Witam, jestem tu nowy ale muszę gdzieś się wygadać. Z góry uprzedzam że post będzie długi, pewnie za długi ale taki już jestem. Poznałem ją ponad 6 lat temu, pracowaliśmy razem oboje byliśmy w kiepskich związkach. Mieszkaliśmy blisko siebie ale to w pracy sie spotkaliśmy na początku było niewinnie wspólne powroty z pracy rozmowy pod jej blokiem, była piękna, a ja zwykły przeciętniak ale ponoć coś w sobie mam (poczucie humoru zapewne). Dodam że jak zaczęliśmy się spotykać poza pracą oboje już byliśmy singlami, natomiast w pracy były to kontakty tylko służbowe. Uczucie pojawiło się z czasem silne na tyle że po 4 miesiącach zamieszkaliśmy razem, było wspaniale szalałem za nią i robiłem dla niej wszystko ona też, mieliśmy drobne spięcia ale wszystko wyglądało normalnie. Zostawiła mnie we wtorek powiedziała że mnie nie kocha i to już od dawna mimo że dzień wcześniej wyznawała mi miłość i planowaliśmy kupno mieszkania rozmawialiśmy o dzieciach przyszłości.. Powiedziała że nie umie sobie siebie przy mnie wyobrazić za 5 lat, w żadnym możliwym scenariuszu, nie ważne jak bym sie zmienił i co bym robił to mnie nie kocha i nie pokocha. Zapytałem czy nie byłem dla niej dobry? odpowiedziała że byłem cudowny ale że ona sie czegoś innego spodziewała po długoletnim związku... Czego zapytałem? Jej odpowiedź? nie wiem.. Stwierdziła że kocha moje poczucie humoru żę uwielbia ze mną rozmawiać i spędzać ze mną czas ale że nic poza tym że coś sie w niej zablokowało i sama nie wie co ale że nie może sie przełamać aby mnie pocałować, przytulić.. I że chce to załatwić jak dorośli ludzie bez kłótni, poszła spać, a ja jak zbity pies błąkałem sie po mieście. Rodziny nie mam matka zmarła jak miałem 5 lat, z ojca wzór taki że szkoda gadać zresztą też nie żyje, wychowali mnie dziadkowie, ale jak sobie radzić w takiej sytuacji nikt mi nie powiedział, jestem uczuciowy i wrażliwy samoocena spadła z 1 na -100, totalna rozsypka, od worku praktycznie nie jadłem nie śpię nie funkcjonuje ciągle płacze i popadam w histerie, mam omamy że mnie woła.. każdy ruch na klatce powoduje myślenie że to ona wraca.. Dzwoniła do mnie jej babka i matka zapłakane że jak to tak co sie stało? A ja sam nie wiem co się stało.. dzis przyszła po jakieś swoje rzeczy.. nawet nie spojrzała na mnie tylko cześć, wezmę jeszcze to i to.. Spytałem czy nie tęskni za mną powiedziała żę nie. czemu sie na mnie tak zablokowałaś od wtorku że nie chcesz nawet porozmawiać spróbować wyjaśnić dać choć cień szansy na odbudowę, stwierdziła że tak bedzie lepiej, że musi sobie to wszystko przemyśleć i że sie odezwie ale nie wie kiedy, spytałem czy mam na co czekać? odrzekła że nie wie.. chyba nie.. naprawdę chce być sama.. Jak dalej żyć ze świadomością że ktoś kto był całym światem dla Ciebie przez 6 szczęśliwych lat, wyrzuca Cie jak śmiecia mówiąc że od dawna nic nie czuje mimo że nie okazywał tego i mówił co innego?
2 2020-03-22 18:51:22 Ostatnio edytowany przez balin (2020-03-22 18:52:46)
Takich historii jak Twoja, na forum było już wiele. Nawet te same teksty na odchodne się powtarzają.
Co do Twojej sytuacji, no cóż takie jest życie. Nic nam nie jest dane na zawsze. Widocznie ta sytuacja spotkała cię, żebyś to zrozumiał. A bogatszy o doświadczenia podszedł, do związku inaczej.
Sam dla siebie jesteś całym światem. A druga osoba jedynie dodatkiem.
Nie proś nie błagaj. Zachowasz przynajmniej godność. To koniec. Czas na nowy etap w Twoim życiu.
Witam. No przykre to jest, że po 6 latach Cię zostawiła. Z postu wynika, że naprawdę Ci na niej zależało, ale w życiu czasem tak bywa. Choćbyś niewiem jak kogoś kochał i robił dla tej osoby wiele to nie masz wpływu na to jak ta osoba się zachowa i nie zmusisz nikogo do uczuć. Pozostaje Ci jedynie zaakceptować jej decyzję i odcięcie się od tego wszystkiego. Choć to trudne ja bym tak zrobiła na Twoim miejscu Autorze.
A tam za lasem inna jej gałąź nie szumi?
A tam za lasem inna jej gałąź nie szumi?
Zapytałem wprost, choć nie liczyłem na szczerą odpowiedź. Zapewniała mnie że nie, że nie zdradziła i że nie mysli o nikim. Chyba bym wolał aby mnie dla kogoś zostawiła niż tak poprostu.
Dokładnie to samo pomyślałam co powyżej, poznała kogoś jakiś czas temu, Ty tak zakochany, nawet nie zauważyłeś zmian w jej zachowaniu i swoją miłością i chęcią posiadania normalnej rodziny wszystko nadrabialeś. Jeśli nie ma nikogo to pokłon w jej stronę, ale to rzadki przypadek i duża dojrzałość. Pewnie prędzej czy później się dowiesz czy był ktoś. Ona nie wróci, a jeżeli nawet to tylko dlatego że z tamtym jej nie wyszło i będziesz jej kołem zapasowym. Pytanie tylko do samego siebie czy masz ochotę takowym być, czy nie zasługujesz na kogoś kto ma podobne do Ciebie patrzenie na świat i życie. Trzymaj się, będzie ciężko, ale po każdej burzy wychodzi słońce.
