczywiście  brać poprawkę na to, że w tym momencie jesteś zła na męża, a on na ciebie, jednak rzuca się w oczy także to, że oboje zachowujecie się jak dzueci, napisałam OBOJE.
Postaram się punkt po punkcie odnieść do tego, co opisałaś.
Maz pracuje przy obwodnicy na zewnątrz, a gdy wraca do domu ty odpowiednim tonem, z wyrzutem w głosie mówisz "myślałam, że wyprowadzisz psa", a potem od takiej głupoty idzie cały ciąg wyrzutów, wzajemnych oskarżeń aż do zapowiedzi, że maz się wyprowadzi.
Powiem szczerze, że gdybym ja była na jego miejscu też bym się wyprowadziła. Nie wyobrażam sobie, żebym pracowała gdzieś na drodze, w diabelskim upale, duchocie, tkwiła w takim piekle wiele godzin, a gdy wracam do domu ktoś goni mnie z psem na spacer. Chciałabym wrócić do domu, zjeść obiad (chwała ze gotujesz obiady, ale skoro nie pracujesz, tylko siedzisz w domu, to nawet z nudów bym gotowała), wziąć prysznic i przez godzinę mieć święty spokój, tymczasem jak to wygląda będąc z tobą?
Nie wytrzymałabym czegoś takiego.
Dalej- nie zniosłabym czegoś takiego, że ktoś non stop wypomina mi, że siedzę na cudzym, że jestem darmozjadem i nieproszonym gościem w cudzym domu.
Mieszkanie jest taty i nawet nie jesteś tu zameldowany. Masakra. No niechby ktoś coś takiego mi powiedział od razu wiedziałabym gdzie są drzwi wyjściowe.
To samo z autem.
Moim zdaniem powinnaś zastanowić się nad tym, co mówisz do drugiego człowieka, bo wydaje mi się, że jedziesz niczym walec drogowy. Zero jakiejś delikatności, zero zrozumienia, tylko chęć, że dowalić komuś po całości. On też nie jest lepszy, bo oboje już nauczyliście się tego, że w takim stylu macie się do siebie odzywać.
Jestes kobieta, wuec bądź mądra szyją, która Mądrze pokieruje ta głową, bo inaczej faktycznie rozstaniecie się i będziecie szukać wiatru w polu.

6

Odp: Problem w malzenstwie

Ale po co być z kimś, kogo się nie kocha, nie lubi, nie szanuje, kto jest chłopcem do bicia, na którym odreagowuje się swą złość, z którym się nie rozmawia, a na niego warczy?

7

Odp: Problem w malzenstwie
ulle napisał/a:
Gość 1111 napisał/a:

Witam i od razu proszę o radę... Czy to ze mną coś jest nie tak, czepiam się? Czy może mam trochę racji? A mianowicie...

