Cześć dziewczyny... jestem prawie 2 lata po rozwodzie..i ciut dłużej jak pan mąż sobie poszedł... Mamy wspólne dziecko, 7-letniego syna..cudo, tylko że strasznie męczą mnie relacje z byłym mężem i targają mną rozterki...może w skrócie od początku.
Jako małżeństwo kupiliśmy mieszkanie...oczywiście na kredyt. niecałe 5 lat spłacaliśmy jak nasze małżeństwo się posypało. rozwód bez orzekania o winie, alimenty 500..podział majątku: zostawił mi mieszkanie, warunek przejęcie kredytu - zrobione. Wcześniej plan sprzedaży mieszkania, ale nie znalazł się nikt, kto kupiłby w cenie niewiele większej, żeby spłacić kredyt. Zdecydowałam dla syna, że chce zachować mieszkanie (ja przejmuje kredyt on mi przekazuje notarialnie udziały bez spłaty). dla jasności: kredyt 160 tys, po odejściu ex ok 147 tys. Mieliśmy chętnych...ale za 150 tys...czyli przy ewentualnej sprzedaży nikt się nie nachapie ;-).
Obecnie...syn chodzi do szkoły..koszty życia rosną...syna utrzymanie i zapewnienie min potrzeb tez...rozmawiałam z tatusiem o dokładaniu funduszy na syna...ale jęczy, że nie ma...że kupił sobie mieszkanie żeby nie mieszkać z rodzicami..itp...przecież mi zostawił mieszkanie...itd....tylko, że stać go jeszcze co roku jeździć na narty (nas nie).i gdyby jeszcze zabierał syna...nie zabiera...
no właśnie....jakby tego było mało...syn..to taki...przerywnik w jego życiu...wyjście na kawę... nie spędza z nim weekendów, połowy ferii, o wakacjach nie wspomnę...kocha go...nie robi mu krzywdy...ale nim się w ogóle nie zajmuje. Najlepiej jak spędzi z synem parę godz i to wystarcza...teraz..nawet synowi..
planuje mimo wszystko iść do sądu podwyższyć alimenty, bo ja ledwo ciułam na wypady z synem (czy to do kina..czy jakas inna rozrywka) o wczasach tygodniowych lub chociażby weekendowych..to wyczyn...
jak dostanie wezwanie do sadu...to się zacznie...ze jestem wredna...ze nie staram się jego zrozumieć..przecież mi zostawił mieszkanie bez spłacania jego...(jakbyśmy spłacili połowę kredytu...to bym zrozumiała).
tylko nie rozumiem jednego..skoro ma deficyt kasy..remontuje mieszkanie, od 2 tyg nie ma auta...(bo się totalnie zepsuło)...to...jak kto nie ma miedzi...to w domu siedzi...a tu jeszcze wypad na narty??? od razu odpowiadam...nie ma sponsorki....ma przyjaciółkę, ale ona nie z tych...prędzej od niego wyciągnie..niż zasponsoruję ...tez kobieta po przejściach...i tam każdy za siebie płaci.
właśnie..mimo tego....czy rzeczywiście z punktów moralnych...przegnę jak pójdę o podwyżkę alimentów??
nie pisze o tym dlaczego się rozwiedliśmy...bo musiała bym opowieść napisać...a powód jest raczej...klasyczny..
Moim zdaniem nie przegniesz jak on nie ma czasu dla syna i nie ma pomysłów na to niczego ciekawego mu nie organizuje to przynajmniej niech umożliwi Tobie zapewnienie synowi jakichś wyjazdów .
Nie przejmuj się alimenty są na syna nie na mieszkanie czy Ciebie.
Moim zdaniem nie przegniesz jak on nie ma czasu dla syna i nie ma pomysłów na to niczego ciekawego mu nie organizuje to przynajmniej niech umożliwi Tobie zapewnienie synowi jakichś wyjazdów .
Nie przejmuj się alimenty są na syna nie na mieszkanie czy Ciebie.
wlaśnie...to wczesniej tez bardzo bolało...nie zajmuje się z synem...a pisze, bo 1 tydzień ferii spedzial z ukochaną na nartach...a 2 tydz ferii mial spedzic z synem. okazało się ze syn bedzie pol dnia z dziadkami,,po pracy z nim..tak zapewnil ferie z tata... a co bardziej smieszne...zabral go w poniedziałek ok godz 18...a nastepnego dnia tez ok godz 18 syn dzwoni do mnie, że chce wracać...tatuś nie oponował. finalnie..syn wrócił w środe do mnie.
to mnie tak bardzo....zdenerwowało...
4 2020-02-20 23:16:46 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-02-20 23:20:22)
Alimenty nie są na ciebie tylko na dziecko. Skoro uznajesz, ze nie wyrabiasz z utrzymaniem syna, to z jakiej paki masz odejmowac sobie od ust? Syn ma dwoje rodziców, nie tylko odpowiedzialną matkę i tatusia który będzie się skarżył jak to go pozbawiasz jego praw ojcowskich.
Jeśli prośby o większą pomoc w wychowaniu syna nie pomagają, to zostaje ci tylko droga prawna. I nie zapominaj, że nie robisz tego dla siebie tyko dla syna. To dziecko pozbawisz wakacji, wyjścia do kina, czy nowych butów, gdy sprawę zostawisz i będziesz chciała robić za siłaczkę, która wszystko udźwignie.
Wg mnie to on Ci żadnej łaski nie zrobił, bo kredyt cały prawie do spłacenia.