Prawdy dowiesz się po czasie, takie szambo zawsze wybija i potem człowiek zastanawia się jak przez drzwi z rozrosłym porożem przechodził. Jakkolwiek by nie było, przed Tobą ciężki czas żałoby po związku. Bardzo Ci współczuję, to ssące uczucie w żołądku i stałe napięcie mięśni męczą nie gorzej niż czarna zasłona na umyśle.
8 2020-03-22 20:18:50 Ostatnio edytowany przez Pustka321 (2020-03-22 20:24:56)
Sam dla siebie jesteś całym światem. A druga osoba jedynie dodatkiem.
Ona nie była dodatkiem, była wypełnieniem moich braków i wzmocnieniem całości. Z mojej perspektywy wygląda to troche tak jak by sobie nie poradziła z rutyną życia codziennego, praca dom obowiązki. Ale po mimo tej rutyny czas spędzaliśmy razem, w weekendy był i odpoczynek i wyjścia wyjazdy, czasem imprezy choć oboje unikaliśmy ludzi tłum nas przytłaczał. A jednak czegoś jej brakowało albo tylko tak mi to tłumaczy.
9 2020-03-22 21:55:59 Ostatnio edytowany przez Pronome (2020-03-22 21:57:44)
To teraz cos ci powiem. Chcesz, aby ona do ciebie wrocila?
Jesli tak - to wstan z kolan.
Ona odchodzi, bo prawdopodobnie pojawil sie ktos inny.
Od dawna nie jestes dla niej atrakcyjny.
Jesli chcesz, aby do ciebie wrocila (to moze sie stac za kilka miesiecy) musisz kompletnie zmienic swoje zycie.
Wstan i odbuduj swoj szacunek do siebie, postaraj sie o lepsza prace, zmien styl ubierania sie, fryzure, zacznij rzezbic sylwetke.
Po kilku miesiacach bedziesz nie do poznania.
Ona wtedy zwroci na ciebie uwage.
A teraz....., odetnij sie od niej, pusc wolno. Daj jej pozyc wlasnym zyciem.
Zero kontaktu, poblokuj ja wszedzie.
Jesli nawet do ciebie nie wroci, to i tak jestes na wygranej pozycji.
Zbudowanie takich zasobow nie tylko da ci sile i pewnosc siebie, co zbuduje twoja charyzme i pozwoli ci w przyszlosci zdobyc nowa dziewczyne.
Nie placz teraz, nie badz ciepla klucha. To boli, milosc w takim wydaniu to narkotyk.
Odstaw go, idz na detoks i zawalcz o siebie.
To naprawde jedyna i sluszna droga.
W tej chwili nic dla niej nie znaczysz, nie chce cie.
Jesli bedziesz blagal o powrot, dzwonil, wysylal wiadomosci, tylko ja jeszcze bardziej odrzuci od ciebie.
Do dziela!
To teraz cos ci powiem. Chcesz, aby ona do ciebie wrocila?
Jesli tak - to wstan z kolan.
Ona odchodzi, bo prawdopodobnie pojawil sie ktos inny.
Od dawna nie jestes dla niej atrakcyjny.
Jesli chcesz, aby do ciebie wrocila (to moze sie stac za kilka miesiecy) musisz kompletnie zmienic swoje zycie.
Wstan i odbuduj swoj szacunek do siebie, postaraj sie o lepsza prace, zmien styl ubierania sie, fryzure, zacznij rzezbic sylwetke.
Po kilku miesiacach bedziesz nie do poznania.
Ona wtedy zwroci na ciebie uwage.
A teraz....., odetnij sie od niej, pusc wolno. Daj jej pozyc wlasnym zyciem.
Zero kontaktu, poblokuj ja wszedzie.
Jesli nawet do ciebie nie wroci, to i tak jestes na wygranej pozycji.
Zbudowanie takich zasobow nie tylko da ci sile i pewnosc siebie, co zbuduje twoja charyzme i pozwoli ci w przyszlosci zdobyc nowa dziewczyne.
Nie placz teraz, nie badz ciepla klucha. To boli, milosc w takim wydaniu to narkotyk.
Odstaw go, idz na detoks i zawalcz o siebie.
To naprawde jedyna i sluszna droga.
W tej chwili nic dla niej nie znaczysz, nie chce cie.
Jesli bedziesz blagal o powrot, dzwonil, wysylal wiadomosci, tylko ja jeszcze bardziej odrzuci od ciebie.
Do dziela!
Zrzuciłem dla niej 10kg i zacząłem ćwiczyć w tym czasie ona przytyła 20kg. Kontakt jest ograniczony, ale nieunikniony bo ma tu część swoich rzeczy, zawsze powtarzała że jej sie podobam, styl ubierania? razem kupowaliśmy ciuchy godząc sie na kompromisy. Fryzura? kiepsko bo łysina sie przedziera (geny wygrały) nigdy to jej nie przeszkadzało wręcz uwielbiała mojego "jeża". Ciepła klucha wstawanie z kolan? nawet tydzień nie minął,a ja nie jestem z kamienia. Wrażliwy facet to odrazu w waszym mniemaniu ciepłe kluchy... Praca jest dobra nigdy nie było to problemem. Poza tym nie wiem czy chce aby do mnie wróciła, szczerość to podstawa, a wmawianie że jest ok gdy myślami była gdzie indziej to oznaka braku szacunku, o którym mnie zapewniała.
