Męska nadwrażliwość - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 13 ]

Temat: Męska nadwrażliwość

Dzień dobry wszystkim. Piszę tutaj, ponieważ potrzebuję, aby ktoś spojrzał na moją sytuację z boku. Wybrałem specyficzne forum, ale... trudno. Nie jestem kobietą, tym bardziej NET. Z góry dziękuję jednak za każdą odpowiedź. Może kiedy napiszę szczerze co we mnie siedzi, to też sam się czegoś o sobie dowiem. Może poznam kobiecy punkt widzenia.

Jestem stosunkowo młodym mężczyzną, niedługo skończę 23 lata, ale od dawna mam poczucie, że swoje życie przegrałem. Jeżeli chodzi o moją osobowość, to określiłbym ją raczej jako introwertyczną, w towarzystwie nie mówię za dużo, bo zazwyczaj podejmowane tematy są płytkie, monotonne, nudne. Nie umiem się włączyć do rozmowy. Czuję wewnętrzny przymus, że powinienem się odezwać, że to zawsze lepsze niż milcząca cisza, ale czuję, że do czegoś się zmuszam, że nie ma w tym krzty naturalności. Najchętniej zamknąłbym się w czterech ścianach, bo choć dobija mnie samotność, którą sam sobie często gotuję, to jest ona lepsza niż uczucie samotności, które jest ze mną, gdy jestem wśród ludzi. Zawsze za czymś tęskniłem, za tym, żeby ktoś mnie szanował, podziwiał... kochał. Ale miłość przez te wszystkie lata mojego życia została sprowadzona do seksualności i z nią utożsamiona. Wszędzie napotykam się na seks, na żarty z nim związane i ogólne emocjonalne spłycenie. W internecie, w telewizji, w rozmowach. Kiedyś też chciałem tak żyć, kilka razy spotkałem się na przypadkowe zbliżenie z równie przypadkowymi kobietami. Pomijając moralnego kaca i obrzydzenie, które do siebie czułem, również sam akt był porażką. Okazało się, że stres i zadaniowość sprawiają, że nie wyglądało to jak na filmach dla dorosłych, które kiedyś zdarzało mi się obejrzeć. Czułem się sobą rozczarowany. Mój pierwszy raz był z prostytutką.

Ale jest w tym wszystkim dużo mojej winy. To ja nie umiem powiedzieć ludziom czego się boję, nie umiem się przed nimi otworzyć, nawiązać z nimi głębokiej relacji. Boję się, że mnie odrzucą, wyśmieją, nie będą chcieli zrozumieć. Było tak przecież wielokrotnie. Widzę jak dużo nas różni i jak bardzo do siebie nie pasujemy. Boli mnie to, ale nie umiem tego zmienić. Często chcąc podtrzymać rozmowę wypytuję rozmówcę o różne rzeczy z nim związane. Dobrze jednak wiem, że robię to na siłę, że tak naprawdę niewiele mnie to wszystko obchodzi. Przynajmniej jednak rozmawiamy.

Mój ostatni związek rozleciał się po miesiącu. Z reguły szybko się angażuję, ale sam nie robię pierwszego kroku. Nie chcę się znowu rozczarować. Tutaj ta druga strona robiła bardzo wiele, aby ze mną być. Po miesiącu stwierdziła, że tego nie czuje. Seks też był porażką, a dla mnie obsesją stało się to, żeby ta dziewczyna była ze mną szczęśliwa i ze mnie zadowolona. Skończyło się jak zawsze.
Ja natomiast wyjechałem po tym wszystkim z Polski (miałem taką możliwość). Śmieszna wydaje mi się ta przesadzona reakcja, ale ból, który wtedy czułem i czuję w sumie nadal jest nie do zniesienia. Miałem tak od kiedy pamiętam. Nie byłem w wielu związkach, ale kiedy np. spotkałem przypadkowo na ulicy kobietę, która mnie zostawiła (nie rozstaliśmy się wtedy w zgodzie) ponad rok po rozstaniu, to serce biło mi tak mocno, że słychać je było chyba w całym mieście. Na wszystko reaguję emocjonalnie, pod tym względem jest we mnie dużo kobiecych cech. Zakochuję się, jak tylko ktoś da mi trochę swojej uwagi i zainteresowania. Nie bawi mnie majsterkowanie i nic nie obchodzą mnie samochody. Chętnie czytam książki, studiuję kierunek związany z humanistyką. Nie lubię prymitywnego męskiego towarzystwa, zawsze lepiej dogadywałem się z dziewczynami. Nie przeklinam, nie palę, mam delikatne rysy twarzy. Długimi miesiącami chodziłem na siłownię, żeby przytyć parę kilogramów, ale cały wysiłek nie był warty zachodu. Szkoda czasu i ciężkich treningów dla marnych efektów.