Ale nie tyle walczyłbym o podwyższenie alimentów, bo w tej sytuacji możesz niewiele więcej dostać, bardziej Ci się z czasem opłaci, bo potrzeby dziecka będą rosły o zwrot połowy kosztów związanych z jego utrzymaniem, takich poza żywnością.
Ex też chętniej powinien płacić, bo widzi konkretną rzecz. Alimenty chyba do końca studiów się płaci..
Ja nie rozumiem co najmniej dwóch rzeczy.
Na jakiej podstawie mówisz, że on kocha syna, skoro cały opis jego zachowania świadczy o czymś zupełnie innym.
Dlaczego tak bardzo zależy Ci na jego opinii o Tobie ? Dlaczego masz się przejmować tym co on o Tobie pomyśli lub powie ? Porzuciła Cię, opinia takiej osoby powinna dla Ciebie znaczyć mniej jak zużyty papier toaletowy
Ja nie rozumiem co najmniej dwóch rzeczy.
Na jakiej podstawie mówisz, że on kocha syna, skoro cały opis jego zachowania świadczy o czymś zupełnie innym.
Dlaczego tak bardzo zależy Ci na jego opinii o Tobie ? Dlaczego masz się przejmować tym co on o Tobie pomyśli lub powie ? Porzuciła Cię, opinia takiej osoby powinna dla Ciebie znaczyć mniej jak zużyty papier toaletowy
no cóż ...chyba mam porównanie innych mam i relacje innych dzieci..z ojcami...w moim przypadku...moj były mąż to niedojrzały 40-latek...któremu zachciało się pobawić w rodzinę, a jak już do tego doszło....to nie udźwignął. krzywdy (fizycznej) nie robi...psychicznie dziecko krzywdzi....ale on to bagatelizuje... wiem, że syn powoli już się do tego przyzwyczaił, tylko co bedzie za pare lat? pretensje? a jak to się odbije na jego relacjach uczuciowych... Dodam, że ja od tamtej pory nie ułożyłam sobie życia osobistego (skupiłam się totalnie na dziecku)...ciężko mi się przestawić na nowe relacje..
Z nim chciałam mieć poprawne relacje z uwagi na syna...nawet jak on nie myśli o tym..tylko ile można prosić...o to by regularnie się synem zajmował (nie odwiedzał) albo o dorzucanie do rachunku za dentyste...
tak jestem sfrustrowana....nie mam z w zyczaju się prosić...i tak..zazwyczaj..robie z siebie "siłaczke", która sama sobie odmowi...dziecku zapewni... tylko, że terazniejsze ferie mnie dobiły..to, że dla siebie wziął wolne i zapewnil finanse na swoje uciechy...a dla dziecka...ani wolnego...ani atrakcji...
dlaczego mnie to trapi?? cholera wie...
8 2020-02-21 10:12:29 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-02-21 11:07:23)
Smutne, że ojciec sam nie widzi problemu, gdy tobie brakuje pieniędzy. Jednak nie możesz wciąż się bać o jego kontakty z synem, gdy pojawi się problem w postaci sprawy sądowej o podwyższenie alimentów. Najlepiej po prostu raz to uregulować prawnie i mieć te kilka zlotych miesięcznie więcej, niż potem za każdym razem wykłócać się o każdy grosz przy np. organizacji kolonii dla syna czy kupnie komputera dla niego. Usłyszysz znowu tysiące wymówek albo zwyczajnie zacznie kwestionować zasadność takiego zakupu i tak w końcu będziesz płacić za wszystko sama, aby uniknąć stresu i nerwów. Sama widzisz, że syn już potrafi wyciągnąc wnioski z zachowania ojca i widzi, że ojciec po prostu go zaniedbuje. Sytuacji nie zmienisz, jest jak jest i od ciebie zależy, jak wam (tobie i synowi) zapewnisz byt. Jeśli widzisz, że ex męża stać i ma pieniądze, nie żyje w ubstwie ani niedostatku, to dlaczego masz skrupuły? Przecież prawdziwie kochający ojciec powinien sam pomyśleć czego ptrzebuje jego coraz to starsze dziecko, a skoro tego nie robi, nie rozmawia o tym ani z tobą ani tym bardziej z synem, to przestań prosić, tylko działaj.Jesteś silna i poradzisz sobie z tym, tylko przełam w sobie ten opór.
Byłem kiedyś z laską, która z obawy o relacje tatusia z jej dziećmi, ukrywała przed nimi fakt, że tatuś ich olał i poszedł sobie w pi*du,
gdy rola męża i ojca zaczęła go przytłaczać, kolidować z wychodzeniem do kumpli na chlanie czy graniem w gry 24 godziny na dobę.
Pracować też nie musiał, ona robiła na wszystkich, a on jej kradł kartę, szedł na picie, wracał po dwóch dniach albo po trzech miesiącach
i tak to sobie trwało, aż w końcu za którymś razem nie wrócił, a kiedy sobie przypomniał, że ma rodzinę, to ona już go nie chciała.
Z uwagi na fakt, że został z palcem w dupie, bez dachu nad głową, bez pracy, bez samochodu, bez dosłownie niczego własnego,
zamieszkał u swoich rodziców (dorosły facet 40 lat ojciec dwójki dzieci) i sobie tam żyje jak pączek w maśle, alimentów nie płaci,
do pracy nie chodzi, samochód ona mu pożycza jak potrzebuje i może prowadzić, bo akurat nie jest nachlany... i tak sobie żyją.
Wszystko oczywiście w trosce o relacje tatusia z dziećmi. A laska inteligentna, wykształcona, żadna tam jakaś społeczna patologia.
Ponad dwa lata na to patrzyłem i do dziś nie jestem w stanie zrozumieć...