Szujszuja napisał/a:A tam za lasem inna jej gałąź nie szumi?
Zapytałem wprost, choć nie liczyłem na szczerą odpowiedź. Zapewniała mnie że nie, że nie zdradziła i że nie mysli o nikim. Chyba bym wolał aby mnie dla kogoś zostawiła niż tak poprostu.
Zawsze się słyszy, to co ma się usłyszeć..A rzadko w takich przypadkach odchodzi się w próżnię, bo przecież musi mieć jakąś gałąź, której musi się chwycić..
Zrzuciłem dla niej 10kg i zacząłem ćwiczyć w tym czasie ona przytyła 20kg. Kontakt jest ograniczony, ale nieunikniony bo ma tu część swoich rzeczy, zawsze powtarzała że jej sie podobam, styl ubierania? razem kupowaliśmy ciuchy godząc sie na kompromisy. Fryzura? kiepsko bo łysina sie przedziera (geny wygrały) nigdy to jej nie przeszkadzało wręcz uwielbiała mojego "jeża". Ciepła klucha wstawanie z kolan? nawet tydzień nie minął,a ja nie jestem z kamienia. Wrażliwy facet to odrazu w waszym mniemaniu ciepłe kluchy... Praca jest dobra nigdy nie było to problemem. Poza tym nie wiem czy chce aby do mnie wróciła, szczerość to podstawa, a wmawianie że jest ok gdy myślami była gdzie indziej to oznaka braku szacunku, o którym mnie zapewniała.
Proponuje zaczac oddychac bez tego jej respiratora, a bedzie OK
Czego zatem oczekujesz?
Widzisz Autorze i sam doszedleś do właściwych wniosków. Szkoda tylko, że na tym etapie "wychodzenia ze związku" niewiele to daje, bo nadal boli. Życie jest czasem okrutne. Nie oceniałabym jej źle, bo na uczucia czy ich brak często nie mamy wpływu, ale to obludne i nie swiadczy na jej korzyść, że jednego dnia mówi iż kocha, a drugiego,że od dawna nie. Na pewno nie probowalabym, na twoim miejscu, naciskać na nią i plaszczyć się, bo to w perspektywie czasu, tylko podkopie twoją wiarę w samego siebie. Jeśli nie wróci do Ciebie, stracisz szacunek do siebie. Powodzenia w trudnej batalii o samego siebie.
Pustka321 napisał/a:Zrzuciłem dla niej 10kg i zacząłem ćwiczyć w tym czasie ona przytyła 20kg. Kontakt jest ograniczony, ale nieunikniony bo ma tu część swoich rzeczy, zawsze powtarzała że jej sie podobam, styl ubierania? razem kupowaliśmy ciuchy godząc sie na kompromisy. Fryzura? kiepsko bo łysina sie przedziera (geny wygrały) nigdy to jej nie przeszkadzało wręcz uwielbiała mojego "jeża". Ciepła klucha wstawanie z kolan? nawet tydzień nie minął,a ja nie jestem z kamienia. Wrażliwy facet to odrazu w waszym mniemaniu ciepłe kluchy... Praca jest dobra nigdy nie było to problemem. Poza tym nie wiem czy chce aby do mnie wróciła, szczerość to podstawa, a wmawianie że jest ok gdy myślami była gdzie indziej to oznaka braku szacunku, o którym mnie zapewniała.
Proponuje zaczac oddychac bez tego jej respiratora, a bedzie OK
Czego zatem oczekujesz?
W tym problem że sam nie wiem, etap bitwy z myślami zapewne przede mną, jak narazie tylko mętlik. Z jednej strony bardzo chce aby wróciła, a z drugiej mam do niej ogromny żal.
Widzisz Autorze i sam doszedleś do właściwych wniosków. Szkoda tylko, że na tym etapie "wychodzenia ze związku" niewiele to daje, bo nadal boli. Życie jest czasem okrutne. Nie oceniałabym jej źle, bo na uczucia czy ich brak często nie mamy wpływu, ale to obludne i nie swiadczy na jej korzyść, że jednego dnia mówi iż kocha, a drugiego,że od dawna nie. Na pewno nie probowalabym, na twoim miejscu, naciskać na nią i plaszczyć się, bo to w perspektywie czasu, tylko podkopie twoją wiarę w samego siebie. Jeśli nie wróci do Ciebie, stracisz szacunek do siebie. Powodzenia w trudnej batalii o samego siebie.
Nie oceniam jej źle, o ile nie doszło do zdrady, problemem jest to że nie chciała ze mną rozmawiać jak zaczęły się te problemy, skoro mnie nie kocha to jestem w stanie to zrozumieć, nie rozumiem tego że tak długo szła w zaparte że jest wszystko ok, nie dając szansy na naprawę tego wcześniej. Nie płaszcze się moment słabości dzień po szukanie kontaktu na siłę, teraz staram sie zapchać głowę czymkolwiek aby zacząć normalnie funkcjonować i ruszyć dalej. O przyszłości nie myśle nie mam zamiaru zagalopować sie w nastepny związek nie wiem czy kiedykolwiek sie do tego zmuszę.
Nie oceniam jej źle, o ile nie doszło do zdrady, problemem jest to że nie chciała ze mną rozmawiać jak zaczęły się te problemy, skoro mnie nie kocha to jestem w stanie to zrozumieć, nie rozumiem tego że tak długo szła w zaparte że jest wszystko ok, nie dając szansy na naprawę tego wcześniej.
