Czekanie na miłość... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czekanie na miłość...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 35 ]

1 Ostatnio edytowany przez szeptem (2020-02-03 02:22:11)

Temat: Czekanie na miłość...

Temat ten przewija się w wielu wątkach tutaj, czemu więc nie podyskutować o nim osobno? Czy faktycznie jest tak jak w powiedzeniu, że miłość niby sama nas znajdzie - wtedy, kiedy jej nie oczekujemy, aktywnie nie szukamy - tylko żyjemy po prostu własnym życiem, ciesząc się z tego, co jest?

Ja dałam sobie spokój już jakiś czas temu (ponad rok, a sama jestem już kilka lat). Absolutnie już niczego ani nikogo nie poszukuję, akceptuję swoją samotność i jest ok. Zresztą bardzo lubię spędzać czas w swoim własnym towarzystwie, zawsze mam coś do zrobienia, lub poleżenia smile
I dobrze mi tak. Doceniam ciszę i spokój, jak i to, że nikt mi niczego nie każe robić / nie robić. Do nikogo nie muszę się dostosowywać itd. Ma więc ten stan swoje plusy. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że bycie w dobrym związku wiele daje obu stronom, rozwija, i czasem mi tego brak. Ale już nie szukam. Samo ma mnie znaleźć.
Zdaje się, że nawet poszłam w przeciwną stronę i kompletnie przestałam zwracać na mężczyzn uwagę (serio).

Napiszcie mi proszę swoje historie i doświadczenia własne lub bliskich, znajomych - czy to prawda, że kiedy się nie szuka to miłość sama niejako się przytrafia, czy to kompletna bzdura? Jestem po prostu tego ciekawa i nie raz o tym rozmyślam.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czekanie na miłość...
szeptem napisał/a:

Temat ten przewija się w wielu wątkach tutaj, czemu więc nie podyskutować o nim osobno? Czy faktycznie jest tak jak w powiedzeniu, że miłość niby sama nas znajdzie - wtedy, kiedy jej nie oczekujemy, aktywnie nie szukamy - tylko żyjemy po prostu własnym życiem, ciesząc się z tego, co jest?

Ja dałam sobie spokój już jakiś czas temu (ponad rok, a sama jestem już kilka lat). Absolutnie już niczego ani nikogo nie poszukuję, akceptuję swoją samotność i jest ok. Zresztą bardzo lubię spędzać czas w swoim własnym towarzystwie, zawsze mam coś do zrobienia, lub poleżenia smile
I dobrze mi tak. Doceniam ciszę i spokój, jak i to, że nikt mi niczego nie każe robić / nie robić. Do nikogo nie muszę się dostosowywać itd. Ma więc ten stan swoje plusy. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że bycie w dobrym związku wiele daje obu stronom, rozwija, i czasem mi tego brak. Ale już nie szukam. Samo ma mnie znaleźć.
Zdaje się, że nawet poszłam w przeciwną stronę i kompletnie przestałam zwracać na mężczyzn uwagę (serio).

Napiszcie mi proszę swoje historie i doświadczenia własne lub bliskich, znajomych - czy to prawda, że kiedy się nie szuka to miłość sama niejako się przytrafia, czy to kompletna bzdura? Jestem po prostu tego ciekawa i nie raz o tym rozmyślam.

Prawdę mówiąc miłość przyszła do mnie sama, bo nigdy nie miałam specjalnego parcia na związek. Ktoś tam się pojawiał i znikał, ktoś mi się podobał, to o niego pozabiegałam lub odpowiedziałam na zainteresowanie moją osobą, ale kiedy po jakimś czasie okazywało się, że to nie ten, z szacunku dla jego uczuć relację kończyłam. Wokół mnie zawsze dużo się działo, miałam fajną paczkę przyjaciół, spore grono znajomych, dlatego nigdy nie czułam się samotna, co być może stanowiło o tym, że nie czekałam z niecierpliwością na wielkie uczucie. Ono - jak wspomniałam - samo przyszło i to w sposób oraz w momencie, kiedy się tego zupełnie nie spodziewałam smile.

3

Odp: Czekanie na miłość...

Wg mnie miłości się nie szuka, ale trzeba mieć pozytywne nastawienie na związki i mężczyzn.
Jeśli piszesz, że przestalaś ich zauważać to niestety.. działa w obie strony i nie liczylabym, że jakiś Cię za uszy wyciągnie..
Ale może masz taką fazę, jeśli nie miałaś wcześniej, bo jest potrzebna.

4

Odp: Czekanie na miłość...
szeptem napisał/a:

Temat ten przewija się w wielu wątkach tutaj, czemu więc nie podyskutować o nim osobno? Czy faktycznie jest tak jak w powiedzeniu, że miłość niby sama nas znajdzie - wtedy, kiedy jej nie oczekujemy, aktywnie nie szukamy - tylko żyjemy po prostu własnym życiem, ciesząc się z tego, co jest?

Ja dałam sobie spokój już jakiś czas temu (ponad rok, a sama jestem już kilka lat). Absolutnie już niczego ani nikogo nie poszukuję, akceptuję swoją samotność i jest ok. Zresztą bardzo lubię spędzać czas w swoim własnym towarzystwie, zawsze mam coś do zrobienia, lub poleżenia smile
I dobrze mi tak. Doceniam ciszę i spokój, jak i to, że nikt mi niczego nie każe robić / nie robić. Do nikogo nie muszę się dostosowywać itd. Ma więc ten stan swoje plusy. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że bycie w dobrym związku wiele daje obu stronom, rozwija, i czasem mi tego brak. Ale już nie szukam. Samo ma mnie znaleźć.
Zdaje się, że nawet poszłam w przeciwną stronę i kompletnie przestałam zwracać na mężczyzn uwagę (serio).

