Straciłam miłość swojego życia - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Straciłam miłość swojego życia

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 19 ]

1 Ostatnio edytowany przez Anetka72 (2020-01-23 19:04:54)

Temat: Straciłam miłość swojego życia

Znalazłam to forum i chciałam się po prostu wygadać bo widziałam że wy kobietki umiecie podnieść na duchu. Zacznę od początku. 3 lata temu spotkałam miłość swojego życia. Początki były cudowne, wyjątkowe uczucie które nas połączyło było nie do opisania. Przy nikim nie czułam się tak jak przy nim. Te czułe słowa, zapewniania o miłości. Jednak bardzo szybko posypało się. Wybraliśmy się ze znajomymi do klubu, wiadomo alkohol, i tam pierwszy raz poczułam jak ktoś wylewa na mnie wiadro zimnej wody. Mój partner zapytał mnie czy idę z nim podrywać inne laski. Zatkało mnie. Oczywiście później tłumaczył się że to przez alkohol, że to był żart. Straciłam bardzo szybko zaufanie do niego, szczególnie bałam się jak zachowuje się przy kolegach i po alkoholu. Już wcześniej miałam stany depresyjne (przed poznaniem partnera), ale to był początek mojej obsesji. Kolejną sytuacja która powtórzyła się 2 razy było, że nie reagował jak dostawiała się do niego inna kobieta. Oczywiście później mi powiedział, że przesadził, że powiedział to trochę na wyrost żebym była zazdrosna. A zaufanie ciągle malało. Byłam zazdrosna o wszystko co można sobie wyobrazić. Było jeszcze trochę takich drobnych sytuacji przez które wpadłam w załamanie nerwowe. Byłam zgorzkniała, pod wpływem emocji raniłam go słowami, taki odwet... Był taki czas, że chciałam się zabić, nie widziałam sensu dalszego życia z osobą która mi sprawia przykrość a bez niego nie umiałam żyć. Widział w jakim jestem stanie, wiedział że nie żartuję i wydarzyło się coś co jeszcze bardziej zamknęło mnie w sobie. Gdy ja wpadłam w amok, histerię, prosiłam go o pomoc on olał mnie i poszedł grać w głupie gry bo nie chciał słuchać mojego wypominania. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie. Dodam jednak, że partner pomagał mi wyjść z choroby, to nie było tak że całkowicie mnie olał, rozmawiał dużo ze mną, ale w pewnym momencie miał tego dość bo go zalewałam wiadomościami, chciał odpocząć od tego. Byłam na skraju upadku i poszłam do psychiatry po leki antydepresyjne. Zaczęło się poprawiać, stałam się spokojna, trochę obojętna na wszystko. Partner zmienił się dla mnie. Już nie było głupiego gadania, głupich zachowań, pojawiła się czułość. Jednak mam nawroty choroby - nerwicy, depresji. W chwilach nawrotu chciałam się ratować - nowym związkiem. Nie potrafiłam zostać sama, potrzebowałam 2 osoby do wsparcia. Nigdy nie zdradziłam partnera. Ale miałam takie myśli, że związek z innym mężczyzną pozwoli mi wyjść z tej toksycznej (?) relacji, po prostu że uratuje mnie. Zaczęłam kilkakrotnie interesować się innymi mężczyznami. Tak jak wspomniałam do niczego między nami nie doszło, nawet do flirtu. Ale miałam myśli że porzucam obecnego partnera dla drugiego. Nie wiem co by było gdyby Ci mężczyźni chcieli wejść w związek ze mną. Jednemu powiedziałam, że mi się podoba, z drugim chciałam ciągle rozmawiać bo rozmowa z nim mnie uspokajała. Powiedziałam o tym partnerowi - wybaczył mi, wiedział że to przez chorobę. Bardzo tego żałowałam. Jednak ostatnio sytuacja znowu się powtórzyła i poszłam dalej. Powiedziałam innemu mężczyźnie, że zaczynam coś do niego czuć, że przy nim jest inaczej, że dawno taka szczęśliwa się nie czułam - podkreślam że tylko z nim rozmawiałam, do niczego więcej nie doszło. Napisałam mu to pod wpływem alkoholu, histerii, w amoku. Na drugi dzień gdy się uspokoiłam wszelkie "uczucia" do niego minęły. On odrzucił te zaloty. Powiedziałam o tym partnerowi i powiedział, że nie chce ze mną być, że mi już nie zaufa że nie odejdę do innego, że nie będzie mnie darzył takim uczuciem jak kiedyś. Załamałam się:( Zniszczyłam miłość swojego życia!:( Przez próbę ratunku, chwili szczęścia!:( Gdybym mogła cofnąć czas nie zrobiłabym tego. Zbliżyłam się do Boga. Nawróciłam się. Chce być dobrym człowiekiem. Tylko jak żyć z tą świadomością że wszystkie piękne chwile zniszczyłam sad Ja już sama nie wiem czy mam taki charakter że chce zdradzać czy kierowała mną choroba:( Gdy byłam nastolatką to wielokrotnie zdradzałam byłego partnera, przy tym chciałam być inna:( Ja mu wszystko wybaczyłam, dlaczego on mi nie może:(