Jest we mnie wiele zazdrości, ale i hipokryzji, którą sam widzę. Objawia się ona w różny sposób. Z jednej strony nie umiem zaufać, ale chciałbym, żeby ktoś zaufał mi. Ta świadomość własnych wad mnie całkiem dobija. 

Ciągle czegoś szukam, chcę się wyrwać ze swojej melancholii, lecz nie wiem, czy to w ogóle możliwe. Zawsze przecież taki byłem. Znerwicowany, zdenerwowany i zestresowany. Często refleksyjny. Staram się sobie wszystko tłumaczyć, podchodzić do różnych spraw w miarę możliwości obiektywnie, ale to nic nie zmienia. Czuję się jak wrak. Nie mogę się odnaleźć na tym świecie.
Wiele razy byłem już u lekarzy psychiatrów, mam za sobą niejedną sesję u psychoterapeuty. Naprawdę starałem się to wszystko zmienić, ale nie umiem. Chciałbym już niczego nie chcieć i nie mieć żadnej nadziei, tak byłoby chyba łatwiej. Do tego w pewnym sensie szwankuje mi zdrowie, prawdopodobnie jednak problem jest na tle psychogennym. Bardzo często czuję napięcie w gardle, które rozluźnia się po przełknięciu. Przełykam więc niemal non-stop, przez co wszelakie wystąpienia publiczne są dla mnie katorgą, ponieważ widać mój stres.

Nie mam żadnej karty przetargowej, przegrywam z innymi na każdym polu. Czy ktoś taki zasługuje na miłość?

Nie chcę się nad sobą użalać, pisać, jaki to jestem biedny. Jest jak jest. Nie wiem jak nabrać dystansu do życia.

Musiałem to chyba po prostu z siebie wyrzucić. Już po raz kolejny.

Pozdrawiam Was serdecznie

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Męska nadwrażliwość

Terapia.
TERAPIA!
TERAPIA!!!

3

Odp: Męska nadwrażliwość
Wielokropek napisał/a:

Terapia.
TERAPIA!
TERAPIA!!!

Pomysł wydaje się dobry, ale nie wiem ile miałem już podejść. Na swojej drodze spotkałem bodajże pięciu terapeutów, ale oprócz wygadania się nic się nie zmieniło. Wydałem mnóstwo pieniędzy i nadal stoję w miejscu. Naprawdę jestem gotów do pracy, do jakiejś zmiany, ale nie wiem, jak mam to zrobić, emocje mną całkowicie rządzą.

4 Ostatnio edytowany przez Ajko (2020-03-02 14:46:30)

Odp: Męska nadwrażliwość

Z twojego postu bije tym jak bardzo według ciebie jesteś nie taki jak "powinieneś", a z drugiej strony jesteś świadomy swoich zalet. Widać, że nie jesteś bierny, że sam często bierzesz życie w swoje ręce i próbujesz, tylko nie wychodzi tak jakbyś chciał i już jest powód do dowalenia sobie. Skąd wziąłeś te wzorce jaki powinieneś być. Z filmów, książek, internetu, z obserwacji znajomych? Jesteś samotny bo jak tylko wyjdziesz między ludzi to odbierasz sobie prawo bycia przeciętnym, zwyczajnym. Jak coś mówisz, musi być z sensem, albo to, że musisz coś mówić,  jak zaru***sz musi być jak w pornolach. Może po pierwsze zacznij od pozwolenia sobie na "porażki" bo bez nich nie zdobywałbyś doświadczeń. Tylko po tych porażkach nie biczuj siebie za wszystko, tylko zastanów się co poprawisz następnym razem i próbuj ponownie.