Napiszcie mi proszę swoje historie i doświadczenia własne lub bliskich, znajomych - czy to prawda, że kiedy się nie szuka to miłość sama niejako się przytrafia, czy to kompletna bzdura? Jestem po prostu tego ciekawa i nie raz o tym rozmyślam.

Nie tylko w miłości się spełniamy i nie tylko miłość stanowi o tym, czy jesteśmy w życiu szczęśliwi, radośni i czujemy sens tego co robimy. Człowiek zadowolony, uśmiechnięty na co dzień emanuje zupelnie inną, dobrą  energią i nie tworzy wokół siebie barier, których inni nie forsują z różnycjh powodów. Wtedy łatwiej o kontakty z ludźmi i o miłość także.

Pewnie, że czasami szczęściu trzeba pomóc, wyjść z domu, znaleźć sobie jakieś hobby gdzie łatwo o kontakty z innymi. Jednak nie można sprawiać wrażenia desperacji, bo wtedy przyciąga się nie te osoby, które chciałoby się poznać i mamy efekt inny od zamierzonego.
Ludzie, którzy czują się zupełnie puści w środku bez miłości, partnera, którzy czekają na dopełnienie jak gwiazdkę z nieba, to właśnie osoby, którym prawie ze 100% pewnością związki nie wyjdą.

Ja wierzę w to, że miłość przychodzi niespodziewanie i niezależnie od tego, czy jej chcemy czy nie. Dlatego warto na nią poczekać i nawet to czekanie jest fajne. smile

5

Odp: Czekanie na miłość...

Hmmm być może tak, to tylko taka faza, Elu210 - ale skutecznie jej pomagam, bo nawet z rozmysłem się "chowam", wychodząc gdziekolwiek wolę nie rzucać się w oczy, staram się ubierać w ten sposób, by nie zwracać niczyjej uwagi, chcę być niewidoczna. Nie wiem skąd to, być może zbyt wiele rozczarowań i zawodów. Ale tak mi dobrze jak na razie.
Ponoć "każda stwora znajdzie swego amatora", więc teoretycznie nie powinnam się martwić... a tak na serio to nie, akurat w to powiedzenie nie wierzę. Znam zbyt wielu samotnych - i wartościowych - ludzi, by mogło być to prawdą. Po prostu pewien % z nas nie znajduje pary, i tyle. Myślę, że warto o tym pamiętać, i żyć dalej.

6

Odp: Czekanie na miłość...
szeptem napisał/a:

Hmmm być może tak, to tylko taka faza, Elu210 - ale skutecznie jej pomagam, bo nawet z rozmysłem się "chowam", wychodząc gdziekolwiek wolę nie rzucać się w oczy, staram się ubierać w ten sposób, by nie zwracać niczyjej uwagi, chcę być niewidoczna. Nie wiem skąd to, być może zbyt wiele rozczarowań i zawodów. Ale tak mi dobrze jak na razie.
Ponoć "każda stwora znajdzie swego amatora", więc teoretycznie nie powinnam się martwić... a tak na serio to nie, akurat w to powiedzenie nie wierzę. Znam zbyt wielu samotnych - i wartościowych - ludzi, by mogło być to prawdą. Po prostu pewien % z nas nie znajduje pary, i tyle. Myślę, że warto o tym pamiętać, i żyć dalej.

Aleś  dała temat .... ale wlasnie na cos czekam i sie nudze, wlazlam na to forum znowu :)Ale  w sumie zgadzam się akurat z Twoim zdaniem,  pewna pula ludzi zostanie sama, nie każda potwora i nie każdy potwór znajdzie kogoś.

Mało tego, tu kompletne  nie ma znaczenia, czy będziesz otwarta na świat,  wesoła,  starala się otaczać ludzmi, spełniała na wolontariacie czy kolejnym hobby.  Jest pełno ludzi smutnych, nie towarzyskich, Na różnych życiowych zakrętach,  w tarapatach,  którzy nie pracują nad sobą,  nie mają jakiś zainteresowań,  są do tego złośliwi,  albo marudni, skąpi,  roszczeniowi - i takie osoby też pewnego dnia sobie kogoś znajdują i to wcale nie kogoś kto jest tylko na zasadzie, aby tylko mieć kogoś,  byle kogo.

Sądzę,  po latach , że to przypadek, albo ślepy los,  to się zdarzy albo i nie. A to, że będziesz bywać wśród ludzi, zajmować się następnym kursem, szukać w sieci, udzielać się towarzysko-to nie ma nic do rzeczy. Bo możesz kogoś poznać w przykładowym spożywczaku. Albo chodzić na milion zajęć, pracować nad charakterem i nikogo nie poznasz do życia.