Wydaje mi się, że mogła nie chcieć z tobą rozmawiać, bo nie wiedziała sama co mogłaby Ci powiedzieć. Może dojrzewala do tej decyzji jakiś czas, sama nie do końca radząc sobie z własnymi emocjami. Jeśli chodzi o zdradę, to ja nie potrafię tak łatwo ferować wyroków i od razu mówić, że Cię zdradziła czy ma kogoś. Można odejść w pustkę, wiem to z własnego doświadczenia i wcale nie jest to takie rzadkie. Jeśli chodzi o możliwość naprawy relacji, to może doszła już do takiego etapu i uznała , że nie ma co naprawiać. Jeśli twierdzi, że Cię nie kocha, to nie zmusisz jej do miłości. A jeśli Cię nie kocha, to nie ma co naprawiać. Smutne ale prawdziwe.
Nie płaszcze się moment słabości dzień po szukanie kontaktu na siłę, teraz staram sie zapchać głowę czymkolwiek aby zacząć normalnie funkcjonować i ruszyć dalej. O przyszłości nie myśle nie mam zamiaru zagalopować sie w nastepny związek nie wiem czy kiedykolwiek sie do tego zmuszę.
Ucieczka w kolejny związek, to najgorsze co mógłbyś zrobić. Aby budować coś nowego i wartościowego, najpierw trzeba uporać się z tym obecnym. Nie da się budować przyszłości, bez rozliczenia się z przeszłością.
Jeszcze dodam, że też tak szybko nie oskarżałabym kogoś o zdradę. Mogło tak być, ale czy w tej sytuacji to ma jakieś znaczenie? Powiedziała Autorowi, że nie kocha i nie chce z nim być. To wystarczy niż dopatrywać się od razu zdrady. Przeważnie osoby, które same zdradzają to od razu podejrzewają zdradę. A naprawdę można odejść z powodu, że wypali się uczucie. Sama wiem to po sobie. W Twoim przypadku Autorze to nie ma chyba znaczenia. Nie pozostaje nic tylko tak jak napisałeś zająć się czymś innym, starać się zapomnieć na ile jest to możliwe, urwać kontakt i tyle.
była piękna, a ja zwykły przeciętniak ale ponoć coś w sobie mam (poczucie humoru zapewne). .
Poczuciem humory pewnych rzeczy nie przeskoczysz. Od początku nie byłeś jej księciem z bajki...Strzelam, że jej były był bardziej przystojny, lepszy w te klocki i bardziej przebojowy, ale czesto w pakiecie jest też to, że lubią tacy panowie nawywijać, a może i nawet przylać jak zupa bedzie za słona.
No i trafiłeś się ty. Na tamten moment byłeś wystarczający.
Zostawiła mnie we wtorek powiedziała że mnie nie kocha i to już od dawna mimo że dzień wcześniej wyznawała mi miłość i planowaliśmy kupno mieszkania rozmawialiśmy o dzieciach przyszłości.. Powiedziała że nie umie sobie siebie przy mnie wyobrazić za 5 lat, w żadnym możliwym scenariuszu, nie ważne jak bym sie zmienił i co bym robił to mnie nie kocha i nie pokocha.
Nie podobasz się jej fizycznie...charakter to nie wszystko.
. Zapytałem czy nie byłem dla niej dobry? odpowiedziała że byłem cudowny ale że ona sie czegoś innego spodziewała po długoletnim związku... Czego zapytałem? Jej odpowiedź? nie wiem.. Stwierdziła że kocha moje poczucie humoru żę uwielbia ze mną rozmawiać i spędzać ze mną czas ale że nic poza tym że coś sie w niej zablokowało i sama nie wie co ale że nie może sie przełamać aby mnie pocałować, przytulić.
Friendzone kolego. Tak jak wyżej, nie pociągałeś jej seksualnie, zostałeś maksymalnie jej współlokatorem, Przyszedł czas na poważniejsze kroki w waszym związku, więc pękła, bo jak sama ci powiedziała, przyszlości z tobą nie widziałą, czyt. Sorry kolego, nie podobasz mi się, zostańmy przyjaciółmi. Być może sądziła, że jakoś to będzie, ale strzelam, że kogoś miała już na oko, do którego czuła prawdziwą mięte, więc jak to się mówi, nie bedzie sobie życia z tobą marnować.
Tyle. Co jedynie zmatnowała tobie 6 lat życia, za co bym ją soczyście opierd....
Ludzie czasami się rozchodzą mimo tego, że wczesniej było im ze sobą w miare dobrze i czuli się szczęśliwi. Coś się wypalilo, nie przetrwalo próby czasu i koniec.
Autorze, nie możesz teraz zrobić nic innego, niż tylko zająć się sobą i zacząć układać swoje życie bez niej. Widocznie dziewczyna przestraszyla się tych planów, małżeństwa, dzieci..I zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie widzi się w parze z tobą do końca swoich dni.
Czy zmarnowala ci 6 lat? Wcale nie. Bardzo się zmieniłeś na plus przez ten czas, uwierzyłeś w siebie, wiele się o sobie nauczyłeś, przecież to nie zginie.
Wiem, że teraz bardzo cierpisz, ale gdy emocje opadną to na pewno zrozumiesz, że lepiej powiedzieć sobie "do widzenia" wcześniej, przed tym, zanim pojawią się dzieci, wspólny kredyt na dom, albo właśnie ktoś z kim dochodzi do zdrady i wtedy zostawia się za sobą tylko spaloną ziemię i zgliszcza.
Czytając wasze komentarze odnoszę wrażenie że wszyscy praktycznie trzymacie jej stronę, wskazując że ostatnie 6 lat mojego życia to było jedno wielkie kłamstwo, a każdy stosunek czy zbliżenie to były dla niej męczarnie, a ja to już w ogóle nic nie jestem wart i się powinienem cieszyć że była że mną.