Jesteśmy małżeństwem ponad dwa lata więc jeszcze młodym. Mąż jest starszy ode mnie o 7 lat ale nie w tym problem. Problem jest w jego zachowaniu... Mam wrażenie że co bym nie zrobiła , nie powiedziała to i tak będzie źle... Obecnie nie pracuje bo straciłam pracę przez koronawirusa. Więc siedzę w domu i się nim zajmuje... Mąż pracuje "przy drodze" (Budowa obwodnicy) i zazwyczaj wraca koło 18... Ostatnio się ostro pokłóciliśmy. Zaczęło się od tego że mąż wrócił po pracy, że względu na to że nie miałam nastroju uprzedziłam go że nie mam humoru i że szybko się denerwuje więc żeby starał się uniknąć spornych sytuacji (ma czasem dziwne odzywki, tak bardzo wkurzajace). Szykowalismy się do wyjazdu do rodziców na wies więc poszedł się kąpać a ja w tym czasie wyprowadziłam psa... Potem ja się poszłam ogarnąć, założyłam długa ...enke i umalowałam. Zrobiłam sobie zdjęcie by mieć na pamiątkę(rzadko chodzę w ...enkach). Mój mąż oczywiście skomentował że komu to będę wysylac itp. Pomyślałam może zazdrosny o mnie... Ale wprost powiedziałam ze zrobiłam zdjęcie dla siebie, ani nie mam zamiaru nigdzie go udostępniać ani nic, a nawet jeśli jakbym chciała to bym wstawiła na fb i nic złego by się nie stało. Mąż na to to wstaw a ja ci komentarz wystawie "w tym ciuchu wyglądasz dużo lepiej niż nago". Zrobiło mi się przykro ale nic nie powiedziałam bo nie chciałam kłótni zaczynać... W drodze na wies widzieliśmy wesele. Mówię do niego o patrz wesele.. A on mi na to " Największa głupota jaką można zrobić ". Nie skomentowałam choć łzy już mi napływają do oczu. Doskonale wie że mi zależy na kościelnym ślubie (mamy cywilny). Następnie zaczął się czepiać psa. Zdenerwowalam się i krzyknęłam żeby zostawił psa w spokoju bo mu nic nie robi a on do mnie że on nie życzy sobie by pies mu skakał po drzwiach w jego samochodzie ( wystawiał głowę przez okno, przypięty był). Uświadomiłam męża że samochód jest nasz bo poszło z moich pieniędzy jak i jego, on dał tysiaka więcej co oczywiście mi wspomniał. Więc powiedziałam mu że skoro idzie tym rozumowanie to auto jest mojego taty bo to on najwięcej w niego włożył. Prawda jest taka że mąż ani razu nie tankował, za opony ani za nic nie płaci tylko dupe wozi bo nawet prawka nie ma... Ale tego mu nie wypominam. W aucie sprzątam ja, opłaty i wszystkie przeglądy są na mojej głowie. Nic nie mówię. Ok niech będzie i tak. Cały weekend się do siebie nie odzywalismy. Oczywiście mąż powiedział swojej mamie ze kłótnia była o psa i że to ja zaczęłam.. Trudno. Wróciliśmy do domu, cały wieczór się nie odzywalismy, więc położyłam się wcześniej niż on. Rano jak zawsze przed wyjściem mnie obudził ale takim tonem jakbym niewiadomo co mu zrobiła. Do pracy wyszedł zupełnie bez słowa i bez buzi (zawsze daje jak wychodzi). Cały dzień się nie odzywał (dzwonił na przerwie zawsze a dziś cisza) dopiero jak przyszła burza zadzwonił by po niego przyjechać. Pojechałam, przywiozłam, dałam obiad, spytałam jak w pracy. Widać że nie miał zamiaru rozmawiać więc siedziałam cicho. Zdrzemnęłam się godzinkę wstałam, i wypaliłam że myślałam że będzie na tyle miły że wyprowadzi psa... I się zaczęło że on to pracuje a ja nie i że on musi odpoczywać i mieć święty spokój. Powiedziałam tylko że nawet jak ja pracowałam to wszystko musiałam w domu robić. Obiad zakupy psa wyprowadzać 3 razy dziennie a on nawet głupich śmieci nie wyniesie jak jest pełny kosz... Oczywiście bo on pracuje... Ja też pracowałam. Wracałam po 17, robiłam obiad, pranie, sprzątanie zmywanie. A on siedział na kanapie i oglądał tv albo grał w gry. Powiedziałam ze od kiedy pracuje to już nic zupełnie w domu nie zrobi. Powiedzial ze jak tak to żebym sobie zmienila faceta. Powiedziałam mu że w takim razie jak mu nie pasuje to może się pakowac i wracać do mamusi bo mieszkanie jest mojego taty a ja tu jestem zameldowana a on nie. To mi powiedział żebym sama się wyniosła. Powiedziałam ze chyba nie myślisz że zostawiłabym cię w mieszkaniu taty... To mi powiedział że skoro tak to on już ani grosza nie dolozy do tego mieszkania ani nic. To mu powiedziałam ze skoro tu mieszka to chyba oczywiste ze się płaci i dokłada. Żeby nie ciągnąć kłótni wzięłam psa i wyszłam. Na odchodne mi powiedział tylko żebym sobie klucz wzięła bo może mi drzwi zamknąć i nie wejdę. Powiedziałam ze nie może bo ja mogę zadzwonić na policję i do taty. I wyszłam. Wróciłam. Chciałam załagodzić sytuację i mowie ze nie chciałam się z nim dziś kłócić i ja tylko grzecznie powiedziałam ze myślałam że wyjdzie z psem a to on zaczął się unosic. Powiedział mi tylko że jutro idzie ostatni dzień do pracy a w środę się wyprowadza i czeka aż go spłacę (kuchenka, pralka były za jego pieniądze zarobione za granicą kiedy jeszcze nie byłyśmy razem). Prawda jest taka że na czułości od męża nie mam co liczyć prócz buziaka gdy wychodzi do pracy, każda próba przytulenia się kończy się odrzuceniem z jego strony, wszystko mu przeszkadza bo on musi mieć cisze i spokój po pracy... Kiedyś tak nie było, a dokładnie to w narzeczenstwie. Wtedy przychodził po pracy, nieraz psa wyprowadził, coś się razem ugotowalo, spacery, całusy, wyjścia ze znajomymi. A teraz po tym jak zmienił pracę i zmieniliśmy adres zamieszkania to mam wrażenie że żyjemy jak obce osoby w jednym mieszkaniu.... Czy to naprawdę ja zaczynam te kłótnie, czy mam za duże wymagania, że chciałabym jakiejś rozmowy z nim, przytulenia, czasem gdy źle się czuje by wyszedł z psem? On zamiast wrócić zaraz po pracy do domu zawsze jeszcze z godzinę stoi z kolegami, piją piwo, gadają.. A mnie odrzuca, nie zauważa? Naprawdę mam wrażenie że koniec nadchodzi wielkimi krokami bo każda próba rozmowy kończy się tym że on pracuje i on musi odpocząć. Ale nie zwraca uwagi na to że czy ja pracowałam czy teraz siedzę w domu to naprawdę robię wszystko. Przychodzi ma posprzatane, obiad gorący podany pod nos... Czy ja jestem zła żona? Czy naprawdę on musi mieć taki święty spokój że nawet nie okaże mi odrobiny zainteresowania?

