Witam,
Piszę, bo już brak mi mocy. Myślę o bardzo złych rzeczach. Ostatnio zbyt poważnie. Jedyne, co trzyma mnie przy życiu, to to, że noszę w sobie maleństwo, które kocham. Mężczyzna, którego kochałam od lat, zostawił mnie w ciąży. Jestem sama, w obcym kraju, ciąża jest specyficzna ze względu na koronawirusa. O ciąży wie może parę osób. Jestem w tym wszystkim sama. Moi rodzice nie wiedzą o ciąży, bo jest mi zwyczajnie wstyd. Odkąd zaszłam w ciążę, przestał się mną interesować, przestał interesować się dzieckiem. Nie pyta, nie dzwoni. Boję się bycia samotną matką, boję się, że nie dam sobie rady finansowo i psychicznie. Wcześniej mimo odległości były wspólne plany. Teraz zostałam w 5 miesiącu ciąży sama, ze wszystkim na mojej głowie i kredytem za mieszkanie. Płaczę codziennie i zastanawiam się dlaczego tak się stało. Rozumiem, że mam zmienne nastroje, ale mówiłam mu wprost, że czuje się niekochana i samotna w tym związku, to szantażował mnie samobójstwem. Ostatnio miałam mocne plamienia. Chciał, żeby dać mu znać jak coś się dzieje. Dwa dni próbowałam się dodzwonić, ale nawet nie odbierał. Wycofałam się z życia bardzo. Wydaje mi się, że już nie potrafię ufać i mówić , co czuję. On ma już dwójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa. Zawsze interesowałam się jego dziećmi. Tak bardzo boli, że jego były chciane i "przegadane" a moje to wpadka, więc nie warto się interesować. Przepraszam codziennie moje dziecko za tą pomyłkę, bo byłam pewna, że bdzie nas kochał. Znaliśmy się ponad 10 lat. Byliśmy przyjaciółmi. Kiedy rozstał się z żoną, czekałam cierpliwie, bo go kochałam. Wiem jestem głupia i nwiwna, ale kochałam. To był pierwszy mężczyzna, którego pokochałam. Byłam silną i przebojową dziewczyną, w parę lat zmienił mnie w płaczącą histeryczkę. Nie wiem gdzie napisać, nie wiem czego oczekuję, przecież nic już się nie zmieni. Chciałabym wrócić do "żywych", ale strach przed krzywdą paraliżuje mnie. Zastanawiam się czy jeszcze kiedykolwiek ktoś pokocha samotną kobietę z dzieckiem. Zastanawiam się jak bardzo trzeba być podłym, aby tak skrzywdzić kobietę, którą niby się kochało i swoje dziecko? Jestem zupełnie nieprzygotowana na to, co będzie. Najbardziej nienawidzę siebie, jak już z braku mocy, wyczerpując wszystkie argumenty, wyzywam go od najgorszych, bo chcę żeby chociaż trochę go zabolało jak postąpił ze mną i z dzieckiem. Nie poznaje siebie, zniszczył mnie tak bardzo, że czuje się nic niewarta. A najbardziej żal mi w tym wszystkim dziecka, że wybrałam dla nas kogoś, kto zostawił nas, bo przestaliśmy mu pasować. Jeszcze 3 miesiące temu obiecał, że nie zostawi i że kocha, a ja głupia wierzyłam.