Mam 25 jestem od 6 lat ( z przerwami) z facetem. Jakiś czas temu kupiliśmy mieszkanie, teraz widzę to jako najgorsza decyzje w życiu. W naszym związku nic się nie dzieje, nie przypominam sobie żeby kiedykolwiek zaprosił mnie gdzieś. Jeśli sama nic nie załatwię nie mam co liczyć na jakieś wyjście. Chłopak zarabia więcej więc twierdzi że może sb na wszystko pozwolić ale nigdy przy tym nie pomyśli o mnie. W obecnej sytuacji zmniejszyli mu etat więc wszystko finansuje ja( po zmniejszeniu etatu ma niewiele mniej niż ja) i spłacam kredyty na jego zachcianki bo jak to on twierdzi "ciężko mu teraz z kasą". Nie czuję się przy nim dobrze wiele razy próbowałam to skonczyc ale boję się że sobie coś zrobi i nie poradzi sobie z tym. Jestem dodatkiem do jego życia, który gwarantuje mu spokojne życie bo jemu "jak na złość nigdy nie uda się nic załatwić". Znajomych prawie nie ma-wszystkich do nas zraził więc na spotkania z nimi nie mam co liczyć. A hitem ostatnim dni jest fakt że stwierdził że "on jest zmęczony tym że robi obiadki jak przyjadę z pracy i tym że musi zastanawiać się nad tym codziennie" (obiady robi 2-3 razy w tygodniu bo zazwyczaj czeka na mnie by go zrobić ale jak już przyjdę to mogę zrobić). Czuję się strasznie bo nie umiem tego powiedzieć że to koniec. Wiem że jak tego nie zrobię to za 10 lat bd matka Polka bez praw ale obowiązkami i wiecznie zmęczony życiem facetem a ja bd nikim kiedy on bd wydawał pieniądze a ja wychowując dzieci nie bd miała grosza przy duszy. Dać jeszcze temu szansę i spróbować po raz setny szczerej rozmowy czy lepiej dać już temu spokój?... Pomozcie
Wiem że jak tego nie zrobię to za 10 lat bd matka Polka bez praw ale obowiązkami i wiecznie zmęczony życiem facetem
Tu jest klucz.
Serio uważasz tak poza tym, że powinnaś płacić kredyty faceta, który nie jest Twoim mężem? Przestań. Zacznij się szanować.
Zawsze możesz zrobić eksperyment i zamiast zrywać z nim to spróbować zmienić to, jak jest.
Więc: przestajesz płacić na jego zachcianki, przestajesz wszystko finansować, zakupy na pół, rachunki na pół, wszystko na pół. Pracujesz, on siedzi w domu? Więc niech coś robi. Jak nie zrobi obiadu to idź i zjedz na mieście i olej jego. Jak chcesz iść do kina to idź sama, chcesz iść na kawę, idź sama.
I zobaczysz czy on cokolwiek przemyśli. Ale wątpię.
Przemyśli - zajebiscie nie dość że siedzisz w pracy to później jeszcze sobie wychodzisz. Niestety wychowano mnie ze jak się razem to trzeba sb pomagać więc teraz jak są cięcia etatów to mu pomagam nie umie inaczej chociaż bym chciała.. Bardzo.
na początek- rozmawialiście o tym?
Przemyśli - zajebiscie nie dość że siedzisz w pracy to później jeszcze sobie wychodzisz. Niestety wychowano mnie ze jak się razem to trzeba sb pomagać więc teraz jak są cięcia etatów to mu pomagam nie umie inaczej chociaż bym chciała.. Bardzo.
Nie no spoko
on ma kasę, ale mniej niż Ty, więc zamiast płacić proporcjonalnie tyle, ile możecie, to Ty płacisz wszystko, a on nie płaci nic
a Ty usprawiedliwiasz to tym, że nie umiesz inaczej chociaż bys chciała
to przygotuj się psychicznie na ten scenariusz z końcówki Twojego pierwszego posta, bo jest bardzo realny powodzenia!
Teraz ma mniej bo zmniejszyli mu etat ale tak to miał więcej niż ja. Tylko nie umiał trzymać kasy przy sobie zawsze znajdowała się jakaś " nieprzydatna rzeczy ktora się przyda". Rozmawialiśmy już kiedyś o tym i przez dwa miesiące pamiętaj o rozmowie.. Dawał tyle co ja i praktycznie drugie tyle mu zostawała ale to kupił sb tamto kupił i teraz zero oszczędności
Młodzi jesteście, choć 10 wspólnych lat powinno już dać Wam pogląd na swoje cechy. Szczególnie jeśli mieszkacie razem. Potraktuj jednak to co teraz obserwujesz, jako kolejną naukę waszych charakterów i ciesz się, że te nauki możesz odbierać jeszcze zanim połączą Was poważniejsze zobowiązania.
Ja zwróciłem u wagę na jedno - ton Twojego posta. Nie brzmi on jak prośba zakochanej kobiety, która chce rozwiązać problem związku, na którym jej bardzo zależy, a raczej jak wołanie o podpowiedź jak tu zakończyć ten związek bez robienia wielkiej zadymy. Jeśli mam choć trochę racji - nie ma co reanimować trupa. Zrób ostatni cykl sztucznego oddychania (poważnie porozmawiaj z facetem jasno sygnalizując mu swoje obiekcje, o których tu mówisz) i jeśli to nie pomoże - zamykaj wieko od tej trumny.
Teraz ma mniej bo zmniejszyli mu etat ale tak to miał więcej niż ja. Tylko nie umiał trzymać kasy przy sobie zawsze znajdowała się jakaś " nieprzydatna rzeczy ktora się przyda". Rozmawialiśmy już kiedyś o tym i przez dwa miesiące pamiętaj o rozmowie.. Dawał tyle co ja i praktycznie drugie tyle mu zostawała ale to kupił sb tamto kupił i teraz zero oszczędności
Usprawiedliwiaj go dalej, to dalej będziesz go utrzymywać.
Zachowujesz się jak jego parasol i podnóżek jednocześnie. Chronisz go, dbasz o niego, gotujesz, tłumaczysz go. A z drugiej strony spłacasz jego długi.
Przeczytaj swój post ponownie, tym razem ze zrozumieniem.
I wtedy zadaj nam jeszcze raz pytanie. Powodzenia.