Witajcie,
wiem że jestem tu nowy ale nie jestem trolem. Piszę to bo sam nie wiem. Mam pewne przemyślenia ale chyba bardziej potrzebuje jakiegoś słowa wsparcia czy opinii. Naprawdę jestem załamany
Z moją dziewczyną jesteśmy w związku od ponad 2 lat. Wydaje mi się że jeszcze tak do pół roku temu to był dobry związek. Pół roku temu postanowiliśmy zamieszkać razem. Żadne z nas nie ma własnego mieszkania więc zapadła decyzja że to ja przeprowadzam się do niej i razem zamieszkamy w jej rodzinnym domu. Pożegnałem się z aktualną pracą i przeprowadziłem się do niej 200km. Od razu zacząłem szukać w jej mieście pracy. Najpierw szukałem w moim zawodzie ale nic nie było, potem szukałem w innych zawodach ale też było z tym słabo. To jest jeden z biedniejszych rejonów kraju więc o pracę ciężko a jak już coś było to w stylu "pomocnik na stacji paliw". Mimo iż już nawet na takie stanowiska aplikowałem to nie zatrudniali mnie mówiąc w prost " pan ma wyższe wykształcenie, to nie praca dla pana. Pan zapewne zaraz odejdzie do innej, lepszej, pracy a my znowu będziemy szukać". Do tej pory, gdy ja pracowałem, to ona nie musiała ale w obliczu aktualnej sytuacji i ona zaczęła szukać pracy. Szybko ją znalazła jako pracownik w jakiejś fabryce niedaleko (mnie tam nie przyjęli). Praca przy taśmie na 3 zmiany. Ona w pracy a ja zajmowałem się gotowaniem, sprzątaniem itp to co zwykle sie w domu robi. Oczywiście nadal szukałem pracy ale z marnym skutkiem. Z czasem stwierdziła że będzie brać dodatkowe godziny pracy bo pieniądze sie przydadzą a ja jeszcze pracy nie mam. Skutek był taki że choć zarabiała więcej to nie miała kompletnie czasu dla nas. Wracała z pracy, jadła, kąpiel i spać. W dzień wolny cały dzień leżała w łóżku i oglądała tv i spała. Coraz bardziej mnie traktowała jako tylko służącego który ma podać jeść itd. Przytulić się nie miała ochoty, całus to czasem przy wyjściu do pracy. Gdy powiedziałem jej że zaczynam się martwić tym jak mnie traktuje, że nasz związek coś podupada to stwierdziła że w sumie to ją nawet wkurzam tym że "tak często" chcę się przytulać i w ogóle i najlepiej bym na chwilę wrócił do siebie bo ona musi odpocząć ode mnie. Więc wyprowadziłem się od niej, wróciłem do siebie. Miało być na chwilę ale pojawiła sie ta pandemia i utknąłem na dłużej. W fabryce zastój więc ona na postojowym. Rozmawialiśmy telefonicznie codziennie i było chyba ok. Nim pandemia jakoś zaczęła się statkować to ona zmieniła pracę. Zaczęła pracować jako kasjerka w sklepie. Od tego momentu (czyli od jakiś 2 miesięcy licząc od dziś) nasz kontakt zaczynał się robić coraz bardziej sporadyczny (aż w stylu 2 smsy na tydzień i jedna rozmowa telefoniczna 5minut). Ona twierdziła że nie odbiera i nie odpisuje bo jest zajęta pracą a po pracy to zmęczona i takie tam i nie ma ochoty odbierać itp. W ostatniej naszej rozmowie mówiłem jej że coraz mniej ze sobą rozmawiamy i że tęsknię za nią. Powiedziała że puki pandemia to mam do niej nie przyjeżdżać nawet bo mnie nie wpuści do domu a co do kontaktu to słaby jest z tego powodu że ona bierze dużo dodatkowych godzin by więcej zarobić. Mówiłem jej że przez te dodatkowe godziny nie znajduje czasu dla nas, co ze mną, co z nami? Mówiłem by w takim razie brała mniej tych godzin, by znalazła czas dla nas. Odparła że ona pracuje i ma mała stawkę więc by zarabiać więcej (najniższa krajowa ją nie interesuje) to musi pracować więcej. Powiedziała że chce mieć pieniądze a skoro ja ich nie mam (bo nadal nie pracuje, bo miałem nadzieję że zaraz do niej wrócę i tam znajdę pracę) to nie jestem na jej liście priorytetów. Powiedziała dosłownie że dla niej pieniądze są ważniejsze ode mnie.