5

Odp: Męska nadwrażliwość

To jeszcze raz.

Jesteś najgorszym swym wrogiem. Pozornie niezwykle krytyczny wobec siebie, podkreślający swe wady, na nich koncentrujący się i w kontakcie z innymi obserwujący siebie, także w oczach innych. Ciężko stworzyć jakikolwiek związek z człowiekiem, dla którego jest się lustrem i/lub materiałem porównawczym. Ciężko też być blisko kogoś, kto innych - tak jak Ty - ocenia bardzo kiepsko. Twierdzisz, że świadomość własnych wad zabija Cię. Hm... . Dążysz o bycia, choć w swoich oczach, ideałem? Po co? Kim trzeba by być, by Tobie dorównać?

Boisz się odrzucenia. Gdybyś nie był tak skoncentrowany na sobie i rozejrzał się wokół, zobaczyłbyś, że wielu ludzi boi się tego samego.

Czujesz napięcie w gardle. Co w nim ściskasz? Czego nie mówisz, bo słowa więzną w gardle?
Podczas wystąpień publicznych widać Twój stres. A gdybyś tak już na samym początku przyznał się, że jesteś zestresowanym?


A to, co najbardziej uderzyło mnie w Twym poście, to melodramatyczny ton. Gdybyś z niego zrezygnował... .

6 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2020-03-02 15:59:51)

Odp: Męska nadwrażliwość

Neni, Neni gdzie jesteś?

Wielokropek najlepiej napisała.

Bez urazy, ale tutaj brakuje jaj w podejściu do własnych decyzji i ich konsekwencji, tylko rozpaczanie, jak to jest. I Ty masz coś podbijać? Przegrałeś i winę raczysz zwalać na otoczenie.

Nie cierp tego słabeusza, którego codziennie w lustrze widzisz i pracuj nad jego poprawą.

7 Ostatnio edytowany przez ZagububionyVV (2020-03-02 16:10:34)

Odp: Męska nadwrażliwość
Ajko napisał/a:

Z twojego postu bije tym jak bardzo według ciebie jesteś nie taki jak "powinieneś", a z drugiej strony jesteś świadomy swoich zalet. Widać, że nie jesteś bierny, że sam często bierzesz życie w swoje ręce i próbujesz, tylko nie wychodzi tak jakbyś chciał i już jest powód do dowalenia sobie. Skąd wziąłeś te wzorce jaki powinieneś być. Z filmów, książek, internetu, z obserwacji znajomych? Jesteś samotny bo jak tylko wyjdziesz między ludzi to odbierasz sobie prawo bycia przeciętnym, zwyczajnym. Jak coś mówisz, musi być z sensem, albo to, że musisz coś mówić,  jak zaru***sz musi być jak w pornolach. Może po pierwsze zacznij od pozwolenia sobie na "porażki" bo bez nich nie zdobywałbyś doświadczeń. Tylko po tych porażkach nie biczuj siebie za wszystko, tylko zastanów się co poprawisz następnym razem i próbuj ponownie.

Dzięki za odpowiedź. Tak, to fakt, sam często zastanawiam się skąd mi się wzięły w głowie te schematy myślowe. Chyba to dobry trop, że obserwacja świata, znajomi, trochę spaczyli mi racjonalne spojrzenie.

Wielokropek napisał/a:

To jeszcze raz.

Jesteś najgorszym swym wrogiem. Pozornie niezwykle krytyczny wobec siebie, podkreślający swe wady, na nich koncentrujący się i w kontakcie z innymi obserwujący siebie, także w oczach innych. Ciężko stworzyć jakikolwiek związek z człowiekiem, dla którego jest się lustrem i/lub materiałem porównawczym. Ciężko też być blisko kogoś, kto innych - tak jak Ty - ocenia bardzo kiepsko. Twierdzisz, że świadomość własnych wad zabija Cię. Hm... . Dążysz o bycia, choć w swoich oczach, ideałem? Po co? Kim trzeba by być, by Tobie dorównać?

Boisz się odrzucenia. Gdybyś nie był tak skoncentrowany na sobie i rozejrzał się wokół, zobaczyłbyś, że wielu ludzi boi się tego samego.