Na podstawie twojego opisu ja nie widzę tu żadnych podstaw do rozstania poza tym tylko, żebyś czasem trzymała język za zębami i policzyła do dziesięciu, zanim się odezwiesz.
Należy oczywiście  brać poprawkę na to, że w tym momencie jesteś zła na męża, a on na ciebie, jednak rzuca się w oczy także to, że oboje zachowujecie się jak dzueci, napisałam OBOJE.
Postaram się punkt po punkcie odnieść do tego, co opisałaś.
Maz pracuje przy obwodnicy na zewnątrz, a gdy wraca do domu ty odpowiednim tonem, z wyrzutem w głosie mówisz "myślałam, że wyprowadzisz psa", a potem od takiej głupoty idzie cały ciąg wyrzutów, wzajemnych oskarżeń aż do zapowiedzi, że maz się wyprowadzi.
Powiem szczerze, że gdybym ja była na jego miejscu też bym się wyprowadziła. Nie wyobrażam sobie, żebym pracowała gdzieś na drodze, w diabelskim upale, duchocie, tkwiła w takim piekle wiele godzin, a gdy wracam do domu ktoś goni mnie z psem na spacer. Chciałabym wrócić do domu, zjeść obiad (chwała ze gotujesz obiady, ale skoro nie pracujesz, tylko siedzisz w domu, to nawet z nudów bym gotowała), wziąć prysznic i przez godzinę mieć święty spokój, tymczasem jak to wygląda będąc z tobą?
Nie wytrzymałabym czegoś takiego.
Dalej- nie zniosłabym czegoś takiego, że ktoś non stop wypomina mi, że siedzę na cudzym, że jestem darmozjadem i nieproszonym gościem w cudzym domu.
Mieszkanie jest taty i nawet nie jesteś tu zameldowany. Masakra. No niechby ktoś coś takiego mi powiedział od razu wiedziałabym gdzie są drzwi wyjściowe.
To samo z autem.
Moim zdaniem powinnaś zastanowić się nad tym, co mówisz do drugiego człowieka, bo wydaje mi się, że jedziesz niczym walec drogowy. Zero jakiejś delikatności, zero zrozumienia, tylko chęć, że dowalić komuś po całości. On też nie jest lepszy, bo oboje już nauczyliście się tego, że w takim stylu macie się do siebie odzywać.
Jestes kobieta, wuec bądź mądra szyją, która Mądrze pokieruje ta głową, bo inaczej faktycznie rozstaniecie się i będziecie szukać wiatru w polu.

Nie wiem czy specjalnie tego nie zauwazylas, zeby wszystko pasowalo do Twojej opinii, ale to maz chamsko przyczepil sie do psa i powiedzial, ze on jest wlascicielem samochodu i dal wiecej kasy.

8

Odp: Problem w malzenstwie

ulle ja tylko dodam, że chyba przeczyłaś również jego wredne odzywki o sukience i urodzie autorki oraz o weselu...

9

Odp: Problem w malzenstwie

Jest coś pozytywnego w tej relacji?

10

Odp: Problem w malzenstwie

Chyba OBOJE muszą się poważnie zastanowić nad tym, co ich łączy, bo chyba więcej ich dzieli...

11

Odp: Problem w malzenstwie

Przyznam, że przeczytałem połowę pierwszego postu, bo nie chce mi się w to wgłębiać. Więc krótko: osoba, która wita mnie w domu wstępem do awantury ("nie odzywaj się, bo nie mam humoru", "myślałam, że chociaż z psem wyjdziesz" - mistrzostwo świata, bezrobotna pani do faceta wracającego po 11-12 godzinach pracy fizycznej) nie mogłaby liczyć nawet na minimum życzliwości i dobrej woli z mojej strony.

12 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-07-02 10:50:27)

Odp: Problem w malzenstwie

Fakt jest taki, że człowiek wracając z takiej roboty do domu po tych kilkunastu godzinach rzadko kiedy ma ochotę na coś więcej, niż posiłek i odpoczynek, nikt nie jest robotem, żeby zapie***lać przez tyle czasu i nie być  zmęczonym. Jeśli po przyjściu do domu spotyka się z takim przyjęciem to ma prawo nie być zadowolony, ale fakt jest taki, że oboje nie potrafią ze sobą chyba rozmawiać.

13 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-07-02 11:20:39)

Odp: Problem w malzenstwie

Dlaczego na wstępie uprzedzilam męża że nie mam humoru i łatwo się denerwuje? Bo znam go, wiem jaki jest i nie chciałam kłótni i nerwowych sytuacji.

To nie ja się go czepiałam tylko on zaczął z jakimiś komentarzami, a ja wybuchłam gdy już w samochodzie doczepil się psa bo go non stop szturchal choć pies nic mu nie robił. To on pierwszy powiedział że auto jest jego. A kiedy stwierdziłam że jest nasze to uznał że nie bo jest jego bo on dał więcej pieniędzy. Więc mu powiedziałam że idąc jego rozumowaniem to auto jest mojego taty bo to on dał najwięcej.

Z wychodzeniem z psem, nie jest tak że ja mu każe... Ja się zawsze pytam czy mógłby wyjść i to nigdy zaraz po pracy, tym bardziej że ostatnio siedział 3 dni w domu i też nic nie robił...

Nie ja się go czepiam, no ale on nie ma prawa mi grozić zamknięciem drzwi i że mnie nie wpuści... No sorry. Do niedawna oboje nie byliśmy zameldowania, ale mi się trafiła oferta pracy poprzez urząd więc musiałam mieć meldunek w tym mieście...
Zwróć uwagę jak się zachowuje mój mąż... Bo to że ja za dużo powiedziałam to wiem... Można było uniknąć no ale gdyby nie sprowokował to by tego nie było...
Proszę przeczytaj ten post jeszcze raz...

JaJakoJa napisał/a:

Przyznam, że przeczytałem połowę pierwszego postu, bo nie chce mi się w to wgłębiać. Więc krótko: osoba, która wita mnie w domu wstępem do awantury ("nie odzywaj się, bo nie mam humoru", "myślałam, że chociaż z psem wyjdziesz" - mistrzostwo świata, bezrobotna pani do faceta wracającego po 11-12 godzinach pracy fizycznej) nie mogłaby liczyć nawet na minimum życzliwości i dobrej woli z mojej strony.