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Straciłam miłość swojego życia

Patrząc na to, co napisałaś, jesteś pewna, że to była miłość Twojego życia?
Raczej miłość Twojego życia by się tak nie zachowywała...

Odp: Straciłam miłość swojego życia

Matko Boska, kobieto! Nie mogłam przebrnąć przez to co piszesz. Szukam miłości i nie widzę. Całe szczęście, że już koniec. Teraz masz szansę poukładać sobie w głowie. Wrócę tu i pomogę. I jak znam innych bywalców tego forum, inni na pewno tez pomogą. Wszystko Tobie się pomyliło...

4

Odp: Straciłam miłość swojego życia

Oj dziewczyno, dziewczyno, ale ci się wszystko pokiełbasiło. Z twojego postu wynika, że bardzo musisz nie lubić siebie, a z drugiej strony tak bardzo tego pragniesz by ktoś cię lubił, obdarowywał czułością, dobrym słowem. Sama sobie nie chcesz zaufać, gdy twoja intuicja biła na alarm "spier***aj, to człowiek który cie krzywdzi, ty wolałaś jej zamknąć gębę psychotropami bo wreszcie napatoczył się ktoś kto przez chwilę uzupełnił twoją potrzebę bycia "kochaną". Nie ważne, że to burak. Dla ciebie to "miłość życia" bo rzucił ci ochłapem kilku miłych słów i wybaczył wspaniałomyślnie.
Spróbuj otworzyć oczy i zdejmij różowe okulary, twój Adonis to zwyczajny prymityw.
Ty bardzo potrzebujesz pomocy psychoterapeuty, jak nie zajmiesz się sobą to będziesz ten schemat ciągle powielała.

5

Odp: Straciłam miłość swojego życia
Anetka72 napisał/a:

Znalazłam to forum i chciałam się po prostu wygadać bo widziałam że wy kobietki umiecie podnieść na duchu. Zacznę od początku. 3 lata temu spotkałam miłość swojego życia. Początki były cudowne, wyjątkowe uczucie które nas połączyło było nie do opisania. Przy nikim nie czułam się tak jak przy nim. Te czułe słowa, zapewniania o miłości. Jednak bardzo szybko posypało się. Wybraliśmy się ze znajomymi do klubu, wiadomo alkohol, i tam pierwszy raz poczułam jak ktoś wylewa na mnie wiadro zimnej wody. Mój partner zapytał mnie czy idę z nim podrywać inne laski. Zatkało mnie. Oczywiście później tłumaczył się że to przez alkohol, że to był żart. Straciłam bardzo szybko zaufanie do niego, szczególnie bałam się jak zachowuje się przy kolegach i po alkoholu. Już wcześniej miałam stany depresyjne ale to był początek mojej obsesji. Kolejną sytuacja która powtórzyła się 2 razy było, że nie reagował jak dostawiała się do niego inna kobieta. Oczywiście później mi powiedział, że przesadził, że powiedział to trochę na wyrost żebym była zazdrosna. A zaufanie ciągle malało. Byłam zazdrosna o wszystko co można sobie wyobrazić. Było jeszcze trochę takich drobnych sytuacji przez które wpadłam w załamanie nerwowe. Był taki czas, że chciałam się zabić, nie widziałam sensu dalszego życia z osobą która mi sprawia przykrość a bez niego nie umiałam żyć. Widział w jakim jestem stanie, wiedział że nie żartuję i wydarzyło się coś co jeszcze bardziej zamknęło mnie w sobie. Gdy ja wpadłam w amok, histerię, prosiłam go o dobre słowo o zrozumienie on olał mnie i poszedł grać w głupie gry. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie. Dodam jednak, że partner pomagał mi wyjść z choroby, to nie było tak że całkowicie mnie olał, rozmawiał dużo ze mną, ale w pewnym momencie miał tego dość bo go zalewałam wiadomościami, chciał odpocząć od tego. Byłam na skraju upadku i poszłam do psychiatry po leki antydepresyjne. Zaczęło się poprawiać, stałam się spokojna, trochę obojętna na wszystko. Partner zmienił się dla mnie. Już nie było głupiego gadania, głupich zachowań. Jednak mam nawroty choroby - nerwicy, depresji. W chwilach nawrotu chciałam się ratować - nowym związkiem. Nie potrafiłam zostać sama, potrzebowałam 2 osoby do wsparcia. Nigdy nie zdradziłam partnera. Ale miałam takie myśli, że związek z innym mężczyzną pozwoli mi wyjść z tej toksycznej (?) relacji, po prostu że uratuje mnie. Zaczęłam kilkakrotnie interesować się innymi mężczyznami. Tak jak wspomniałam do niczego między nami nie doszło, nawet do flirtu. Ale miałam myśli że porzucam obecnego partnera dla drugiego. Nie wiem co by było gdyby Ci mężczyźni chcieli wejść w związek ze mną. Jednemu powiedziałam, że mi się podoba, z drugim chciałam ciągle rozmawiać bo rozmowa z nim mnie uspokajała. Powiedziałam o tym partnerowi - wybaczył mi, wiedział że to przez chorobę. Bardzo tego żałowałam. Jednak ostatnio sytuacja znowu się powtórzyła i poszłam dalej. Powiedziałam innemu mężczyźnie, że zaczynam coś do niego czuć, że przy nim jest inaczej, że dawno taka szczęśliwa się nie czułam - podkreślam że tylko z nim rozmawiałam, do niczego więcej nie doszło. Napisałam mu to pod wpływem alkoholu, histerii, w amoku. Na drugi dzień gdy się uspokoiłam wszelkie "uczucia" do niego minęły. On odrzucił te zaloty. Powiedziałam o tym partnerowi i powiedział, że nie chce ze mną być, że mi już nie zaufa że nie odejdę do innego, że nie będzie mnie darzył takim uczuciem jak kiedyś. Załamałam się:( Zniszczyłam miłość swojego życia!:( Przez próbę ratunku, chwili szczęścia!:( Gdybym mogła cofnąć czas nie zrobiłabym tego. Zbliżyłam się do Boga. Nawróciłam się. Chce być dobrym człowiekiem. Tylko jak żyć z tą świadomością że wszystkie piękne chwile zniszczyłam sad Ja już sama nie wiem czy mam taki charakter że chce zdradzać czy kierowała mną choroba:( Gdy byłam nastolatką to wielokrotnie zdradzałam byłego partnera, przy tym chciałam być inna:(

To o czym piszesz jest strasznym związkiem, pełnym przemocy emocjonalnej i nieuczciwości, a nie miłością.
Potrzebna jest Ci pomoc i wsparcie terapeutyczne. Jesteś w tarapatach i narażasz się na dodatkowe niebezpieczeństwo mieszając leki psychotropowe z alkoholem. To się może skończyć nawet utratą zdrowia, albo życia dla Ciebie. Jedyne co zniszczyłaś, to samą siebie tkwiąc w tym związku. Daj sobie szansę na wyjście z tego bagna.