Czujesz napięcie w gardle. Co w nim ściskasz? Czego nie mówisz, bo słowa więzną w gardle?
Podczas wystąpień publicznych widać Twój stres. A gdybyś tak już na samym początku przyznał się, że jesteś zestresowanym?


A to, co najbardziej uderzyło mnie w Twym poście, to melodramatyczny ton. Gdybyś z niego zrezygnował... .

Również bardzo dziękuję za głos. Choć trochę bolesny, bo konfrontujący mnie z rzeczywistością. A wygodnie jest żyć w swoim świecie wyimaginowanej perfekcji, w której wszyscy są szczęśliwi i nikt nie cierpi tak jak ja. Nie wiem do końca skąd mi się to wszystko wzięło, bo kiedy mogę się nad tym na spokojnie zastanowić, to widzę jakie to irracjonalne i nieprawdziwe myślenie.

Dzięki Wam raz jeszcze.

EDIT

Lucyfer666 napisał/a:

Neni, Neni gdzie jesteś?

Wielokropek najlepiej napisała.

Bez urazy, ale tutaj brakuje jaj w podejściu do własnych decyzji i ich konsekwencji, tylko rozpaczanie, jak to jest. I Ty masz coś podbijać? Przegrałeś i winę raczysz zwalać na otoczenie.

Nie cierp tego słabeusza, którego codziennie w lustrze widzisz i pracuj nad jego poprawą.

Również dzięki. Wciąż szukam narzędzi do pracy, czasami czuję się po prostu przygnieciony i uwierz mi, że ciągnie się to wszystko już prawie 10 lat.

8

Odp: Męska nadwrażliwość

Naprawdę świat perfekcji jest wygodny?

Korzyścią z bycia największym biedakiem świata jest możliwość nieustannego użalania się nad sobą. Część osób, choć niewielka, załapie się - licząc na własne korzyści - na fuchę bycia pocieszycielem. Faktycznie jednak nie otrzymujesz w ten sposób żadnej pomocy, żadnego wsparcia. To tylko ciągnięcie, przy Twej aprobacie, w dół.

Większość ludzi widząc, że ich zachowanie jest nieracjonalne rezygnuje z niego.

9

Odp: Męska nadwrażliwość

A czy czujesz potrzebę otwarcia się, (pomijając fakt, że się boisz) pogadania o swoich sprawach ? Czy chciałbyś mieć przyjaciela? Czy tak naprawdę chciałbyś być w związku? Ten twój miesięczny związek, dlaczego się rozpadł? Jak ty to oceniasz? Dlaczego uważasz, że  seks był kiepski?

10 Ostatnio edytowany przez Dominka17 (2020-03-02 22:37:27)

Odp: Męska nadwrażliwość

Napisałam duży post i w trakcie pisania zdążyło mnie wylogować hmm Za jakiś czas postaram się napisać go jeszcze raz.

11

Odp: Męska nadwrażliwość
Wielokropek napisał/a:

Naprawdę świat perfekcji jest wygodny?

Korzyścią z bycia największym biedakiem świata jest możliwość nieustannego użalania się nad sobą. Część osób, choć niewielka, załapie się - licząc na własne korzyści - na fuchę bycia pocieszycielem. Faktycznie jednak nie otrzymujesz w ten sposób żadnej pomocy, żadnego wsparcia. To tylko ciągnięcie, przy Twej aprobacie, w dół.

Większość ludzi widząc, że ich zachowanie jest nieracjonalne rezygnuje z niego.

Wygodny to być może nie jest najlepsze słowo, ale do takiego się przyzwyczaiłem.

Ajko napisał/a:

A czy czujesz potrzebę otwarcia się, (pomijając fakt, że się boisz) pogadania o swoich sprawach ? Czy chciałbyś mieć przyjaciela? Czy tak naprawdę chciałbyś być w związku? Ten twój miesięczny związek, dlaczego się rozpadł? Jak ty to oceniasz? Dlaczego uważasz, że  seks był kiepski?