Co mogę powiedzieć po latach? Ze najlepiej o tym nie myśleć,  bo człowiek tylko wariuje, a zbytnie walkowanie tego na forum nic nie rozwiąże,  bo na to nie ma przepisu. Owszem, można się czasami wygadac, oby nie za często,  ale padną tu rady wyjdź do ludzi, zapisz się jako wolontariusz do szpitala, może kurs hiszpańskiego,  wieczorki dla singli, bądź uśmiechnięta,  pomocna i otwarta i tak dalej. To kompletnie nic nie daje. Jeden pozna a inny nie. I nie będzie tu miało znaczenia ani styl życia,  ani charakter. Wokół,  pełno par, gdzie nie mają oboje specjalnych zainteresowan, wychodzą tylko do pracy i sklepu,  gdzie tam jakie kursy czy wycieczki, a i tak mają siebie nawzajem. Tu nie masz reguły,  może z być doktorem na uniwersytecie i urzędnikiem na poczcie, singielką,  albo rozwodką z dziećmi,  możesz mieć 25 albo 45 lat,  mieć sto zainteresowań,  albo oglądać jedynie  brazylijskie seriale i obgadywac sasiadki, nie wiedzieć gdzie leży Paryz, możesz być miła,  empatyczna, pomocna, dowcipna albo odwrotnie złośliwa,  wymagająca,  krzykliwa  i leniwa - i wśród tych wszystkich osób cześć będzie miała partnerów,  a część będzie samotna, tak to działa.

Na forum czytałam,  że jak jesteś zadowolona z życia,  tak ogólnie,  to na pewno się ktoś znajdzie. Czasem się znajdzie ale nie dla wszystkich. Bywa i tak, że ktoś  jest niezadowolony, bo coś tam,  bo nie taka praca, bo nadwaga,  bo choroba, bo nie ma pieniędzy,  albo  do kompletu nieciekawa sytuację w życiu  (może długi,  może brak przyjaciół,  może problemy w rodzinie , może ma nawet lekka depresję,  może popija,  albo ogólnie jest w kiepski momencie zyciowym) a i tak pewnego dnia ktoś się zjawia ot tak. I jest z tą osobą, która jest marudna, ma kłopoty i dołek życiowy. 

To jest taki traf no i odpowiednia osoba. Dlatego trzeba się z tym pogodzić,  że czasem może nie wyjść i im szybciej się z tym pogodzić,  tym będzie CI łatwiej.  Oczywiście nie wiem tego,,Szeptem, może jestes w tej grupie, która za miesiąc kogoś już pozna, skąd mam wiedzieć,  ale właśnie takie gadanie, że każda potwora.... nie nie, każda. No tak bywa i nie nie poradzisz.

7 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-02-03 12:18:48)

Odp: Czekanie na miłość...

Niedawno słuchaliśmy z PP, moim przyjacielem, pewnej nostalgicznej piosenki o zawiedzionej miłości. Podzieliłam się z nim refleksją, jak bardzo zmieniło mi się spojrzenie na miłość i związki od czasów młodości. Oczywiście nadal wybrana osoba jest bardzo ważna, ale nie jest już sprawą życia i śmierci być z nią. Nie bardzo wyobrażam sobie np. nie chcieć żyć bez niej, życie nie straci barw, gdy ktoś mnie opuści, choć nie wątpię, że może to boleć.
Mam poczucie, że miłość jest we mnie niezależnie od tego, czy jestem z kimś, czy też wiodę życie singla. Do kochania jest życie, ludzie zwierzęta, świat i nigdy mi tej miłości nie zabraknie. Miłości nie trzeba szukać, bo ona jest.
Miłość trzeba dawać, a reszta przyjdzie sama. Od kiedy sobie to uzmysłowiłam, poczułam tę prawdę, nie jest dla mnie problemem życie bez partnera, nie czuję pustki, gdy jestem sama. Gdy pragnę obecności ludzi, to też, prędzej czy później, zawsze się znajdą, przekonałam się nieraz.

A propos pytania z pierwszego postu - PP znalazł się sam. Znałam go od lat, choć bardzo powierzchownie, i nigdy nie brałam pod uwagę jako ewentualnego partnera.

8

Odp: Czekanie na miłość...
rossanka napisał/a:

...że każda potwora.... nie nie, każda. No tak bywa i nie nie poradzisz.


Ależ każda. Tylko nie jest powiedziane, że każda potwora reflektuje... smile

9

Odp: Czekanie na miłość...

Historia mojej niedawno poznanej znajomej jak z serialu "Jan Serce".
Miała bardzo zaborczą mamę, porzuconą przez męża. dla innej.
Ze wszystkich sił ta mama usiłowała obrzydzić córce mężczyzn aby nie zostać sama.
Gdy kiedyś ktoś dziewczynie zaproponował randkę to udawała zawał. I takie podobne historie. Awantury na przemian z żalami gdy dziewczyna chciała wyjść z domu.
Przychodziła po nią do pracy aby razem wracać do domu.
I tak dobiła do 40 ki w samotności.
Mama trafiła do szpitala ze złamaniem.
Odwiedzała ją codziennie i w tym szpitalu poznała mężczyznę, który też swoją mamę tam odwiedzał.
I coś się między nimi pojawiło poważnego, zaczęli się spotykać poza szpitalem bo jego mama już wyszła.
Mama jeszcze nic nie wie ale córka nie zamierza rezygnować z miłości. Zbyt długo na nią czekała.

10

Odp: Czekanie na miłość...
Piegowata'76 napisał/a:

Niedawno słuchaliśmy z PP, moim przyjacielem, pewnej nostalgicznej piosenki o zawiedzionej miłości. Podzieliłam się z nim refleksją, jak bardzo zmieniło mi się spojrzenie na miłość i związki od czasów młodości. Oczywiście nadal wybrana osoba jest bardzo ważna, ale nie jest już sprawą życia i śmierci być z nią. Nie bardzo wyobrażam sobie np. nie chcieć żyć bez niej, życie nie straci barw, gdy ktoś mnie opuści, choć nie wątpię, że może to boleć. Mam poczucie, że miłość jest we mnie niezależnie od tego, czy jestem z kimś, czy też wiodę życie singla. Do kochania jest życie, ludzie zwierzęta, świat i nigdy mi tej miłości nie zabraknie. Miłości nie trzeba szukać, bo ona jest. Miłość trzeba dawać, a reszta przyjdzie sama. Od kiedy sobie to uzmysłowiłam, poczułam tę prawdę, nie jest dla mnie problemem życie bez partnera, nie czuję pustki, gdy jestem sama. Gdy pragnę obecności ludzi, to też, prędzej czy później, zawsze się znajdą, przekonałam się nieraz.