Wstępem było tylko uprzedzenie że nie mam humoru. Mąż po pracy chodzi na piwo z kolegami i czasem naprawdę daje w kość bo potrafi ci aferę zrobić że obiad już zimny a obiad od pol godziny czeka na niego... I zawsze witam go w domu, posprzatanym, z obiadem, zawsze pytam jak było w pracy i co dziś robił, jak się czuje. To on nie ma ochoty gadać więc ciągnę za język by co kolwiek wiedzieć o nim i jego pracy.

Myślałam że wyjdziesz z psem - wrócił o 15... Pracował od 12 bo lało... I nie było roboty. Więc jeśli po 21 nie mogłam go o nic prosić to mu w końcu powiedziałam że myślałam że wyjdzie z psem (mam wrzody żołądka)

14 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-07-02 11:47:00)

Odp: Problem w malzenstwie
Winter.Kween napisał/a:

Nie wiem czy specjalnie tego nie zauwazylas, zeby wszystko pasowalo do Twojej opinii, ale to maz chamsko przyczepil sie do psa i powiedzial, ze on jest wlascicielem samochodu i dal wiecej kasy.

Oczywiście, że doczytałam także i to, jednak spróbowałam też wyobrazić sobie, jak może czuć się człowiek, któremu przy każdej okazji przypomina się, że tak naprawdę niczego nie wniósł w małżeństwo, że ciągle od kogoś zależy (tu wygląda na to, że ojciec autorki jest głównym sponsorem), który ciężko pracuje w piekielnych warunkach i non stop jest do czegoś poganiany. Oczywiście zgadzam się z tym, że on też potrafi być chamski w stosunku do żony, ale ja i tak dziwię się, że on coś takiego wytrzymuje. Poza tym czy da się porównać tekst z sukienką do tego, że ona może wywalić go z domu, bo właścicielem jest jej tato i nawet do tej pory rodzinka ta nie zameldowała go w mieszkaniu. Ja pytam się więc, kim ten facet ma się czuć w tym małżeństwie, w tym mieszkaniu?
Oni powinni spokojnie porozmawiać o swoich problemach, wyjść sobie naprzeciw i dogadać się w różnych kwestiach. Ciągle mają szansę. W ich związku póki co nie ma żadnych zdrad, pijaństwa, jakiejś ostrej przemocy i tego typu ciężkiego kalibru różnych przewinień. Są po prostu kłótnie, a nad tym zawsze można zapanować, jeśli człowiek wykaże dobra wolę.

Gość 1111 napisał/a:

Wstępem było tylko uprzedzenie że nie mam humoru. Mąż po pracy chodzi na piwo z kolegami i czasem naprawdę daje w kość bo potrafi ci aferę zrobić że obiad już zimny a obiad od pol godziny czeka na niego... I zawsze witam go w domu, posprzatanym, z obiadem, zawsze pytam jak było w pracy i co dziś robił, jak się czuje. To on nie ma ochoty gadać więc ciągnę za język by co kolwiek wiedzieć o nim i jego pracy.

Myślałam że wyjdziesz z psem - wrócił o 15... Pracował od 12 bo lało... I nie było roboty. Więc jeśli po 21 nie mogłam go o nic prosić to mu w końcu powiedziałam że myślałam że wyjdzie z psem (mam wrzody żołądka)

Autorko, zakręć się koło jakiejś pracy, bo widać, że fiksujesz.

15

Odp: Problem w malzenstwie

Autorko, zakręć się koło jakiejś pracy, bo widać, że fiksujesz.

Tak się składa że od jutra zaczynam pracę. I jakoś nie uśmiecha mi się myśl że mimo to będę musiała dalej wszystko robić. Nie chodzi mi o gotowanie i sprzątanie (tego nigdy od niego nie wymagalam) bo zakupy które są naprawdę bardzo ciężkie czasem robić samej i targać na 4 piętro gdzie wiem że kiedyś mąż by mi pomógł jest frustrujące. To że nic nie robi w domu to fakt. Bo gdy po pijaku uderzył w ścianę i zrobił dziurę to ja ja za latałam i zrobilam malowanie... Palcem nie ruszył. Nic nie powiedziałam. Ja bym tylko chciała żeby on był taki jak w narzeczenstwem, że można było z nim pogadać, pomagał (w zakupach, czasem z psem wyszedł) a od ślubu zrobił się bardzo chamski w stosunku do mnie

16

Odp: Problem w malzenstwie
Gość 1111 napisał/a:

Autorko, zakręć się koło jakiejś pracy, bo widać, że fiksujesz.

Tak się składa że od jutra zaczynam pracę. I jakoś nie uśmiecha mi się myśl że mimo to będę musiała dalej wszystko robić. Nie chodzi mi o gotowanie i sprzątanie (tego nigdy od niego nie wymagalam) bo zakupy które są naprawdę bardzo ciężkie czasem robić samej i targać na 4 piętro gdzie wiem że kiedyś mąż by mi pomógł jest frustrujące. To że nic nie robi w domu to fakt. Bo gdy po pijaku uderzył w ścianę i zrobił dziurę to ja ja za latałam i zrobilam malowanie... Palcem nie ruszył. Nic nie powiedziałam. Ja bym tylko chciała żeby on był taki jak w narzeczenstwem, że można było z nim pogadać, pomagał (w zakupach, czasem z psem wyszedł) a od ślubu zrobił się bardzo chamski w stosunku do mnie

Po pierwsze - niczego robić nie musisz. Jeśli bierzesz na siebie całość obowiązków, związanych z funkcjonowaniem Waszego wspólnego domu, to znaczy że tego chcesz.
Naprawiając szkody, które on zrobił będąc pijanym, dajesz mu jasny przekaz - że niezależnie od tego co on zepsuje Ty się zajmiesz wszystkim, a on o nic nie musi się martwić.
Rozmawiacie w ogóle tak normalnie i spokojnie o codziennych obowiązkach i o podziale prac domowych? Co mąż mówi na to?