6

Odp: Straciłam miłość swojego życia

Anetka72
Na moje jesteś osobą, która musi się na kimś uwiesić, by żyć i by oddychać, a nie tędy wiedzie droga. Boisz się samotności - nie masz przyjaciółki, matki, ojca, siostry, kogokolwiek wspierającego?
Pomijając już twoje stany psychiczne, może nawet właśnie związane z twoim dziwnym podejściem,  a wymagające kontroli lekarza specjalisty.

7 Ostatnio edytowany przez słaba kobietka (2020-01-23 22:21:00)

Odp: Straciłam miłość swojego życia

Trzy lata temu poznałaś swojego oprawcę. W pierwszych miesiącach byłaś nim zauroczona i nie widziałaś oczywistych rzeczy, tzn. jego wad. Miłości nie poznaje się po pięknych słowach. Jak facet jest zainteresowany, nie potrzebuje innych kobiet, a już ciosem poniżej pasa jest mówić jednej, że idzie sobie na inne. Trzeba mieć bardzo niską samoocenę, aby być z takim gościem, do tego alkoholikiem. I Ty ją miałaś już na starcie tej relacji. Stąd zazdrość o inne.
Masz problem ze sobą, swoja samooceną. Wydaje się Tobie, że musisz mieć gałąź na której się uwiesisz. Kogoś, kto Cię wyciągnie z dna, podniesie. wydaje się Tobie, że sama sobie nie poradzisz i że nie możesz być sama. Ale ja Ci powiem: tylko Ci się wydaje. Nie żądaj od innych ludzi rzeczy niemożliwych, stań się samodzielną, stabilną, dorosłą osobą. Wyzwól się z tych więzów, od tych wszystkich ludzi. Jak? Pójdź na terapię. Daj sobie prawo do łez, do słabości, nie bądź dla siebie surowa. Tylko krok po kroku przepracuj wszystko. I dopiero wtedy, jak poczujesz, że nikogo nie potrzebujesz aby żyć, możesz myśleć o związku. Fantastycznie jest dojść do takiego stanu. Będziesz wiedziała jak to jest, kiedy nikt Cię nie krzywdzi. I nikogo już nie dopuścisz do siebie, kto choć raz potraktuje Cię bez szacunku.

8 Ostatnio edytowany przez Anetka72 (2020-01-24 00:06:49)

Odp: Straciłam miłość swojego życia
słaba kobietka napisał/a:

Trzy lata temu poznałaś swojego oprawcę. W pierwszych miesiącach byłaś nim zauroczona i nie widziałaś oczywistych rzeczy, tzn. jego wad. Miłości nie poznaje się po pięknych słowach. Jak facet jest zainteresowany, nie potrzebuje innych kobiet, a już ciosem poniżej pasa jest mówić jednej, że idzie sobie na inne. Trzeba mieć bardzo niską samoocenę, aby być z takim gościem, do tego alkoholikiem. I Ty ją miałaś już na starcie tej relacji. Stąd zazdrość o inne.
Masz problem ze sobą, swoja samooceną. Wydaje się Tobie, że musisz mieć gałąź na której się uwiesisz. Kogoś, kto Cię wyciągnie z dna, podniesie. wydaje się Tobie, że sama sobie nie poradzisz i że nie możesz być sama. Ale ja Ci powiem: tylko Ci się wydaje. Nie żądaj od innych ludzi rzeczy niemożliwych, stań się samodzielną, stabilną, dorosłą osobą. Wyzwól się z tych więzów, od tych wszystkich ludzi. Jak? Pójdź na terapię. Daj sobie prawo do łez, do słabości, nie bądź dla siebie surowa. Tylko krok po kroku przepracuj wszystko. I dopiero wtedy, jak poczujesz, że nikogo nie potrzebujesz aby żyć, możesz myśleć o związku. Fantastycznie jest dojść do takiego stanu. Będziesz wiedziała jak to jest, kiedy nikt Cię nie krzywdzi. I nikogo już nie dopuścisz do siebie, kto choć raz potraktuje Cię bez szacunku.