A propos pytania z pierwszego postu - PP znalazł się sam. Znałam go od lat, choć bardzo powierzchownie, i nigdy nie brałam pod uwagę jako ewentualnego partnera.

To przecież pisze. To się znajdzie, albo nie znajdzie, przecież nie robiłaś anonsów w gazecie, na sympatii, nie zapisywanie się na siłownię,  boks, gdzie dużo facetów,  nie poszłaś na kurs dajmy na to spawania, nie prosiłaś znajomych, aby dali znać,  jakby ktoś wolny się pojawił,  po prostu Pomocnik "znalazl" się pewnego dnia , choć znałas go od dawna i tak wyszło. Dlaczego nie wyszło z Meczowym,  albo z tym panem, co to z nim na kawie kiedyś byłaś,  albo jeszcze z innymi? Bo to nie było to i tamtych nie chciałaś. Tego zechcilas, ale nie na zasadzie aby tylko jakiś był, ale Ci z nim dobrze (tak przynajmniej wyczytalam). Nie zmuszalas  się do niego. I tak ma być. A nie na zasadzie, jakikolwiek się pojawił i mnie Piegowatą  chce, to muszę już z nim być.

11 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-02-03 12:29:40)

Odp: Czekanie na miłość...
rossanka napisał/a:

To przecież pisze. To się znajdzie, albo nie znajdzie, przecież nie robiłaś anonsów w gazecie, na sympatii, nie zapisywanie się na siłownię,  boks, gdzie dużo facetów,  nie poszłaś na kurs dajmy na to spawania, nie prosiłaś znajomych, aby dali znać,  jakby ktoś wolny się pojawił,  po prostu Pomocnik "znalazl" się pewnego dnia , choć znałas go od dawna i tak wyszło. Dlaczego nie wyszło z Meczowym,  albo z tym panem, co to z nim na kawie kiedyś byłaś,  albo jeszcze z innymi? Bo to nie było to i tamtych nie chciałaś. Tego zechcilas, ale nie na zasadzie aby tylko jakiś był, ale Ci z nim dobrze (tak przynajmniej wyczytalam). Nie zmuszalas  się do niego. I tak ma być. A nie na zasadzie, jakikolwiek się pojawił i mnie Piegowatą  chce, to muszę już z nim być.

Chi, chi! Ross, żeby było śmieszniej, to właśnie od ogłoszenia się zaczęło big_smile
Na Fb napisalam, że potrzebuję kogoś, kto zna się na elektryce, no i zgłosił się Pan Pomocnik. Tak mi potem pomagał, że dziś jesteśmy razem. I klawo jest big_smile
A czy jesteśmy z kimś czy nie, to wypadkowa wielu czynników. Ślepy los, okoliczności, plus nasze wybory. Ot i wszystko.
Nie jest problemem, czy się znajdzie związek, tylko jak się do tego faktu ustosunkujemy. Związek - dokładnie jak piszesz - będzie lub nie.

12

Odp: Czekanie na miłość...
Kleoma napisał/a:

Historia mojej niedawno poznanej znajomej jak z serialu "Jan Serce".
Miała bardzo zaborczą mamę, porzuconą przez męża. dla innej.
Ze wszystkich sił ta mama usiłowała obrzydzić córce mężczyzn aby nie zostać sama.
Gdy kiedyś ktoś dziewczynie zaproponował randkę to udawała zawał. I takie podobne historie. Awantury na przemian z żalami gdy dziewczyna chciała wyjść z domu.
Przychodziła po nią do pracy aby razem wracać do domu.
I tak dobiła do 40 ki w samotności.
Mama trafiła do szpitala ze złamaniem.
Odwiedzała ją codziennie i w tym szpitalu poznała mężczyznę, który też swoją mamę tam odwiedzał.
I coś się między nimi pojawiło poważnego, zaczęli się spotykać poza szpitalem bo jego mama już wyszła.
Mama jeszcze nic nie wie ale córka nie zamierza rezygnować z miłości. Zbyt długo na nią czekała.

Też coś mam ale o mężczyźnie. Znajomy zakochał się w wieku 20 paru lat, następnie był ślub z wielkiej milosci a rok potem dziecko, nie pamiętam,  miał może 25 lat, żona tak samo. Niestety sielanka trwała krótko,  zaczęły się niesnaski, nie wiem o co poszło finalnie, ale gdy dziecko miało może ze  3 lata, para się rozwiodła,  on się wyprowadził. Po rozwodzie miał coś jak załamanie nerwowe, zaczal pić, palić,  w zasadzie w tamtym okresie tylkopracował,  a po pracy siedział w domu i pił,  albo palił naprzemiennie.  Trwało to rok albo i nawet dwa. Nic tylko robota,  a po robocie zaszywanie  się w domu, albo koledzy. I pewnego dnia okazało się,  że klatkę obok wprowadziła się sąsiadka. Samotna. Widywali się na papierosku  na własnych balkonach.  Aż raz ona go coś poprosiła do zrobienia w domu. Potem zrewanzowala  się ciastem. I tak dalej i tak dalej. Skończyło się tak, że razem zamieszkali, pobrali się,  mają 2 dzieci. Od tamtego czasu minęło już dobrych 15 lat. On w momencie jej poznania był w głębokim dole na dodatek nie w glowie mu było szukanie kobiety. Aha on już od dawna nie pije, jakby co. Na szczęście w alko  nie popadł. Z tamtego bloku juź się dawno wyprowadzili,  nawet zdążyli wybudować.