Czytając wasze komentarze odnoszę wrażenie że wszyscy praktycznie trzymacie jej stronę, wskazując że ostatnie 6 lat mojego życia to było jedno wielkie kłamstwo, a każdy stosunek czy zbliżenie to były dla niej męczarnie, a ja to już w ogóle nic nie jestem wart i się powinienem cieszyć że była że mną.
Obwinianie się to naturalny etap żałoby po rozstaniu. Myślę, że jesteś jeszcze w fazie zaprzeczania, może zająć dużo czasu, zanim pogodzisz się z sytuacją, nawet połowę tego czasu, ile trwał związek. Kiedyś jednak słońce zaświeci także dla Ciebie.
Może zabiła Was( a raczej bardziej ją) rutyna i szara codzienność? Sam pewnie wiesz o tym najlepiej, bo ją najlepiej znasz, ale czy może być tak, że jej takie życie nie odpowiadało? Może chciała jakiś zasadniczych zmian w życiu, a Ty poczułeś się zbyt pewnie, ona znalazła sobie kogoś, kto dawał nowość, wielkie emocje, powiem świeżości?
Na pewno nie ma sensu, żebyś się przed nią płaszczył, błagał o powrót i żebrał u uwagę. Nie sądzę też, żeby lepsza praca czy poprawa swojego stylu życia miała wpłynąć konkretnie na nią, bo raczej Ciebie nie pożegnała z tego powodu, że się zaniedbałeś, tylko ktoś się pojawił na horyzoncie. Zrób to dla siebie a odzyskasz siłę do życia i dalszej walki o kogoś, kto Cie pokocha takim jakim jesteś.
Jesteś fajny facet, lepiej zakończyć związek niż żyć w niesatysfakcjonującym. Chciałbyś żeby za 10 lat, z malutkimi dziećmi dowiedzieć się, ze na boku jest jakiś Dżolo? Chyba jednak nie. Ćwiczysz, ćwicz, opłacz związek i do boju. Zadbaj o siebie a znajdzie się ktoś kto Ciebie doceni. Po grzyba z jej babunią i mamusią gadasz o Waszym rozstaniu, jesteście przecież dorośli, więc zachowujcie się jak dorośli. Ucinasz rozmowę, zostawiła mnie i tyle. Przy nich nie pokazuj słabości, dumę zachowaj. Dziewczyna Cię przestała kochać i uczciwie Ci to powiedziała, chcesz żeby z litości z Tobą była? No litości!
Czytając wasze komentarze odnoszę wrażenie że wszyscy praktycznie trzymacie jej stronę, wskazując że ostatnie 6 lat mojego życia to było jedno wielkie kłamstwo, a każdy stosunek czy zbliżenie to były dla niej męczarnie, a ja to już w ogóle nic nie jestem wart i się powinienem cieszyć że była że mną.
Autorze, nikt tu nie bierze jej strony i nie robi z ciebie byle kogo- przeczytałam wszystkie posty.
Każdemu kto tu napisał chodziło tylko o to, żebyś pojął, iż lepiej że stało się to teraz niż później i że takie rzeczy po prostu się zdarzają.
Jeśli chodzi o moje zdanie, to ja uważam, że od dłuższego czasu a może nawet i od samego początku zwyczajnie nie pociagakes jej jako mężczyzna, no po prostu nie podobakes się jej wizualnie, ale ona ceniła w tobie pewne cechy twojego charakteru i sama siebie przekonała do tego, że warto dać Ci szansę, na zasadzie, że liczy się charakter człowieka, a nie jego wygląd. Pewnie z tego powodu bardzo dbała o to, żebyś dobrze wyglądał, wuec mówiła ci, co masz ubierać itd, sama dała sobie na luz i gdy ty chudles ona przytyła ze 20 kg, wiedziała że nawet gdyby wyglądała jak gruba beczka, to i tak byś ja kochał i akceptował.
Wniosek z tego taki, że ty w tym związku byłeś typowym dawcą, a ona biorca. Tobie zależało bardziej, jej mniej i dlatego cię zostawiła. Jest taki kanał na yt który prowadzi niejaką Tatiana Kostyra, 38 filmików akurat dla ciebie. Według Tatiany ty w związku byłeś typowym minusem, a ona plusem. Dlatego zaliczyłeś kopniaka. Jeśli chcesz, to poszukaj filmików tej ukraińskiej pani psycholog i dowiesz się, na czym polega twój problem.
Głowa do góry.
Czytając wasze komentarze odnoszę wrażenie że wszyscy praktycznie trzymacie jej stronę, wskazując że ostatnie 6 lat mojego życia to było jedno wielkie kłamstwo, a każdy stosunek czy zbliżenie to były dla niej męczarnie, a ja to już w ogóle nic nie jestem wart i się powinienem cieszyć że była że mną.
No nie wszyscy...
A co do tematu, to sory ale to jest prawo jungli. Tu nie ma sentymentów. Jak sam widzisz twoja ex-pani skrupułów, żadnych nie miała, plus sprzedała ci papkę na odchodne, w którą mam nadzieje sam nie wierzysz. Poza tym dam se rękę uciąć, że już dużo wcześniej pokazywała objawy, które wskazywały na wasz edngame. Ale albo na to przymykałeś oko, albo koncentracja kuleje. Wtedy ewentualnie mogłbyś po cichu wybadać o co tak na 100% chodziło. Jednak w takich sytuacjach zastępstwo najczęściej już jest załatwione za wczasu.