On tak powiedział w żartach, pod wpływem alkoholu. Mimo że popełnił błędy na początku to ja mu wybaczyłam. Dał mi poczucie bezpieczeństwa, że jestem tą jedyną, że nie interesują go inne kobiety. Ale dlaczego on mi nie chce tego wybaczyć że w amoku chciałam za wszelką cenę się wyleczyć sad przecież przyszło otrzeźwienie i nie zdradziłam go:( rycze jak bóbr. Wszystko zepsułam. To brzmi chaotycznie ale po jego zachowaniu spodobał mi się ktoś inny. Minęło. Ale potem chciałam wejść w nowy związek żeby nie mieć do końca życia wyrzutów sumienia patrząc na partnera że myślałam o ucieczce do innego. Że nowy związek to będę nowa ja i już nikt inny mi nie zawróci w głowie. Chaos...

Odp: Straciłam miłość swojego życia

Nie wchodzi się w nowy związek, jeśli nie jest się osobą stabilną. Nowa Ty to taka, że nie potrzebujesz wieszać się na facecie, tylko potrafisz żyć sama. Bez nikogo. I jest Ci dobrze.
Skupiasz się na nim. Na innych. Wszystko jedno.
A masz myśleć o sobie, siebie naprawiać, ulepszać, wzmacniać. Koniec myślenia o kimś tam. Siebie pokochaj, a to oznacza, że trochę egoistycznie zajmujesz się sobą. Siebie dopieszczasz, poświęcasz sobie czas, uwagę. Nie dopuszczasz do siebie tych, przez których odczuwasz negatywne emocje- smutek, strach, złość, rozczarowanie.
Tylko tak się wyleczysz.

10 Ostatnio edytowany przez Anetka72 (2020-01-24 15:54:00)

Odp: Straciłam miłość swojego życia

Zapewniał mnie o wielkiej, wyjątkowej miłości, doprowadził mnie do depresji a potem porzucił bo nie może mi wybaczyć słów wypowiedzianych do innego w amoku:( Zachowuje się jakby miał serce z kamienia sad

11

Odp: Straciłam miłość swojego życia
Anetka72 napisał/a:

Zapewniał mnie o wielkiej, wyjątkowej miłości, doprowadził mnie do depresji a potem porzucił bo nie może mi wybaczyć słów wypowiedzianych do innego w amoku:( Zachowuje się jakby miał serce z kamienia sad

I Ty dalej uważasz, że człowiek, który tak postąpił jest miłością Twojego życia?
Anetka, obudź się.

12

Odp: Straciłam miłość swojego życia
Anetka72 napisał/a:

Zapewniał mnie o wielkiej, wyjątkowej miłości, doprowadził mnie do depresji a potem porzucił bo nie może mi wybaczyć słów wypowiedzianych do innego w amoku:( Zachowuje się jakby miał serce z kamienia sad

A Ty się zachowujesz, jakbyś miała obsesję, klapki na oczach i jakbyś zupełnie nie potrafiła czytać tego, co tyle osób Ci tu napisało sad

13 Ostatnio edytowany przez Olinka (2020-01-24 18:46:35)

Odp: Straciłam miłość swojego życia
IsaBella77 napisał/a:
Anetka72 napisał/a:

Zapewniał mnie o wielkiej, wyjątkowej miłości, doprowadził mnie do depresji a potem porzucił bo nie może mi wybaczyć słów wypowiedzianych do innego w amoku:( Zachowuje się jakby miał serce z kamienia sad

A Ty się zachowujesz, jakbyś miała obsesję, klapki na oczach i jakbyś zupełnie nie potrafiła czytać tego, co tyle osób Ci tu napisało sad

Niestety tak jest. Mam obsesje, może mam klapki na oczach. Ale kocham go nad życie sad

-------------

Dał mi nadzieję, że jeśli się wyleczę to może uda nam się być razem. A teraz napisał żebym skończyła do niego pisać raz na zawsze... To tak bardzo boli sad

14

Odp: Straciłam miłość swojego życia
Anetka72 napisał/a:

Ale dlaczego on mi nie chce tego wybaczyć że w amoku chciałam za wszelką cenę się wyleczyć sad przecież przyszło otrzeźwienie i nie zdradziłam go:(

Ale co to znaczy "chciałam za wszelką cenę się wyleczyć"? Zdrada, nawet ta zatrzymana na etapie myślenia o niej, nie jest żadnym lekarstwem, jeśli deklaruje się uczucie do drugiej osoby. Ponadto przypuszczam, że powiedziałaś mu o tym, co się zdarzyło, żeby go otrzeźwić, nie przewidziałaś jednak, że reakcja będzie dokładnie odwrotna. Nie możesz też wszystkiego usprawiedliwiać chorobą.
Warto spojrzeć prawdzie w oczy - oboje macie problem ze sobą i oboje tworzycie wzajemnie toksyczną relację.

