Dzień dobry,
Jestem w tym miejscu dlatego, że muszę wyrzucić z siebie wszystkie przemyślenia, które dręczą mnie od jakiegoś czasu i wracają jak bumerang. Wydaje mi się, że wiem co powinienem zrobić, jednak nie jest to tak proste jak mogłoby się wydawać.
Jestem 30 letnim mężczyzną, zamkniętym w sobie introwertykiem ze zbyt dużą wrażliwością, co byc może wynika z tego, że dorastałem jako grubasek z wielkim trądzikiem i zespołem tików nerwowych. Powyższe spowodowalo moje całkowite odizolowanie się od rówieśników, co za tym idzie zerowe relacje z kobietami.
W wieku 20 lat moje ciało przeżyło wielką przemianę, z brzydkiego kaczątka wyrosłe stałem się przystojnym, wysportowanym mężczyzna, który nie powinien mieć problemu z poznawaniem kobiet. Niestety pomimo zmian w wyglądzie głowa nadal pozostała pełna kompleksów i jedyne co mi zostało to marzenia o znalezieniu kobiety i wielkiej miłości. A marzenia te były olbrzymie. Pragnąłem poznać kobietę z którą będę mógł spędzić resztę życia, nie w głowie były mi przelotne romanse, imprezowe flirty. Chciałem znaleźć tę jedną jedyną z którą będę mógł budować przyszłość. Lata miały az w końcu, w wieku 24 lat dzięki internetowi poznałem kobietę z którą się związałem. Nasz związek przetrwał 3 lata, jednak nie mogę powiedzieć, że był to okres szczęśliwy. Zamiast miłości tkwiłem w nim głównie z przywiązania do uczucia stabilizacji. W pewnym momencie stwierdziłem, że czas iść w jedną ze stron i zamiast slubu zdecydowałem się na rozstsnie. Po kilku tygodniach, z bagażem doświadczeń i duzo większym poczuciem własnej wartosci zacząłem na nowo rozglądać się za nowa miłością, posiłkując się głównie tinderem.
Cieszyłem się dużym powodzeniem kobiet, które trafiały w mój gust, jednak do żadnej nie poczułem wystarczającej mięty. Aż w końcu trafiłem na tę, której tyle czasu szukałem. Jesteśmy ze sobą już od pół roku, mieszkamy razem, w najblizszym czasie planuje się oświadczyć.
Jest jednak jedna mysl, uczucie, które wraca do mnie jak bumerang, uczucie które sprseia, że patrzę na miłość swojego życia i zastanawiam sie czy mogę z nią być. Jest nim zazdrość o jej przeszłość a czesem nawet pewien niesmak, który powoduje że ciężko mi się do niej odezwać.
Jak już wspomniałem, moje życie pozbawione bylo licznych romansów i przygód z kobietami.
Jedyna z jaką byłem była dziewicą wobec czego nie miałem problemu z jej przeszłością.
Moja obecna kobieta natomiast była w dwóch dłuższych, i trzech krotszych relacjach z facetami, z czym sobie jako tako poradziłem. Niestety ostatnio dotarło do mnie, że podczas imprez potrafiła stracić głowę, całując i obciskujac się z nowo poznan facetem. Raz nawet zdarzyło jej się wyladowac po pijaku w łóżku z kimś kogo dopiero poznala. Sama do tego mi sie nie przyzna, ponadto gdy próbuję czasem rozmawiać na takie tematy mówiąc o moich znajomych którzy lubią takie przygody ona sama mowi, że to coś obleśnego, a ja przytakuje mając z tyłu głowy fakt, że robiła podobnie, po alkoholu.
Mam z tym wielki problem. Być może wynika to z faktu, że sam unikałem takich sytuacji, chociaż mógłbym zaliczyć podobne przugody. Straszne to uczucie, gdu patrzysz na miłość swojego życia i jednocześnie myslisz, że była dość rozwiązła. Boli mnie to, boli mnie to do tego stopnia, że oststnio ciężko mi nawet uprawiać z nią seks, odczuwam pewna blokadę w głowie i nie potrafię sobie z tym poradzić.
Z jednej strony jestem z kobietą moich marzen, osoba z którą nigdy sie nie nudze, mogę porozmawiać o wszystkim, widzę w jej oczach troskę i miłość a z drugiej strony czuję obrzydzenie do jej poprzedniego zycia.
Jak sobie z tym poradzić? Mam z nią na ten temat porozmawiac? Mam udać się do specjalisty, czy żyć i liczyc na to, że z czasem te myśli odejdą i już nie wrocą?