17

Odp: Problem w malzenstwie
Gość 1111 napisał/a:

Autorko, zakręć się koło jakiejś pracy, bo widać, że fiksujesz.

Tak się składa że od jutra zaczynam pracę. I jakoś nie uśmiecha mi się myśl że mimo to będę musiała dalej wszystko robić. Nie chodzi mi o gotowanie i sprzątanie (tego nigdy od niego nie wymagalam) bo zakupy które są naprawdę bardzo ciężkie czasem robić samej i targać na 4 piętro gdzie wiem że kiedyś mąż by mi pomógł jest frustrujące. To że nic nie robi w domu to fakt. Bo gdy po pijaku uderzył w ścianę i zrobił dziurę to ja ja za latałam i zrobilam malowanie... Palcem nie ruszył. Nic nie powiedziałam. Ja bym tylko chciała żeby on był taki jak w narzeczenstwem, że można było z nim pogadać, pomagał (w zakupach, czasem z psem wyszedł) a od ślubu zrobił się bardzo chamski w stosunku do mnie


No trzeba przyznać, że ten post zawiera znacznie mocniejsze informacje niż ten pierwszy. Tam widziałam zmęczonego ciężka praca faceta, który mieszka w cudzym mieszkaniu, gdzie co jakiś czas jest mu to wypominane itd, a teraz wyłania się trochę inna jego postać. Widać faceta, który lubi wypić i nawet wywalić kawał ściany awanturując się po pijaku oraz takiego, który praktycznie nie udziela się w żadnych pracach domowych. Dość nieciekawie to wygląda.
Rozumiem, że dzieci nie macie?
Zadam ci wuec pytanie. Jak sądzisz, gdzie twoim zdaniem, jest pies pogrzebany?

18

Odp: Problem w malzenstwie
Gość 1111 napisał/a:

Ja bym tylko chciała żeby on był taki jak w narzeczenstwem, że można było z nim pogadać, pomagał (w zakupach, czasem z psem wyszedł) a od ślubu zrobił się bardzo chamski w stosunku do mnie

Autorko ja widzę jeden podstawowy główny problem Twoich problemów małżeńskich, a mianowicie:

Gość 1111 napisał/a:

Mąż po pracy chodzi na piwo z kolegami i czasem naprawdę daje w kość bo potrafi ci aferę zrobić że obiad już zimny

Skoro piszesz, że właściwie pije codziennie po pracy, to może mieć poważny problem, który odbija się na jego zachowaniu i stosunku do Ciebie. Widocznie ani ta praca ani koledzy mu nie służą bo jak już sama zauważasz wszystko się zaczęło zmieniać czy też psuć jak zmienił pracę.

Gość 1111 napisał/a:

A teraz po tym jak zmienił pracę i zmieniliśmy adres zamieszkania to mam wrażenie że żyjemy jak obce osoby w jednym mieszkaniu

Na budowach pracują różni ludzie, często bez wykształcenia z problemem alkoholowym. Jeżeli to praca poniżej kwalifikacji Twojego męża, w dodatku fizyczna, w upale i z takimi a nie innymi kumplami, to nie trudno o frustracje. Niestety on wyładowuje je na Tobie i/lub zapija.

19 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-07-02 16:03:10)

Odp: Problem w malzenstwie

Naprawiając szkody, które on zrobił będąc pijanym, dajesz mu jasny przekaz - że niezależnie od tego co on zepsuje Ty się zajmiesz wszystkim, a on o nic nie musi się martwić.
Rozmawiacie w ogóle tak normalnie i spokojnie o codziennych obowiązkach i o podziale prac domowych? Co mąż mówi na to?

Mój mąż jeśli chodzi o podział obowiązków czy nawet o co kolwiek to zawsze są dwa teksty na zmianę "nie będziesz mną rządzić i mówić co mam robić" I "ja potrzebuje odpocząć, ciszy i spokoju". Jemu przeszkadza nawet gdy pies sie bawi swoją piłka bo hałasuje pazurami po panelach.

O okazywaniu czulosci mogę zapomnieć bo on jest zmęczony i nie ma ochoty, a jeśli chodzi o seks to jest tylko kiedy on chce. Nawet zaczęłam sobie w kalendarzu zaznaczać. To jest średnio 3-4 razy w miesiącu!

Rozmowy o przyszłości (może dziecko, zmiana mieszkania lub kupno dzialki, budowa) koncza się fiaskiem bo wiecznie jest że on nie wie co będzie kiedyś i nie będzie o tym teraz myśleć...
O ślub kościelny już nie zaczynam rozmowy, ale jego naprawdę o nic nie można poprosić bo wiecznie jest zmęczony. Nawet głupich śmieci nie wyniesie rano gdy poproszę mimo że koło śmietnika przechodzi dzień w dzień.. No wypić lubi, gdy mu się zwróci uwagę o to to jest tekst "ale ja pracuje wiec mogę" To mówię to przyjdź do domu i wypij jedno czy dwa to mi mówi że w "domu nie smakuje a po za tym nie ma z kim pić"

Kiedy przychodzi weekend soboty ma wolne to czasem potrafi zacząć już z samego rana imprezę.. Sam...