15

Odp: Straciłam miłość swojego życia
Anetka72 napisał/a:

Niestety tak jest. Mam obsesje, może mam klapki na oczach. Ale kocham go nad życie sad

-------------

Dał mi nadzieję, że jeśli się wyleczę to może uda nam się być razem. A teraz napisał żebym skończyła do niego pisać raz na zawsze... To tak bardzo boli sad

Czego tak naprawdę potrzebujesz, to zająć się leczeniem Twojej depresji.
To jest prawdziwy problem, którego rozwiązanie pozwoli Ci powrócić do równowagi emocjonalnej i psychicznej, dzięki czemu w zupełnie inny sposób spojrzysz na swoją sytuację i obecne problemy.
Najważniejsza jesteś Ty, a nie ktoś, kto Ciebie nie chce.

16

Odp: Straciłam miłość swojego życia

Jeżeli wpadłaś w depresję i nerwicę z powodu kilku nietaktownych dowcipów to jest z Tobą problem. Skoro byłaś zazdrosna o wszystko co sobie można wyobrazić, to związek z Tobą mógł być gehenną dla tego faceta.

Próbujesz się ratować stosując jakieś nieproporcjonalne porównanie. Jak możesz stawiać na równi jego głupie dowcipy słowne a Twoją deklarację uczuć do innego faceta.

Dobrze się stało dla Was obojga. Uwolniliście się z toksycznej relacji, na której powstanie z pewnością miałaś ogromny wpływ. On ma spokój a Ty czas i przestrzeń, aby rozwiązać swoje problemy.

17

Odp: Straciłam miłość swojego życia

Dziękuję za pomoc wszystkim smile

18

Odp: Straciłam miłość swojego życia

Tak jak w poprzednich wypowiedziach...
Nie widzę tu nic a nic miłośći...
A za to widzę faceta w typie "wampira emocjonalnego"...
Oj dziewczyno.... Uciekaj...
If you love somebady set them free...

19

Odp: Straciłam miłość swojego życia

Sory, ale ja tu czegoś nie rozumiem. Jak podsumujemy sobie działania i autorki tematu i jej ex, to są na równi lub nawet autorka przekroczyła bardziej linię. Czy on Cię zdradził? To nienormalne, aby z powodu związku wpaść w tak wielką depresję. Sam przeszedłem toksyczny związek i mam obecnie zaniżone poczucie własnej wartości, bo za mną kolejne rozstanie, ale nigdy nie miałem myśli samobójczych. Autorko, przede wszystkim fruń na terapię i się napraw. Najpierw trzeba być szczęśliwym ze sobą samym, a potem jeśli znajdzie się ktoś odpowiedni, to Ci urozmaici życie. Co do tego jego tekstu z podrywaniem kobiet. Moja była raz nie mogła być na moich urodzinach (krótko się spotykaliśmy wtedy jeszcze), dzielił nas dystans. Powiedziała mi żartem, że idzie na miasto wyrywać facetów z koleżankami, na co w sumie tylko parsknąłem, bo wiedziałem, że to żart... a kilka godzin później pojawiła się na moich urodzinach.

Anetka72, wiem co czujesz po części. Też mam myśli obsesyjne na punkcie ex, ale walczę z tym. Zaraz terapia, pracuję więcej, siłownia, znajomi itd. Podnieś własne poczucie wartości najpierw i zrób coś zajebistego dla siebie. Nie szukaj szczęścia i uznania w innych, bo to prowadzi do nikąd.

Posty [ 19 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Straciłam miłość swojego życia

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024