Poznaliśmy sie 4 miesiące temu "na żywo" (ja nie mieszkam w Polsce). Spotkalismy zaledwie kilka razy (nie randka), ale codzienny kontakt przez te 4 miesiące inicjowany z jego strony (sms, tel). Seksu jeszcze nie było. Oboje 30+. Z jednej strony jest cudowny, romantyczny, daje kwiatki, stara się i gdyby nie choroba i śmierć kogos z mojej rodziny, a potem cała ta pandemia znowu byśmy sie spotkali (próbował sie ze mną umówić na randke).
W czym problem? Wiem, że zanim sie poznaliśmy spotykał się z inną dziewczyną. Nadal utrzymują kontakt, (przyjacielski ponoć) choć on to przede mną "ukrywa". Gdy sie widzi z nią to mi nie odpisuje, dopiero, gdy już jest sam. Ostatnio dodal nowe profilowe na fejsbuku. Ona polajkowała mu serduszkiem. Postanowiłam nie wybuchać zazdrością o taką duperele i poprostu dodałam od siebie komentarz, żeby sprawdzić jego reakcje. Można powiedzieć, że praktycznie olał.
Trraz pisze, ja nie odpisuje, bo nie wiem, jak sie zachować. Z jednej strony rozumiem, że większość mężczyzn nie zaangażuje sie po tak krótkim czasie. Nie oczekuje zaręczyn, ani nic z tych rzeczy, ale gdy sie z kimś spotykam, chciałabym mieć poczucie, że to JA jestem ważna, że póki próbujemy to tylko na MNIE mu zależy.
Czy robie z igły widły? Dać sie temu rozwijać w swoim tempie? Czy moja intuicja dobrze mi podpowiada, że ona jest dla niego ważniejsza, a ja odskocznia / lub chodzi mu tylko o seks?
Dodam, że z nią kontaktu nie zerwie, bo są sąsiadami (i może jeszcze, że o zwykłe koleżanki zazdrosna nie jestem)
Poza tym według niego ona ma fajny charakter. Obejrzałam jej profil i to zwykły pustak w porównaniu do mnie (fakt, nie mialam zamiaru obrażać), ale jest śliczna, zgrabna, taka 10 na 10, a ja przeciętna