Czemu z nim się związałam gdzieś padło pytanie. Bo gdy byliśmy narzeczenstwem był inny, był czuły, przy znajomych nawet to okazywał, można było na niego liczyć, sam z siebie czasem posprzątał mimo że też robił całymi dniami, czasem coś ugotował, czasem poszedł z psem, był po prostu partnerem idealnym. Na piwo też chodził ze znajomymi ale wiedziałam zawsze gdzie i z kim jest.

Od jakiegoś roku zupełnie się zmieniło. Też mieliśmy kryzys, wyjechałam do rodziców na dwa tygodnie (był agresywny, prawie mnie uderzył) ale daliśmy radę przetrwać i przez jakis czas było ok.
Teraz kryzys się powtarza, może jest chamski w stosunku do mnie. Nawet gdy jesteśmy u rodziców (on u swoich ja u swoich bo coś tam im pomagamy) to dzwoni do mnie mówi że mam wszystko rzucić i być u niego za 5 min. A tylko powiedz że nie to cię zwyzywa zacznie awantury...
Obecnie nigdzie nie wychodzimy razem, nawet gdy spotkamy się na mieście a on z kimś stoi to mam wrażenie jakby mnie nie zauważał. Mam wrażenie że się mnie wstydzi a w domu naprawdę atmosfera jest nie do życia. Naprawdę coraz częściej mam wrażenie że ja go wcale nie znam.

Nie jest tym chłopakiem za którego wychodziłam. Z wielu rzeczy zrezygnowałam dla niego... Kocham go i strasznie mnie rani jego zachowanie a gdy próbuje z nim pogadać to jest tylko że wymyślam, inne by się nie czepialy... On nawet uważa że to ja go powinnam przeprosić za to że ja się nie znam na jego żartach... (Z tym wyglądem w sukience i nago). No jak dla mnie to nie były żarty tym bardziej że sam się z tego nie śmiał a ja nawet nie skomentowałam....
Nie wiem co się z nim dzieje... To ja zawsze wychodziłam z ręką na zgodę ale naprawdę nie mam już siły.

Na budowach pracują różni ludzie, często bez wykształcenia z problemem alkoholowym. Jeżeli to praca poniżej kwalifikacji Twojego męża, w dodatku fizyczna, w upale i z takimi a nie innymi kumplami, to nie trudno o frustracje. Niestety on wyładowuje je na Tobie i/lub zapija.


Próbowałam namówić go na zmianę bo wiem że praca jest wykanczajaca i go rozumiem. Ma możliwość zmiany, sama mu znalazłam kilka ofert gdzie pracował by 8 godzin w budynku, nie nameczyl by się ...
Jedyne co usłyszałam to że on nie ma zamiaru zmieniać pracy bo mu tam dobrze.

No trzeba przyznać, że ten post zawiera znacznie mocniejsze informacje niż ten pierwszy. Tam widziałam zmęczonego ciężka praca faceta, który mieszka w cudzym mieszkaniu, gdzie co jakiś czas jest mu to wypominane itd, a teraz wyłania się trochę inna jego postać. Widać faceta, który lubi wypić i nawet wywalić kawał ściany awanturując się po pijaku oraz takiego, który praktycznie nie udziela się w żadnych pracach domowych. Dość nieciekawie to wygląda.
Rozumiem, że dzieci nie macie?
Zadam ci wuec pytanie. Jak sądzisz, gdzie twoim zdaniem, jest pies pogrzebany?

Szczerze sama nie wiem. Czasem mam wrażenie że znudziło mu się bycie mężem. On się zachowuje tak jakby był singlem. A że mnie próbuje zrobić kurę domowa. Pracowałam było źle, nie pracowałam też źle, teraz idę do pracy to też źle bo mówi mi "pójdziesz do pracy to w domu nie będziesz robiła" Mimo że zawsze mielismy ugotowane i posprzątane gdy pracowałam.
Mam wrażenie że mu się znudziłam, zero zainteresowania mną, brak bliskości, odrzucenie gdy chce się przytulić.

Zwróćmy uwagę jeszcze na to że mój mąż może zajrzeć w mój telefon kiedy chce, nie mam nic do ukrycia, jednak on co 2 tygodnie zmienia KOD do telefonu, a wgl próba użycia jego telefonu kończy się tekstem że to jego prywatność i nie mam prawa.
Kilka nocy temu po godzinie drugiej 6 razy telefon mu wibrowal (miał pod poduszka więc nie miałam opcji sprawdzenia. Zawsze śpi z telefonem i pilnuje jak oka w głowie). Gdy spytałam to tylko udał głupiego że nic nie wie, nie widział... Mam wrażenie że może on kogoś sobie szuka, a może już znalazł i dlatego ma tak wywalone na mnie? Może poprostu mu przeszkadzam...
I to nie jest tak że ja mu wypominam mieszkanie czy samochód, tylko nie podoba mi się gdy on mówi że to wszystko to jest jego bo on na to zapracował dał pieniądze, bo pracowaliśmy razem na to by coś mieć. Ale u niego tak nie ma. To jest moje a to twoje. Tak nie może być w małżeństwie przecież, samochód jest wspólny bo nim oboje jeździmy. Mieszkanie jest nasze bo razem w nim mieszkamy a że właścicielem jest tatą to normalne bo on kupił... Ale mój mąż wszystkie zasługi przypisuje sobie.... A jeszcze do innych mówi jaka to ja glupia i tępa jestem bo wierze we wszystko co mówi.... A tekst że mi drzwi zamknie i nie wpuści? To dlatego mu wspomniałam mieszkanie i zameldowanie bo on nie ma prawa wyrzucać mnie z mieszkania mojego taty.
Moim zdaniem ma coś na sumieniu i uważam że ja go nie mam za co przepraszac (ewentualnie za to mieszkanie i zameldowanie bo trochę nie na miejscu to było) bo w sumie samą prawdę mu powiedzialam