13

Odp: Czekanie na miłość...
Piegowata'76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

To przecież pisze. To się znajdzie, albo nie znajdzie, przecież nie robiłaś anonsów w gazecie, na sympatii, nie zapisywanie się na siłownię,  boks, gdzie dużo facetów,  nie poszłaś na kurs dajmy na to spawania, nie prosiłaś znajomych, aby dali znać,  jakby ktoś wolny się pojawił,  po prostu Pomocnik "znalazl" się pewnego dnia , choć znałas go od dawna i tak wyszło. Dlaczego nie wyszło z Meczowym,  albo z tym panem, co to z nim na kawie kiedyś byłaś,  albo jeszcze z innymi? Bo to nie było to i tamtych nie chciałaś. Tego zechcilas, ale nie na zasadzie aby tylko jakiś był, ale Ci z nim dobrze (tak przynajmniej wyczytalam). Nie zmuszalas  się do niego. I tak ma być. A nie na zasadzie, jakikolwiek się pojawił i mnie Piegowatą  chce, to muszę już z nim być.

Chi, chi! Ross, żeby było śmieszniej, to właśnie od ogłoszenia się zaczęło big_smile
Na Fb napisalam, że potrzebuję kogoś, kto zna się na elektryce, no i zgłosił się Pan Pomocnik. Tak mi potem pomagał, że dziś jesteśmy razem. I klawo jest big_smile
A czy jesteśmy z kimś czy nie, to wypadkowa wielu czynników. Ślepy los, okoliczności, plus nasze wybory. Ot i wszystko.
Nie jest problemem, czy się znajdzie związek, tylko jak się do tego faktu ustosunkujemy. Związek - dokładnie jak piszesz - będzie lub nie.

Nasze wybory to raczej nie, chyba, że ktoś idzie do zakonu. Albo zakocha się,  ale okaże się,  że facet jest agresywnym alkoholikiem, który nie chce się leczyć, więc wtedy fakt, mimo uczucia trzeba dokonać wyboru.

14 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-02-03 12:39:25)

Odp: Czekanie na miłość...
rossanka napisał/a:

Nasze wybory to raczej nie, chyba, że ktoś idzie do zakonu. Albo zakocha się,  ale okaże się,  że facet jest agresywnym alkoholikiem, który nie chce się leczyć, więc wtedy fakt, mimo uczucia trzeba dokonać wyboru.

A ja uważam, że to o wiele częściej wybór niż nam się wydaje.
Gdyby nie wybór, już dawno złapałabyś kogokolwiek, bo nie wierzę, że pies z kulawą nogą na Ciebie nie spojrzał.

15

Odp: Czekanie na miłość...
Piegowata'76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Nasze wybory to raczej nie, chyba, że ktoś idzie do zakonu. Albo zakocha się,  ale okaże się,  że facet jest agresywnym alkoholikiem, który nie chce się leczyć, więc wtedy fakt, mimo uczucia trzeba dokonać wyboru.

A ja uważam, że to o wiele częściej wybór niż nam się wydaje.
Gdyby nie wybór, już dawno złapałabyś kogokolwiek, bo nie wierzę, że pies z kulawą nogą na Ciebie nie spojrzał.

Ale Piegowata,  przecież pisałam,  że byli tacy zainteresowani  a ja byłam od 20 roku zycia tak zdesperowana, że właśnie lapalam kogokolwiek. Muszę Ci powiedzieć,  że w przeszłości żadnemu nie odmówiłam.  Niestety mijały tygodnie, potem miesiace, a ja meczylam  się z nimi coraz bardziej. I nic z tego nie wychodziło. Byłam z każdym,  nawet z takimi co to coś w ich charakterze mnie denerwowalo,  z takimi, z którymi nawet na kawę iść się zmuszalam i z takimi, którzy byli dla mnie odpychajacy  fizycznie. Lapałam kogokolwiek,jak mówisz.  Ale to nie jest rozwiązanie.

16

Odp: Czekanie na miłość...

Ross, nie miałam na myśli rozwiązań. Odniosłam się do przysłowia o potworze i amatorze smile
Nie ma chyba osoby, którą nikt, ale to nikt się nie interesował, tyle że nie każde zainteresowanie musi być odwzajemnione. I tu właśnie mamy wybór.

17

Odp: Czekanie na miłość...
Piegowata'76 napisał/a:

Ross, nie miałam na myśli rozwiązań. Odniosłam się do przysłowia o potworze i amatorze smile
Nie ma chyba osoby, którą nikt, ale to nikt się nie interesował, tyle że nie każde zainteresowanie musi być odwzajemnione. I tu właśnie mamy wybór.

No właśnie tu nie ma wyboru. Wybór byłby,  jakby np ktoś mi się podobał ja jemu ale okazało się,  że on ma żonę, wiec wybieram albo bycie kochanka, albo zerwanie znajomości.

W przypadku, gdy ktoś mi się podoba a ja jemu nie, nie mam żadnego wyboru.
W przypaku gdy komuś się podobam a ktoś mi nie, to jest wybór pomiędzy będę sama a będę z osobą, która mi się nie podoba, drażni mnie, nie podoba fizycznie i męczy mnie mieszknie z nim. O jakim więc wyborze tu mowa?

18 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-02-03 13:01:29)

Odp: Czekanie na miłość...