25 2020-03-23 18:12:41 Ostatnio edytowany przez Meliska21 (2020-03-23 18:15:39)
Czytając wasze komentarze odnoszę wrażenie że wszyscy praktycznie trzymacie jej stronę, wskazując że ostatnie 6 lat mojego życia to było jedno wielkie kłamstwo, a każdy stosunek czy zbliżenie to były dla niej męczarnie, a ja to już w ogóle nic nie jestem wart i się powinienem cieszyć że była że mną.
No teraz to ja się poczułam ja kupa g****. Nie oceniam ani Ciebie ani byłej. Kazdy z nas wypowiedział się według swojej wiedzy i doświadczeń, a Ty zepchnąłeś nas do jednego worka, chociaż Ciebie nikt tak nie potraktował. Próbujesz przerzucić swoj ból ale to nic nie da.Swoje musisz niestety odcierpieć. To czy jesteś coś wart musisz ocenić sam i nie wmawiaj nam, że my Cię tak oceniamy. Twoje ostatnie 6 lat to nie było kłamstwo czy fikcja, to była twarda szkoła życia, z której powinieneś pobrać lekcje, wyciągnąć wnioski i wyjść z tego silniejszy, w myśl zasady CO CIĘ NIE ZABIJE...
Nie czytasz uważnie tego, co ktoś pisze, albo widzisz to, co chcesz widzieć.
Ciężko jest się otrząsnąć po czymś takim. Sam jestem w podobnej sytuacji, choć u mnie od rozstania minął już ponad rok. Po czasie okazało się oczywiście, że nie było to odejście w próżnię. Mam żal, że nie powiedziała mi po prostu szczerze wcześniej, tylko też niepotrzebnie marnowała kolejne miesiące. Dodatkowo tak zmanipulowała rozstanie żeby wyszło, że to moja wina. Także trzymaj się kolego , nie ma wyjścia tylko żyć dalej, choć to wcale nie łatwe, ale z czasem będzie trochę lepiej.
Autorze, niestety ale odejście w pustkę, tzn. nie w ramiona innego, zdarza się na prawdę bardzo rzadko. Oczywiście że odpowiedź prawie zawsze będzie brzmiała "nie, nie mam nikogo". Wstyd jest się przyznać do zdrady i kombinacji. Klasyka gatunku ...
Jestem pewna - jako kobieta - że chodzi o innego faceta.
historii takich że kobieta zapewniała że nie, na pewno nikogo nie poznała, było mnóstwo. Facet dopiero po jakimś czasie się dowiedział. Ty też się dowiesz.
29 2020-03-25 18:52:46 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-03-25 18:55:19)
Tylko nie rozumiem, dlaczego tak trudno powiedzieć prawdę? W sensie: " Mam kogoś" Tyle. Nic więcej. Zresztą intuicyjnie można przypuszczać, że prawie zawsze, kiedy ktoś kończy jedną relację, to już raczej pewne, że jest właściwie w drugiej, gdy tymczasem oznajmia nam z bezpiecznej przystani, że odchodzi, bo coś się skończyło i np. chce odpocząć.. Nie wiem, czy odchodzący liczą, że to uspokoi ich już byłych partnerów? Tzn. fakt, że jedna osoba przestała kochać i odchodzi w nicość, zamiast powiedzieć otwarcie, że się kogoś ma..?
Cześć,
U mnie również po 6 latach narzeczona odeszła - u mnie poszła do innego. Samoocena również spadła mi do -10000000, tylko, że u mnie była inna sytuacja bluzgi itd.
W październiku nie mogłem jesc, pić, spać NIC.
Teraz mija 5 miesiąc, powiem Ci, że jest lepiej.. wiadomo nie jest to ten stan który był przy niej, ale jest lepiej. Tęsknię za nią ciągle, ale jak widać można żyć bez powietrza.
Chłopie nie lataj za nią, ja zrobiłem ten błąd, że wydzwanialem na początku czy cos. Potem już przestałem jej odpisywać.
Jak to jest miłość która jest nam pisana - to mimo wszystko ona znów się pojawi na Naszej drodze.
Powodzenia
31 2020-03-25 20:07:52 Ostatnio edytowany przez madoja (2020-03-25 20:09:50)
Tylko nie rozumiem, dlaczego tak trudno powiedzieć prawdę? W sensie: " Mam kogoś" Tyle. Nic więcej. Zresztą intuicyjnie można przypuszczać, że prawie zawsze, kiedy ktoś kończy jedną relację, to już raczej pewne, że jest właściwie w drugiej, gdy tymczasem oznajmia nam z bezpiecznej przystani, że odchodzi, bo coś się skończyło i np. chce odpocząć.. Nie wiem, czy odchodzący liczą, że to uspokoi ich już byłych partnerów? Tzn. fakt, że jedna osoba przestała kochać i odchodzi w nicość, zamiast powiedzieć otwarcie, że się kogoś ma..?
Ponieważ powiedzenie że "przestałam kochać" tez jest prawdą. Skoro kobieta zdecydowała się na odejście do innego faceta, to naprawdę przestała kochać.
A nie mówi prawdy bo się boi. Wcale nie płaczu i rozpaczy (bo to i tak jest), ale gniewu, wściekłości, bluzgów, a nawet złej opinii którą opuszczony facet może jej zrobić.
Osobiście wcale nie uważam że lepszym wyjściem jest powiedzieć że się kogoś ma. Ja zniosłabym to wtedy o wiele gorzej niż przy zwykłym rozstaniu.
Ostatnio mój kolega się rozwodził - żona oczywiście nie powiedziała mu, że chodzi o innego gościa. Mój kolega sądził że po prostu przestała go kochać. Wyprowadził się, Żył sobie spokojnie, mówił wszystkim że to fajna dziewczyna tylko nie pasowali do siebie. Przeżywał to jakoś, ale wychodził na prostą.