20

Odp: Problem w malzenstwie

Wspomnę jeszcze tylko że kiedyś wiele osób mi powiedziało (także jego przyjaciele) bym zastanowiła się co robię bo on stwierdził że jak wejdzie w moja rodzinę to będzie żył jak paczek w maśle bo mój tata da pieniądze na wszystko a jak się rozejdzie to i tak połowa będzie jego. (mąż pochodzi z biedniejszej rodziny, moi rodzice mają troszkę więcej kasy a raczej mieli bo kupili mi mieszkanie) .
I ostatnio rozmawiałam z jedną znajoma która mi to wspomniała, a ja wtedy myślałam że ludzie mu zazdroszczą i specjalnie gadają... Ale jak tak myślę to może i oni mieli trochę racji i trzeba było się naprawdę zastanowić.... Nie wiem, pogubiłam się i nie wiem co robić... Nie wiem czy to ma sens staranie się dla niego, naprawdę czuje że go nie znam, zmienił się, żyjemy jak obce osoby, on robi wszystko po siebie by było mu dobrze, ja też chce dla niego dobrze, ale może czas odpuścić? Wykańcza mnie to psychicznie, spać nie mogę tylko myślę po nocach co ja takiego zrobiłam że on mnie tak karze? Zawsze chce się pokazać z jak najlepszej strony, słuchałam go we wszystkim, przeszkadzało mu że chodze w butach na obcasie, zmieniłam na płaskie, przeszkadzało że się maluje - przestałam, przeszkadzały spódnice i sukienki- zakładam okazjonalnie.... Wiem że przychodzi zmęczony po pracy - ma podany ciepły obiad... Wszystko robiłam by on sobie odpoczął, ale on nawet nie chce że mną rozmawiać, pytanie jak było w pracy, co robił, jak się czuje - dobrze, tak samo. I na tym się kończy rozmowa. Zero pytań jak mi minął dzień, a gdy chce zagadać o coś innego -daj mi spokój.
Ostatnio jego tata coś powiedział w stylu - niech idzie do pracy i nie myśli o głupotach o mnie (o tym że chce nakłonić męża do kościelnego, obaj są bardzo przeciwni bo oni księdzu płacić nie będą) gdy spytałam męża czy jego tata coś do mnie ma to mi odpowiedział "tak i ja wiem co" Gdy spytalam co to usłyszałam "brak szacunku"... Szkoda bo ile razy by teść nie poprosił o pomoc, zawiezienie go gdzieś, czy żeby zachować coś dla siebie i nie mówić teściowej to ja zawsze pomagałam, słowa dotrzymalam...
Jest mi strasznie przykro że jego tata mnie nie szanuje, że mąż zaczyna robić to samo, choć nigdy nic złego mu nie zrobiłam. Mam dość psychicznie i nie wiem co robić....

21

Odp: Problem w malzenstwie

Gość 1111 mam prośbę - nie pisz proszę kolejnych swoich postów pod poprzednimi, jest to niezgodne z naszym regulaminem. Zawsze kiedy chcesz coś dodać do wypowiedzi, którą już opublikowałaś - możesz to zrobić używając funkcji "edytuj".
Dodatkowo kiedy cytujesz czyjąś wypowiedź i odpowiadasz na nią - zrób to korzystając z cytatu. Sposób w jaki robisz to teraz, czyli kiedy po prostu kopiujesz post na który odpowiadasz i umieszczasz pod nim swoją odpowiedź, sprawia, że Twoje posty są zupełnie nieczytelne i trudno jest rozgraniczyć cytat i Twoją odpowiedź na zacytowany post.

22

Odp: Problem w malzenstwie
Gość 1111 napisał/a:

Wspomnę jeszcze tylko że kiedyś wiele osób mi powiedziało (także jego przyjaciele) bym zastanowiła się co robię bo on stwierdził że jak wejdzie w moja rodzinę to będzie żył jak paczek w maśle bo mój tata da pieniądze na wszystko a jak się rozejdzie to i tak połowa będzie jego. (mąż pochodzi z biedniejszej rodziny, moi rodzice mają troszkę więcej kasy a raczej mieli bo kupili mi mieszkanie) .