Każde, ale to każde nasze postępowanie jest wyborem. Tak uważam.
Wyborem było, że męczyłaś się z niechcianymi facetami, wyborem jest, że dziś się na takich nie decydujesz.

19

Odp: Czekanie na miłość...
Piegowata'76 napisał/a:

Każde, ale to każde nasze postępowanie jest wyborem. Tak uważam.

Czyli wybrać mieszkanie,  małżeństwo z osobą,  która nie jest nam bliska,drażni nas, ma inne poglądy,  wzbudza irytacje,  na dodatek strefa fizyczna z nią nie istnieje - dla mnie toż to nie jest wybór,  tylko desperacja. A potem wątki na forum: poznałam innego, mąż nigdy mnie nie pociagal, ale wyszlam za niego bo się dobrze dogadaliśmy.  Albo: od początku był ogień, namietnosc,  ale w życiu codziennym tak średnio się dogadywalismy-myślałam,  że to się zmieni. Myślę tak, że jak coś od początku nienrokuje i źle się czujesz z tą osobą,  meczysz się przy niej,  nie myślisz o niej, nie cieszysz się na spotkanie z nia-to nie ma sensu wybierać bycia związku z nią,  bo po co,

20

Odp: Czekanie na miłość...
Piegowata'76 napisał/a:

Każde, ale to każde nasze postępowanie jest wyborem. Tak uważam.
Wyborem było, że męczyłaś się z niechcianymi facetami, wyborem jest, że dziś się na takich nie decydujesz.

O edytowałaś  big_smile
No meczylam się z nimi bo, jak wcześniej mówiłaś,  nie wierzyłas, że niemowląt mieć kogokolwiek -myślałam tak jak Ty i umawiałam się z kimkolwiekl
Mo oczywiście,  po latach jestem mądrzejsza i nie umawiam się z osobami, które widzę,  że mnie męcza  albo źle się z nimi czuje i myślę,  że wolałabym robić coś innego w tym momencie,

21

Odp: Czekanie na miłość...
szeptem napisał/a:

Napiszcie mi proszę swoje historie i doświadczenia własne lub bliskich, znajomych - czy to prawda, że kiedy się nie szuka to miłość sama niejako się przytrafia, czy to kompletna bzdura? Jestem po prostu tego ciekawa i nie raz o tym rozmyślam.

Dla mnie miłość to wybór, więc się tak ot po prostu nie przytrafia.
Co innego fascynacja, zauroczenie, czy zakochanie. One są „ślepe” i jak najbardziej trafić się mogą, nawet jak są niechciane, przynajmniej teoretycznie niechciane, bo chyba muszą paść na podatny grunt, czyli trzeba mieć w sobie wolne miejsce, żeby się „przytrafiło” ;-)

22

Odp: Czekanie na miłość...

Czy bierna postawa dobrze rokuje? Chyba tak nie jest, chociaż wiele zależy od tego, w jakich realiach człowiek się porusza. Ciężko jest spotkać kogoś dla siebie, jeśli jest się np nauczycielka albo gdy pracuje się w równie hermetycznym i sfeminizowanym środowisku. Większe szanse na spotkanie kogoś mają kobiety, które pracują z mężczyznami. Wiele zależy też od tego czy kobieta ma jakieś konkretne zainteresowania, które wyganiają ją z domu, czy ma dużo znajomych i generalnie czy sama jest na tyle komunikatywna, że budzi zaufanie i chec do rozmowy z nią w zupełnie nowym i obcym dla niej środowisku.
Czasem trzeba chyba pomoc losowi.
Ja osobiście nie wierzę w jakieś przeznaczenie. Na coś takiego jestem za bardzo pragmatyczna.

23

Odp: Czekanie na miłość...
ulle napisał/a:

Czy bierna postawa dobrze rokuje? Chyba tak nie jest, chociaż wiele zależy od tego, w jakich realiach człowiek się porusza. Ciężko jest spotkać kogoś dla siebie, jeśli jest się np nauczycielka albo gdy pracuje się w równie hermetycznym i sfeminizowanym środowisku. Większe szanse na spotkanie kogoś mają kobiety, które pracują z mężczyznami. Wiele zależy też od tego czy kobieta ma jakieś konkretne zainteresowania, które wyganiają ją z domu, czy ma dużo znajomych i generalnie czy sama jest na tyle komunikatywna, że budzi zaufanie i chec do rozmowy z nią w zupełnie nowym i obcym dla niej środowisku.
Czasem trzeba chyba pomoc losowi.
Ja osobiście nie wierzę w jakieś przeznaczenie. Na coś takiego jestem za bardzo pragmatyczna.

Akurat znam kilka nauczycielek, wszystkie mężatki,  mężów poznały poza pracą. Przypadkiem.  Jedna koleżanka,  nauczycielka jest sama, ale znam też samotna farmaceutke, kosmetyczke, bezrobotną  i urzędniczkę.  Niestety, ale wykonywany zawód nie ma tu nic do rzeczy.  Czy masz dużo czy mało znajomych, mało czy dużo zainteresowan-to też jak zaobserwowałam,  nie ma nic do rzeczy.

24

Odp: Czekanie na miłość...
MagdaLena1111 napisał/a:

Dla mnie miłość to wybór, więc się tak ot po prostu nie przytrafia.
Co innego fascynacja, zauroczenie, czy zakochanie. One są „ślepe” i jak najbardziej trafić się mogą, nawet jak są niechciane, przynajmniej teoretycznie niechciane, bo chyba muszą paść na podatny grunt, czyli trzeba mieć w sobie wolne miejsce, żeby się „przytrafiło” ;-)

Właściwie to masz rację. Ja przecież też dokonałam swojego wyboru, rezygnując z innych znajomości na rzecz tej, której co prawda nie wypatrywałam z utęsknieniem, ale jednak dałam się temu uczuciu ponieść bardzo świadomie.