Gdy dowiedział się, że chodziło o innego - wpadł w rozpacz i szał. Na przemian kochał ją szalenie, nienawidził, nazywał dziwką (nie do niej, tylko gdy o niej mówił do znajomych). Nie mógł spać w nocy, płakał. Miał się za śmiecia, skoro został porzucony dla innego. Wciąz rozmyślał co z nim nie tak, w czym jest gorszy. Do tego doszło rozmyślanie, że gdy on tu płacze - oni tam uprawiają seks i dobrze się bawią.
Słowem - tak naprawdę po co prawda? Tak z ręką na sercu? Kogo to ma wyzwolić?
Ponieważ powiedzenie że "przestałam kochać" tez jest prawdą. Skoro kobieta zdecydowała się na odejście do innego faceta, to naprawdę przestała kochać.
A nie mówi prawdy bo się boi. Wcale nie płaczu i rozpaczy (bo to i tak jest), ale gniewu, wściekłości, bluzgów, a nawet złej opinii którą opuszczony facet może jej zrobić.Osobiście wcale nie uważam że lepszym wyjściem jest powiedzieć że się kogoś ma. Ja zniosłabym to wtedy o wiele gorzej niż przy zwykłym rozstaniu.
Ostatnio mój kolega się rozwodził - żona oczywiście nie powiedziała mu, że chodzi o innego gościa. Mój kolega sądził że po prostu przestała go kochać. Wyprowadził się, Żył sobie spokojnie, mówił wszystkim że to fajna dziewczyna tylko nie pasowali do siebie. Przeżywał to jakoś, ale wychodził na prostą.
Gdy dowiedział się, że chodziło o innego - wpadł w rozpacz i szał. Na przemian kochał ją szalenie, nienawidził, nazywał dziwką (nie do niej, tylko gdy o niej mówił do znajomych). Nie mógł spać w nocy, płakał. Miał się za śmiecia, skoro został porzucony dla innego. Wciąz rozmyślał co z nim nie tak, w czym jest gorszy. Do tego doszło rozmyślanie, że gdy on tu płacze - oni tam uprawiają seks i dobrze się bawią.Słowem - tak naprawdę po co prawda? Tak z ręką na sercu? Kogo to ma wyzwolić?
Zgadzam sie z Madoja.
Patrzy sie na czyny, nie na slowa, ktore mozemy rzucac dowolnie na wiatr.
Niejeden sie juz zabil o te ''prawde''
Wciąz rozmyślał co z nim nie tak, w czym jest gorszy. Do tego doszło rozmyślanie, że gdy on tu płacze - oni tam uprawiają seks i dobrze się bawią.
No właśnie o to chodzi, że wcale ten porzucony nie musi i często nie jest gorszy. Ten nowy nie jest w cale lepszy - po prostu jest inny - nowy. Nowa książka, stara jest już przeczytana i zapewne mało ciekawa. Dopiero jak minie zauroczenie i spadną różowe okulary, często okazuje się, że ta stara jednak nie była taka zła. Tylko że wtedy jest już bardzo często pozamiatane.
Ponieważ powiedzenie że "przestałam kochać" tez jest prawdą. Skoro kobieta zdecydowała się na odejście do innego faceta, to naprawdę przestała kochać.
A nie mówi prawdy bo się boi. Wcale nie płaczu i rozpaczy (bo to i tak jest), ale gniewu, wściekłości, bluzgów, a nawet złej opinii którą opuszczony facet może jej zrobić.Osobiście wcale nie uważam że lepszym wyjściem jest powiedzieć że się kogoś ma. Ja zniosłabym to wtedy o wiele gorzej niż przy zwykłym rozstaniu.
Ostatnio mój kolega się rozwodził - żona oczywiście nie powiedziała mu, że chodzi o innego gościa. Mój kolega sądził że po prostu przestała go kochać. Wyprowadził się, Żył sobie spokojnie, mówił wszystkim że to fajna dziewczyna tylko nie pasowali do siebie. Przeżywał to jakoś, ale wychodził na prostą.
Gdy dowiedział się, że chodziło o innego - wpadł w rozpacz i szał. Na przemian kochał ją szalenie, nienawidził, nazywał dziwką (nie do niej, tylko gdy o niej mówił do znajomych). Nie mógł spać w nocy, płakał. Miał się za śmiecia, skoro został porzucony dla innego. Wciąz rozmyślał co z nim nie tak, w czym jest gorszy. Do tego doszło rozmyślanie, że gdy on tu płacze - oni tam uprawiają seks i dobrze się bawią.Słowem - tak naprawdę po co prawda? Tak z ręką na sercu? Kogo to ma wyzwolić?
Nie wiem, może niektórzy mają takie poczucie, że prawda jest lepsza. Pod warunkiem oczywiście, że nie dochodzi do żadnych nieprzyjemnych incydentów czy wyzwisk. A z tym bywa różnie. Ciężko się przecież dziwić osobie porzucanej, że oprócz łez i smutku występuje także złość. Tylko jeśli ta strona porzucana jest na tyle zdesperowana, żeby się dowiedzieć do kogo jego były partner odchodzi to i tak się tego dowie. Zresztą i tak rzadko chyba się zdarza, że ktoś odchodzi w próżnię. Niby bez tej wiedzy, że jednak ktoś istnieje może być lepiej, ale kto tak łatwo godzi się z rozstaniem i nie walczy o swoją połówkę, drążąc temat: jak to się mogło stać? Tutaj zresztą kilka razy na forum było wspomniane, że lepiej wiedzieć od razu wszystko, tudzież lepiej wiedzieć, że ktoś odchodzi bo się zakochał w innym/innej niż ot tak, po prostu odejść bo coś się skończyło..