Rzeczywiście wygląda to tak, że starał przed ślubem by wejść w bogatszą rodzinę i teraz ma już na wszystko wywalone. Poza tym według mnie (ale mogę być na tym punkcie przewrażliwiona) on się zachowuje jak osoba, która ma problem z alkoholem. Tu nie chodzi tylko o częstość i ilość picia ale sposób w jaki się zachowuje, zarówno wobec Ciebie jak i ogólnie. Nadwrażliwość, agresja, deprecjonowanie Ciebie, brak szacunku, ogólnie planów, zaangażowania w związek itd. Ty z kolei zaczynasz się zachowywać jak osoba współuzależniona, na dodatek dajesz się zdominować i szukasz winy w sobie - zachowujesz się tak by nie miał Ci nic do zarzucenia ale on i tak znajdzie pretekst by się wyżyć.
Dziwne jest też to, że nie chce zmienić pracy mimo, że niby tam tak ciężko pracuje ale widocznie pasuje mu ona i to całe towarzystwo do picia.
Wspomniałaś, że nie ma prawka, czyżby mu zabrali za jakieś wykroczenie? Może za jazdę pod wpływem? Czy nie zrobił z jakiegoś powodu? Facet ma ewidentnie jakiś problem, mega kompleksy i próbuje dodać sobie deprecjonując Ciebie.
Ciesz się kobieto, że nie masz ślubu kościelnego, a mieszkanie jest na ojca (jeśli dobrze zrozumiałam). Bardzo wątpliwe, że nagle o będzie taki jak przed ślubem. Może nie zauważałaś sygnałów albo on robił dobrą minę do złej gry byleby ten ślub z Tobą wziąć.
Możliwe też, że romansuje z innymi skoro tak bardzo strzeże tego swego telefonu.
Ja bym Ci radziła uciekać z tego małżeństwa póki nie macie dzieci. A zdobisz jak uważasz.

23

Odp: Problem w malzenstwie
Gość 1111 napisał/a:

(...) Jest mi strasznie przykro że jego tata mnie nie szanuje, że mąż zaczyna robić to samo, choć nigdy nic złego mu nie zrobiłam. Mam dość psychicznie i nie wiem co robić....

Kłamstwem jest to, że mąż zaczyna Cię nie szanować. On nie zaczyna. On nie szanuje Ciebie przynajmniej od roku i nic nie wskazuje na to, by chciał swe zachowanie zmienić. Co więcej, na każdym kroku pokazuje Ci miejsce w szeregu.



Nie wiesz co masz zrobić?
Jesteście razem dwa lata. Wyobraź sobie życie z nim pod jednym dachem za 5 lat, za 10, za 15.
Kim dla niego będziesz? Jak będzie Cię traktował? Kto będzie dla niego ważniejszy: Ty czy alkohol?
Wyobraź sobie, że będziecie mieli dzieci.
Czego się nauczą o relacjach między kobietą a mężczyzną? Czy będą żyły w domu, w którym rodzice się kochają, lubią, szanują? Czy będą czuły się bezpiecznie?

24

Odp: Problem w malzenstwie
Wielokropek napisał/a:

Nie wiesz co masz zrobić?
Jesteście razem dwa lata. Wyobraź sobie życie z nim pod jednym dachem za 5 lat, za 10, za 15.
Kim dla niego będziesz? Jak będzie Cię traktował? Kto będzie dla niego ważniejszy: Ty czy alkohol?
Wyobraź sobie, że będziecie mieli dzieci.
Czego się nauczą o relacjach między kobietą a mężczyzną? Czy będą żyły w domu, w którym rodzice się kochają, lubią, szanują? Czy będą czuły się bezpiecznie?

Kobieca intuicja rzadko się myli, a Ty jak widać zauważasz problem ale nie do końca go jeszcze rozumiesz. Dokładnie tak jak pisze Wielokropek, pomyśl jak będzie wyglądało Twoje życie za kilka lat jak pojawią dzieci? Chcesz by wychowywały się w takim domu? Gdzie ojciec nie szanuje matki, gdzie jest agresja i alkohol? Teraz cały dom ogarniasz, a co będzie potem? Teraz mu przeszkadza pies, w przyszłości mogą przeszkadzać dzieci. A jak przez swoje picie straci pracę to kto będzie Was utrzymywał, Twój ojciec?
Moim zdaniem to jest ostatni dzwonek.

25

Odp: Problem w malzenstwie

Wypisz wymaluj jak bym wróciła się do mojego małżeństwa które na moje szczęście skończyło się rozwodem. Na początku wielka miłość a potem rozczarowanie . Współczuję Ci ale musisz zrozumieć jedno on wybrał Ciebie dla kasy , on po prostu chce mieć lepsze życie dla siebie i pod siebie nie patrząc na nic.W narzeczeństwie musiał się trochę postarać zabiegać a po ślubie zresztą sama odczuwasz . Na nic twoje starania żeby być przykładną żoną i tak nie będziesz doceniana . Sama widzisz że nawet teściu mimo że chcesz dobrze ma o Tobie złe zdanie . Co to za rodzinka !!!!  Rozumie Ciebie jeśli chodzi o czepianie się tzw pierduł bo niektórzy mogą tak odebrać ale z czasem po takich licznych zachowaniach od strony twojego męża człowiek już nie wytrzymuje i popada właśnie w takie pułapki że wszystko przeszkadza i mówimy co nam do głowy przychodzi. Według Twojego opisu nie widzę dalszego małżeństwa na dłuższą metę bo im dalej będziesz w to brnęła to jeszcze bardziej będziesz wykończona tym wszystkim. Jemu już nie zależy na małżeństwie zrozum, dostał Ciebie za żonę i jak sam powiedział będziesz go jeszcze musiała spłacić ze wszystkiego ...po to się żenił . Nawet nie myśl o kościelnym!!!! (pewnie twój tatuś by sponsorował) . Odejdź od niego i niech kto inny obiadku mu gotuję . A Ty dasz sobie spokojnie radę bez Niego.

Posty [ 25 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Problem w malzenstwie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024