25 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-02-03 13:49:50)

Odp: Czekanie na miłość...

Jak zwykle prawda leży pośrodku. Uważam, że nie warto zbyt usilnie szukać, bo to rodzi frustrację i napięcie, ale też niewiele się zmieni, jeśli nie stwarzamy sobie okazji do spotkań z ludźmi.
Banalnie oczywiste.

Wyborów dokonujemy w każdej sekundzie swojego życia.

Zgadzam się też, że miłość to decyzja i akt woli, ale nie sposób wykluczyć roli przypadku, trafu i szczęśliwego zbiegu okoliczności. Nigdy nie zgodzę się z twierdzeniem, że WSZYSTKO w życiu zależy od nas - takie myślenie uważam za brak pokory.

26

Odp: Czekanie na miłość...
rossanka napisał/a:

To jest taki traf no i odpowiednia osoba. Dlatego trzeba się z tym pogodzić,  że czasem może nie wyjść i im szybciej się z tym pogodzić,  tym będzie CI łatwiej.  Oczywiście nie wiem tego,,Szeptem, może jestes w tej grupie, która za miesiąc kogoś już pozna, skąd mam wiedzieć,  ale właśnie takie gadanie, że każda potwora.... nie nie, każda. No tak bywa i nie nie poradzisz.

Tak, zgadzam się z Tobą w zupełności, że można być wesołym, optymistycznym i zadowolonym ogólnie z życia, i się starać i bywać i wychodzić i otaczać ludźmi - a i tak nic z tego nie wyjdzie w sensie poznania "tego kogoś". A można być introwertyczką wychodzącą tylko do sklepu (jak ja hihi) a i tak poznać kogoś, np. kuriera doręczającego do drzwi paczkę. Nie ma reguły jednak. I ja to wiem i wcale nie czekam Rossanko, tylko żyję sobie po swojemu. Jeśli coś takiego komuś przypasuje - fajnie. Nie - to nie.

Temat założyłam z ciekawości, jak czują / myślą o tym inni. Ja swoje wiem, nie czekam na żadne porady. Ale miło Was poczytać. smile

27

Odp: Czekanie na miłość...

Regul na poznanie kogos w okreslonym miejscu lub wykonujac okreslony zawod nie ma. Ja meza poznalam.... u siebie w domu. Wlazl mi taki obcy człek do chalupy i został big_smile
Tak na powaznie to naprawde poznalam go u siebie w domu i nie byla to zadne aranzowane spotkanie. Mysle podobnie jak Piegowata, ze nalezy wyposrodkowac czyli ani rozpaczliwie nie szukac partnera ani nie zamykac sie zupełnie na ewentualne poznanie kogos bo jesli sie zamkniemy to chocby na nas spadl z nieba ideal faceta to zauwazymy jedynie ze ktos nas uderzyl w glowe. Pozostanie otwartym na wszelkie scenariusze (tak i zwiazek jak i życie w pojedynke) jest chyba najlepszym i najzdrowszym rozwiazaniem.

Odp: Czekanie na miłość...

Czekanie nic nie da.....trzeba szukać. To proste, im więcej osób się przewinienie, tym większa szansa trafienia na tego właściwego. Tu statystyka działa. Można trafić od razu, a nieraz trzeba przebrać cały zbiór smile

To tak jak w tym dowcipie o totku i Panu Bogu.
Gdy rozległ się głos z niebios....."człowieku, kup kupon! Daj mi szansę!"
smile

29

Odp: Czekanie na miłość...

Po kilku nieudanych związkach i za każdym razem starania się z mojej strony postanowiłam że mam w nosie facetów, i że ja nie będę się  już tak starała kiedy oni mają mnie gdzieś ( a bywało źle). Wchdziłam sobie czasem na portale randkowe aby z kimś poprostu pogadać jak miałam ochotę. I z podejściem nie szukania faceta ale też tego nie wykluczałam znalazłam tego jedynego, dla którego nie chciałam się zmienić aby przypodobać, miał mnie pokochać taką jaka jestem.

30

Odp: Czekanie na miłość...
szeptem napisał/a:
rossanka napisał/a:

To jest taki traf no i odpowiednia osoba. Dlatego trzeba się z tym pogodzić,  że czasem może nie wyjść i im szybciej się z tym pogodzić,  tym będzie CI łatwiej.  Oczywiście nie wiem tego,,Szeptem, może jestes w tej grupie, która za miesiąc kogoś już pozna, skąd mam wiedzieć,  ale właśnie takie gadanie, że każda potwora.... nie nie, każda. No tak bywa i nie nie poradzisz.

Tak, zgadzam się z Tobą w zupełności, że można być wesołym, optymistycznym i zadowolonym ogólnie z życia, i się starać i bywać i wychodzić i otaczać ludźmi - a i tak nic z tego nie wyjdzie w sensie poznania "tego kogoś". A można być introwertyczką wychodzącą tylko do sklepu (jak ja hihi) a i tak poznać kogoś, np. kuriera doręczającego do drzwi paczkę. Nie ma reguły jednak. I ja to wiem i wcale nie czekam Rossanko, tylko żyję sobie po swojemu. Jeśli coś takiego komuś przypasuje - fajnie. Nie - to nie.