Jeszcze dodam, że też tak szybko nie oskarżałabym kogoś o zdradę. Mogło tak być, ale czy w tej sytuacji to ma jakieś znaczenie? Powiedziała Autorowi, że nie kocha i nie chce z nim być. To wystarczy niż dopatrywać się od razu zdrady. Przeważnie osoby, które same zdradzają to od razu podejrzewają zdradę. A naprawdę można odejść z powodu, że wypali się uczucie. Sama wiem to po sobie. W Twoim przypadku Autorze to nie ma chyba znaczenia. Nie pozostaje nic tylko tak jak napisałeś zająć się czymś innym, starać się zapomnieć na ile jest to możliwe, urwać kontakt i tyle.
Oczywiście, że można odejść bo się wypaliło. Ale wtedy jest inny schemat. Para od dłuższego czasu niewiele ma sobie do powiedzenia, jest oddalenie, często brak seksu, czasem są kłótnie, po których ktoś się ostentacyjnie wyprowadza i już nie wraca. Jeśli jednak to wypalenie pojawia się nagle w normalnie funkcjonującym związku i jeszcze ktoś nie ma odwagi spojrzeć w oczy i powiedzieć co nie pasowało, a na każde pytania odpowiada nie wiem, to raczej wskazuje na kogoś trzeciego niestety. Tu moim zdaniem ewidentnie się ktoś w tle pałęta.
Nie mogę się zgodzić, że przeważnie osoby które zdradzają od razu podejrzewają zdradę. Tu na tym forum po prostu widać pewne schematy gołym okiem niemal jak kopiuj/wklej. Po przeczytaniu wielu takich postów tutaj zawsze to tak wygląda, że ktoś się "wypalił" i "nie wie dlaczego".
Porzucenie nagle po wielu latach dla kogoś innego jest straszne... chyba wolałabym żeby mąż zostawił mnie bo się wypalił/zwariował/ma mnie dość itp ....
Porzucenie zawsze boli, choć im dłuższy staż związku tym raczej gorzej. Tym bardziej jak nie ma specjalnych oznak pogorszenia się relacji między partnerami. Do tego nagle czy bez słowa wyjaśnienia - to też potrafi zdołować, kiedy osoba porzucona bywa totalnie skołowana i nie ma pojęcia o co tak naprawdę chodzi.
Rozstanie boli i to bardzo, zwłaszcza po długim związku. Trzeba się jakoś pozbierać...
o to chodzi, że wcale ten porzucony nie musi i często nie jest gorszy. Ten nowy nie jest w cale lepszy - po prostu jest inny - nowy. Nowa książka, stara jest już przeczytana i zapewne mało ciekawa. Dopiero jak minie zauroczenie i spadną różowe okulary, często okazuje się, że ta stara jednak nie była taka zła.
To logiczne, ale takie racjonalne wyjaśnienie nie dociera do osoby odrzuconej.
W przypadku autora to wręcz pewny scenariusz, skoro pisał że jego wygląd jest taki sobie, a ona była piękna.
Chociaż to bardzo niewygodna prawda, to z czasem kobiecie znaczna różnica w wyglądzie może zacząć przeszkadzać, mimo że na początku przymknęła oko z powodu innych zalet.
Oczywiście, że można odejść bo się wypaliło. Ale wtedy jest inny schemat. Para od dłuższego czasu niewiele ma sobie do powiedzenia, jest oddalenie, często brak seksu, czasem są kłótnie, po których ktoś się ostentacyjnie wyprowadza i już nie wraca. Jeśli jednak to wypalenie pojawia się nagle w normalnie funkcjonującym związku i jeszcze ktoś nie ma odwagi spojrzeć w oczy i powiedzieć co nie pasowało, a na każde pytania odpowiada nie wiem, to raczej wskazuje na kogoś trzeciego niestety. Tu moim zdaniem ewidentnie się ktoś w tle pałęta.
Nie mogę się zgodzić, że przeważnie osoby które zdradzają od razu podejrzewają zdradę. Tu na tym forum po prostu widać pewne schematy gołym okiem niemal jak kopiuj/wklej. Po przeczytaniu wielu takich postów tutaj zawsze to tak wygląda, że ktoś się "wypalił" i "nie wie dlaczego".
Porzucenie nagle po wielu latach dla kogoś innego jest straszne... chyba wolałabym żeby mąż zostawił mnie bo się wypalił/zwariował/ma mnie dość itp ....
U nas tak to własnie wyglądało, na wypalenie i to ja zdecydowałem, że się wyprowadzę. Ale głównie ze względu na to, że widziałem jak ex się ze mną męczy, nie jest szczęśliwa, liczyłem, że taka wyprowadzka pomoże nam ochłonąć i się ogarnąć. Jak się okazało wyprowadzając się, opróżniłem tylko szafę na ciuchy nowego. Tak jakby tylko na to czekała. Też mi się wydaje, że człowiek czułby się lepiej gdyby to było zwykłe wypalenie, koniec. Tak jak pisała madoja, jej znajomy czuł się ok dopóki nie dowiedział się, że jest inny, wtedy człowiek załamuje się ponownie i czuje się jak śmieć. Wydaje mi się, że lepiej od razu byłoby powiedzieć prawdę, człowiek z czasem i tak się przecież dowie, a to tylko pogarsza sprawę. Bo tak można próbować z tym walczyć od początku, a w sytuacji kiedy rozstajemy się bo "się wypaliło" mija jakiś czas, wydaje Ci się, że stajesz na nogi, a później przychodzi prawda i kolejny cios.