Cześć!
Czytam to forum od dawna, ale jeszcze nigdy nie potrzebowałam porady... aż do dziś, zarejestrowałam się i chce się z Wami podzielić moim problemem.
W sobotę były moje urodziny. Mój chłopak dobrze wiedział, że chce spędzić je z nim, że urodziny to jedyne „święto” które obchodzimy. Nigdy nie spędzaliśmy razem Walentynek, dnia kobiet, ani tego typu rzeczy, jednak urodziny zawsze były dla nas ważne.
Jesteśmy w związku na odległość. Dzieli nad 1,5 h jazdy autem. Umawialiśmy się tak, że to ja do niego przyjadę na weekend i z okazji urodzin miał mnie gdzieś zabrać.
Dzień przed urodzinami zadzwonił, że skoro zamykają galerie i wszystkie miejsca publiczne to sprawa z wirusem jest coraz bardziej poważna i że się boi o mnie, żebym nie przyjeżdżała. Ja nie mam auta, wiec faktycznie tłuczenie sie autobusem było nieco ryzykowne, ale nawet nie zaproponował, że to on przyjedzie do mnie autem... przecież wtedy nie miałby styczności z ludźmi i nic by się nie stało. Było mi smutno, ale zrozumiałam to i nie robiłam scen.
W czym problem? A No w tym, że się dowiedziałam, że wczoraj był u kolegi, który mieszka na drugim końcu jego miasta. Jest mi smutno, że do mnie nie przyjechał w tym dniu, a do kolegi pojechał, bo się już nie bał.
Co o tym sądzicie? Mam prawo być zła czy przesadzam?