Nie wiem. Poważnie. Kiedy jestem sam, czuję smutek. Czuję, że topię się w swoim żalu, a chciałbym to zmienić. A z drugiej strony nie umiem, i co gorsza mam wrażenie że nawet nie chcę się otworzyć. Być może nie umiem zaufać.
Dlaczego rozpadł się mój związek? Być może dlatego, że wpakowałem się w relację tylko na podstawie tego, że swoją uwagę dała mi atrakcyjna dziewczyna, która chciała ze mną być. Dlaczego seks był kiepski? Bo seksu tak naprawdę nie było. To naprawdę kiepskie uczucie, kiedy naprzemiennie występują dwa męskie problemu  - albo przedwczesny wytrysk albo brak wzwodu. A za każdym razem czułem tylko większy i większy strach, który pewnie mi nie pomagał. Nie usłyszałem tego wprost, ale to na pewno był jeden z powodów rozstania.

Czuję, że chcę nikomu chrzanić życia jakiejś kobiecie. Mam problem ze swoją męskością, z zaakceptowaniem faktu, że jest jak jest.

12 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-03-02 22:42:24)

Odp: Męska nadwrażliwość

Nikt nikogo nie zmusi do zmiany myślenia i wynikającego z niego zachowania.


Powtarzam od dawna: bycie szczęśliwym, czy choćby zadowolonym, nie jest obowiązkowe.

13 Ostatnio edytowany przez Ajko (2020-03-02 23:55:23)

Odp: Męska nadwrażliwość

Teraz wyobraź sobie, że jesteś swoim własnym ojcem, albo przyjacielem. Niech będzie ojciec. I opowiadasz mu czasem o różnych sprawach, o których teraz nam opowiadasz. I twoja wersja ojca za każdym razem odpowiada ci: nieudaczniku, powinieneś zrobić to tak i tak, zobacz jak twój kolega robi to idealnie, nie możesz być tak jak on!!! W każdy dzień te same bolesne słowa. Czasem ci przywali w łeb, żebyś znał swoje miejsce nic nie wartego człowieka. Cokolwiek nie spróbujesz robić, mimo, że robisz to pierwszy raz, to twoje początki nauki, on rozliczy cie tak jakbyś to robił już od dawna, a przecież ty dopiero zacząłeś się uczyć. Nie miałeś dobrych nauczycieli, nie miałeś okazji, ale to nie ważne, powinieneś umieć. Jak nie to kijem przez plecy. To wszystko się dzieje przez kilka lat. Jak myślisz jak twoje dziecko się czuje?
To czego pragniesz można się nauczyć. To nie jest jakieś objawienie nagłe, to praca małych kroków. Na początku trenowania bez przekonania, bez czucia , że to ma sens, ale utrwalania. Ustalania samemu ze sobą co jest dla ciebie korzystne, a co mimo, że jest nie ma najmniejszego sensu by to utrzymywać. Czasami trzeba kilku lat na zmiany schematów myślowych. Ale kropla skałę drąży.
Mówienie sobie dobrych słów
Chwalenie siebie samego za fajne sprawy
Docenianie tego co masz
Pozwalanie sobie na smutek i strach z wyrozumiałością , a nie z pogardą
Wyrozumiałość na to, że brak jest postępów, albo, że mimo postępów znowu na chwilę wróciło stare myślenie na dowalanie sobie
Taki przykład jak czasami pracuję sama ze sobą: mam lęk wysokości. Kiedyś wchodziliśmy na górkę, po schodach z siatki. Bałam się okrutnie i płakałam. Paraliżował mnie strach, nie byłam w stanie przejść kroku dalej. Z pomocą weszłam, ale to była trauma i wstyd. Po jakimś czasie wybrałam się sama na inną górkę. I im wyżej szłam był ten sam strach. Mówiłam do siebie z czułością, dobrocią w sercu, wiem, że się boisz, nic nie szkodzi masz moją zgodę na strach. Nie zrobię nic wbrew tobie. Jak poczujesz, ze to koniec schodzimy. To mi dało wielkie uczucie ulgi, zaakceptowanie przez siebie samą mojego strachu. To wyzwoliło we mnie uczucie bezpieczeństwa, spokój, że mogę być sobą przy sobie. Jakiś czas później sama weszłam na tą górkę ze schodami z siatki, czułam, że mogę sobie zaufać, że jestem kimś komu na mnie zależy.

Posty [ 13 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024