Właśnie, po latach rozmyślań, poszukiwań, obserwacji znajomych i godzin spędzonych tutaj na wałkowaniu tematu stwierdzam, że nie ma reguły i utartych schematów, ani sposobów, po prostu albo się przydarzy albo się nie przydarzy. Jedynie co mogę dodać, to nic nie zakładać z góry i mieć świadomość, ze wszystko się może zmienić w jednej chwili że tak powiem.

31

Odp: Czekanie na miłość...
rossanka napisał/a:

Właśnie, po latach rozmyślań, poszukiwań, obserwacji znajomych i godzin spędzonych tutaj na wałkowaniu tematu stwierdzam, że nie ma reguły i utartych schematów, ani sposobów, po prostu albo się przydarzy albo się nie przydarzy. Jedynie co mogę dodać, to nic nie zakładać z góry i mieć świadomość, ze wszystko się może zmienić w jednej chwili że tak powiem.

I chyba tak jest, i tylko ważne jest aby tej chwili nie przegapić brakiem świadomości, że to może być TA chwila a potem... a potem nie zaniedbać smile

32 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-02-04 00:10:08)

Odp: Czekanie na miłość...

No cóż, temat rzeka smile

Jeszcze w młodości, podobnie jak zapewne większość ludzi tutaj, marzyłem o stabilnym związku, pełnym miłości i zaangażowania. Ciężko było mi wyobrazić sobie, że nie będę miał kogoś z kim będę spędzał czas. I jakoś tak nagle w pewnym momencie mi przeszło. Przestało mi tak bardzo zależeć, aby kogokolwiek znaleźć. W każdym razie nie odczuwam teraz szczerze takiej potrzeby, nie mam aktualnie parcia na związek, i jakoś czuję się w pełni usatysfakcjonowany będąc w obecnym stanie "singielstwa" smile Człowiek zajmuje się zupełnie innymi sprawami a w wolnym czasie pochłaniają mnie zajęcia, których wykonanie nie wymaga obecności innych osób. Co więcej, widząc innych, którzy wręcz emanują swoją miłością, bliskością i czułością, będąc spełnionymi w swoich relacjach, nie odczuwam jakoś specjalnie smutku, zazdrości czy żalu.
Zatem nie szukam specjalnie ani aktywnie, nie mam jakiegoś ciśnienia smile

33

Odp: Czekanie na miłość...

[/quote=rossanka]

szeptem napisał/a:

Ponoć "każda stwora znajdzie swego amatora", więc teoretycznie nie powinnam się martwić... a tak na serio to nie, akurat w to powiedzenie nie wierzę. Znam zbyt wielu samotnych - i wartościowych - ludzi, by mogło być to prawdą. Po prostu pewien % z nas nie znajduje pary, i tyle. Myślę, że warto o tym pamiętać, i żyć dalej.

Też nie wierzę, że każda z nas znajdzie, tak sie zawsze po prostu kogoś pociesza bo i co masz powiedzieć?



[/quote=rossanka]

szeptem napisał/a:

Mało tego, tu kompletne  nie ma znaczenia, czy będziesz otwarta na świat,  wesoła,  starala się otaczać ludzmi, spełniała na wolontariacie czy kolejnym hobby.  Jest pełno ludzi smutnych, nie towarzyskich, Na różnych życiowych zakrętach,  w tarapatach,  którzy nie pracują nad sobą,  nie mają jakiś zainteresowań,  są do tego złośliwi,  albo marudni, skąpi,  roszczeniowi - i takie osoby też pewnego dnia sobie kogoś znajdują i to wcale nie kogoś kto jest tylko na zasadzie, aby tylko mieć kogoś,  byle kogo.


Nie raz się dziwie jak to możliwe, że właśnie osobym, które są takie spokojne zreszta jak i ja, zanjduja kogoś, gdzie, kiedy i jak? To daje nadzieje. Każdy zresztą szuka czegoś innego.

34 Ostatnio edytowany przez marakujka (2020-02-03 23:59:23)

Odp: Czekanie na miłość...
szeptem napisał/a:

Napiszcie mi proszę swoje historie i doświadczenia własne lub bliskich, znajomych - czy to prawda, że kiedy się nie szuka to miłość sama niejako się przytrafia, czy to kompletna bzdura? Jestem po prostu tego ciekawa i nie raz o tym rozmyślam.

Samo się przytrafia. W ogóle czekanie na coś - pachnie to jakimś dziwnym fetyszem.

35

Odp: Czekanie na miłość...

Dla mnie to jest jak gra losowa typu poker. Można założyć że wszystko zależy od szczęścia i nie robić nic bo jak podejdzie dobra karta to i tak wygrasz a jak zła to przegrana gwarantowana. A jednak niektórzy zawodowo w to grają i regularnie wygrywają a inni nie. Trzeba nauczyć się grać swoimi słabymi kartami aby mieć chociaż poczucie że zrobiło się co mogło.

U mnie bardzo długo trwało zanim spotkałem odpowiednią dziewczynę. Wpierw jakoś nie umiałem mimo starań stworzyć odpowiedniego związku potem wybierałem kobiety na innym etapie życia ode mnie lub nie pasujące do mnie. Musiałem też dojrzeć nauczyć się co jest ważne a co odpuścić aby nie schrzanić.

Wiem też że jak ktoś jest sam i ktoś inny jest w udanej relacji to sam ten fakt bardzo zmienia punkt widzenia. Wszystko wydaje się takie proste i oczywiste gdy się układa i w drugą stronę bardzo skomplikowane gdy się ciągle szuka i trzeba przełknąć kolejne porażki.

Posty [ 35 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Czekanie na miłość...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024